złamanie kości łódeczkowatej nadgarstka

napisał/a: macias214 2010-02-05 21:45
Oto moje złamanie, http://img695.imageshack.us/img695/5640/rekap.jpg
chodzilem z tym 2,5roku dziw ze nie bolalo mnie az tak,
co myslicie o tym prosze o
Wasze opinie
napisał/a: damian_swiecicki69 2010-02-06 00:59
Witam.
Chciałbym wam opisać mój problem z kością łódeczkowatą. We wrześniu poprzedniego roku przy grze w piłke niefortunnie upadłem i doznałem złamania tej kości. Nosiłem gips 4 tyg. Po zdjęciu zrobili mi zdjęcie i lekarz powiedział,że wszystko jest ok. Tydzien temu przewróciłem się na ulicy (wiadomo jak to z pogodą). Ta sama ręka mnie bolala i pojechałem do szpitala. Lekarz powiedział,że jest złamana,ale zaznaczyl,że chcialby zobaczyc poprzednie zdjecia,a ja przypadkowo je zabralem. Okazalo sie,ze na tym zdjeciu na ktorym inny lekarz powiedzial,ze wszystko jest ok, inny stwierdzil,ze nie bylo zrostu. Lekarz ktory to stwierdzil zaznaczyl tez,ze powinienem nosic gips 4 miesiace,a nie 4 tyg. I to cala reke! Teraz wsadzili mnie na 2 tyg w gips i czekam na decyzje co do operacji. Mam pytanie...jak to mozliwe,ze jeden lekarz mowi tak,a drugi jeszcze inaczej? Czy taka roznica zdan jest mozliwa?
napisał/a: macias214 2010-02-06 10:32
@damian_swiecicki69 napisz z jakiego miasta jestes, to ludzie poleca dobrych lekarzy, pociesze cie ze twoj przypadek jest bardzo dobry, wczesnie wykryte zlamanie , u mnie juz tak nie ma, operaca po 2,5roku od złamania. martwicav czesci kosci, operacja przeszczepu kosci iczekam co wyniknie, palcami ruszam bez problem, nadgarstek boje sie ze moze byc do dupy. ale jakby nie operowali bylo by jeszcze gorzej
napisał/a: damian_swiecicki69 2010-02-06 10:45
jestem z Poznania.
napisał/a: ilonaka 2010-02-06 11:57
Witam,rok temu lekarze stwierdzili u mnie peknieta kosc lodeczkowata.10 tyg mialam w gipsie,pozniej 2 mies. stabilizator,dodatkowo rehabilitacja,a kosc dopiero niedawno sie zrosla(potwierdzil to kolejny TK).Szczerze mowiac rehabilitacja pomogla w bolu,no i troche bardziej moglam nia ruszac,do czasu kiedy to ZUS wyslal mnie do sanatorium na kolejna rehabilitacje,mialam tam rozne lasery,diadynamiki,krioterapie no i gimnastyke,po ktorej pogorszyly mi sie bole reki.Jestem juz od 2 tyg w domu,a bole sie nasilaja i niewiem co juz mam robic.Ortopeda skierowal mnie na rezonans magnetyczny ale to dopiero na maj(takie kolejki)podejrzewa cos z wiazadlem....co powinnam jeszcze zrobic,usztywnic znow ta reke,smarowac czyms?dodam ze bol zaczyna sie od wewn.strony pod kciukiem,w strone lokcia
napisał/a: macias214 2010-02-06 16:14
miałem nadzieje ze z wojewodztwa kuj-pom, ale poznan to tez niedaleko, zapraszam do bydgoszczy dr Grygiel ze szpitala jurasza zna sie na rzeczy.
napisał/a: damian_swiecicki69 2010-02-06 22:43
mnie po prostu interesuje dlaczego taka rozbieznosc zdan. Moze jest to po prostu blad lekarski ?
napisał/a: macias214 2010-02-07 08:28
rozbieznosc wynika stad ze to jest mala kosteczka i zlamania slabo na niej widac, rozstepktory pokazuje zlamanie tej kosci jest widoczny dopiro po dwoch tygodniach.
napisał/a: piciu 2010-02-08 18:41
siemka ilonaka.jak masz zrost kości to nie należy ręki usztywniać.mnie też ręka boli nie w okolicy kości łód. gdzie miałem złamanie tylko w nadgarstku tak jakby od małego palca.boli ale w końcu przestanie bo ręka nie była przyzwyczajona do tego rodzaju ruchu przez długi czas usztywnienia w stabilizatorze.
napisał/a: Rob9 2010-02-19 20:31
Cześć,
Przeczytałem wszystkie odpowiedzi w tym wątku i można by pomyśleć że większość złamań kości łódeczkowatej kończy się operacją. Opiszę więc moją historię, która jak mi się wydaje kończy się podobnie dla większości osób które od razu po złamaniu poszły do ortopedy. Otóż na początku grudnia 2009 roku podczas gry w koszykówkę złamałem sobie kość łódeczkowatą. Na początku zbagatelizowałem sprawę, myślałem że było to jedynie zwichnięcie. Noc jednak była nieprzespana z powodu strasznego bólu w nadgarstku. Następnego dnia przestraszony tym stanem, umówiłem się w prywatnej klinice na wizytę u ortopedy. Od razu zrobiono mi RTG po którym lekarz stwierdził, że mam prawdopodobnie złamanie kości łódeczkowatej. Lekarz założył mi ortezę zamiast gipsu i powiedział abym się zgłosił za tydzień na następna kontrolę aby potwierdzić złamanie. Po tygodniu ponownie zrobiono mi RTG i potwierdzono mi złamanie kości łódeczkowatej. Powiedział, abym zgłosił się za 6-8 tygodni. No i oczywiście nici z zaplanowanego wyjazdu na narty... Podczas tego okresu chodziłem do pracy, a nawet prowadziłem samochód - praktycznie jedną ręką :) Ortezę zdejmowałem nawet podczas prysznica, ale oczywiście byłem bardzo ostrożny i nie wykonywałem tu absolutnie żadnych ruchów nadgarstkiem! Po 6 tygodniach wracam do kliniki na RTG. Wynik - kość łódeczkowata całkowicie zrosła się. Byłem na prawdę szczęśliwy, tym bardziej że czytając ten wątek można by sądzić, że kość łódeczkowata zrasta się miesiącami, a właściwie bez operacji to się nie obędzie. Na początku po zdjęciu ortezy nadgarstek był sztywny, ruchomość była bardzo ograniczona no i był ból. Na szczęście z każdym dniem było coraz lepiej. Dziś po miesiącu od zdjęcia ortezy mogę powiedzieć, że odzyskałem pełną sprawność nadgarstka, mimo że czuję jeszcze minimalnie ból przy maksymalnym zgięciu nadgarstka. Także według mnie najważniejsze przy takich urazach to nie bagatelizowanie sprawy i udanie się natychmiast do ortopedy.

Pozdrawiam !
--
Rob9
napisał/a: logol11 2010-02-21 00:39
Uhhh... Całe szczęście na końcu jakaś optymistyczna myśl.

Ja złamałam niecałe 3 tygodnie temu ową kość na łyżwach. Jeździłam jeszcze godzinę po upadku, no ale nadgarstek dalej lekko bolał (typowe objawy). Wybrałam się, więc jeszcze tego samego dnia do lekarza. RTG nic nie wykazało, ale z powodu objawów podejrzewano złamanie kości łódeczkowatej i wsadzili mi reke w gips na 2 tygodnie (swoja droga chyba perfekcyjnie nalozony to nie byl...). Poszlam po 2 tygodniach do lekarza na kontrole no i tym razem RTG potwirerdziło złamanie. Trafiłam do innego lekarza- wydawał się bardzo solidny. Znowu nałożono mi gipsik no i kazano przyjsc za kolejne 2 tygodnie na kontrolę.

Zaczęłam przeglądać internet i szczerze trochę się przestraszyłam! No ale mam nadzieję, że się zrośnie bezproblemowo! Pewnie w siatkę w najbliższym czasie sobie nie pogram..., no ale teraz (choć to moje hobby) to już nawet mnie to tak nie rusza- po prostu chcę żeby mój nadgarstek zrósł się!
Wierzę,że będzie dobrze!

Pozdrawiam wszystkich łódeczkowiczów!

Łódka płynie, księżyc świeci, trójgraniasty groszek...
napisał/a: piciul 2010-03-01 03:16
Witam.Ja rowniez opowiem swoja historie,jaka wciaz przezywam ze swoja zlamana koscia lodeczkowata.Wszystko zaczelo sie (chyba 27)lipca 2007.Pewnie myslicie,ze pomylilem daty,ale ja chodze juz w sumie 2,5 roku ze zlamanym nadgarstkiem...Otoz tego dnia,spadlem z roweru przy dosyc duzej predkosci.Cale zdarzenie mialo miejsce podczas zawodow w ktorych bralem udzial.Pierwsze co pamietam po tym upadku to straszny bol,doslownie jak by ktos wbijal gwozdzia w nadgarstek.Dostalem zmrazacz,ale oczywiscie nic to nie pomoglo.W szpitalu NIE stwierdzono zlamania i przepisano mi altacet...po prostu lekaz nie zauwazyl wyraznego pekniecia(wydaje mi sie,ze mnie wtedy po prostu olali bo mieli np.zly humor).I tak z ta zlamana koscia chodzilem az do lutego 2008,kiedy bylem juz przekonany,ze altacet raczej nie pomogl.Oczywiscie stwierdzono wyrazne pekniecie kosci a powiedzial bym nawet"rozdwojenie".Lekarz wypisal mi skierowanie na wizyte w Piekarach Slaskich(powtarzam wizyte a nie operacje).Z tym,ze na wizyte musialem czekac......ponad rok.No i kiedy juz doczekalem sie wizyty(Kwiecien 2009),lekarz stwierdzil,ze moja kosc jest juz w bardzo zlym stanie(w sumie to juz dwie kosci:P).Mowil cos ,ze moga byc jakies komplikacje w przyszlosci ,jezeli nie poddam sie operacji itd.Przypisano mi (wedlug tych pan tam co zapisuja na operacje) termin na 9 grudnia 2009 ,czyli grubo ponad 2 lata po zlamaniu( dobrze chociaz ,ze w tym samym roku:)).Bedac juz wyczulony na postepowanie slozby zdrowia w stosunku do mnie,pare dni przed 9 grudnia zadzwonilem do Piekar by dowiedziec sie czy operacje wogole sie odbedzie.Odpowiedz jest jasna,operacje przesuneli mi na termin blizej nie okreslony.Do dzis tj.1 Marzec 2010 czyli 31 miesiecy po zlamaniu,nie dostalem jeszcze telefonu z Piekar.Jestem juz tak zly,ze chyba wkoncu uzbieram kase i pojde prywatnie,bo nie mam zamiaru chodzic przez czas blizej lub dalej nieokreslony z mocno kujacym bolem reki.Takie zaniedbanie slozby zdrowia, spowodowalo ,ze musialem przerwac kariere sportowa podczas ,gdy bylem na swoim najlepszym etapie swojej skromnej kariery.Chociaz nie wolno mi pracowac ,musze zarabiac na utrzymanie rodziny ,cos trzeba chyba jeść? Reka moze juz nie boli tak strasznie ,ale wciaz boli ,czasem nawet bardzo mocno i intensywnie.Dodam jeszcze,ze pracuje fizycznie.Czasem musze dzwigac ciezkie przedmioty,czsem po 40-50 kg.Po paru min takiego trzymania reka odmawia posluszenstwa,po prostu nie da sie wytrzymac z bolu,cos jak niedowlad.Ale sa tez dobre dni,gdy reka boli ,ale tak ,ze da sie funkcjonowac i zapomniec o bolu.A moze po prostu przyzwyczilem sie juz do bolu, wkoncu codziennie od 2,5 roku bezustannie mi towarzyszy.Gratuluje tym ,ktorzy trafili do dobrych lekarzy,ktorzy potrafili wykryc pekniecie tuz po wypadku.Natomiast nie zycze nikomu tego co spotkalo mnie.Nie chce tutaj absolutnie obrazac calej naszej slozby zdrowia,ale ja wlasnie trafilem z Was najgorzej(tak chyba mi sie wydaje,jak nie to niech mnie ktos poprawi).Pozdrawiam wszystkich zlamanolodeczkowcow.