Wielokrotne zapalenie ucha a w efekcie perlak u dziecka.

napisał/a: Sunshine_Life 2013-01-09 14:11
Witam,
Jestem mamą 6 letniej dziewczynki.
Dziecka które urodziło się o czasie, donoszone z 10 punktami.
Zdrowy piękny noworodek, który bez problemu po urodzeniu przeszedł przesiewowe badania słuchu.

Od ponad 5 lat borykamy się z problemami usznymi.
Zaczęło się to kiedy córeczka skończyła roczek i trafiła do szpitala z obustronnym ostrym zapaleniem uszu.
Lekarze wtedy zastanawiali się nad paracentezą. I uważam, że gdyby to zrobiono to dziś nie miałybyśmy aż takich problemów z uszkami.

Co do paracentezy to wysuwam takie wniosku po przeczytaniu dokumentacji którą posiadam w domu.
A mianowicie:

26-30.03.2007r. w wieku 4,5 miesiące przebywała ona w szpitalu z rozpoznaniem obturacyjnego zapalenia oskrzeli oraz ostrego zapalenia nosogardła.
"Konsultacja ORL - uszy bez zmian zapalnych; płyn?"
Czyli już wtedy coś zaczynało się dziać. Z tym, ze ten płyn jest właśnie napisany ze "?"

08-17.11.2007r. w wieku 1 roku przebywała w szpitalu z rozpoznaniem obustronnego zapalenia ucha środkowego.
"Konsultacje ORL w trakcie pobytu w szpitalu:
08.11.2007r gardło nieżytowe, tylna ściana gardła czysta. Nos - obfita wydzielina śluzowo-ropna. Uszy - obustronne ostre zapalenie uszu, zmiany nieco bardziej nasilone po stronie lewej. W przypadku utrzymywania się wysokiej gorączki, do ew. paracentezy w znieczuleniu miejscowym. Kontrola w dniu jutrzejszym.
09.11.2007r nie gorączkuje. Uszy - obustronnie zapalne. Kontynuacja leczenia. Kontrola za 3 dni.
12.11.2007r. UL - błona bladoróżowa, nieco pogrubiała, refleks skrócony, płyn za błoną. Bez uwypuklenia błony. UP - błona bladoróżowa, położona prawidłowo, refleks skrócony, za błoną przeźroczysty płyn, pęcherzyki powietrza. Nos - śluzówki małżowin sinoróżowe, obrzęknięte. Ślad śluzowej wydzieliny. Gardło zaczerwienione bez nalotów. Migdałki podniebienne małe.
15.11.2007r. Zmiany zapalne wycofały się. Wypis po 10 dobach leczenia dożylnego. Kontrola ORL za 2 tyg od wypisu ze szpitala."
Dnia 17.11.2007r. zostałyśmy wypisane do domu.
Po czym dwa dni później dziecko znów wysoko zagorączkowało. Na SORze spędziłyśmy wtedy 7h, gdyż laryngolog nie widział nic w uszach i robili jej badania w kierunku zapalenia układu moczowego (i z tego powodu przyjęli nas do szpitala, bo nie mogli znaleźć nic innego).
19.11-05.12.2007r pobyt w szpitalu z rozpoznaniem obustronnego zapalenia ucha środkowego oraz obserwacja w kierunku zakażenia układu moczowego - negatywna.
"Konsultacje ORL w trakcie pobytu w szpitalu:
19.11.2007r. (SOR) migdałki w łukach, bez wysięku, tylna ściana gardła czysta. Nos - drożny, w jamach nosa wydzielina śluzowa. Uszy: UL - błona zaróżowiona, wciągnięta z refleksem. UP - za błoną bębenkową płyn, widoczne pęcherzyki powietrza, błona wciągnięta z refleksem"
Ponieważ dziecko 5 dni leżało w szpitalu bez leków w wysokiej gorączce bo nie wiedzieli na co ją leczyć. Postanowili poi 5 dniach zrobić konsultację laryngologiczną z takim efektem:
"24.11.2007r. obustronny obraz zapalenia ostrego uszu. Nos - ropna wydzielina w jamach nosa. Kontrola ORL za 3 dni. W razie utrzymywania się gorączki do rozważenia paracenteza.
27.11.2007r. nie gorączkuje, w stanie ogólnym dobrym. Uszy - błony pogrubiałe, mętny płyn za błoną UP. Nos - lekkie obrzęki małżowin nosowych, brak wydzieliny patologicznej. Gardło rozpulchnione. Kontynuacja leczenia, kontrola 29.11.2007r. - do ewentualnej paracentezy.
29.11.2007r. UL - błona bębenkowa bladoróżowa, położona prawidłowo, refleks skrócony, bez cech mętnego płynu. UP - błona szaro-różowa, refleks skrócony. Nos niewielki obrzęk śluzówki, widoczna śluzowa wydzielina. Gardło lekko zaczerwienione, migdałki małe. Kontynuacja antybiotykoterapii i kontrola 03.12.2007r.
03.12.2007r. uszy - obustronnie błony łososiowe, wciągnięte, po stronie lewej nieco zaczerwienione. Gardło blade. Nos - bez zmian. Wskazana kontrola ORL za 4-6 tyg z badaniem słuchu"
Dnia 05.12.2007r. w końcu wróciłyśmy do domu.
Od tamtego czasu córeczka miała antybiotyk co miesiąc z powodu zapalenia uszu.
Badania słuchu robione co 1-1,5 miesiąca. Wyniki niezadowalające, pogarszające się.
Zapadła decyzja o wycięciu migdałka gardłowego i przycięciu podniebiennych, co nastąpiło 26.02.2009r.
Na moje pytanie dlaczego przy okazji wycięcia migdałka nie założą jej drenów do uszu aby wysuszyć płyn usłyszałam, że jak wytną migdałki to płyn sam się wysuszy, a poza tym NFZ nie refunduje podwójnych zabiegów, więc i tak muszą to zrobić na dwa razy.
Po usunięciu migdałka gardłowego i przycięciu podniebiennych zrobiono badanie słuchu i mocno się zdziwiono, że nie ma poprawy.
Wtedy też coś we mnie pękło.
Wzięłam skierowanie od pediatry do placówki współpracującej z Kajetanami i pojechałam tam na konsultacje, która odbyła się 3 miesiące po zabiegu, czyli maj 2009r.
Pani doktor kiedy wsadziła kamerę do ucha prawego córeczki bardzo się zdziwiła, że dziecko jest w takim stanie. Płyn w uchu był czarny!!!!!! Sama widziałam to na monitorze (oczywiście do tej pory nie byłam tego świadoma, bo wcześniejsi lekarze mnie o tym nie poinformowali).
Natychmiast dostałyśmy skierowanie na drenaż uszu.
Odczekałyśmy swoje w kolejce i dnia 12.04.2010r. trafiłyśmy do Kajetanów na drenaż obydwóch uszu z rozpoznaniem:
- obustronny niedosłuch
- obustronne przewlekłe wysiękowe i zarostowe zapalenie ucha środkowego
- odrost migdałka gardłowego.
Wykonano:
- tympanatomia przednia obustronna z usunięciem zmian zapalnych uszu z dodatkowym drenażem,
- readenotomia
Pierwszy dren w uchu prawym wypadł w grudniu 2010r, czyli 6 miesięcy po założeniu.
Drugi dren w uchu lewym wypadł w marcu 2012r, czyli prawie 2 lata po założeniu.

W UL błona zarosła się momentalnie po wypadnięciu drenu.
W UP pozostała perforacja.

W maju 2010r córka została zakwalifikowana do plastyki zamknięcia perforacji w UP.
Czekałyśmy na to ponad 1,5r.

Dodam tylko, że w trakcie posiadania drenów były wsięki z uszu, po zarośnięciu się UL, pozostały wysięki z perforacji.
Grudniowy termin zabiegu plastyki błony został właśnie przesunięty przez wysięk. Dziecko odesłane do domu z receptą na antybiotyk.

07.01.2013r. w końcu się udało.
Idąc na zabieg nic nie wiedzieliśmy o perlaku. Wszystko okazało się w trakcie zabiegu. A my osobiście dowiedzieliśmy się o tym dopiero przy wypisie, bo po zabiegu nikt nas o niczym nie poinformował.
Mała trafiła na oddział z rozpoznaniem:
- przewlekłe perlakowe zapalenie ucha środkowego prawego z destrukcją błony bębenkowej,
- stan po drenażu wentylacyjnym obu uszu środkowych, adenotomii i readenotomii.
Wykonano:
- tympanotomia eksploratywna ucha prawego z usunięciem perlaka oraz myringoplastyką.


Dlatego też uważam, że gdyby początkowo nacięli jej błony bębenkowe i "spuścili" płyn to najprawdopodobniej nie miała by takich przeżyć jakie ma w chwili obecnej.
Poza tym przeżycia przeżyciami.
Od razu nasuwa się pytanie co z jej słuchem?

Byłabym wdzięczna za każdą opinię.
Za potwierdzenia lub zaprzeczenie moim przypuszczeniom co do paracentezy.
Czy kiedykolwiek uda się odzyskać w pełni słuch?
Czy może warto zacząć myśleć o przyszłej edukacji?
Chodzi mi mianowicie o to, że jeżeli ona nie będzie dobrze słyszała to może warto zacząć walczyć o orzeczenie upoważniające do uczęszczania do klasy integracyjnej?
Mała ma 6 lat, chodzi do zerówki.
A ja za zauważyłam, że ma problem z głoskami (nie słyszy ich, nie odróżnia od siebie takich głosek jak: m/n, p/b, k/g - bo są do siebie podobne).
Co mam robić?
Jestem załamana :(
napisał/a: Peter 2013-01-10 13:09
Sunshine_Life napisal(a):
Jestem załamana :(

Ja też, po przeczytaniu tego postu. Niekompetencja lekarzy sięgnęła zenitu. A podejrzewam wystarczyło wykonać posiew, gdy w uchu był wysięk.
Co do paracentezy - nie chcę być pesymistą, ale mogła nie dać efektu, jeśli nie byłoby równocześnie ustalenia, czym spowodowana jest ta infekcja. Bo jeśli wysięk był czarny, to infekcja była prawdopodobnie spowodowana bakteriami hemolitycznymi, a biorąc pod uwagę słabą efektywność antybiotykoterapii i nawrotowy charakter tych infekcji, to mam podstawy sądzić, że to sprawka wysoce opornej i chorobotwórczej bakterii. Z tego też powodu winno się wiedzieć, z jaką bakterią ma się doczynienia, by skutecznie leczyć. Oczywiście, w całym tym pocesie diagnostyki i leczenia nie brano tego pod uwagę, dlatego efekt jest jaki jest.
Ja nie odpowiem na pani pytania, powinno się zadać tym, którzy to spartaczyli. Stan z pewnością jest poważny, i czy słuch wróci do pełnej sprawności, to duża niewiadoma. Po prostu czas pokaże.
Czy obecnie nie ma już żadnego wysięku, dziecko nie skarży się na żadne bóle w okolicach ucha lub głowy?
Ja nie chcę się chwalić, ani tego forum, ale za późno pani tu trafiła.
napisał/a: Ruth1 2013-01-10 13:47
Mój synek miał również duże problemy z uszami i jest w wieku Pani córki, jednak nie poszło to aż tak daleko. Byłam przerażona, bo właśnie tego perlaka się bardzo bałam a poza tym źle słyszał, ponieważ miał niedrożne trąbki słuchowe.

Alek miał cztery zapalenia uszu w ciągu roku, które nauczyły mnie kilku rzeczy: po pierwsze, w razie jakichkolwiek wątpliwości jadę z nim na tympanometrię, która kosztuje 45 zł, wykonuje się ją od ręki i od razu jest informacja czy dziecko ma płyn w uszach.
Po drugie, że każdy katar jest w jego przypadku niebezpieczny a także, że poza lekami trzeba wdrożyć inne metody. Stosowałam za to homeopatię, płuczę mu codziennie nos sinus rinse (niesamowite efekty) a także w razie przytkania uszu i płynu w nich - baloniki do dmuchania za 45 zł. oraz inhalacje AMSA. Gdyby nie miała tej wiedzy być może stan byłby bardzo poważny a tak udało nam się z tego wyjść.

Nie mam pojęcia jak to jest z przypadku perlaka, ale proszę porozmawiać w Kajetanach o tych balonikach i płukaniu, może to wspomoże leczenie.
napisał/a: Ruth1 2013-01-10 13:49
Ruth napisal(a):Mój synek miał również duże problemy z uszami i jest w wieku Pani córki, jednak nie poszło to aż tak daleko. Byłam przerażona, bo właśnie tego perlaka się bardzo bałam a poza tym źle słyszał, ponieważ miał niedrożne trąbki słuchowe.

Alek miał cztery zapalenia uszu w ciągu roku, które nauczyły mnie kilku rzeczy: po pierwsze, w razie jakichkolwiek wątpliwości jadę z nim na tympanometrię, która kosztuje 45 zł, wykonuje się ją od ręki i od razu jest informacja czy dziecko ma płyn w uszach.
Po drugie, że każdy katar jest w jego przypadku niebezpieczny a także, że poza lekami trzeba wdrożyć inne metody. Stosowałam za to homeopatię, płuczę mu codziennie nos sinus rinse (niesamowite efekty) a także w razie przytkania uszu i płynu w nich - baloniki do dmuchania za 45 zł. oraz inhalacje AMSA. Gdyby nie miała tej wiedzy być może stan byłby bardzo poważny a tak udało nam się z tego wyjść.

Nie mam pojęcia jak to jest z przypadku perlaka, ale proszę porozmawiać w Kajetanach o tych balonikach i płukaniu, może to wspomoże leczenie.



napisał/a: Sunshine_Life 2013-01-10 13:55
Dziękuję za odpowiedź.

Wtedy kiedy brano pod uwagę po raz pierwszy paracentezę płyn w UL był przeźroczysty, w UP był przeźroczysty z pęcherzykami powietrza.
Przy ponownym rozważaniu paracentezy płyn w UL nadal był przeźroczysty za to w UP był już mętny.
Było to w listopadzie 2007r.
Czarny płyn w uchu był dopiero w maju 2009r. ale wtedy jeszcze nie było wysięków. Wysięki zaczęły się dopiero po założeniu drenów.

Zastanawiam się jeszcze czy gdyby w lutym 2009r. przy okazji wycinania migdałków założyli jej wtedy dreny, to czy to by pomogło i nie pozwoliłoby na taki rozwój wypadków.

Cały czas pozostaję, że przekonaniu, że to ta pierwsza placówka która leczyła moją córeczkę przez 2 lata "spatraczyła" robotę, a ponieważ odcięłam się od nich kompletnie to nie mam jak z nimi rozmawiać. A Kajetany poprzez ich niekompetencję muszą naprawiać ich błąd, który wydaje się już w tej chwili nie do naprawienia. Choć wydaje mi się to leczenie trochę długie w czasie.
Dla własnego spokoju chcę wiedzieć w którym momencie został popełniony błąd, który moment był tym decydującym. Mam młodsze dziecko, które swego czasu też miało płyn w uszach. Nie chciałabym być tak nie świadoma w razie czego jak byłam za pierwszym razem.

Dodam tylko, że (co prawda nie pamiętam dokładnej daty) ale na pewno było to po założeniu drenów, czyli po kwietniu 2010r. Córcia miała robiony wymaz z ucha przy wysięku, gdzie wyszedł paciorkowiec. Został on wyleczony i następny posiew po kuracji antybiotykowej nie wykazał żadnej bakterii w uchu.

W chwili obecnej nie ma wysięków, bo córcia miała zabieg wycięcia perlaka w poniedziałek 07.01.2013r., więc w uchu ma opatrunek oraz szwy.
Ale wysięki utrzymywały się do samego końca.
13 grudnia 2012r. stawiłyśmy się na zbieg w Kajetanach, tam przy przyjęciu okazało się że w uchu jest wysięk i wróciłyśmy do domu z receptą na antybiotyk.
2 tyg po antybiotykoterapii w końcu udało się zrobić zabieg.
Na bóle się skarży, dostaje środki przeciwbólowe, ale mam nadzieję, że te bóle są spowodowane dopiero co przebytym zabiegiem.

Za 8-10 mscy czeka nas ponowny zabieg, tzw. second-look, bo lekarze muszą zajrzeć do środka ucha aby upewnić, się czy perlak nie odrasta.

Szłam do szpitala z przekonaniem, że to już koniec naszego osobistego horroru, a okazało się, że wcale tak nie będzie :(
napisał/a: Sunshine_Life 2013-01-10 14:01
Ruth napisal(a):
Alek miał cztery zapalenia uszu w ciągu roku

Kinga w przeciągu pierwszego roku miała 10 razy zapalenie ucha :(
Ruth napisal(a):Gdyby nie miała tej wiedzy być może stan byłby bardzo poważny a tak udało nam się z tego wyjść.

Ja niestety nic nie wiedziałam poza wiedzą którą uzyskałam u różnych laryngologów i pediatrów.
Zawsze stosowałam się do ich zaleceń.
A badania słuchu miała robione co miesiąc póki nie założyli jej drenów, bo przy drenach nie robi się badań.
Raz tylko w czerwcu 2012r. robili jej badanie aby sprawdzić jak to wygląda z tą perforacją (badanie dla małej było traumą).
Ruth napisal(a):Nie mam pojęcia jak to jest z przypadku perlaka, ale proszę porozmawiać w Kajetanach o tych balonikach i płukaniu, może to wspomoże leczenie.

W chwili obecnej mamy zakaz dmuchania nawet nosa, ze względu na przebycie przeszczepu.
napisał/a: Peter 2013-01-10 14:21
Jeśli był paciorkowiec, ponowny posiew go nie wykazał, a infekcja nastąpiła ponownie oznacza to 2 sprawy - albo nie doleczono jednak do końca (bo posiew ma charakter wyłącznie informacyjny), albo dziecko ma tendencję do infekcji. Tak, czy inaczej leczenie winno iść w kierunku poprawy odporności. W tym przypadku indukcji odporności na infekcje bakteryjne z uwzględnieniem paciorkowców. Podkreślam, że paciorkowce mają skłonność do hemolizy i tworzenia ropni, a tym samym tworzenia perlaka przy tego typu infekcjach, tak więc dalej twierdzę, że ten czarny wysięk był następstwem rozprzestrzeniania się paciorkowców.
Obecny stan po zabiegu jest jak najbardziej prawidłowy. Jednak trzeba dziecko systematycznie obserwować i kontrolować, bo operacja wcale nie oznacza, że całkowicie pozbyto się problemu. Oby tak było, ale chyba w przypadku pani dziecka trzeba dmuchać na zimne.
napisał/a: Sunshine_Life 2013-01-10 14:30
Ojej!
Walnęłam gafę.
Chodziło mi o gronkowca a nie paciorkowca.
Ale to chyba działa podobnie, tak?
napisał/a: Peter 2013-01-11 11:19
Różnica oczywiście jest, ale polega tylko na tym, ze paciorkowiec ma tendencję do tworzenia ropy, a gronkowiec nie. Natomiast gronkowiec jest bardziej oporny (co wcześniej sugerowałem) i ma większa tendencję do wspomnianej hemolizy.
Prawdę mówiąc opis mi bardziej pasował do gronkowca, ale jak podała pani, ze był to paciorkowiec, to też taki przebieg był możliwy. Bakterie mają swoje wspólne cechy, mają też i różnice, ale nie są aż takimi indywidualistami.
Jeśli to był gronkowiec i to przez taki długi okres czasu, to powiem szczerze, mało prawdopodobne, by definitywnie opuścił organizm pani córki. Wymaz, zwłaszcza z ucha jest obarczony błędem. Można to oczywiście rozumieć w obie strony, ale z praktyki wiem, że gronkowiec bywa częstym czynnikiem powodującym przewlekłe zapalenie ucha. Proszę tego nie odebrać jako straszenie, ale zlekceważenie byłoby nie na miejscu.
napisał/a: Sunshine_Life 2013-08-21 10:21
Witam.
Wracam po takim czasie, bo wczoraj wyznaczono nam termin następnej operacji, która odbędzie się 18 września. Ale zacznę od początku.
Po tej operacji styczniowej, gdzie zrobiono przeszczep na błonę bębenkową i wycięto perlaka, po 4 tyg wdało się ostre zapalenie tego ucha wraz z wysiękiem i wypływem z ucha ropnej wydzieliny. Lekarz przepisał antybiotyki i powiedział, że jest mała dziurka w błonie bębenkowej, ale to od stanu zapalnego i jak wszystko dobrze pójdzie to powinna się sama zarosnąć.
Czas nam biegł w sumie bezproblemowo. Od czasu do czasu córcia skarżyła się na ból ucha, ale pediatra nie widział nic niepokojącego. Z reguły ból przechodził po podaniu leku przeciwbólowego i powracał na ogół za tydzień lub dwa.
Postanowiłam dostać się do lekarza w Kajetanach, bo uważałam, że nie jest normalny taki nawracający ból.
Udało się na 10 czerwca.
Na wizycie okazało się, że córeczka nie ma w ogóle (!) błony bębenkowej, na monitorze widziałam jej kosteczki słuchowe w uchu środkowym, ma niedosłuch przewodzeniowy na to ucho 30-40 dB.
Wczoraj byłyśmy znów na kontroli i jest bez mian (nie miała tylko badania słuchu, ale to z czerwca jest aktualne).
Pani doktor powiedziała mi, że brak błony spowodowały ciągłe stany zapalne w uszach (już wiem skąd te bóle).
Przeszczep zostanie wykonany, choć ponoć przy tak dużym ubytku błony szanse są niewielkie. Dodatkowo muszą sprawdzić, czy nie odrasta perlak.
Jeżeli przeszczep się nie przyjmie to jej słuch się nie poprawi.
Czy niedosłuch przewodzeniowy 30-40 dB to duży dyskomfort dla dziecka?
napisał/a: Peter 2013-08-28 08:53
Przykro mi stwierdzić, ale moje ostrzeżenia i pisanie poszło na marne. Pediatra nie jest specjalistą w zakresie tego typu chorób. A o tym konkretnym nawet nie będę się wypowiadał...Po każdym praktycznie zabiegu dziecko (pacjent) winien być pod opieką właściwego specjalisty do czasu aż on sam zdecyduje o przekazaniu pacjenta (w tym przypadku pediatrze). Każdy ból (z wyłączeniem bólu samego w sobie) sugeruje problem i nie można go lekceważyć.
napisał/a: Sunshine_Life 2013-08-28 09:29
Peter to nie tak.
Tydzień po styczniowym zabiegu byliśmy na kontroli w Kajetanach, gdzie zalecenie zostało wydane takie, żeby po miesiącu zacząć moczyć normalnie ucho (bez sprawdzenia czy przeszczep się przyjął a na to jest co najmniej 6 tyg, i na moje pytanie skąd ja będę wiedziała czy przeszczep się przyjął było tylko wzruszenie ramionami - ucha oczywiście ie nie zmoczyliśmy). Za to następną wizytę kontrolną wyznaczyli nam na 1 października, a przy moim buncie, że strasznie późno i że za długa przerwa zmienili na 20 sierpnia (co i tak było dla mnie kosmicznym odstępem). W lutym byliśmy dwa razy prywatnie na wizycie u laryngologa. Między marcem a czerwcem byliśmy kilka razy na wizytach u laryngologa w Lux Medzie. Tylko, że na tych wizytach nic nie było widać złego w tym uszku. A do pediatry mam możliwość dostać się od razu (gdzie niestety nie mam takiej możliwości u laryngologa), więc jak tylko mała mówiła, że boli ją ucho to sprawdzałam. Od marca do czerwca nikt, kompletnie nikt nie stwierdził w uchu zapalenia.
A czerwcowa wizyta w Kajetanach była wymuszona telefonicznie płaczem, szlochem, krzykiem i groźbami, bo twierdzili, ze skoro mam wizytę w sierpniu to po co mam przychodzić teraz i że pierwszy wolny termin na wizyty mają styczeń/luty 2014r! Oni uważali, że własnie ten ból to nic takiego.
Przykre jest to co napisałeś :( Ja na prawdę niczego nie lekceważę. Wręcz przeciwnie, czuje się bezsilna! Nawet nie ma ostrych dyżurów laryngologicznych dla dzieci w szpitalach.
Nie zapomnę mojej walki po którymś tam zabiegu w maju (chyba 2009r lub 10r), była to majówka, pojechałam na dyżur do Lux Medu z wyciekiem z ucha. Zostałam wysłana na ostry dyżur laryngologiczny (bo w Lux Medzie był tylko pediatra). Całą Warszawę zjeździłam, wykonałam dziesiątki telefonów gdzie mogę z dzieckiem pojechać. Ostro pokłóciłam się z rejestratorką na Niekłańskiej, która wręcz zabroniła mi przyjeżdżać bo dziecka mi nie przyjmą. Dopiero Litewska zareagowała na mój płacz i wołanie o pomoc. Mimo iż dyżuru nie było NIGDZIE! w całej Warszawie to pani doktor przyjęła ją w sali zabiegowej na oddziale laryngologicznym.
Nawiązuję tylko do tego, że Kajetany w ogóle nie prowadzą takich dzieci, wizyty wyznaczają raz na pół roku lub dłużej. W tym czasie jak się coś dzieje to nie ma możliwości tam pojechać, bo oni nie przyjmują na ostro. I powiedz mi, czy to ja coś bagatelizuję? Czy to moja wina? Ja na prawdę robię wszystko co mogę, ale nasz system Służby Zdrowia mnie przerasta :(
A co do pediatry to już dawno został zmieniony, na innego, lepszego!