Schizofrenia paranoidalna

napisał/a: totylkoja23 2011-09-21 08:38
Dziękuje za odpowiedz :) bałąm się ze nikt sie nie odezwie .. więc napisze dalej na przestrzeni kolejnego tygodnia sytuacja znów sie trochę zmieniła mówi ze nie wróci a codziennie wraca i pisze.. wczoraj rozmawiałam z nim dwa razy najgorsze było to ze dwa razy o tym samym jakby deja vu . za pierwszym razem podobno miał atak jak razem doszliśmy potem nie pamietał co do mnie pisał bałam sie mu powiedzieć ze wiem to co mi mówi za drugim razem bo juz o tym rozmawialiśmy zeby go nie skrzywdzić. Przeprosił mnie powiedział zebym mu wybaczyla jak nagle zacznie krzyczeć albo wyzwie bo ona tak wcale nie mysli tylko czasem nad tym nie panuje i ze czasem coś mówi a za chwile tego nie pamieta. Tyle przeczytałąm ze jestem w stanie go zrozumieć tylko boli mnie jedna rzecz. Spytałam sie go jak stoi z lekami ... powiedział ze ich nie bierze ze "on" mu każe je spłukiwać ze go chcą otruć że to trutka na szczury .. nikt nie pilnuje go zeby brał leki :( bez leków z tego nie wyjdzie przecież .. potem znów temat dotyczył "GO" bał sie ze bedzie zły o to ze ze mną rozmawia bo jest zazdrosny i znów ze skrzywdzi jego i mnie .że nie wolno mu wypowiadać jego imienia i ze tylko on je zna. Staram sie jak moge do niego dotrzeć czasem mysle ze to film i nie dzieje sie to naprawdę. Ciężko jest i wiem ze zeby wygrac te wojne trzeba sie pozbyć " Go " tylko jeszcze kompletnie nie wiem jak to zrobic. Bardzo Bardzo chce mu pomóc :(
napisał/a: Zbynek 2011-09-25 00:21
Po twoim sposobie "pisania"; to jak formułujesz zdania, jak wyrażasz myśli..., widzę, że jesteś osobą inteligentną i fajnie się z Tobą rozmawia. Ale - nie mów: kiedyś byłam fajna itd., teraz po prostu jesteś INNA, choć pewnie zamknęłaś się w sobie co jest skutkiem trudnych chwil, które przeżyłaś. nie wiem, może...walnij pięscią w stół i powiedz sobie: dość tego, mogę być i będę szczęśliwa. Ja widzę w Tobie wiele pozytywnych cech, choć przecież Cię nie znam, to takie mam odczucia. Nie myśl, że Ci "słodzę". Piszę co myślę. - nie wiesz ile jest w Tobie wrażliwości, ciepła, kobiecości...- bo o tym muszą nam mówić inni ludzie, a nawet wtedy często im nie wierzymy i nadal myślimy o sobie źle; jesli wiesz o czym mówię, a wydaje mi się że, rozumiesz. Nie będę Ci mówił, że umiem sobie radzić z samotnością, bo to nieprawda. Cieszę się, że Ty ją okiełznałaś, w pewnym sensie oczywiście; żyć w samotności to nie to samo co ją świadomie "wybrać". Obrazowo ja to widzę tak: patrzę na piękne, soczyste jabkło i chcę je zerwać, ale nie robię tego choć pragnę go...ponieważ boję się, że mi sie nie uda i wiele więcej takich "wyimaginowanych" przeszkód sobie stawiam. Myślę, że to brak poczucia pewności siebie u mnie.Dobra, dość tego filozofania, bo jak będziesz to czytała to w końcu uśniesz. Moja skromna rada - nie myśl co było, myśl co jest teraz, bowiem uporczywe z Twojej strony wracanie do "przeszłości" to utożsamianie się z chorobą. A Ty jesteś takie właśnie - piękne, soczyste jabkło - i tak masz myśleć. Swoją drogą też by mi się przydał ktoś, kto by mi udzielał rad - bo ja swoich nie słucham...trudny ze mnie przypadek. Pozdrawiam cię
Zbyszek
napisał/a: Zbynek 2011-10-08 12:30
Maju droga przyjaciółko...nie jestem skory do ...zartów, nie pozwolił bym sobie, żeby tak sympatyczną dziewczynę - jaką niewątpliwie jesteś - traktować niepoważnie. "Widzę", że Ty sama chyba nie doceniasz swojej wyjątkowości - przez dużeee W. Kiedy czytam Twoje posty czuję, że jesteś osobą wrażliwą o powalającej wręcz ( nie wiem czy dobrze to ujmę ) zmysłowości duchowej. Słowem, tak naprawdę...fajna z Ciebie dziewczyna - od strony "umysłowej" nie mam najmniejszych zastrzeżeń he he. Tak więc Maju widzisz jaki jestem " odważny" - tu przy klawiaturze ha ha. Pozdrawiam ciepło.
napisał/a: Sejna 2011-10-10 13:55
Witam was wszystkich i proszę o poradę choć sama osobiście nie choruje na Schizofrenia paranoidalna
nie dawno poznałam cudownego faceta było wszystko ok nie wynikało z jego zachowania ze choruje na Schizofrenie i do dziś mam takie wątpliwości dla tego proszę o jakąś podpowiedzi poradę ,
Wiec dużo on opowiadał o swym nie udanym związku zonie dzieciach o ojcu rodzinie i nie brzmiało to za wesoło ale każdy z nas przechodzi jakieś tam problemy ? co mnie u niego zmartwiło to ze miał myśli samobójcze co też było dowodem jego ciało okaleczane no i w końcu po jakimś czasie mnie zostawił zaczekam dostawać dziwne esy z nie znajomych nr on osobiście też wydzwaniał i pisał ze nadal kocha itd w końcu postanowiłam zrobić małe śledztwo zaczekam rozmawiać z niby jego zoną było i co się okazało ze w ogóle go nie zna nie widziała go na oczy jednakże cala historia z jego opowiadań się zgadzała imiona ludzie o których opowiadał itd ale on nie jest z nimi związany w jaki sposób żadne rodzeni więzy ich nie łączą również podaje się za osobę która nie jest i taka osoba nie istnieje i tu moje pytanie do was czy możliwe jest by on również chorował na Schizofrenia paranoidalna ???
Jakieś porady dla mnie ? Zależy mi na nim ale co mam dalej robić czy mam dać sobie spokój czy mam szanse mu pomóc czy jest jakaś nadzieja ?? Będę wdzięczna za wasza pomoc
napisał/a: Aga.priv. 2011-10-12 19:14
Sejna napisal(a):Witam was wszystkich i proszę o poradę choć sama osobiście nie choruje na Schizofrenia paranoidalna
nie dawno poznałam cudownego faceta było wszystko ok nie wynikało z jego zachowania ze choruje na Schizofrenie i do dziś mam takie wątpliwości dla tego proszę o jakąś podpowiedzi poradę ,
Wiec dużo on opowiadał o swym nie udanym związku zonie dzieciach o ojcu rodzinie i nie brzmiało to za wesoło ale każdy z nas przechodzi jakieś tam problemy ? co mnie u niego zmartwiło to ze miał myśli samobójcze co też było dowodem jego ciało okaleczane no i w końcu po jakimś czasie mnie zostawił zaczekam dostawać dziwne esy z nie znajomych nr on osobiście też wydzwaniał i pisał ze nadal kocha itd w końcu postanowiłam zrobić małe śledztwo zaczekam rozmawiać z niby jego zoną było i co się okazało ze w ogóle go nie zna nie widziała go na oczy jednakże cala historia z jego opowiadań się zgadzała imiona ludzie o których opowiadał itd ale on nie jest z nimi związany w jaki sposób żadne rodzeni więzy ich nie łączą również podaje się za osobę która nie jest i taka osoba nie istnieje i tu moje pytanie do was czy możliwe jest by on również chorował na Schizofrenia paranoidalna ???
Jakieś porady dla mnie ? Zależy mi na nim ale co mam dalej robić czy mam dać sobie spokój czy mam szanse mu pomóc czy jest jakaś nadzieja ?? Będę wdzięczna za wasza pomoc

Witam,z tego co tu wyczytalam to predzej moze to wskazywac na depresje niz schizofrenie paranoidalna,samookaleczenia i mysli samobojcze to 2 wazne objawy tej choroby,pytasz co robic?no jesli zalezy Ci na tej osobie to sklon ją do pujscia do psychiatry nawet idz z nim zeby mu bylo razniej.pamietaj ze bycie z osoba z problemami psychicznymi wymaga od Ciebie duzej cierpliwosci,wsparcia dla tej osoby i jest zwyczajnie ciezkie.pozdrawiam.i koniecznie do lekarza,im szybciej tym lepiej.
napisał/a: kazz123 2012-01-03 00:10
Cisza cisza którą ja przerywam. Zdaje sobie sprawę, że może już tutaj nikt nie zagląda, ale może warto napisać.

Mam na imię Adam i mam aktualnie 23 lata.
Kiedy czytałem ten cały temat natknąłem się na pewną osobę, która zdominowała ten temat :)

Wszystko mi się w głowie ładnie układało póki nie byłem zmuszony stworzeniem konta tu na forum aby odpowiedzieć na temat.
Piszę w każdym razie dlatego, że widzę lustrzane odbicie moich przeżyć. Po przeczytaniu po prostu musiałem tu wejść. Obecnie studiuję na Politechnice w Poznaniu, jestem na piątym roku, jednak coś w moim życiu się pomieszało do tego stopnia, że do dziś tego nie mogę ogarnąć. Wszystko było w porządku, dopóki nie zacząłem się bawić w narkotyki. Nawet na dobrą sprawę zdążyłem je odstawić, tyle, że już cierpiałem na bezsenność przez amfetaminę (o jeden raz za dużo..). Tak minęły ze dwa miesiące, przyszły wakacje i postanowiłem jechać na Woodstock. Myślałem, że się będę dobrze bawił, jednak wyszło trochę inaczej.
Dziś pamiętam ze bardzo się na coś zdenerwowałem i zacząłem jakoś inaczej patrzeć na ludzi.. a raczej oni na mnie. Myślałem że patrzą na mnie z podziwem (bo pół roku wcześniej wziąłem się ostro za siebie), słyszałem coś w głowie, że "jaki zajebisty.. zajebisty" No i zaczęła się jazda. Później miałem wrażenie, że to co mówią do mikrofonów to specjalnie do mnie i odbierałem to wszystko personalnie. Uwierzyłem nawet w to że jestem pierwszym Adamem na Ziemi (ten co z Ewą tam teges), później nawet byłem Bogiem we własnej osobie. Myślałem, że Jurek Owsiak coś mi zabrał.. jakąś cząstkę mnie w jakiś mentalny sposób - niewytłumaczalny. Przez to próbowałem się dostać na teren organizatorów i mu to odebrać. Oczywiście na bramkach stała ochrona, która nie chciała mnie wpuścić. W końcu się na mnie zdenerwowali bo ciągle im marudziłem że muszę wejść i wziąć to co moje.. wzięli mnie na tyły i spryskali mi czymś twarz. Strasznie to parzyło i myślałem, że już nigdy nie będę wyglądał jak dotychczas, że mi pali skórę. Oni twierdzili, że to magi (przyprawa do zup). Trochę się ogarnąłem i dałem im trochę spokoju, jednak nie na długo. Oczywiście wróciłem w to samo miejsce marudząc, że ja muszę tam wejść. Przechodziłem już nawet przez płot próbując dostać się do środka. Drugim razem już mnie skopali i zostawili gdzieś w lesie. Po tym poszedłem bawić się pod scenę. Nie bawiłem się. Czekałem aż Owsiak wejdzie na scenę. Tak się uwziąłem jak nigdy. On się oczywiście pojawił i nic się nie zmieniło. Później myslałem, że przetrzymują tam dziewczynę, która mi się cholernie podoba (nie jesteśmy razem - o tym opowiem później). Minął pierwszy dzień. Nocy nie przespałem a z rana udałem się pod scenę. Ekipa techników coś robiła przy sprzęcie grającym, a ja myślałem że Owsiak dostał zawału i go akurat wynoszą już w trumnie (cały czas myślałem, że toczę z nim jakąś wewnętrzną walkę o tą dziewczynę i im ja się bardziej męczę, tym on to gorzej znosi). W drugi dzień usłyszałem znów coś w mikrofonach i postanowiłem opuścić Woodstock. Zabrałem namiot, swój plecak i co tam miałem i ruszyłem w drogę. Wracając na dworzec cały czas o czymś myślałem.. Kuźwa nawet myślałem, że dziecko zrobiłem tej "mojej dziewczynie" jakoś na odległość i powtórzy się historia o Marii zawsze dziewicy. Na dodatek myślałem, że moje myśli każdy słyszy.. Tłum szedł w moją stronę.. miałem wrażenie, że oni idą za mną do mojego domu zobaczyć "Marię". Cały czas czułem się obserwowany.. Zaszedłem na dworzec, była tak wielka kolejka że myślałem, że nigdy się nie skończy i postanowiłem zadzwonić do domu. Czułem presję ze strony ludzi, że oni wszyscy na mnie patrzą. Dogadałem się z rodziną, żeby po mnie przyjechali. Podczas czekania jeździło strasznie dużo karetek. Jak słyszałem jakiś sygnał to myślałem, że mi serce stanie, że zawału zaraz dostanę. Na dodatek bałem się, że coś może mi się stać, że zemdleję czy coś, bo nie przespałem kolejnej nocy. Doczekałem się aż matka przyjechała, jednak stała ona w samochodzie po drugiej stronie ulicy. Ja byłem w jakimś takim amoku, widziałem ją po drugiej stronie (ona mnie nie), myślałem że mnie widzi i skinąłem jej głową tak, jakbym chciał, żeby ona za mną poszła. Żebym wsiadł do samochodu tam gdzie mnie ludzie nie widzą i zebyśmy mogli pojechać do domu bez nich. Ona oczywiście tego nie zobaczyła i została w samochodzie (podobno szukała mnie jeszcze przez 24 godziny, a mi się telefon rozładował). Ja poszedłem gdzieś w ustronne miejsce, czekałem. Później czekanie mi się znudziło, chciałem zasnąć. Kupiłem jakieś jedzenie (nie dlatego, że mi się chciało jeść, tylko dlatego, że pamiętałem, że dawno nie jadłem) i poszukałem jakiegoś większego placu aby rozbić namiot. Cały czas czułem jakąś presję.. W końcu zostawiłem ten namiot rozłożony w połowie i wróciłem na Woodstock. Myślałem, że jeżeli ja zasnę, to Owsiaka szlag trafi, że go w jakiś niewytłumaczalny sposób zabiję. W końcu się poddałem z tym spaniem i wróciłem na Woodstock i znowu chciałem się dostać na teren organizatorów. Tam znowu spotkała mnie niespodzianka w postaci zadowolonych ochroniarzy, którzy mi znowu spuścili łomot. Znowu dostałem magi po oczach. Rzeczy juz były niemal podarte przez nich i brudne od ziemi. Zaczynałem wyglądać jak lump. Od chodzenia na stopach zrobiły mi się pęcherze wielkości pięści. Właściwie moje stopy to był jeden wielki pęcherz. Bólu jakoś nie czułem. Gdzieś włóczyłem się po Kostrzyniu mając jakieś dziwne przemyślenia i jazdy. Słyszałem głosy tłumu "żartujemy" i przez to jakoś czułem się dobrze, miałem dobry dzień i w ogóle. W końcu znowu wróciłem chyba po kolejnym dniu na Woodstock aby dostać wpierdziel od ochrony. Tym razem wydawało mi się, że teren Woodstocku to teren dla ludzi a wszystko co jest poza nim, to teren dla Boga. Dostałem kolejny łomot, tym razem związali mi ręce i wywieźli do lasu. Tam myślałem, że już do końca życia będę sam i zaraz się zintegruję z niebem i ziemią. Byłem zakochany w niebie chmurach i wszystkim dookoła. Znowu przyszła chwila na sen. Jednak myślałem, że jak usnę to się cofnę w rozwoju do embriona i umrę a Owsiak wygra i będzie rządził światem. Nie wiem skąd miałem tyle siły ale po jakimś czasie opaskę na rękach zdołałem rozerwać. Wróciłem na Woodstock. Jakiś czas tam byłem i znowu mnie gdzieś wywiało na tereny Kostrzynia. Miałem różne dziwne myśli w głowie. Głosy. Nawet myślałem że jestem adoptowany, humor mi się zaczynał psuć. Te ostatnie godziny najmniej pamiętam. Tyle sie w mojej głowie działo, że nie wiem od czego zacząć. Psychoza mnie całkowicie pochłonęła. Chodziłem na boso po całym Kostrzyniu, ludzie sie na mnie patrzyli jak na wariata. Jednak nocy wróciłem na "pole", ludzie tam spali. Myślałem, że ja ich wszystkich zabiłem. Wykopali mi nawet rów zebym mógł się w nim czołgać i się zakopać. Myślałem że nie wygrzebie się z więzienia już do końca życia. Mniej więcej co 5 minut moja jazda się zmieniała, bo już za chwile myślałem, że to Owsiak jest mordercą. Przez chwile pomyślałem, że coś jest ze mną nie tak, że amfetamina jest ciągle w moim ciele, dlatego nie mogę spać. Miałem takie głosy "wydrap to!" krzyczało do mnie. Więc tarłem swoje oczy. Stałem i tarłem. Nagle noc się zmieniła w dzień. Do tego stopnia, że powieki miałem całe we krwi.. wytarłem całą skórę z oczu. Myślałem, że stracę wzrok (bo wcześniej przed Woodstockiem myślałem, że dostałem lekkiego zeza i coś się dzieje z moim wzrokiem, a to wszystko przez to że tego ostatniego razu jak zażyłem amfetaminę, to nie spałem przez 4 dni). Minął kolejny dzień. Już było po Woodstocku a ja się ciągle włóczyłem po mieście w mojej psychozie. Gdzieś tam po drodze nawet policja mnie zgarnęła. Skończyło się tak, że usiadłem w końcu przy jakiejś klatce w bloku i widziałem w oknie postać. Krzyczałem do niej "wypier**aj Owsiak!". Cały czas myślałem, że on jakoś siedzi mi w głowie i zabrał mi tą dziewczynę. Wszędzie ich widziałem, jak skupiłem wzrok w jednym miejscu to obraz nawet mi rozjeżdżał w taki sposób, że widziałem ich twarze. W końcu ktoś zadzwonił po policję i mnie zabrali po raz drugi. Tym razem pokazałem im dowód i zadzwonili po rodziców.

Po jakimś czasie przyjechali po mnie. Była już noc. Ja śmierdziałem jak typowy menel z ulicy. Już myślałem że będzie wszystko dobrze, jednak ta moja jazda z Owsiakiem się nie skończyła. Zajechaliśmy do domu. Zasnąłem. Na drugi dzień wstałem, matka była tylko w domu, ojciec pojechał do pracy (ja o tym nie wiedziałem). Poranek zapowiadał się spokojnie, jednak coś mi nie pasowało i z rozmowy z matką myślałem, że ona zabiła ojca w nocy. Rozległa się awantura, do tego nie mogłem się dodzwonić do ojca na komórkę. On w końcu przyjechał i mi to jakoś minęło, za to pojawiło się co innego i tak w kółko. Kazałem im zadzwonić na policję (sam wiedziałem że coś jest nie tak). Przyjechali i zamknęli mnie z tyłu. Przyjechała karetka i wzięli mnie na obserwacje do szpitala. Stamtąd trafiłem do szpitala psychiatrycznego.

Trochę mój post poszedł nie w tę stronę co chciałem, ale trudno, może ktoś się wypowie, czy to jest schizofrenia czy jest jakiś ratunek dla mnie.

Trochę się rozpisałem na temat mojej "przygody", jednak nie chciałem o tym mówić (jednak już dokończę). W szpitalu wzięli mnie na obserwację przez zdaje się trzy dni. Moja bezsenność jakoś minęła (może dlatego, że nie spałem przez 3 dni chodząc na maksymalnych obrotach), zachowywałem się normalnie. Przejście przez szpital już sobie daruję, bo to nie była fajna sprawa.

Od czasu Woodstocku nie miałem już tak długich psychoz. Co jakiś czas mi się przypomina jak to było. Wręcz przez chwilę się czuje jak bym tam był. Nawet myślałem, że może jakimś cudem ktoś mi dosypał gdzieś coś do piwa albo co. Ale LSD (bo po tym podobno jest podobny efekt) nie trzyma tak długo. To były najdziwniejsze trzy czy cztery dni mojego życia.

A odpisałem na temat przez Majkę, która się tu wypowiada. Wydaje mi się, że jestem podobny do Ciebie. Normalnie nigdy bym czegoś takiego nie napisał. W życiu codziennym jestem cichy, łatwo zamykam się w sobie i mam swój świat. Mam grupę swoich przyjaciół na których mi zależy i tego się trzymam. Tutaj łatwiej się wypowiedzieć, bo można się zastanowić co napisać. Mam problemy z nawiązywaniem kontaktów, widzę ludzi a nie wiem co mam im powiedzieć. Myślałem, że tylko ja taki jestem, ale jak pierwszy raz czytałem Twoje pierwsze posty to widziałem lustrzane odbicie siebie samego. Ja też miałem taki okres, że zaczynałem wszystko od początku. Cały czas zaczynam. Uczę się na nowo wszystkiego. Wszystko przychodzi mi ciężko i myślę nad tym, żeby rzucić studia. Nie chcę już myśleć, wolał bym iść do pracy i robić swoje. Do tego przez to wszystko przechodzę sam. Całe życie jakoś sobie radziłem, ale teraz wszystko mnie przerasta. Mam cały czas doła dlatego, że jestem sam. Schudłem w sumie 35kg i ludzie mi mówią, że wyglądam dobrze, jednak ja się dobrze nie czuję. Jest jakaś bariera między mną a ludźmi. Ciężko mi mówić o sobie bo nigdy tak naprawdę się nie otwieram. Ciągle odczuwam obojętność. Do tego stopnia, że nawet nie wiem czy wrócę na to forum aby zobaczyć czy ktoś odpisał na to co ja tu napisałem. Minęło pół roku od tego jak byłem "inny" a ja codziennie sobie przypominam te dni. Nie mogę sobie jakoś z tym poradzić. Biorę leki, co mnie też dobija bo przez nie mam problemy z koncentracją, nawet ruch mi sprawia trudność. Teraz wszystko jest takie.. obojętne.

Napiszcie coś jak sobie poradziliście.. może i mi pomoże.
napisał/a: kazz123 2012-01-08 23:29
Ale Ty jesteś niecierpliwa! Myślałem, że to ja chce wszystkiego na raz.. widać nie jestem sam :)
Pisałem, że nawet nie wiem czy tu wrócę, bo wszystko zdawało się tak obojętne.. a tu prawda była taka, że codziennie sprawdzałem czy ktoś się nie odezwał haha aż sam się zdziwiłem swojej reakcji. Fajnie że to właśnie Ty się odezwałaś :)

Tamten post to był w sumie mój pierwszy kontakt z "nieograniczonym światem zewnętrznym".. wyplułem coś z siebie i po dokonaniu tego jakoś mi lżej na sercu. Od tamtego dnia wiedziałem, że nie jestem sam z tym wszystkim.. że ktoś już przechodził tę drogę i mu się udało. Nawet nie wiesz jak to poprawia humor :) Teraz to już właściwie nie jest tak źle, bo mam zmniejszoną dawkę leku - na początku to byłem jak roślinka jeżeli chodzi o emocje. No i poza tym człowiek się przyzwyczaja do leku. Nawet nie wiem od czego zacząć.. znowu ta pustka w głowie. Najważniejsze jest to, że już nie czuję, że przechodzę przez to sam, u mnie rodzina jakoś mnie specjalnie nie wspiera (albo ja tego nie odczuwam), może nie wiedzą jak się za mnie zabrać. Nigdy nic im nie mówiłem o sobie i swoich problemach.. nawet teraz rzadko to robię. Jak już jest naprawdę źle to się coś odezwę (stąd zmiana dawki leku, bo czułem się naprawdę źle). Chciałbym mieć kogoś tak przy sobie, z kim mógłbym porozmawiać o tym całym bagnie w które się wplątałem. Ten temat mnie nie opuszcza i mógłbym gadać o nim cały dzień i to jest ten problem. To przytłoczyło całą moją rzeczywistość. Mówiąc do zdrowych jakoś nie czuję tego, że oni to rozumieją. Myślę, że oni nie potrafią sobie wyobrazić tego co przechodzi schizofrenik. No i tak jestem sam na tym świecie wśród ludzi, którzy żyją swoim torem tak jak żyli. A ja dobiegłem jakby do mety po to, żeby na nowo wystartować z kontuzją kończyny jaką jest mózg. No i to, że "to" nigdy nie zostawia.. co jakiś czas myślę jak to było na Woodstocku, tylko jakoś nie przypominam sobie jak to było być zdrowym, czyli jeszcze przed psychozą. Wiem, że już nie jestem z tym sam bo jesteś Ty :) Mimo, że się nie znamy, to od razu widać, że jesteś ciepłą osobą.. dajesz mi tyle rad, które budują. Teraz "tylko" wystarczy się przełamać :D Jakoś na razie tego nie widzę, ale tak jak mówisz, nie wszystko od razu. Małymi kroczkami do celu. Myślę o powrocie na basen.. już z resztą jakiś czas, tylko nie mogę się przemóc, bo się boję że pójdę i zaraz przestanę chodzić. Wiem, trochę dziwny tok rozumowania, ale jakoś z góry wiem, że teraz to nie wyjdzie. Ja chcę znowu poczuć, że żyję. Teraz to jest taka wegetacja a tyle problemów na głowie.

Najgorsze, że to wszystko wymaga czasu.. nie lubię czekać, tzn nie to że jestem w gorącej wodzie kąpany i chciałbym być zdrowy od jutra, ale przez to mam praktycznie rok (lub dwa) wyjęty z życiorysu - z tego co lekarze mówią. Teraz to nawet boję się czuć się dobrze z obawą, że psychoza powróci. Przecież ja na Woodstocku się bawiłem chyba najlepiej ze wszystkich tam obecnych. A bynajmniej tak się czułem. Wiem, że to przez dopaminę, która się wydziela w mózgu podczas psychozy. Poczytałem trochę na temat schizofrenii.. Nikt jeszcze chyba nie wymyślił lepszego narkotyku jakim jest ludzki mózg. Co nie oznacza, że chcę do tego wrócić :) to już temat zamknięty od dawna i nawet nie chciał bym żeby ktoś mi coś proponował już nigdy w życiu. Najpierw było fajnie a teraz za to muszę zapłacić dużo większą ceną niż to wszystko było warte..

Piszesz, że się coś zmieniło, bo się zdenerwowałaś.. ja teraz się boję odczuwać silnych emocji. Jak się zdenerwowałem to się moja "przygoda" rozpoczęła. Nie chcę, żeby to powróciło.. Normalnie w życiu nie jestem nerwowy.. właściwie nie pamiętam kiedy się na kogoś mocno wkurzyłem. Możesz mi wejść na głowę a ja i tak stoję jak ten dąb niewzruszony. Ale wtedy coś wybuchło i to mocno, trwało to chwilę a później już czułem się wyśmienicie. Nie wiem gdzie jest ta granica między jeszcze byciem zdrowym i dobrym samopoczuciem a schizofreniczną psychozą, bo to cienka granica.

Jakoś na razie nie potrafię właśnie się zorganizować. Zamiast robić to ciągle rozmyślam. Nie mam tyle energii co kiedyś, i prawdopodobnie mnie to już nigdy nie opuści - tego też się boję. Chciałbym wrócić do normalnego życia bez takich problemów. Idzie sesja a ja jestem gdzieś w polu nieprzygotowany kompletnie. Mam nadzieje ze znajomi pomogą mi to przejść jakimś cudem. Pamiętam poprzednią sesję.. potrafiłem podejść do egzaminu bez nauki i zdać z samych wiadomości jakie nazbierałem w trakcie semestru.. teraz mogę się uczyć godzinami a i tak niewiele wchodzi do głowy. Jeżeli przeżyję następne dwa tygodnie to już będzie super :) Mimo, że na studiach jest ciężko to się tak tym nie przejmuję.. jakoś ważniejsze dla mnie jest życie osobiste niż nauka, stąd też te myśli o rzuceniu studiów. Chcę wyjść na prostą emocjonalnie a wiem, że to jeszcze długa droga..

No ale człowiek też musi spać.. ostatnio chociaż sen mi sprawia przyjemność, bo już było tak, że i z tym się męczyłem.
Idę spać, jutro jak nie zapomnę to zajrzę na forum :) dobranoc
napisał/a: kazz123 2012-01-08 23:30
PS
Możemy się kiedyś spotkać żeby pogadać o tym wszystkim jeżeli masz chęć :)
napisał/a: kazz123 2012-01-09 21:07
Witaj Maju :)
Z tego co tu piszesz to wynika że twarda sztuka jesteś :D A tak na poważnie to w porównaniu do Ciebie to ja miałem przedszkole po psychozie a nie problemy.. Jedyne co się dłużej utrzymywało w szpitalu (z półtora tygodnia) to to, że bałem się oglądać w telewizji programów na żywo, bo myślałem, że przez głowę mi wysysają moją energię.. Szczególnie jak jakiś mecz leciał to wtedy kibice mnie doili jak krowe. Naprawdę musisz być twarda po tym wszystkich co przeszłaś, współczuję tych przeżyć i podziwiam Cię, bo pamiętam jak ciężko mi było na początku.. Mówią, że co cię nie zabije to cię wzmocni, więc chyba nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Chyba muszę się wziąć za siebie bo jestem jak jakiś terrier przytulanka domowa.. No ale mówią że faceci to są słabo odporni na ból fizyczny. Ja widocznie też jestem słaby psychicznie a bynajmniej brak mi samozaparcia. Wiem, że leki mi w tym pomagają, że taki jestem, ale kiedyś mówiłem, że wszystko się da i nie ma dyskusji. Jak człowiek szybko potrafi się stoczyć.. a podnosić się z tego prawdopodobnie będę całe życie. Ja chyba trochę taki jestem.. lubię narzekać na to jak jest mi źle i niedobrze. Szczególnie teraz. Niby nic mi nie stoi na przeszkodzie, żebym się wziął za siebie i za naukę, ale jakoś teraz wszystko jest trudniejsze niż wcześniej.

Przestań nawet takie rzeczy mówić, że jesteś wylewna i mam się Ciebie przestraszyć. Wiesz, że jeżeli o tym wspominasz to człowiek to odbiera jak by faktycznie było się czego bać? :) Jeszcze do tego mówisz, że mnie atakujesz. Żeby była jasność: nie czuję się w żaden sposób przytłoczony Twoją osobą tak? Jest okej i nie wspominaj mi o tym więcej! To raczej ja tu mam problem, bo to może ładnie wszystko wygląda.. pisać umiem w miarę tak jak na polskim uczyli. Ten cały tekst jest całkowicie przemyślany, tylko co po niektóre teksty są spontaniczne, które piszę bez zastanowienia się "co mam napisać". Taki już jestem i tyle. Nie urodziłem się humanistą tylko jestem ścisłowcem. Umiem, a bynajmniej kiedyś umiałem, rozwiązywać problemy natury technicznej.. przemówienia nigdy nie były moją mocną stroną. Także ciesz się, że jesteś taka wylewna :) moim zdaniem to raczej zaleta bo gdyby Ci poszło w drugą stronę to byłby problem dopiero.. Póki co trzymajmy się razem to będzie dobrze:) mi się już humor poprawił.. nie narzekam tyle i nie myślę tyle co wcześniej a przecież o to chodzi. Nie myśleć tylko robić. Cały czas się tego uczę i próbuję sobie znaleźć jakieś zajęcia.. nawet najgłupsze, żeby tylko nie myśleć. Prawdopodobnie w strachu do tego co przeżyłem, bo w trakcie psychozy cały czas się myśli i nie można przestać.. a bynajmniej ja tak miałem.

Organistka.. no to musisz czuć muzykę :) Też uwielbiam muzykę.. mnie ona pomaga jak się czuję sam. Kiedyś za młodu nawet na gitarze grałem. Coś mi tam wychodziło ale w końcu to rzuciłem bo znalazło się inne zainteresowanie. Często siedzę przed komputerem i słucham czegoś w kółko (żeby nie myśleć). Ty przynajmniej robisz coś, za co ludzie Cię chwalą. Dla mnie świat stał się szary i wszystko co robię nie ma większego sensu bo nie odczuwam radości z tego co robię. To w czym byłem dobry odeszło na dalszy plan. Została mi tylko muzyka, żeby zatopić wszystkie myśli które mi chodzą po głowie. Za to rodzinka się cieszy bo wszystko o co mnie poproszą to ja robię bez zastanowienia.. kiedyś było to nie do pomyślenia. Mam nadzieję, że mi tak nie zostanie już do końca życia, bo się mocno zdenerwuję ;) Co do wiary (bo mówisz, że pomaga) to u mnie z nią na bakier. Wiesz, mimo, że byłem już Bogiem przynajmniej raz na tym świecie to jakoś "nasza" wiara mnie do siebie nie przekonuje. Już byłem bliski uwierzenia w Boga, ale moje przekonania były silniejsze. Jak kiedyś odejdę z tego świata i się okaże, że Bóg istnieje to będę miał przerąbane :) No ale zdaje sobie z tego sprawę.. przyjmę to na klate jak to się mówi :)

Tak sobie pomyślałem.. Jeżeli Ty to nienastrojony instrument, to ja jestem gitarą, której brakuje kilku strun - nie wspominając już o brzmieniu. Muszę pozbierać te klocki do kupy i zbudować coś co przypomina rdzeń. Co jakiś czas odczuwam taką pustkę.. jakby dziura i koniec. Brak uczuć jakichkolwiek, wszystko przestaje grać rolę. Dziś mam taki dzień do dupy trochę.. jeszcze wczoraj się z tego wszystkiego cieszyłem, że Cię poznałem i w ogóle a dziś myślę "co to zmienia, i tak jest jak było". Odechciewa się wszystkiego. Tylko proszę nie pomyśl, że to przez Ciebie!

Bym zapomniał.. jestem z Piły :) a przebywam często w Poznaniu bo w końcu tam studiuję.
napisał/a: kazz123 2012-01-10 16:55
No już jestem, jestem już. :)
Dziś rano przeczytałem Twój pierwszy post i zaraz po tym wsiadłem w pociąg do Poznania. Tak mi poprawiłaś humor, że nawet nie wiem kiedy te dwie godziny upłynęły.. No i chciałem się trochę podroczyć i nie dać Ci swoich danych póki się nie spotkamy, ale stwierdziłem, że nie będę taki :) Po napisaniu posta wyślę Ci maila, tam powinnaś znaleźć moje imię i nazwisko a dalej to tylko nk.pl i wioo! Nie mam za wielu zdjęć, właściwie aż dwa :D Z resztą sama zobaczysz.. zdjęcia są sprzed kilku lat jeszcze jak kończyłem liceum. Tylko się nie przestrasz! :)
Ja w Pile jestem co weekend więc możemy się umówić czy to w Pile czy w Wągrowcu, bo też tam bywam, na jakąś herbatę czy coś :) Szczerze mówiąc to trochę się denerwuję, ale myślę, że to minie.. ja jakoś tak mam, że przykładowo przed egzaminem się denerwuję, co ustaje zaraz po tym jak dostanę kartkę do ręki.

Szczerze mówiąc to dopiero co wpadłem na stancję a jutro na uczelni mam taki armageddon, że się w głowie nie mieści. Nie mam czasu na pisanie postów, powinienem się uczyć! No ale to jakoś silniejsze ode mnie. Zrobię wszystko, tylko nigdy to co powinienem.. Zaraz się biorę do nauki bo jutro zaliczenie przedmiotu i jeszcze prezentację z mojej magisterki muszę jakąś wymyślić. Jestem kompletnie w polu jak zawsze. Z resztą ja się do tego biorę już od dwóch miesięcy i jakoś nie ruszyłem do przodu.. taki jestem zdolny! ;)

Żałosna żałosna.. ciągle to powtarzasz. Nie sądzisz, że trochę za dużo? To bardzo mocne słowo, nie zauważyłaś? W moich oczach nie jesteś w żaden sposób żałosna nawet na chwile ani kapke. Musisz sobie to wybić z głowy :) I mów co Ci na język przyjdzie bo lepiej coś powiedzieć jak dusić w sobie.. tak mi przynajmniej zawsze rodzice mówili a ze mną bywało różnie. Tak czy siak się zamykałem i zamykam nie wiem dlaczego. Z przyzwyczajenia prawdopodobnie :) zawsze coś dusiłem w sobie i to czasem bardzo długo, no i w końcu wybuchłem.. Także mów do mnie ile wlezie ja chętnie posłucham :) Gadatliwy nie jestem, zawsze wolałem słuchać innych i czasem coś dopowiedzieć/doradzić. No i też się boję odrzucenia jak każdy inny.. żebyś mnie widziała rok temu to na pewno byś nawet nie spojrzała na mnie. To dopiero było żałosne. Wyglądałem źle i czułem się źle.. teraz już jedno z tego trochę odpadło bo tylko czuję się źle w swojej skórze przez to że nie czuję radości. Ale chyba taka jest cena za to, że się paliło marihuanę przez rok dzień w dzień.. miałem tyle radości ze wszystkiego i świat był taki kolorowy że głowa mała. Teraz za to płacę. Jeszcze się muszę wziąć za siebie żeby doprowadzić się do normalnego stanu. Jeżeli przejdę tą sesję i się za nic nie wezmę to uznam że przegrałem sam ze sobą.

A Ty pamiętaj - nie jesteś żałosna! Szczerze mówiąc to od Woodstocku jesteś najlepszym co mnie spotkało :)
Lecę się uczyć.. chociaż przez Ciebie i tak się skupić nie mogę więc co za różnica hehe Mam dziś dobry dzień, zgadnij przez kogo :) Dawno nie miałem dobrego dnia.. za to jutro będzie ten najgorszy na świecie. Muszę coś zrobić bo mnie jutro powieszą.. tymczasem :)
napisał/a: kazz123 2012-01-10 17:05
A co do tego spotkania z ludźmi z problemami. Dobry to pomysł ale wydaje mi się na początek fajnie by było jakby to forum odwiedzało więcej ludzi. Pamiętam jak byłem w szpitalu i robili nam terapie różnego typu, to.. no ja byłem zamknięty, ale nie tylko ja bo praktycznie wszyscy. Nikt nie chciał mówić o ich chorobie przy ludziach. A oni byli w szpitalu już nie pierwszy raz więc powinni być jakoś przyzwyczajeni moim zdaniem. Nie wiem, nie mnie oceniać, ja się cieszę, że stamtąd wyszedłem i nie mam zamiaru tam wracać. A tu wiem, że trochę ludzi to forum czyta, bo jak czekałem na Twoją pierwszą odpowiedź to śledziłem liczbę wyświetleń tematu :) tylko jakoś nikt nie chce się wypowiadać.

Lecę bo czas ucieka a ja mam tyle roboty że nie wiem za co mam się złapać. Jeszcze maila muszę wysłać! Bym zapomniał
napisał/a: kazz123 2012-01-10 19:12
AAAAAAAhahahahahhahahaha ja ładny.. przestań bo spadnę z krzesła ;) Piąta liga podwórkowa jak nie gorzej..
Za to Ty.. no nic dodać nic ująć. Zdjęcia mógłbym oglądać cały dzień. I widzisz niepotrzebnie mi wysłałaś to zaproszenie bo znów się zajmuję rzeczami oczywiście sto razy bardziej ważniejszymi niż nauka.. Wszystko przez Ciebie! Przynajmniej będę miał na kogo zgonić winę. Naprawdę chciałbym coś więcej napisać, ale nie mogę się zbytnio odrywać od nauki bo no sama wiesz..

Co do spotkania to myślę, że albo ten weekend albo następny, co Ty na to? Ja jestem w domu co weekend bo i tak nie mam tutaj co robić. W domu przynajmniej coś pomogę zawsze.