Zapalenie serca, a powikłania i powrót do zdrowia

napisał/a: wombat1 2014-11-11 20:18
Witam

Post będzie długi więc jak ktoś nie ma czasu to zapraszam pod sam koniec, gdzie wszystko jest w skrócie ;)

Mam 22 lata, 194cm wzrostu i ważę 92kg i niestety nie jestem okazem zdrowia... z chorób które mogą mieć związek z sercem mam: cukrzyce t1 od 11 lat (wyrównana, Hemoglobina glikowana z 3miesięcy: 6.4%), nadkwasotę z refluksem, skoliozę kręgosłupa w odcinku piersiowym(niewielką), nie palę, nie pije, nie ćpam, jem zdrowo. Nigdy nie miałem problemów z sercem.

Zacznę od samego początku, a więc pierwszych objawów:

Miesiąc temu przed snem złapało mnie kilka skurczów dodatkowych, oczywiście do tego strach, że serducho zaraz stanie i zejdę z tego świata + po tych skurczach bardzo szybkie tętno (114, ciśnienie książkowe 120/60). Po 2-3 godzinach minęło i normalnie zasnąłem, na następny dzień nic się nie działo, również w nocy było spokojnie. Ale rano kolejnego dnia wstałem z "tłukącym się" sercem (ok 105 uderzeń/min; ciśnienie wciąż książkowe). Niestety dla mnie, musiałem udać się na uczelnie i przez cały dzień chodziłem z takim pulsem, wieczorem nie mogąc usnąć zaparzyłem sobie melisę, ale nic to nie dało więc po nieprzespanej nocy udałem się do lekarza, który zrobił EKG(oprócz szybkiego tętna było OK), zmierzył ciśnienie(120/60), temperaturę (36,9) i wypisał mi skierowanie do szpitala.
Skierowanie dostałem do jednej z klinik kardiologicznych (Polsko-Amerykańskie Kliniki Serca) więc myślę, że trafiłem w dobre ręce. Na miejscu dowiedziałem się, że to pewnie tylko gorączka i w ogóle co ja tu robię :D Na szczęście udało mi się przekonać panią doktor, że gorączkę już kiedyś jednak miałem i w żaden sposób to jej nie przypomina. :D
W między czasie zaczęło mnie kłuć w klatce piersiowej, a tętno zbliżało się do 120, od klatki w górę czułem się tak jakbym miał zaraz wybuchnąć, jednak ciśnienie było w sumie OK - 140/80.
Po przyjęciu na oddział od razu zrobiono mi badania krwi, ekg i echo serca - według badań byłem zdrowy :D (wyniki badań załączam na dole!)
Dostałem pół jakiejś tabletki na ten puls, ale nic się nie zmieniło więc dostałem kolejną - wtedy serducho trochę się uspokoiło, ale o pójściu spać nie było mowy. Przez 5 dni w szpitalu codziennie miałem robione EKG, założony holter ekg (tętno od 40 w nocy do 120 w dzień(gdzie cały czas leżałem w łóżku), 4 pobudzenia komorowe, 1 nadkomorowe. Po kolejnym echo serca, które podobno zostało wysłane do jakiegoś profesora z Krakowa(??) i holterze stwierdzono, że mam zapalenie serca (podobno niegroźne i zajęte zostały tylko blaszki osierdzia).
Serce biło wolniej (ok 80 ud/min), ale bardzo mocno (tak jak czasami pokazują to w filmach lub reklamach, że słychać mocne łupanie i cała klatka podskakuje), do tego doszło pocenie się rąk i stóp no i ten cholerny niepokój (szczególnie przed snem) oraz mimowolne skurcze rąk czy nóg podczas zasypiania (tak jakby organizm bronił się przed zaśnięciem :D). Po kolejnych EKG, mierzeniu ciśnienia i badaniach krwi stwierdzono, że jestem zdrowy i wypisano do domu.
Miałem brać 2 razy dziennie 1 tabletkę Metocardu i nie ćwiczyć na siłowni przez następny miesiąc (lekarze to niezłe śmieszki, ledwo mogłem wynieść torbę z rzeczami z sali, a co dopiero siłownia :D).
Niestety nie wiem co mi dawali w szpitalu.
Po powrocie do domu wreszcie przespałem noc. Następnego ranka wziąłem Metocard iii... poczułem się źle - serce biło wolno, ale niesamowicie mocno jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowiej, kłucie w klatce i czułem się zmęczony następnej tabletki nie brałem. Oczywiście wieczorem to co zwykle - szybkie bicie serca, strach i spocone dłonie oraz stopy. Kolejnego dnia było trochę lepiej, ale wciąż wieczorem czułem strach i serce waliło jak młot, doszedł kaszel z białą flegmą...
Kolejny dzień bez zmian mimo że wziąłem ćwiartkę tabletki... Dalej, czyli następny dzień nie wziąłem metocardu wcale iii czułem się o wiele lepiej!
Fakt, że ciągle męczył mnie ten kaszel oraz flegma i serce waliło jak młot ale nie czułem niepokoju i znów mogłem normalnie zasnąć. I tak każdego kolejnego dnia coraz lepiej - zniknął kaszel, coraz rzadziej mnie coś kłuje w klatce, serce mniej się tłucze. (aha, codziennie mierzyłem ciśnienie i puls - ciśnienie książkowe, a puls dochodził nawet to 105ud/min).
No i tak: widzę ten progres i że jest coraz lepiej, ale nie wiem czy to nie za długo trwa? Opisze wam jak wyglądał dzisiaj mój dzień:

Rano po śniadaniu serce bije najmocniej i najszybciej (puls do 100), 3h po śniadaniu jest idealnie! czuje się jak zdrowy człowiek, potem po obiedzie znów bije szybciej i mocno (puls ok. 90), znów kilka godzin później jest ok - serce bije mocno, ale wolno (70ud/min), udałem się na spacer, ale po 600metrach nie miałem siły dalej iść - serce waliło jak szalone. Odpocząłem chwilę i jak wracałem to już było lżej iść i nie zmęczyłem się tak mocno. Po dwóch godzinach nic nie robienia serce się uspokoiło - (puls ok 70) i nie bije tak silnie (ale wciąż pisząc do was podskakuje mi laptop który opieram o brzuch i na pewno nie jest to takie "spokojne" bicie serca jak przed tym wszystkim). Kiepsko jest również jak szybko się podnoszę i zaczynam coś robić - serce zaczyna wtedy walić dosyć mocno i szybko. W nocy też czuje, że nie bije tak spokojnie jak kiedyś, tylko podskakuje mi klatka (puls ok. 60).
Wiadomo, że podczas jakiegokolwiek wysiłku i po jedzeniu serce zawsze bije trochę mocniej, ale u mnie wygląda to tak:
- jak leżę i nic nie robię to serce bije ok. 30% mocniej i 10% szybciej niż zwykle
- jak coś zaczynam robić to bije 60% mocniej i 40% szybciej niż normalnie
Dodatkowo muszę ciągle mieć otwarte okno, co nigdy mi się nie zdarzało i zawsze byłem ciepłolubem.
No i mimo tego, że z dnia na dzień jest coraz lepiej to wciąż nie wiem czy to normalne i kiedy będę mógł wrócić do życia?

W SKRÓCIE:

Mam cukrzycę t1(wyrównaną, Hba1c 6,4%), refluks z nadkwasotą i skoliozę piersiową(niewielką), nigdy nie miałem problemów z sercem. Pewnej nocy złapało mnie 5 skurczy dodatkowych, 2 dni później tętno 120, kłucie w klatce, serce bijące jak młot, duszności, strach. Po przyjęciu do szpitala okazało się, że według badań (EKG, echo serca, holter, badania krwi (wszystko jest poniżej)) jestem zdrowy i nic mi nie jest. Po kolejnym echo i holterze stwierdzono, że jednak mam zapalenie serca (lekkie, tylko blaszki osierdzia). Tętno spadło, ale wciąż czułem się źle i doszedł kaszel z biała flegmą. Po wypisie ze szpitala nic się nie zmieniło, ale dostałem zalecenie, aby jeść Metocard 50mg 2dzienniex1tab, jednak czułem się po nim jeszcze gorzej, nie zjadłem więcej niż 1 tabletke, a po 3 dniach stopniowo zrezygnowałem, bo czułem się bez niego coraz lepiej. Po miesiącu od wizyty w szpitalu czuje się z dnia na dzień coraz lepiej, ale wciąż dokucza mi 24h/doba "mocne"(ale wolne - średnio 70ud/min) bicie serca (również nocą) i nie mogę przejść więcej niż 600metrów.
Ile może potrwać rekonwalescencja po zapaleniu serca i czy na pewno wszystko jest OK?

BADANIA:

W dniu przyjęcia:
INR: 32s
APTT: 1,06
PT: 93%
Na 141,4mmol/
L 4,85mmol/l
WBC: 6,80G/L
RBC: 4,74 T/L
HGB 14,2g/dl
HCT 42,1%
Płytki: 150
CK-MB: 10IUL/l
Alat: 14 U/L
Aspaty: 14 U/L
Kreatynina: 0,60 mg/dl
Cukier: 130mg/dl
Troponina I