Wrzodziejące zapalenie jelita grubego- moja krótka historia.
napisał/a:
debiut2
2013-12-06 10:52
Witam współtowarzyszy niedoli. WZJG mam od 11 lat, dopada mnie mniej więcej raz w roku - jesienią.
Wtedy biorę Asamax 500 po 6-8 tabletek,nawrót może trwac nawet 2 miesiące, kiedy atak ustepuje, wcale nie borę leku.. ale kiedy przychodzi najgorsze to brzuch boli praktycznie bez przerwy, ciagłe wizyty w toalecie są krępujące, staram się nie brac zwolnienia lekarskiego, ale chodze wtedy zbolała... mam juz 42 lata.. po lekturze wątku chyba zacznę brać tabletki profilaktycznie, po 2 dziennie może to zapobiegnie nawrotowi.
Mój starszy brat miał to od 19 roku zycia i przed 40 usunieto mu jelito grube operacyjnie, ale nie brał Asamaksu tylko cos innego, więc jakoby występowanie rodzinne w moim przypadku sie potwierdziło. Wszyscy starsi członkowie rodziny to palacze, a my z bratem nie palilismy nigdy.. próbowałam sie nauczyc palić 5 lat temu.. ale mi nie smakowało :)))))))))))))))))))
Ogólnie nie stosuje diety, ale jak mam atak to unikam mleka i nabiału.. w sezonie wiosna- późna jesień jestem bardzo aktywna rowerowo, trochę biegam.. nigdy nie miałam problemów z utratą wagi, anemią, ale w tym roku zaczęły mnie bolec stawy.. ból jest skaczący.. raz boli ten, a za tydzień inny.. no i często robia mi sie afty w ustach.. diagnoze zrobiono mi przez kolonoskopie, pobrano próbki do badań i wyszło ze to WZJG.. na kolejne badanie nie mam odwagi.. było bardzo, ale to bardzo bolesne i w połowie zabiegu zażądałam zaprzestania.. mimo głupiego jasia..
Wtedy biorę Asamax 500 po 6-8 tabletek,nawrót może trwac nawet 2 miesiące, kiedy atak ustepuje, wcale nie borę leku.. ale kiedy przychodzi najgorsze to brzuch boli praktycznie bez przerwy, ciagłe wizyty w toalecie są krępujące, staram się nie brac zwolnienia lekarskiego, ale chodze wtedy zbolała... mam juz 42 lata.. po lekturze wątku chyba zacznę brać tabletki profilaktycznie, po 2 dziennie może to zapobiegnie nawrotowi.
Mój starszy brat miał to od 19 roku zycia i przed 40 usunieto mu jelito grube operacyjnie, ale nie brał Asamaksu tylko cos innego, więc jakoby występowanie rodzinne w moim przypadku sie potwierdziło. Wszyscy starsi członkowie rodziny to palacze, a my z bratem nie palilismy nigdy.. próbowałam sie nauczyc palić 5 lat temu.. ale mi nie smakowało :)))))))))))))))))))
Ogólnie nie stosuje diety, ale jak mam atak to unikam mleka i nabiału.. w sezonie wiosna- późna jesień jestem bardzo aktywna rowerowo, trochę biegam.. nigdy nie miałam problemów z utratą wagi, anemią, ale w tym roku zaczęły mnie bolec stawy.. ból jest skaczący.. raz boli ten, a za tydzień inny.. no i często robia mi sie afty w ustach.. diagnoze zrobiono mi przez kolonoskopie, pobrano próbki do badań i wyszło ze to WZJG.. na kolejne badanie nie mam odwagi.. było bardzo, ale to bardzo bolesne i w połowie zabiegu zażądałam zaprzestania.. mimo głupiego jasia..
napisał/a:
Ventussi
2013-12-06 18:20
Z tego, co mi wiadomo, chorzy na CU powinni co ileś tam lat powtarzać kolonoskopię ze względu na zwiększone ryzyko zachorowania na raka jelita grubego. Ja wiem, że w polskich szpitalach człowieka się traktuje... tak, że po prostu brak słów. Może w takim razie odkładać sobie po ileś tam zł co miesiąc, żeby móc sobie co jakiś czas zrobić kolonoskopię prywatnie, być może nawet z narkozą, jeśli ból nie pozwala normalnie. Prawdę mówiąc, żyjemy w zacofanym kraju. Na zachodzie takie badania jak gastroskopia czy kolonoskopia standardowo przeprowadza się w narkozie, natomiast "na specjalne życzenie" można je przeprowadzić bez narkozy, ale jest to postrzegane, jako pewnego rodzaju odchylenie od normy. U nas, jak zwykle, jest dokładnie na odwrót. Jak ktoś chce narkozę, to ma nie po kolei w głowie. Przydałoby się wreszcie ten trend zmienić.
napisał/a:
debiut2
2013-12-07 09:22
za kolonoskope 5 lat temu zapłaciłam prywatnie 800 zł, nazywało się że nic nie będzie bolało, a to był zwykły głupi jaś, a ja ledwie się zczołgałam ze stołu z bólu.. powiedziałm im co myslę o takich praktykach i zwykłym oszukiwaniu pacjęta.
Oczywiście kasę płacisz przed badaniem.. no i płyn na przeczyszczenie kosztował 70 zł, więc fatalnie finansowo na tym, wyszłam.
Oczywiście kasę płacisz przed badaniem.. no i płyn na przeczyszczenie kosztował 70 zł, więc fatalnie finansowo na tym, wyszłam.
napisał/a:
Ell
2013-12-08 13:17
no to Cie pieknie naciagneli, przeciez w takiej cenie to jest narkoza.
Ja w tym roku zaplacilam 800zl za kolonoskopie w pelnej narkozie +wycinki.
napisał/a:
debiut2
2013-12-09 08:59
No własnie.. bardzo naciągnęli, ale wycinki wzięli.. potem 2 miesiące szukali wyników, bo gdzieś je wysłano nie tam gdzie trzeba.. to była dla mnie bardzo nieprzyjemna historia, więc jak teraz słysze o tym badaniu to ciarki mam na plecach.
Chociaz z tego co wiem, teraz można dostac skierowanie od lekarza prowadzącego i nie płacić.. chyba...
Na razie biore 6 Asamaxów i jest co raz lepiej :)
Chociaz z tego co wiem, teraz można dostac skierowanie od lekarza prowadzącego i nie płacić.. chyba...
Na razie biore 6 Asamaxów i jest co raz lepiej :)
napisał/a:
Scüty
2013-12-09 14:44
Ja ostatnią kolonoskopie robiłem w marcu i zapłaciłem 600 złociszy z narkozą. Jesli chodzi o leki to przyjmowałem Asamax i Polcortolon. Kiedy leki sie skonczyły nawrót był bardzo bolesny i w zasadzie położył mnie do łózka i wyłączył z jakiegokolwiek życia publicznego. Pozniej załatwiłem sobie jeszcze jedno opakowanie Asamaxu na złagodzenie objawów ale ten tez sie szybko skonczył i tu stała sie rzecz dziwna. Zacząłem sobie wmawiac ze dam rade bez lekow i wszystko samo sie ułoży i o dziwo tak zaczęło sie dziac. Nie biore lekow juz ponad dwa miesiące i z dnia na dzien obserwuję ze wszystko zmierza w dobrym kierunku. Toaletę odwiedzam przeważnie raz dziennie (czasami max do 3) bóle ustąpiły, apetyt wrócił i znów zacząłem normalnie funkcjonowac (Żadnej różnicy jak podczas faszerowania sie lekami). Jedno co idzie mi bardzo powoli to odzyskiwanie wagi ale mam nadzieje ze i to sie poprawi.
Ps. Dodam jeszcze tylko ze jestem osobą wierzącą i modlę sie również o swoje zdrowie.
Ps. Dodam jeszcze tylko ze jestem osobą wierzącą i modlę sie również o swoje zdrowie.
napisał/a:
debiut2
2013-12-09 14:58
Też zauwazyłam że psychika jest bardzo ważna w tej chorobie, ja nie biore leków po kilka miesięcy, a potem przy okresie nerwowym zaczyna mnie łapać.. a potem to już przeważnie jest gorzej.. ciekawe że jak mam jakiś element odganiający smuteczki to choroba nie łapie.. pamiętam traumatyczne porzucenie przez męża, które zostało zagłuszone przez znalezienie 2 małych kotków.. Kocury sa do teraz i uważam że wtedy bardzo mi pomogły. Kiedyś na początku choroby kupiłam sobie taka odprężającą płytę.. odgłosy oceanu.. zalegałam słuchałam i wmawaiałam sobie że wszystko będzie dobrze... każda metoda jest dobra.. a najlepsza to fajni przyjaciele :)
napisał/a:
Scüty
2013-12-09 15:33
Dokładnie Aga, nie mozna dac sobie wmowic ze bedzie zle (co de facto wielu ludzi w moim otoczeniu próbuje zrobic). Też zauważyłem ze stres i nerwówka nie pomaga przy tej przypadłosci ale niestety nie zawsze da sie tego uniknąc.
Przyjaciele oczywiscie ze bardzo pomagają o ile tylko nie starają sie zbyt bardzo kierowac nas jedyną słuszną ich zdaniem drogą )
Przyjaciele oczywiscie ze bardzo pomagają o ile tylko nie starają sie zbyt bardzo kierowac nas jedyną słuszną ich zdaniem drogą )
napisał/a:
debiut2
2013-12-09 15:49
Praktycznie jedna przyjaciółka wie co mi dolega, reszta przyjaciół to "wyczynowcy", uprawiamy razem wałęsanie po górach i sporo zwiedzamy na rowerach, w sezonie wiosenno jesiennym prawie każdy weekend wyjazdowy.. ze wzg na brak czasu na myslenie i mnogośc wrażeń nie choruję w tym okresie, a jak mnie łapie zimowa porą to ich ściemniam że to rwa kulszowa... :)
Moge tak dziwnie funkcjonować, bo mąz poszedł do panienki, a dziecko juz duże studiuje w innym mieście.. koty przynajmniej w weekendy mają wolna chate ;)
Uważam że przy tej chorobie ważne jest znalezienie sobie hobby lub jakies pasji, aby nie zadręczac się.. czasami ide w zaprzeczenie.. że wcale nie jestem chora.. każda metoda dobra aby oszukac czas..
mój starszy brat uwielbiał być chory, robił straszny cyrk wokół siebie, cała rodzina skakała i co... juz nie ma jelita grubego.. ja się nie dam taj chorobie.. może przy moim podejściu sie uda :)
Oczywiście jest we mnie strach, że jak mam nawrót to wyjście nawet na krótki spacer jest stresujący.. ale grunt to się nie poddawać.
Moge tak dziwnie funkcjonować, bo mąz poszedł do panienki, a dziecko juz duże studiuje w innym mieście.. koty przynajmniej w weekendy mają wolna chate ;)
Uważam że przy tej chorobie ważne jest znalezienie sobie hobby lub jakies pasji, aby nie zadręczac się.. czasami ide w zaprzeczenie.. że wcale nie jestem chora.. każda metoda dobra aby oszukac czas..
mój starszy brat uwielbiał być chory, robił straszny cyrk wokół siebie, cała rodzina skakała i co... juz nie ma jelita grubego.. ja się nie dam taj chorobie.. może przy moim podejściu sie uda :)
Oczywiście jest we mnie strach, że jak mam nawrót to wyjście nawet na krótki spacer jest stresujący.. ale grunt to się nie poddawać.
napisał/a:
Scüty
2013-12-09 18:24
Dokładnie tak samo myślę! ))) Strach i stres tez nie jest mi obcy ale od samego początku walczę z dziadostwem i sie nie poddaje. Rożnie to co prawda bywało ale teraz wydaje mi sie że to ja prowadzę. Nie wolno tracic pozytywnego myslenia (chociaż nie oszukujmy się, bywa to trudne)
A co do znajomych to wiekszosc mysli ze mam problemy z żołądkiem
A co do znajomych to wiekszosc mysli ze mam problemy z żołądkiem
napisał/a:
debiut2
2013-12-10 09:16
Dla mnie to żenujące, że w okresach zaostrzenia staram sie dobierac trase poruszania sie po mieście tak aby być blisko WC :D
W listopadzie odwołałam dwa wyjazdy w góry ze wzg na "rwę" ;) bo nie byłam pewna lokalizacji WC, i dobrze zrobiłam bo w Andrzejki było w Karkonoszach snieznie i trudno w takich warunkach biegac po krzakach... w zeszłym roku w styczniu i lutym byłam kilka razy na nartach biegowych.. nie ma opcji zejścia do lasu jak poza ścieżka jest 1,5 metra SYPKIEGO SNIEGU :))))))))
Czy zauważyliście ze jak nie ma w okolicy WC, to najpierw człowieka ogarnia panika co sprzyja ruchom perystaltycznym.. a jak się ją opanuje, "nie ma, to trudno", to w brzuchu zapada cisza?
W listopadzie odwołałam dwa wyjazdy w góry ze wzg na "rwę" ;) bo nie byłam pewna lokalizacji WC, i dobrze zrobiłam bo w Andrzejki było w Karkonoszach snieznie i trudno w takich warunkach biegac po krzakach... w zeszłym roku w styczniu i lutym byłam kilka razy na nartach biegowych.. nie ma opcji zejścia do lasu jak poza ścieżka jest 1,5 metra SYPKIEGO SNIEGU :))))))))
Czy zauważyliście ze jak nie ma w okolicy WC, to najpierw człowieka ogarnia panika co sprzyja ruchom perystaltycznym.. a jak się ją opanuje, "nie ma, to trudno", to w brzuchu zapada cisza?
napisał/a:
Scüty
2013-12-10 14:55
Hehe no to faktycznie troche to żenujące jak trzeba przy kazdym wyjsciu rozglądac sie na prawo i lewo za WC jak partyzanci za wrogiem w 39 ))) Ja osobiscie staram sie nie przejmowac na zapas i nie panikowac jak nie ma WC ale zawsze mam na uwadze ze sytuacja może sie dosc szybko zmienic na gorsze wiec staram sie zawsze miec jakas alternatywe.