Usunięcie migdałów
napisał/a:
krystian_
2009-01-27 18:18
Witam serdecznie! W piątek miałem zabieg usuwania migdałów. Generalnie nie jest tragicznie. Ale opowiem wszystko od początku.
Na zabieg zgłosiłem się parę minut przed 9:00. W rejestracji otrzymałem kartę leczenia szpitalnego i poproszono mnie o przejście na oddział znajdujący się na piętrze. Gdy tam już się znalazłem, poinformowano mnie, że będę musiał poczekać jakiś czas na zabieg - ok. 2 godziny, bo wszystkie sale operacyjne są zajęte. Zaprowadzono mnie wówczas do dwuosobowej sali z oddzielną łazienką (w której - jak się okazało potem, leżałem całkowicie sam, z czego bardzo się cieszę). Niedługo potem poinfomowano mnie, że anestezjolog już na mnie czeka. Miły pan nie zadawał wielu pytań - jedynie o wzrost i wagę (wcześniej oczywiście oddałem mu uzupełnioną w domu ankietę anestezjologiczną). Anestezjolog powiedział pielęgniarce, by podała mi 15mg Dormicum - czyli tzw. "głupiego jasia". Udałem się potem do swojej sali, w której kazano mi przebrać się do szpitalnej piżamo-sukienki i miałem cierpliwie czekać. Po pół godzinie przyszła pielęgniarka z wcześniej wspomnianymi dwiema tabletkami "głupiego jasia" (po 7,5 mg każda). Kilka minut po podaniu zacząłem się dziwnie śmiać (z firanki, z podłogi i z telewizora xD) a potem, nie wiadomo kiedy - zasnąłem ze słowami: "ale tu różowo!" . Po godzinie obudzono mnie i przewieziono na łóżku na salę operacyjną. Nie bardzo wiedziałem wówczas co się ze mną dzieje - i z samego zabiegu niewiele pamiętam - jedynie jakieś pojedyncze sceny - pielęgniarkę, która pytała mnie jakie dziewczyny mi się podobają (a ja odpowiedziałem, że starsze i byleby były lekarzem xD), moją laryngolog proszącą o szersze otwarcie ust, drżenie nóg, łzę w oku, a potem już dwa migdałki na jakimś zielonym materiale. Zabieg trwał podobno nieco ponad 30 minut. Następnie przewieziono mnie z kroplówką z powrotem do mojej sali, a pod kark dano mi lód, aby zapobiec krwotokowi - co ciekawe - wiele osób mówi ile to krwi przy tym znieczuleniu miejscowym człowiek się naogląda i w ogóle - a ja nie widziałem ani mililitra krwi! Podobno wcale nie miałem krwotoku w trakcie zabiegu - podejrzewam, że to zasługa leków na krzepliwość, które brałem przez tydzień przed zabiegiem.
Z leżenia na sali zaraz po zabiegu też niewiele pamiętam jakieś tylko "przebłyski" - że przyszła pani doktor i pozwoliła mi trochę mówić (o dziwo! prawie wcale nie miałem chrypki - zresztą do tej pory jej nie mam, tylko zwyczajnie ciężko mi się mówi). Potem, gdy już uzyskałem jako-taką świadomość (w około 2 godziny po zabiegu) wysłałem do moich znajomych smsy z informacją, że przeżyłem i, że wszystko w miarę ok. Następnie pamiętam, że w telewizorze (na którym była tlyko TVP1) śpiewała Maryla Rodowicz, no a potem była moda na sukces, teleekspress, celownik, klan, jaka to melodia, plebania, wieczorynka, jakaś dziwna maskotka w studiu po wieczorynce z którą wywiad robił Radek Brzózka, wiadomości, a potem już wyłączyłem i zacząłem czytać gazety o zdrowiu przyniesione ze sobą. W międzyczasie oczywiście dostawałem kroplówki (z paracetamolu i pyralginy), zimną wodę do picia, a po kilku godzinach letnią herbatę i delikatny grysik. Miałem też mierzoną temperaturę, która wynosiła 37,3. Około 21:00 zgłodniałem i poprosiłem o jeszcze jedną porcję grysiku, a przy okazji o jeszcze jedną kroplówkę. A potem... potem wcale nie zasnąłem - smsowałem ze znajomymi, rozmawiałem przez komórkowe gg z przyjaciółmi, trochę czytałem, pukałem w ścianę (za którą spała chrapiąca starsza pani), chodziłem po mojej sali i zasnąłem dopiero około 1:30, budząc się przed 4:00. Jakoś tak już mam, że poza domem ciężko mi spać. Jeśli chodzi o ból - to owszem, bolało - zwłaszcza przy przełykaniu, ale dało się wytrzymać, naprawdę! O poranku spakowałem swoje rzeczy, dostałem jeszcze jedną kroplówkę, o 6:00 włączyłem tv i oglądałem "kawę czy herbatę", potem mierzyłem temperaturę i było 37,6, na śniadanie przyniesiono mi lekką kaszkę i letnią herbatę, a tuż przed 8:00 zajrzał do mnie lekarz, który po spojrzeniu do gardła stwierdził, że wszystko jest w porządku i mogę iść do domu. Wówczas przyszła do mnie pielęgniarka, odpięła mi wenflon ze zgięcia ręki, następnie opuściłem salę (nareszcie!) i po uzyskaniu dokumentu potwierdzającego wypis, udałem się do samochodu. W drodze do domu wstąpić trzeba było do apteki, ponieważ przepisane miałem:
- Antybiotyk: Zamur500 - 2x1,
- Nystatynę w zawiesinie - 2x1,
- Pyralginum w czopkach - 2x1,
- Aulin do rozpuszczania 2x1,
- Tantum Verde w aerozolu - 4x5,
- Rumianek fix - 2x1.
Po powrocie do domu byłem szalenie głodny, a bałem się przy tym cokolwiek jeść - jednak jak się okazało - bezpodstawnie... Tak to jest jak się człowiek naczyta bzdur w internecie przed zabiegiem. Bez problemu zjadłem środek bułki, popijając schłodzoną herbatę. Na obiad - danie gerber (dla dzieci od 5 miesiąca życia) - bodajże królika z warzywami , na kolację bułkę z serkiem topionym. Następnego dnia w moim jadłospisie była chałka, ziemniaczki, jajecznica, serek bieluch, troszkę lodów śmietankowych, biszkopty moczone w herbacie.
Minęło ponad 120 godzin od zabiegu - ból jest silny zwłaszcza zaraz po przebudzeniu, czuję wówczas w gardle "kaktusa" - i nie ma rady - muszę wstać, bo z bólu mam aż łzy w oczach - dziś np. musiałem wstać o 5:00, biorąc pod uwagę, że w nocy kilka razy również budziłem się z powodu bólu. Mówię teraz mniej niż przed zabiegiem, bo ból nasila się w czasie mówienia i przełykania. Mimo to jednak, rozmawiam z domownikami, a nawet ze znajomymi przez telefon - głos się jakoś szczególnie nie zmienił - brzmi dokładnie tak jak w czasie anginy, czyli jest taki jak gdyby "zmęczony", ale generalnie tragedii nie ma. Jedyne czego się teraz obawiam, to tego, że nastąpi krwotok. Z tego co mnie poinformowano, największe jego prawdopodobieństwo zachodzi w 8-9 dobie po zabiegu, gdy oddziela się włóknik - to białe "coś" . Aha - no i odkąd powróciłem do domu jeszcze nie zaglądnąłem do gardła, mam problem z całkowitym otworzeniem ust, a nie chcę tego robić, bo po co mam przesilać gardło... Najbardziej boli mnie prawa strona gardła, gdyż z tego co wiem, prawy migdał był dwukrotnie większy od lewego. Dzisiaj natomiast dość mocno zaczęły boleć mnie uszy, powiedziałbym, że nawet bardziej niż samo gardło, ale to podobno normalne. Na wizytę kontrolną do mojej pani laryngolog jestem umówiony na środę - 28.01.09. Chyba tyle. Jak coś mi się jeszcze przypomni, to dopiszę.
Mam pytanie do wszystkich "po": czy ryzyko krwotoku jest duże? Bo ja naprawdę panikarz jestem i straszliwie się tego boję... Bardzo proszę, odpowiedzcie, czy mieliście krwotoki, a jeśli tak, to czy obfite i czy była po nich potrzebna hospitalizacja?
Wszystkim, którzy są przed - życzę powodzenia! Wszystkim po - dużo, dużo zdrowia!
Pozdrawiam gorąco!
Na zabieg zgłosiłem się parę minut przed 9:00. W rejestracji otrzymałem kartę leczenia szpitalnego i poproszono mnie o przejście na oddział znajdujący się na piętrze. Gdy tam już się znalazłem, poinformowano mnie, że będę musiał poczekać jakiś czas na zabieg - ok. 2 godziny, bo wszystkie sale operacyjne są zajęte. Zaprowadzono mnie wówczas do dwuosobowej sali z oddzielną łazienką (w której - jak się okazało potem, leżałem całkowicie sam, z czego bardzo się cieszę). Niedługo potem poinfomowano mnie, że anestezjolog już na mnie czeka. Miły pan nie zadawał wielu pytań - jedynie o wzrost i wagę (wcześniej oczywiście oddałem mu uzupełnioną w domu ankietę anestezjologiczną). Anestezjolog powiedział pielęgniarce, by podała mi 15mg Dormicum - czyli tzw. "głupiego jasia". Udałem się potem do swojej sali, w której kazano mi przebrać się do szpitalnej piżamo-sukienki i miałem cierpliwie czekać. Po pół godzinie przyszła pielęgniarka z wcześniej wspomnianymi dwiema tabletkami "głupiego jasia" (po 7,5 mg każda). Kilka minut po podaniu zacząłem się dziwnie śmiać (z firanki, z podłogi i z telewizora xD) a potem, nie wiadomo kiedy - zasnąłem ze słowami: "ale tu różowo!" . Po godzinie obudzono mnie i przewieziono na łóżku na salę operacyjną. Nie bardzo wiedziałem wówczas co się ze mną dzieje - i z samego zabiegu niewiele pamiętam - jedynie jakieś pojedyncze sceny - pielęgniarkę, która pytała mnie jakie dziewczyny mi się podobają (a ja odpowiedziałem, że starsze i byleby były lekarzem xD), moją laryngolog proszącą o szersze otwarcie ust, drżenie nóg, łzę w oku, a potem już dwa migdałki na jakimś zielonym materiale. Zabieg trwał podobno nieco ponad 30 minut. Następnie przewieziono mnie z kroplówką z powrotem do mojej sali, a pod kark dano mi lód, aby zapobiec krwotokowi - co ciekawe - wiele osób mówi ile to krwi przy tym znieczuleniu miejscowym człowiek się naogląda i w ogóle - a ja nie widziałem ani mililitra krwi! Podobno wcale nie miałem krwotoku w trakcie zabiegu - podejrzewam, że to zasługa leków na krzepliwość, które brałem przez tydzień przed zabiegiem.
Z leżenia na sali zaraz po zabiegu też niewiele pamiętam jakieś tylko "przebłyski" - że przyszła pani doktor i pozwoliła mi trochę mówić (o dziwo! prawie wcale nie miałem chrypki - zresztą do tej pory jej nie mam, tylko zwyczajnie ciężko mi się mówi). Potem, gdy już uzyskałem jako-taką świadomość (w około 2 godziny po zabiegu) wysłałem do moich znajomych smsy z informacją, że przeżyłem i, że wszystko w miarę ok. Następnie pamiętam, że w telewizorze (na którym była tlyko TVP1) śpiewała Maryla Rodowicz, no a potem była moda na sukces, teleekspress, celownik, klan, jaka to melodia, plebania, wieczorynka, jakaś dziwna maskotka w studiu po wieczorynce z którą wywiad robił Radek Brzózka, wiadomości, a potem już wyłączyłem i zacząłem czytać gazety o zdrowiu przyniesione ze sobą. W międzyczasie oczywiście dostawałem kroplówki (z paracetamolu i pyralginy), zimną wodę do picia, a po kilku godzinach letnią herbatę i delikatny grysik. Miałem też mierzoną temperaturę, która wynosiła 37,3. Około 21:00 zgłodniałem i poprosiłem o jeszcze jedną porcję grysiku, a przy okazji o jeszcze jedną kroplówkę. A potem... potem wcale nie zasnąłem - smsowałem ze znajomymi, rozmawiałem przez komórkowe gg z przyjaciółmi, trochę czytałem, pukałem w ścianę (za którą spała chrapiąca starsza pani), chodziłem po mojej sali i zasnąłem dopiero około 1:30, budząc się przed 4:00. Jakoś tak już mam, że poza domem ciężko mi spać. Jeśli chodzi o ból - to owszem, bolało - zwłaszcza przy przełykaniu, ale dało się wytrzymać, naprawdę! O poranku spakowałem swoje rzeczy, dostałem jeszcze jedną kroplówkę, o 6:00 włączyłem tv i oglądałem "kawę czy herbatę", potem mierzyłem temperaturę i było 37,6, na śniadanie przyniesiono mi lekką kaszkę i letnią herbatę, a tuż przed 8:00 zajrzał do mnie lekarz, który po spojrzeniu do gardła stwierdził, że wszystko jest w porządku i mogę iść do domu. Wówczas przyszła do mnie pielęgniarka, odpięła mi wenflon ze zgięcia ręki, następnie opuściłem salę (nareszcie!) i po uzyskaniu dokumentu potwierdzającego wypis, udałem się do samochodu. W drodze do domu wstąpić trzeba było do apteki, ponieważ przepisane miałem:
- Antybiotyk: Zamur500 - 2x1,
- Nystatynę w zawiesinie - 2x1,
- Pyralginum w czopkach - 2x1,
- Aulin do rozpuszczania 2x1,
- Tantum Verde w aerozolu - 4x5,
- Rumianek fix - 2x1.
Po powrocie do domu byłem szalenie głodny, a bałem się przy tym cokolwiek jeść - jednak jak się okazało - bezpodstawnie... Tak to jest jak się człowiek naczyta bzdur w internecie przed zabiegiem. Bez problemu zjadłem środek bułki, popijając schłodzoną herbatę. Na obiad - danie gerber (dla dzieci od 5 miesiąca życia) - bodajże królika z warzywami , na kolację bułkę z serkiem topionym. Następnego dnia w moim jadłospisie była chałka, ziemniaczki, jajecznica, serek bieluch, troszkę lodów śmietankowych, biszkopty moczone w herbacie.
Minęło ponad 120 godzin od zabiegu - ból jest silny zwłaszcza zaraz po przebudzeniu, czuję wówczas w gardle "kaktusa" - i nie ma rady - muszę wstać, bo z bólu mam aż łzy w oczach - dziś np. musiałem wstać o 5:00, biorąc pod uwagę, że w nocy kilka razy również budziłem się z powodu bólu. Mówię teraz mniej niż przed zabiegiem, bo ból nasila się w czasie mówienia i przełykania. Mimo to jednak, rozmawiam z domownikami, a nawet ze znajomymi przez telefon - głos się jakoś szczególnie nie zmienił - brzmi dokładnie tak jak w czasie anginy, czyli jest taki jak gdyby "zmęczony", ale generalnie tragedii nie ma. Jedyne czego się teraz obawiam, to tego, że nastąpi krwotok. Z tego co mnie poinformowano, największe jego prawdopodobieństwo zachodzi w 8-9 dobie po zabiegu, gdy oddziela się włóknik - to białe "coś" . Aha - no i odkąd powróciłem do domu jeszcze nie zaglądnąłem do gardła, mam problem z całkowitym otworzeniem ust, a nie chcę tego robić, bo po co mam przesilać gardło... Najbardziej boli mnie prawa strona gardła, gdyż z tego co wiem, prawy migdał był dwukrotnie większy od lewego. Dzisiaj natomiast dość mocno zaczęły boleć mnie uszy, powiedziałbym, że nawet bardziej niż samo gardło, ale to podobno normalne. Na wizytę kontrolną do mojej pani laryngolog jestem umówiony na środę - 28.01.09. Chyba tyle. Jak coś mi się jeszcze przypomni, to dopiszę.
Mam pytanie do wszystkich "po": czy ryzyko krwotoku jest duże? Bo ja naprawdę panikarz jestem i straszliwie się tego boję... Bardzo proszę, odpowiedzcie, czy mieliście krwotoki, a jeśli tak, to czy obfite i czy była po nich potrzebna hospitalizacja?
Wszystkim, którzy są przed - życzę powodzenia! Wszystkim po - dużo, dużo zdrowia!
Pozdrawiam gorąco!
napisał/a:
djfafa
2009-01-27 18:49
Dzięki za laborat! :)
Tak w woli ścisłości. Zabieg usunięcia migdałków robi się również przy znieczuleniu miejscowym i wtedy jest krwi co nie miara (mówi Ci to ktoś kto tak właśnie miał) i jeść też ciężko przez kilka dni, więc to że u Ciebie tak było wszystko super to tylko powinieneś cieszyć.
Tak w woli ścisłości. Zabieg usunięcia migdałków robi się również przy znieczuleniu miejscowym i wtedy jest krwi co nie miara (mówi Ci to ktoś kto tak właśnie miał) i jeść też ciężko przez kilka dni, więc to że u Ciebie tak było wszystko super to tylko powinieneś cieszyć.
napisał/a:
krystian_
2009-01-27 19:35
Tak, tak - ja miałem w znieczuleniu miejscowym, ale jak już wspomniałem, podany mi przed zabiegiem Dormicum spowodował moje całkowite ogłupienie i chwilową utratę pamięci... ;)
Chciałbym ponowić moje pytanie dotyczące krwotoków po zabiegu? Słyszałem, że mogą się one zdarzać nawet do 14 doby? Czy to prawda? Jeśli tak, to czy spotkaliście się z krwotokiem PO zabiegu? Czy potrzebna była hospitalizacja?
Pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedź.
Chciałbym ponowić moje pytanie dotyczące krwotoków po zabiegu? Słyszałem, że mogą się one zdarzać nawet do 14 doby? Czy to prawda? Jeśli tak, to czy spotkaliście się z krwotokiem PO zabiegu? Czy potrzebna była hospitalizacja?
Pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedź.
napisał/a:
djfafa
2009-01-27 19:58
Miałeś znieczulenie ogólne a nie miejscowe. W miejscowym masz znieczolone wyłącznie migdałki i jesteś w pełni przytomny i świadomy. Siedzisz sobie na foteliku a Pan doktor skalpelem ciacha Ci migdałki, krwawisz niemiłosiernie..... dobra po co mam straszyć.
Skoro krowotku nie dostałeś po zabiegu to teraz raczej nie dostaeniesz, tylko musisz przestrzegać pewnych reguł takich jak nie jedzenie gorącego i nie dźwiganie niczego ciężkiego.
Skoro krowotku nie dostałeś po zabiegu to teraz raczej nie dostaeniesz, tylko musisz przestrzegać pewnych reguł takich jak nie jedzenie gorącego i nie dźwiganie niczego ciężkiego.
napisał/a:
jappko
2009-01-28 16:13
Problemów z gardłem z migdałkami sobie jakoś nie przypominam.
Podobno przeszłam przez bardzo ciężką anginę w wieku 2 lat. Tak to przeciętnie choruje 2 razy w roku na jakieś zwykłe przeziębienie, grype, oraz niegroźny ból gardła.
Jednak ostatnio zaczęłam mieć problemy z migdałkami. W te wakacje się zaczęło. Angina ropna. Lekarka stwierdziła, ze moje migdałki są dość zniszczone, ale przepisała antybiotyk, przeszło szybko. Do zdrowia wracam raczej prędko.
Potem powracały jakieś bóle gardła, migdałków, ale chwilowe i niezbyt bolesne wystarczyło wziąć coś do ssania i przechodziło. Źle zaczęło być w grudniu. Dzień po wigilii obudził mnie okropny ból, nie mogłam przełykać śliny, ruszyć głową ani mówić. Szybko oczywiście do lekarza...Angina ropnia + tworzący się ropień okołomigdałkowy po stronie prawej. Przepisano mi jakieś antybiotyki. Pomęczyłam się te 5 dni ale nic a nic nie przeszło, przeciwnie...z trudem było włożyć widelec bądź łyżkę z jedzeniem. Powrót do lekarza, innego, natychmiastowe skierowanie do laryngologa i...chciała żebym nawet w tym samym dniu jechała naciąć ropnia, ale, że mój strach nie pozwolił to dała inną możliwość, zastrzyki dożylnie.
Juz po 3 dniach zaczynałam czuć różnice. Po 5 ulga. Można było otwierać buzie i mówić. Z każdym kolejnym dniem coraz lepiej. Dla pewności kazano mi wziąć ich 20. W piątek wyszłam na dwór, spotkałam sie z chłopakiem, w sobote obudziłam się z bólem migdałka, ale..po lewej stronie -.-. I znów do lekarza, aż mi głupio było. Nie widziała nic nie niepokojącego. Przeszło po kilku dniach. Potem tydzień szkoły, chłopak i tak oto w niedziele wróciłam do domu z bólem po lewej stronie. W poniedziałek oba migdałki bolały a we wtorek ten po prawej stronie. Gorączka bliska 40 stopni. Mięśnie bolały, chodzić nie mogłam. Dziś poszłam do laryngologa. Zaczyna dziać się to co ostatnio w prawdzie ropnia jeszcze nie ma, ale są zacieki. Przez kolejne 5 dni znów zastrzyki. Dodatkowo jak wyleczę się powinnam udać się na usunięcie migdałków...
"-ropnia nie ma
-uf..jakie szczęście
-ale migdałki są przeznaczone do wycięcia
-aau!"
Boje się strasznie. Nie samego zabiegu, ból to najmniejszy problem, ale tego co będzie później. Powikłania itp. Mam 18 lat, podobno po 10 latach od wycięcia migdałków zaczynają się bóle stawów i problemy z płucami...a gdy się nie wytnie to problemy z sercem...a na tym punkcie jestem bardzo przewrażliwiona. Od 3 lat mam wrażenie, ze jest chore, mimo iż żadne EKG na to nie wskazało, podobno nerwica...:/
Niedawno miałam też robioną morfologie, nie wiem czy to coś zmienia, ale wyniki były bardzo dobre.
Ostatnio, owszem, nie prowadziłam zbyt zdrowego trybu życia...Tez zastanawia mnie jedno, problemy z anginą powróciły pół roku temu, z chłopakiem także jestem tyle czasu, on często chorował na anginy i tez ma strasznie zniszczone migdałki...Czy on mnie tak 'doprawił'? :x
Nie wiem czy decydować się na to. Najchętniej odwiedziłabym każdego laryngologa i pokochała tego, który mi powie, ze jest szansa!
Teraz, czuje się...dobrze. Gardło nadal oczywiście boli jak przełykam ślinę i mówię jakbym miała kluski w buzi, ale da się przywyknąć. Nie jest to ból nie do wytrzymania.
Dodam, że wizja życia bez migdałków i późniejsze tego konsekwencje bardzo mnie ruszają. Jestem osobą dość przewrażliwioną na punkcie swojego zdrowia.
Podobno przeszłam przez bardzo ciężką anginę w wieku 2 lat. Tak to przeciętnie choruje 2 razy w roku na jakieś zwykłe przeziębienie, grype, oraz niegroźny ból gardła.
Jednak ostatnio zaczęłam mieć problemy z migdałkami. W te wakacje się zaczęło. Angina ropna. Lekarka stwierdziła, ze moje migdałki są dość zniszczone, ale przepisała antybiotyk, przeszło szybko. Do zdrowia wracam raczej prędko.
Potem powracały jakieś bóle gardła, migdałków, ale chwilowe i niezbyt bolesne wystarczyło wziąć coś do ssania i przechodziło. Źle zaczęło być w grudniu. Dzień po wigilii obudził mnie okropny ból, nie mogłam przełykać śliny, ruszyć głową ani mówić. Szybko oczywiście do lekarza...Angina ropnia + tworzący się ropień okołomigdałkowy po stronie prawej. Przepisano mi jakieś antybiotyki. Pomęczyłam się te 5 dni ale nic a nic nie przeszło, przeciwnie...z trudem było włożyć widelec bądź łyżkę z jedzeniem. Powrót do lekarza, innego, natychmiastowe skierowanie do laryngologa i...chciała żebym nawet w tym samym dniu jechała naciąć ropnia, ale, że mój strach nie pozwolił to dała inną możliwość, zastrzyki dożylnie.
Juz po 3 dniach zaczynałam czuć różnice. Po 5 ulga. Można było otwierać buzie i mówić. Z każdym kolejnym dniem coraz lepiej. Dla pewności kazano mi wziąć ich 20. W piątek wyszłam na dwór, spotkałam sie z chłopakiem, w sobote obudziłam się z bólem migdałka, ale..po lewej stronie -.-. I znów do lekarza, aż mi głupio było. Nie widziała nic nie niepokojącego. Przeszło po kilku dniach. Potem tydzień szkoły, chłopak i tak oto w niedziele wróciłam do domu z bólem po lewej stronie. W poniedziałek oba migdałki bolały a we wtorek ten po prawej stronie. Gorączka bliska 40 stopni. Mięśnie bolały, chodzić nie mogłam. Dziś poszłam do laryngologa. Zaczyna dziać się to co ostatnio w prawdzie ropnia jeszcze nie ma, ale są zacieki. Przez kolejne 5 dni znów zastrzyki. Dodatkowo jak wyleczę się powinnam udać się na usunięcie migdałków...
"-ropnia nie ma
-uf..jakie szczęście
-ale migdałki są przeznaczone do wycięcia
-aau!"
Boje się strasznie. Nie samego zabiegu, ból to najmniejszy problem, ale tego co będzie później. Powikłania itp. Mam 18 lat, podobno po 10 latach od wycięcia migdałków zaczynają się bóle stawów i problemy z płucami...a gdy się nie wytnie to problemy z sercem...a na tym punkcie jestem bardzo przewrażliwiona. Od 3 lat mam wrażenie, ze jest chore, mimo iż żadne EKG na to nie wskazało, podobno nerwica...:/
Niedawno miałam też robioną morfologie, nie wiem czy to coś zmienia, ale wyniki były bardzo dobre.
Ostatnio, owszem, nie prowadziłam zbyt zdrowego trybu życia...Tez zastanawia mnie jedno, problemy z anginą powróciły pół roku temu, z chłopakiem także jestem tyle czasu, on często chorował na anginy i tez ma strasznie zniszczone migdałki...Czy on mnie tak 'doprawił'? :x
Nie wiem czy decydować się na to. Najchętniej odwiedziłabym każdego laryngologa i pokochała tego, który mi powie, ze jest szansa!
Teraz, czuje się...dobrze. Gardło nadal oczywiście boli jak przełykam ślinę i mówię jakbym miała kluski w buzi, ale da się przywyknąć. Nie jest to ból nie do wytrzymania.
Dodam, że wizja życia bez migdałków i późniejsze tego konsekwencje bardzo mnie ruszają. Jestem osobą dość przewrażliwioną na punkcie swojego zdrowia.
napisał/a:
djfafa
2009-01-28 18:42
Poczytaj na temat wycinania migdałów, jest sporo postów na ten temat. A tak ode mnie. Zdania są podzielone i tylu ilu jest laryngologów tyle zdań na ten temat, ale jeżeli anginy będą 5 razy w roku, w migdałach będą przetoki w których będą zbierały się resztki jedzenia, bedą tam żerować bakterie a migdałki mimo leczenia nie zmienjszą się to .... sama musisz zdecydować.
napisał/a:
zylaw4
2009-01-29 13:50
Witam
Bylem na kontroli i lekarz powiedzial ze ten bialy nalot to jakis niewiem czy dobrze uslyszalem wloknik,oznacza on ze miejsce po wycieciu migdalow sie goi i ze nie ma sie czym przejmowac, to normalne za pare dni powinien zniknac.Jak zniknie to znaczy ze rana sie zagoila.
Bylem na kontroli i lekarz powiedzial ze ten bialy nalot to jakis niewiem czy dobrze uslyszalem wloknik,oznacza on ze miejsce po wycieciu migdalow sie goi i ze nie ma sie czym przejmowac, to normalne za pare dni powinien zniknac.Jak zniknie to znaczy ze rana sie zagoila.
napisał/a:
djfafa
2009-01-29 14:01
No jakoś tak to się nazywało, mi powiedział to samo i faktycznie po jakimś czasie znikło.
napisał/a:
agutka0202
2009-01-30 15:42
Usunąć migdaly i nie sluchac lekarzy oni tylko potrafia nafaszerowac czlowieka lekami!
Organizm czlowieka jest zdolny do samoleczenia!samouzdrawiania!trzeba tylko usunąć przyczynę chorubska!a nie zwalczac jego objawy!pozdrawiam i zycze powrotu do zdrowia
Mialam ten sam problem usunelam i mam spokoj,choc jedna zdolna pani doktor probowala mi wmowic ze wymyslam sobie chorobe,a ja bylam naprawde chora,jak lekarz mnie przyniosl po zabiegu na rekach do lozka tylko machnal reka,co ja mialam w tych migdalach-gnuj!!!!!!!!!
napisał/a:
agutka0202
2009-01-30 15:44
Usunąć migdaly i nie sluchac lekarzy oni tylko potrafia nafaszerowac czlowieka lekami!
Organizm czlowieka jest zdolny do samoleczenia!samouzdrawiania!trzeba tylko usunąć przyczynę chorubska!a nie zwalczac jego objawy!pozdrawiam i zycze powrotu do zdrowia
Mialam ten sam problem usunelam i mam spokoj,choc jedna zdolna pani doktor probowala mi wmowic ze wymyslam sobie chorobe,a ja bylam naprawde chora,jak lekarz mnie przyniosl po zabiegu na rekach do lozka tylko machnal reka,co ja mialam w tych migdalach-gnuj!!!!!!!!!
napisał/a:
agutka0202
2009-01-30 15:45
Usunąć migdaly i nie sluchac lekarzy oni tylko potrafia nafaszerowac czlowieka lekami!
Organizm czlowieka jest zdolny do samoleczenia!samouzdrawiania!trzeba tylko usunąć przyczynę chorubska!a nie zwalczac jego objawy!pozdrawiam i zycze powrotu do zdrowia
Mialam ten sam problem usunelam i mam spokoj,choc jedna zdolna pani doktor probowala mi wmowic ze wymyslam sobie chorobe,a ja bylam naprawde chora,jak lekarz mnie przyniosl po zabiegu na rekach do lozka tylko machnal reka,co ja mialam w tych migdalach-gnuj!!!!!!!!!
napisał/a:
agutka0202
2009-01-30 15:59
Apeluje do wszystkich nie bojcie sie usuwac migdaly,gdy lekarz wam mowi,ze musicie sami zdecydowac.Należy usuwać przyczynę choroby a nie leczyc jej objawy!!!Jestem po zabiegu,czyje sie wysmienice,nie choruję,wróciła mi uroda,mam gladka skorę,zachecam i polecam!!!A bol?!po kazdej operacji jest ból!Nie uda nam sie uniknąć cierpienia!niestety takie jest to nasze ziemskie życie,musimy jakoś zasłuzyć na niebo prawda?Czym?Cierpieniem!Czesto od niego uciekamy i wpadamy w rece szatana czyz nie tak!Trzeba byc odważnym i nie bac sie pozdrawiam i czekam na komentarze