Refluks + IBS a nerwica?

napisał/a: Monter 2016-09-27 22:27
Witam!
Jestem 24 letnim mężczyzną i z problemami natury gastrologicznej zmagam się już więcej niż 10 lat. Zakładałem już wcześniej podobne tematy mając 16 lat gdy choroby zostały wykryte i które podleczyłem. Zakładam ten temat w głównej mierze po to aby zapytać się czy te dolegliwości nie są uwarunkowane nerwicą wegetatywną? Ale zacznę mniej więcej od początku. Od momentu wykrycia i zaleczenia choroby w wieku 16 lat mineło parę miesięcy, wtedy faktycznie mój stan zdrowia się poprawił i przestałem odczuwać większośc nieprzyjemnych objawów i automatycznie przestałem o tym myśleć. Później czas upływał, gdy poszedłem do liceum zaczął się okres w którym dość czesto imprezowałem co wiązało sie ze sporadycznym piciem dość duzych ilosci alkoholu. To trwało mniej więcej od 17 do 20 roku życia. Po ukończeniu szkoły średniej lubiłem wychodzić z kumplami na piwko co praktykuje do teraz. Jednak od dluzszego juz czasu w tygodniu staram sie nie pijac ani jedengo piwa ale zdarza mi się wypić wlasnie w weekend. Czesto albo w piatek albo w sobote nie doprowadzając do upijania się. Do niedawna wszystko było w porządku z moim żoładkiem i jelitami (sporadyczne przelewanie sie w jelitach i częstsze i nagłe parcie na oddawanie stolca występowało ale nie utrudniało to codziennego funkcjonowania). Jednak od maja tego roku jakby znowu wszystkie objawy nagle powróciły. Muszę przyznać, że przed powrotem tych dolegliwosci parę miesięcy chodziłem jakis taki przybity, miałem zaburzenia widzenia, kręciło mi sie w głowie, ucisk w gardle, nic mi się nie chciało i ogólnie cały czas się źle czułem. Zacząłem sie tym faktem nakręcać, że coś mi jest i mam wrażenie, ze tak jakby przez to mój układ pokarmowy się rozregulował. Miałem uczucie jakby ktos mnie złapał za jelito i puścić nie chciał jak i równiez powróciły zgagi i bóle żołądka. Poszedłem do lekarza który przepisał mi debridat i helicid i po wywiadzie stwierdził, że po prostu objawy które miałem znów powróciły i jeszcze raz trzeba przyjać serię leków. Myślę sobie faktycznie jak bylem po badaniach które wykazały mi refluks i ibs to lekarz mówił, że po 6, 7 latach moze być koniecznosć przyjecia jeszcze raz tej samej serii leków. Zacząłem brać te leki. Zgaga i bóle żołądka zniknęły ale niestety jelita zaczęły się buntować. Ciągłe przelewanie i ból podbrzusza oraz gazy towarzyszyły mi niemal cały dzień. Pamietam, że przez ten okres miałem okropne zaparcia, bardzo meczyłem się żeby oddać stolec. Wszystko to potęgowało zaostrzenie czarnych myśli, ze jest mi cos poważnego. Bałem się gdziekolwiek jechać, miałem możliwość wyjazdu za granicę do pracy ale po prostu bałem się, że będę sie tam zwijał z bólu. W lipcu czekał mnie wyjazd na wakację i tego odpuścić nie chciałem. Wyjazd odbywał się w nocy, ja nie zmrużyłem oka przed, wiłem sie z bólu, myślałem, że wykituję i że zaraz zadzwonię po karetkę. Ale jakoś dotrwałem, wsiadłem do samochodu i jakby uspokoiłem się. Przez cały pobyt tam się zrelaksowałem, spożywałem też alkohol w kontrolowanych ilościach i bóle przestały mi dokuczac, Myślę sobie, że to na pewno zależy w głownej mierze od mojej psychiki i postanowiłem, ze nie będe o tym dłuzej myślał i się nakręcał. Wszystko było mniej więcej w porządku aż do nie dawna. Przez okres poprawy ze sprawami żołądkowo jelitowymi uczucie ogólnego przemęczenia znowu zaczęło powracać, miałem przyplywy gorąca, kręciło mi się w głowie, ogólne rozbicie i niechęć do działania. Najgorzej się czułem będąc sam w domu. Po prostu jakaś dziwna obawa o stan swojego zdrowia, po prostu bałem się, że cos mi jest ale że lekarz mi tego nie wykrył. Potrafiłem sam nerwowo chodzić po mieszkaniu i rozmyślać co mi jest i jak sobie pomóc. Ale strałem się też uspokajać i nie myśleć o tym wszystkim. To pomagało, ale niestety do momentu jak pierwszy raz od dłuzszego czasu zacząłem mierzyć sobie ciśnienie. Podczas mierzenia sam czułem, ze serce zaczyna mi szybciej bić. I za kazdym razem tętno powyżej 100 i ciśnienie również podwyższone. Wtedy zacząłem totalnie kiksować, nie mogłem usiedzieć w miejscu cały czas odczuwałem serce które skakało mi z nerwów. Chodziłem nerwowo, spacery po 20 km aż w pewnym momencie pomyślałem sobie, że ide do szpitala bo zaraz coś mi się stanie. W szpitalu oczywiscie zmierzyli mi ciśnienie. Z tego co pamiętam wyszło coś 170/94, tętno 140! Wysłano mnie na SOR. Tam zrobiono mi EKG i pobrano krew do badania. Położono mnie i podłączono kroplówkę z magnezem. Po kroplówce otrzymałem wyniki badań i okazało się, że EKG nic złego nie wykazało a badania krwi są wręcz książkowe. Od tego zdarzenia uspokoiłem się całkowicie, zacząłem pić melise i powiedziałem sobie, ze jestem całkowicie zdrowy, mam na to dowody w postaci wyników badań i biorę się za siebie. W wypisie ze szpitala w diagnozie miałem zapisane zaburzenia somatyczne wegetatywne(coś takiego) i zalecenia udanie się do poradni zdrowia psychicznego... Trochę mnie to zmartwiło ale również i podbudowało. I do dzisiejszego dnia opanowałem nerwy, ciśnienie jak i tętno mam w normie ale niestety podbrzusze cały czas mi dokucza. W prawdzie zniknęło uczucie ucisku na jelita i te okropne bóle ale pozostało to przelewanie, najgorzej w pozycji leżacej i ta zmiana rytmu wypróżnień. Stolce mam różnej konsystencji często jest to postać wodnista, zbita a czasami nawet normalna. Wypróżniam się od 1 do 3 razy dziennie. Gdy mam zaparcia zdarza mi się, ze mam krew na papierze i pieczenie odbytu, nigdy w muszli (prawdopodobnie mam żylaki odbytu) przez te długotrwale zaparcia i nerwy. Podczas normalnego wypróżniania bądź luźnego stolca krew nigdy nie występuje. Czasami występują niewielkie domieszki śluzu. Badania które miałem robione dawno przy tych objawach od strony żołądka to gastroskopia,USG, test na helicobakter, badania kału, morfologia krwi, mocz. A nie dawno EKG, morfologia i zrobiłem badania na tarczyce FT3 i FT4. Badania wcześniej jak i teraz nie wykazały zadnych nieprawidłowości, Jedynie gastroskopia wykazała mi wtedy refluks i przepukline wślizgową. IBS mam stwierdzony po dogłębnym wywiadzie z lekarzem jak i również na bazie tego, że inne badania nic nie wykazują. Kolonoskopii nie miałem w prawdzie ale lekarz jest świecie przekonany, że moje dolegliwości są spowodowane IBS - em i co za tym idzie psychiką. Objawy również nigdy nie budzą mnie w nocy. Gdy objawy się nasilają występuje u mnie również częstomocz. Prócz problemów z samymi jelitami bolą mnie również żebra. Potrafią boleć a bardziej kłuć mnie raz po prawej innym razem lewej stronie. Boli mnie czasem w różnych miejscach klatki piersiowej np okolice serca lub z 2 strony (lekarz tłumaczy, że są to nerwobóle które mogą pochodzić od kręgosłupa). Lekarz twierdzi, że gdy wszystkie badania wychodzą w porządku, nie mam krwi w kale, nie chudne, nie mam gorączki ani innych niepokojących objawów to jest IBS na 200%. Ja jestem na 99% pewien, że wszystkie moje objawy są bardzo uwarunkowane moją psychiką. Lekarz zaproponował, że zapisze mi lek na uspokojenie o nazwie xanax na 2 tygodnie. Jeszcze nie wykupiłem tego leku ale zaczynam się zastanawiać czy nie sprobowac kuracji. Ale troche się boję brać psychotropy żeby nie było jeszcze gorzej... Jestem po prostu załamany tą sytuacją. Od najmłodszych lat miałem jakieś takie dziwne napiecia nerwowe i często się stresowałem sytuacjami które wcale nie powinny do tego doprowadzać. Zawsze miałem ogromny stres żeby coś mówić przed duzą grupa ludzi (np akademie szkolne itp itd) Ale z 2 jednak strony wszyscy uwazają mnie za bardzo towarzyską osobę bo z zewnątrz nie daję po sobie poznać, ze jest coś nie tak :D. Podobam się też kobietom ale mimo to nie mam teraz żadnej ponieważ moje objawy nie pozwalaja mi normalnie funkcjonować bo cały czas coś mi dolega i nawet nie mam do tego zapału i sił... Czy to jest nerwica czy już może zachodzi pod jakąś depresję? Mam też problemy, że nie widzę jakiegoś konkretniejszego sensu życia, brak mi ambicji, chęci do działania, niby studiuje ale nie widze i tak w tym przyszlosci, pracuję ale tylko po to żeby mieć jakieś pieniądzę, po prostu krótko mówiąc jestem młody a praktycznie nic mnie nie cieszy, mam tez problemy z koncentracją. Taka wegetacja i czuję się jak wrak. Mam tyle lat a nadal mieszkam z rodzicami i mam brak chęci na zakładanie rodziny. Zastanawia mnie właśnie czy to te dolegliwości ze strony układu pokarmowego spowodowały u mnie problemy z psychiką czy na odwrót psychika rozhuśtała mi organizm? Najgorsze jest to, ze mój ojciec chorował na schizofrenie i boję się żeby nie być obciążony. Dużo tez czytam o różnych chorobach układu pokarmowego na forach internetowych i tez mnie to nakreca, ze jest mi coś poważnego a nie tylko IBS (boję sie np że to Crohn, zapalenie jelit albo w najgorszym wypadku rak). Objawy mają ogólnie zróżnicowany charakter i różne nasilenie. Po prostu jednego dnia jest lepiej a innego gorzej. Dużo by tu jeszcze pisać ale myślę, że dość szczegółowo opisałem swój problem. Co radzicie robić. Czy uważacie, że powinienem wykonać kolonoskopie? A jeśli nic nie wykaże udać sie do jakiegoś psychologa? Proszę o jakieś porady i z góry dziękuję i pozdrawiam ;)
napisał/a: malina321 2018-09-26 17:06
Mam to samo. Mam 22 lata i nie mam chęci do życia. Jestem na studiach i mam pracę, ale co z tego, bo moją największą blokadą przed samorozwojem, koncentracją i kontaktami z ludźmi jest nieprzewidywalny układ pokarmowy. Dolegliwości takie, jak przelewanie w jelitach, burczenie w żołądku, gazy i biegunki towarzyszyły mi dosłownie odkąd pamiętam. Cały tryb życia podporządkowuję swojemu układowi trawiennemu. Jest mi wstyd za swoje ciało. Ciągle się zastanawiam, co było na początku - nerwica czy IBS+inne? Takie problemy muszą być niesamowicie abstrakcyjne dla kogoś, bo teoretycznie nic mi się nie dzieję - nie umieram - ale z chęcią bym czasem zniknęła, bo w sumie co za różnica. Niestety nie znalazłam rozwiązania, a badania wychodzą dobre. Być może czas isć do psychoterapeuty.