Rak to nie wyrok

napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-05-08 19:35
Witam wszystkich uczestników forum.Znajomość z chorobą nowotworową zawarłam w 2001r.Przeszłam operację ginekologiczną i chemioterapię.Od tamtej pory jeżdżę na okresowe kontrole do Wrocławia.Robię sobie markery , po to by znać poziom komórek nowotworowych w organizmie.Ponieważ o ważnych sprawach w moim życiu piszę wierszem, więc i na temat choroby nowotworowej napisałam kilka Jeden z nich jest taki:
Rak to nie wyrok,to tylko słowo,
którego można bać się lub nie,
wszystko zależy od świadomości,
od tego, co się o raku wie!
Przez te wszystkie lata zebrałam trochę naprawdę fajnych materiałów, którymi chce się podzielić z tymi, którzy są a trakcie leczenia i boją się tej choroby. Na początek z książki Bernie Siegela pt."Miłość, cuda i medycyna", chce przytoczyć jedną z najkrótszych rad , jak pozbyć się raka.Otóż kobieta imieniem Phyllis, u której rak się wycofał ( zniknął) na pytanie lekarza, co zrobiła, że tak się stało , odpowiedziała:
POSTANOWIŁAM DOŻYĆ STU LAT I WSZYSTKIE SWOJE TROSKI POWIERZYŁAM BOGU.Pozdrawiam Wszystkich.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-05-10 12:06
Witam ponownie.Dzisiaj chciałabym przytoczyć historię chłopca, który przy pomocy wyobraźni wygrał walkę z guzem mózgu (złośliwym).Jest to historia z książki "Miłość, cuda i medycyna". o której już wspomniałam. Lekarz Glenna stwierdził, że jego dalsze leczenie jest bezcelowe i odesłał chłopca do domu, by tam umarł.Wtedy rodzice zawieźli go do centrum biosprzężenia zwrotnego w Klinice Mayo,gdzie stosowano technikę wyobrażeniową Simontonów( W POLSCE MOŻNA KUPIĆ KSIĄŻKI SIMONTONA)Choć początkowo Glenn był oporny,w końcu trafiono na pomysł, który mu się spodobał, powietrznych statków rakietowych,które ( jak w grze video) ,latają wokół jego głowy i strzelają do guza..Wyobraził sobie, że "guz jest wielki, niemy i szary i ostrzeliwał go regularnie.Po kilku miesiącach powiedział ojcu: wiesz, wsiadłem do rakiety i zrobiłem wycieczkę po mózgu, ale wyobraź sonie, NIE ZNALAZŁEM RAKA".Gdy Glenn zażądał ponownego badania mózgu ,lekarz powiedział, że szkoda na to pieniędzy, gdyż guz jest nieuleczalny.Chłopiec czuł się tak dobrze, że wrócił do szkoły.Pewnego dnia upadł i lekarz powiedział : widzisz,mówiłem ci.\Ten upadek z pewnością został spowodowany przez guza mózgu.Wtedy rodzice Glenna zrobili szczegółowe badania mózgu i okazało się, że guz zniknął.
Oczywiście techniki wyobrażeniowe nie zawsze i nie u każdego skutkują.Al;e JAM, ŻE DZIEJE SIĘ W0G NASZEJ WIARY, DOBREJ LUB ZŁEJ. I wiem, że BÓG POMAGA TYM, KTÓRZY SAMI SOBIE
POMAGAJĄ.Moja znajoma, gdy była w stanie , w którym nic nie mogło jej pomóc, zaczęła pić odpowiednio spreparowany mocz w)g książki "Urynoterapia" i żyje do dzisiaj .Co jej pomogło, mocz, wiara, czy to, że w ogóle cos robiła- nie wiem..
Wracając do historii Glenna, nie każdy człowiek lubi strzelać i bawić się w wojnę.Dla takich pokojowo nastawionych osób są techniki wizualizacyjne, mniej agresywne..
Inny pacjent Jan wybrał inną drogę.Uczestniczył w terapii indywidualnej i grupowej .Pracował nad tym, żeby mieć czyste sumienie., codziennie brał 20 gramów wit.C, medytował.Wyobrażał sobie, że komórki jego systemu odpornościowego łagodnie wynoszą z jego organizmu komórki i zamiast je zabijać, wypłukują z ciała.W ciągu 4 lat stan jego zdrowia powoli, ale ustawicznie się poprawiał ( Jan chorował na białaczkę).Gdy przyszedł na kontrolę zdrowia, lekarz powiedział mu, że nigdy dotąd nie miał tak dobrych wyników krwi.Jeśli idzie o raka,postawa Jana jest bardziej skuteczna niż "wariant wojenny ", ponieważ ZŁOŚLIWE KOMÓRKI TO TE, KTÓRE ZBOCZYŁY Z WŁAŚCIWEJ DROGI.Dlatego w pewnym sensie, bezpośredni atak na nie, JEST ATAKIEM NA SAMEGO SIEBIE..
JEDNYM Z NAJBARDZIEJ SPRAWDZAJĄCYCH SIĘ RODZAJÓW WIZUALIZACJI, jest wyobrażanie sobie guzów jako pożywienia dla białych krwinek, które je po prostu zjadają.Na rynku księgarskim jest wiele książek dot.wizualizacji, ale książki Simontona dotyczą głównie chorób nowotworowych i roli wyobrażeń w powrocie do zdrowia.Pozdrawiam Wszystkich i życzę powodzenia.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-05-14 19:49
Pozdrawiam Wszystkich uczestników forum.Nie mam tak wiele czasu jak dawniej, gdyż pracuje od niedawna i piszę na forum nerwic, ale spróbuję coś podpowiedzieć szukającym sposobu na wyjście z choroby.
1) jest taka teoria dr.Hammera, lekarza austriackiego, że choroba nowotworowa może powstać w okresie ok2 lat po przeżyciu jakiegoś stresującego, traumatycznego wydarzenia, którego sie nie rozładuje. W jego życiu np\\na przykład nowotwór pojawił się po śmierci jego syna (2 lata później).Znam osobę, która też zachorowała na raka w podobnym, odstępie czasu po śmierci swojej mamy, z którym to faktem nie umiała się pogodzić.Specjaliści od chorób nowotworowych twierdzą, że ci pacjenci, którzy wytłumaczą sobie jakoś, dlaczego zachorowali , częściej powracają do zdrowia, niż ci, którzy buntują sie przeciw chorobie i widzą w niej niesprawiedliwość losu.Wytłumaczenie nie musi być wymyślne medycznie, ważne, by zaakceptowali fakt, że są chorzy, żeby podjęli konieczne działania i żeby zrozumieli, że choroba nie pojawia sie u kogoś przypadkiem, lecz zawsze ma powód..Istnieje wyraźny związek miedzy stresem a chorobą.Można nawet powiedzieć, że da sie przewidzieć chorobę na podstawie ilości stresu w życiu danego człowieka.Problemy psychologiczne( stresy) obniżajaąsiły układu odpornościowego, a to otwiera szeroko drzwi chorobie. Gdy udaje sie wyjaśnić związek pomiędzy problemami pacjenta a chorobą, wtedy zawarty w chorobie sygnał jest zrozumiały, a dalsze istnienie choroby -niepotrzebne. Carl Simonton, amerykański lekarz onkolog( autor książek na ten temat) iż zasadnicza różnica pomędzy pacjentami powracającymi do zdrowia, a nie powracającymi polega na ich postawie wobec życia.Tych, którzy zdrowieli cechował optymizm, postawa pozytywna.
Teraz przytoczę parę zdań z artykułu opublikowanego przez Panią Ninę Grellę w "Szamanie", dot. historii historii Jacka Supernaka,który leczył się na białaczkę.:
Często myślę, mówił pan Jarosław, że potrzebujemy w naszej szarej egzystencji jakiegoś impulsu do działania, do zmian.Tym impulsem może być choroba.Tak zdarzyło się w moim przypadku.Gdyby nie ciężka białaczka, dłubałbym dalej przy kablach na kolei. Choroba uświadomiła mi, ŻE BÓG .każdemu człowiekowi dał jakiś talkent, ale nie każdemu dał szansę jego odkrycia.Ja tę szansę otrzymałem i choć boje sie o tym mówić, UWAŻAM, ŻE MÓJ RAK to NAJLEPSZA RZECZ jaka mi się w
życiu przytrafiła .( Ja też myślę, podobnie, tylko że u mnie oprócz raka , miałam jeszcze nerwicę lękową, która pomogła mi się nauczyć do pewnego stopnia wiary, która była mi pomocna przy przechodzeniu przez chemioterapię . Jak wypowiedziała się autorka cytowanego tekstu, która również walczyła o życie z chorobą nowotworową, klucz do WYZDROWIENIA tkwi w naszym umyśle , w naszej psychice, w naszej determinacji.Aby wygrać, trzeba podjąć grę o życie.
Ja przytoczę poniżej dwa wierszyki dot. choroby w ogóle i podejścia do niej pomagającego przez to doświadczenie przejść
Gdy w najtrudniejszej nawet chorobie, zachowasz w sercu ufność i wiarę
i błogosławisz swoje cierpienie, wtedy dla ciebie staje się -DAREM!
-------------
Na tyle ufa Tobie, Boże, że wiem, że choroba to tylko lekcja,
przez którą przejdę razem z Tobą i wyjdę z niej - silniejsza! Pozdrawiam Wszystkich. .
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-05-20 18:57
Witam Wszystkich uczestników forum.Dzisiaj chciałabym "zainstalować w moim temacie"dwa wiersze dot.choroby nowotworowej.Pierwszy "napisał mi się, gdy byłam w trakcie leczenia i myślę, że podpowiedziała mi go moja Dusza, bym mogła przetrwać to doświadczenie.Drugi wiersz "Idź stąd sobie, raku" napisałam sama, po jakimś czasie, gdy nabrałam wiary i nadziei i chciałam trochę rozprawić się z emocjami , jakie choroba wzbudziła we mnie.
Wczoraj jeszcze nie wiedziałam!
----------------------------------------
Wczoraj jeszcze nie wiedziałam, jak dziś zmieni się mój świat,
dzisiaj wyrok otrzymałam: jesteś chora.TO JEST RAK!
!
Wczoraj plany jakieś miałam, co mam robić, gdzie mam iść,
dzisiaj jedno wiedzieć chciałam: CO MAM ZROBIĆ ŻEBY ŻYĆ!

Nie pytałam się, dlaczego, przydarzyło się to mnie,
w tamtym czasie już wiedziałam:TAKIE RZECZY DZIEJĄ SIĘ!

Życie, by nauczyć nas , lekcji których nie umiemy,
dotąd nas doświadcza aż, swoje błędy- zrozumiemy!

Ile czasu jeszcze mam, tylko Ty wiesz to na pewno,
jakąś mi wskazówkę daj, nie chcę walczyć nadaremno!

Muszę wiedzieć, czy mam żyć, czy już czasu nie mam więcej,
śmierci się nie boję dziś, tak jak bałam se jej - wcześniej!

Wiem, że jesteś, a więc nic , już złego spotkać mnie nie może,
CZY ZOSTANĘ Z TOBĄ TU, CZY ZABIERZESZ MNIE STĄD - BOŻE
_____________
Skąd sie wziąłeś, RAKU, co cie sprowadziło,
czy tam, gdzie mieszkałeś, aż tak źle ci było?

ŻE przywędrowałeś, tu do tego świata,
wszystkim krzywdę robisz, czy nie wstyd ci za to !

Cierpią małe dzieci i dorośli ludzie,
kiedy nas zostawisz i stąd sobie- pójdziesz!

Czy ci sprawia radość, że się boją wszyscy,!
imienia twojego, bardziej , niż dentysty!

Jeśli chcesz w spokoju, przeżyć swoją starość,
lepiej się stąd wynoś i to pełną parą!

Już wynaleziono jakiś antybiotyk,
ostrzegam cie, RAKU , będziesz miał kłopoty!
Mam nadzieję, że moje wierszowane przemyślenia pomogą komuś inaczej spojrzeć na doświadczenie" bycia w chorobie nowotworowej".Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-05-23 16:24
Witam uczestników forum.Przytoczę historie człowieka który przebywał w szpitalu z powodu oparzeń ciała, ale to nie ma znaczenia, gdyż był w stanie zagrożenia życia( tak jak jest przy raku).Ważna w jego przypadku była wola wyzdrowienia, którą trzeba mieć, chcąc wyjść z choroby nowotworowej.
Chociaż ten człowiek miał niewielkie szanse na przeżycie, gdyż zbyt wielka powierzchnia ciała uległa poparzeniu, troska o rodzinę obudziła w nim wole wyzdrowienia.Ten człowiek widział jaki los spotkał rodzinę kolegi, który kilka miesięcy wcześniej zginął w wypadku, pozostawiając rodzinę bez środków do życia.Obawiając się, że podobny los spotka jego najbliższych "wyszedł" z ciężkich oparzeń , mówiąc później: ja nie mogę ich zostawić, ja muszę być zdrowy.
Carl Simonton specjalista onkolog uważa, że rak jest przesłaniem Miłości.In formuje o konieczności dokonania zmian w dotychczasowym życiu.Należy bardziej zajmować się tym, co sprawia radość i zadowolenie , a unikać zachowań wywołujących cierpienie emocjonalne.Metoda Simontona uczy dotarcia do utrwalonych , negatywnych postaw i przekonań, powodujących cierpienie oraz rozwijanie tych, przyczyniają się do odczuwania radości.i szczęścia, a w konsekwencji wzmacniają układ odpornościowy i sprzyjają zdrowieniu.Pomaga rozniecić w sobie wewnętrzny żar radości(zapomnianą radość dziecka), przytłumiony przez niektóre decyzje i wybory z przeszłości.
Pacjenci dr Simontona dokonują samooceny psychologicznej , odkrywając w jaki sposób przyczynili sie do swej choroby (nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, skrywanie emocji, niezdrowe poglady).Uświadamiają sobie korzyści płynące dla nich z choroby(zyskanie zainteresowania otoczenia, pomocy, miłości, szantaż emocjonalny, karanie siebie, odpoczynek od pracy i problemów)Przezwyciężają swe urazy , żywione w stosunku do żyjących i zmarłych, uczą się wybaczania.Opanowują ból i lęk przed nawrotem choroby oraz śmiercią.Uczą się relaksować i tworzyć pozytywne obrazy myślowe. zastępując nimi dotychczasowe, negatywne.Wyznaczają sobie konkretne , bliższe i dalsze cele, walcząc z choroba.Pozbywając się strachu i bólu, uwalniają dodatkowa energie , która pozwala im zdrowieć i żyć pełniej tu i teraz..
Rak przychodzi częściej do "smutasów, ludzi żywiących żale i pretensje w sobie, którzy takimi emocjami osłabiają swój układ odpornościowy
Radość leczy, stres nam szkodzi,
ludzie szczęśliwi są dłużej młodzi!
Mam nadzieje, że to co przytoczyłam , będzie dla kogoś wskazówka, co zrobić, zmienić w sobie( w myśleniu), by dać sobie szansę na wyzdrowienie.Życzę powodzenia.
.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-05-31 16:51
Witam Wszystkich.
Na wstępie chciałabym podzielić się z Wami pewną moją "prywatną" koncepcją co do natury RAKA.Analizowałam sama dla siebie,co może mieć wspólnego rak-skorupiak z tym, że nowotwór nazwano rakiem.Pisałam już o doktorze Hammerze i jego teorii, że traumatyczne przeżycie nierozładowane emocjonalnie i psychologicznie wywołuje w mózgu jakby obrzęk.To, gdzie nowotwór się w ciele przejawi zależy od tego gdzie ulokował się o0brzęk w mózgu, w części odpowiadającej powiązaniom z jakim organami, częściami ciała.Moja prywatna teoria polega na tym że o RAKU mówi się że robi jeden ro do przodu a dwa do tyłu(że nawet osoby spod znaku Raka postępują podobnie).To by się mogło zgadzać z teorią dr.Hammera w ten sposób, że ludzie nie odpuszczający sobie krzywd, urazów przeszłości,
którzy na bieżąco siebie nie sprzątają emocjonalnie, mogą być bardziej narażeni na zachorowanie, podobnie jak osoby, które nie umieją mówić " N I E ".

A teraz chciałabym podzielić się wiedzą pochodzącą z broszurki pt.ŻYĆ W CHOROBIE", którą otrzymałam od psychologa z onkologi na Hirszfelda.
RAK nie jest wyłączne smutnym "przywilejem"rodzaju ludzkiego, rozwija się roślinach, jak u wszystkich gatunków zwierząt.Choroba nowotworowa znana jest od bardzo dawna.Nazwę RAK pochodzi od Hipokratesa, który jako pierwszy porównał rozprzestrzenianie się się guzów złośliwych twarzy i piersi do odnóży kraba
A teraz , wracając już do samej choroby: gdy jest się w szpitalu, widzimy tylko jedną stronę medalu (ludzi chorych) wtedy wydaje się nam, że noc i ciemna strona Księżyca \wyznaczają nasz świat.Tak bardzo w tym czasie wypełniamy się myśleniem o śmierci, że to nam przesłania życie które nadal jest w nas..Dopóki oddychamy Słońce świeci dla nas tak samo. To dzięki ciemności dostrzegamy światło dnia.Gdy więc nie będziemy za bardzo starali się uciec przed ciemnością( chorobą, strachem), pomimo iż czujemy grozę i lęk przed nieznanym, otworzymy się wtedy na światło dnia.
A teraz o cechach osobowościowych charakterystycznych dla ludzi częściej zapadających na raka: są to osoby nadmiernie skłonne do poświęcania się dla innych (kosztem siebie), bezradne życiowo nadmiernie pasywne unikające konfliktów.(chociaż miewają okresy stłumionej, nieuzewnętrznionej depresji lub agresji).TŁUMIENIE UCZUĆ ZDAJE SIĘ BYĆ CZYNNIKIEM BARDZO ISTOTNYM W GENEZIE CHORÓB SOMATYCZNYCH.(nieważne czy tłumi się lęk, wrogość czy smutek.
Niewielu ludzi umie potwarce przyznać się do odczuwania wrogości lub strachu, niewielu z nas dopuszcza te uczucia do świadomości.Od dzieciństwa ODBIERA NAM SIĘ PRAWO DO WYRAŻANIA TYCH UCZUĆ , wę napiętnowane w chwil pojawienia się, ulegają stłumieniu. Tłumione uczucia, wciąż spychane na peryferie życia psychicznego, ZATRUWAJĄ NAS NIEPOSTRZEŻENIE.GDY JESTEŚ ZŁY NIE ZAPRZECZAJ TEMU, LECZ SPRÓBUJ ZROZUMIEĆ SWOJĄ REAKCJĘ.TŁUMIĆ ZŁOŚĆ, TO JAK ZATYKAĆ BIJĄCE ŹRÓDŁO, nie tłum więc złości, ani nie obwiniaj innych za Twój stan(bardzo łatwo jest znaleźć winnego), ale to komplikuje dodatkowo sprawy.Zastanów się JAKI ASPEKT TWEGO JA ZOSTAŁ ZRANIONY.Jeżeli pojawiła się złość, to powinieneś zezwolić jej odejść( bez używania jakiejkolwiek przemocy), gdy nadejdzie jej kres.NIE WARTO PRÓBOWAĆ BYĆ GORSZYM ANI LEPSZYM NIŻ SIĘ JEST.WAŻNE JEST OTWARCIE SIĘ NA WŁASNE UCZUCIA i ZAAKCEPTOWANIE SIEBIE TAKIM JAKIM SIĘ JEST, ż CAŁYM BAGAŻEM ZALET I GŁUPOT PRZEZ NAS PRZEJAWIANYCH..Na tym kończę ten post, ale to nie jest prezentacja całej zawartości z broszurki.Resztę będę prezentować sukcesywnie.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-06 13:30
Witam Wszystkich
Chciałabym przytoczyć tu parę ważnych informacji pochodzących z artykuły w "Ni9eznanym Świecie" nr9)2001 pt.Pokochaj siebie przeciwko rakowi..
" Chorzy zbyt często są posłuszni.Gdy lekarz powie pacjentowi, , że ma przed sobą trzy miesiące życia, on często robi później, BY NIE PRZEŻYĆ ANI DNIA DŁUŻEJ.W klinice Św.Michała w Gliwicach , gdzie stosuje się terapie holistyczne, takie metody postępowania nie są akceptowane.Klinika uczy pozytywnego buntu przeciwko chorobie i diagnozom lekarskim.
U Św.Michała wszyscy są zgodni, ŻE U PODSTAW KAŻDEJ CHOROBY NOWOTWOROWEJ LEŻY jakiś silny, nierozładowany stres.Nazywają go tam stresem źródłowym i próbują rozpoznać oraz zlikwidować w pierwszej kolejności, zanim rozpocznie się właściwe leczenie.Bardzo często chorzy opowiadają, że przed pojawieniem się choroby przydarzyło im się nieszczęście lub poważne kłopoty I tak np.podczas wywiadu lekarskiego mężczyźni z rakiem jąder przyznają z regu ly, że w tym okresie , przeżyli jakieś upokorzenie i niedowartościowanie męskości.Natomiast KOBIETY Z RAKIEM PIERSI lub macicy często wcześniej zostały porzucone, zdradzone lub sponiewierane przez swoich partnerów , co spowodowało u nich podświadomie, zaprzeczenie własnej kobiecości.Jakby same się ukarały nowotworem.I to nastawienie trzeba zmienić..
Joanna, poszła do lekarza z drobnym zaczerwienieniem na piersi.Była pewna, że coś ja ugryzło.Usłyszała diagnozę: rak zajął już węzły chłonne.Ma pani pół roku życia.Przeszła operację, najsilniejszą chemioterapię, potem naświetlania" Już prawie padałam od samej chemioterapii, a tu jeszcze mają mnie przysmażać- opowiada.Mam jeździć na wózku inwalidzkim! Mowy nie ma.ZBUNTOWAŁAM SIĘ I ZACZĘŁAM SZUKAĆ SIŁY W SOBIE.Straciłam włosy, no to co?Miałam się schować pod biurko?Inne dziewczyny nosiły chustki i peruki a ja zaprojektowałam sobie łysą głowę(Joanna jest graficzka) i poszłam tak na swój wernisaż.POSTANOWIŁAM Z NICZEGO NIE REZYGNOWAĆ I ŻYĆ NA PRZEKÓR CHOROBIE.Tymczasem wszystkie koleżanki ze wspólnej sali szykowały się na tamten świat.Niby czytały o pozytywnym myśleniu, ale spływało to po nich z wierzchu.
Magda, jedna z Amazonek, powiedziała, że poszła na dwa spotkanie w grupie wsparcia, ale stwierdziła, że to nie dla niej.Rozmowy o tym, która już zmarła, której się pogorszyło nie dodawały otuchy.Po co to rozpamiętywać?.Nie wolno się spalać!Najważniejsze , by słuchać swojego ciała i dać mu to, czego w tej chwili potrzebuje.Odpocząć , poczytać, poddać się bioterapii, zastanowić nad własnym Ja..
Wmawiają nam okropne bzdury -piekli sęe Joanna.Niby mamy patrzeć w kalendarz i czekać na
koniec. To się nazywa programowanie na śmierć- mówi Hanna .Lekarze i rodzina dają choremu do zrozumienia, że powinien umrzeć i niemal sugerują, kiedy powinien to zrobić!.Oczywiście nie zawsze uda się wygrać.Zanim jednak dojdzie do ostateczności, jest jednak nieustępliwa walka o chorego .Niczego się nie pomija.Po wykryciu stresu źródłowego.i wyeliminowaniu go metodami psychoterapii, pod nadzorem lekarza podawane są leki wzmacniające i zwiększające odporność organizmu.Są to na przykład zioła, lub sprowadzany ze Szwajcarii "Iskador" - preparat otrzymywany z jemioły hodowanej na jabłoniach.Zawarte w jemiole składniki mogą hamować syntezę białek raka , a nawet spowodować ich samozniszczenie,łagodzą uboczne skutki chemioterapii i naświetlań oraz wzmacniają i stymulują układ odpornościowy.Muszę kończyć na razie.Cytowanie tego artykułu dokończę innym razem, bo znów mi się przypaliły ziemniaki.Pozdrawiam
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-12 05:53
Witam Wszystkich
Popiszę dalej o artykule, na którym sie opierałam pisząc poprzedni post. Co radzą pacjentki, które poradziły sobie z nowotworem,?:
Wścieknij sie na chorobę. Asertywność przedłuża życie.Złość i adrenalina pobudzają układ odpornościowy, sprawiają że przerzuty cofają sie.Zdaniem Hanny, częściej choruja wrażliwcy zamknięci w sobie, nie potrafiący rozładować stresów( MOIM TEŻ-ja taka byłam).. Zauważylam, że najwiecej powikłań pooperacyjnych , różnych stanów zapalnych maja osoby typu " przepraszam, że żyje".-dodała Iwona- Ludzie energiczni i pogodni szybciej dochodzą do siebie po operacji.
Kiedy już wiemy jaki stan psychiczny mógł spowodować ( wywołać) chorobe-dodaje Hanna- uczymy pacjentki mówić "NIE".Dosyć całkowitego poświęcania sie dla rodziny, grania roli cichutkiej myszki.Teraz masz zadbać o siebie,
I to właśnie jest w raku "najfajniejsze"- wtrąca sie Magda.- Mogę kaprysić.NIE MAM NA COŚ OCHOTY, TO TEGO NIE ROBIĘ. Mogę powiedzieć szefowi w pracy, że nie zostane po godzinach., bo sie źle czuję, a on słucha jak trusia i potakuje.
W moim przypadku -dodaje Joanna- stresem źródłowym było wycofanie sie z zawodowej samorealizacji i ambicji zawodowych.Strasznie męczyły mnie monotonne, zawodowe obowiązki np.robienie córce śniadania.I właśnie TO W SOBIE PRZEWARTOŚCIOWAŁAM.ZACZĘŁAM ZNAJDOWAĆ PRZYJEMNOŚĆ W CODZIENNYCH PRACACH , teraz juz NIE MUSZĘ ALE MOGĘ ZROBIĆ ŚNIADANIE ui cieszę sie z tego.I nie odkładam na później żadnej ze spraw zawodowych.
Aja myślę , że w moim przypadku nie było żadnego stresu źródłowego, raczej obciażenie genetyczne.Teraz łącze obowiązki zawodowe i rodzinne z taka sama intensywnością jak przed choroba - dodaje Magda
Trzeba wykrzyczeć z siebie tłumiony żal.Nie mówić "wybaczam", kiedy mamy ochote rozerwać kogoś na strzępy.Wybuch gniewu oczyszcza psychikę i ułatwia dalsze leczenie-zabiera głos Krystyna., 45 -letnia terapeutka, która sześć lat temu sama wyłeczyła sobie guza piersi , unikajac amputacji.( Ja osobiście też uważam, że zdrowy gniew przypomina burzę z piorunami, po której znowu nastaje w nas spokój).
Termin operacji miałam wyznaczony za dwa tygodnie.Glupio zrobilam, że poszłam do lekarza dopiero, gdy guz piersi zaczął boleć.Pierwszy dzień po diagnozie to byl totalny kanał. Potem Krystyna pozbierała sie i pojechała do bioterapeuty, który pomógł jej uświadomic sobie, że U PODSTAW CHOROBY LEŻA TRAUMATYCZNE DOŚWIADCZENIA s dzieciństwa i uraz do matki, która zmuszała ja do jedzenia.,A piersi przecieć wiążą się z karmieniem.Healer odblokował Krystynie meridian żołądka ona zaś przeczytała później ksiażke Louise Hay "Mozesz uzdrowić swoje zycie"., nawrzeszczała na matke i kaśdą wolna chwile poprzedzająca termin operacji spedzała, przykladajac ręke do piersi i mówiąc sobie, ŻE LECZY RAKA.
Kiedy przyszlam do lekarza GUZA JUŻ NIE BYŁO.-kończy opowieść Krystyna.- Bylam z siebie strasznie dumna, ale on zrobil mi dziką awanture.Wrzeszczał: co pani zrobiła z guzem! Chyba myślał, że go wycisnęłam.Uspokoił sie dopiero, jak opowiedziałam o bioterapii.
"Choroba może być DAREM. -To opinia Kamy. CHOROBA POJAWIA SIĘ , GDY CZŁOWIEK ZDRADZA SIEBIE LUB ZOSTAJE ODRZUCONY.Trzeba sie oprzeć na sobie , powiedzieć : CHCĘ ŻYĆ! i zacząć ładować sie wiarą.MODLITWA WYZWALA NADRZĘDNOŚĆ UMYSŁU NAD CIAŁEM.Nie trzeba buntować sie głupio na zasadzie, DLACZEGO JA? Lepiej zastanowić sie : DOKĄD PĘDZĘ? i potraktować chorobe JAKO DAR , pozwalający odnaleźć to, co zgubione i przewartościować ŻYCIE.POWRÓT DO RÓWNOWAGI I ZDROWIA oznacza zrównoważenie oddziaływań kwantowych a na to ma wpływ na naszą świadomość.Musisz pokochać siebie.
I trafić na dobrego lekarza-dodaje Magda.
I nie czekać biernie( to Joanna).
Nie tracić nadziei -kończy Hanna.
Podaje adres i telefon do Kliniki w Gliwicach, : 44-100 Gliwice ul.Konopnickiej 1 tel. 0-32) 332-41-74 i 331-6--36. Ten artykuł pochodzi z 2001 roku, ale mam nadzieje, że ta klinika nadal funkcjonuje i że telefon jest aktualny.Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-20 20:51
Witam Wszystkich.Dziś chce przytoczyć pewne , bardzo ważne dla chorych materiały ( które mnie osobiście bardzo pomogły) z artykułu z "Nieznanego Świata" nr 5)2001 pt."Czy wyleczenie chorego może mu zaszkodzić? Jest to tak inne podejście do choroby, jej przyczyn i leczenia , ŻE POLECAM TEN ARTYKUŁ WSZYSTKIM, którzy są zainteresowani zrozumieniem faktycznych przyczyn swoich chorób.
CHOROBA JEST NAJZDROWSZĄ REAKCJĄ CZŁOWIEKA (jego organizmu) NA SYTUACJĘ Z JAKĄ SI E SPOTKAŁ.
Stanowi ona w tym ujęciu reakcje czyli skutek , a jest ZDROWA dlatego, że stanowi REAKCJĘ NAJKORZYSTNIEJSZĄ.
Skoro choroba jest SKUTKIEM ( czegoś), , jej wyleczenie ( lekami, czynnikami zewnętrznymi) niczego nie rozwiązuje.. Przyczyna choroby *faktyczna, wewnętrzna, psychiczna, duchowa) pozostaje i musi się za jakiś czas znowu zamanifestować kolejnym skutkiem. DOPÓKI ISTNIEJE PRZYCZYNA ( wewnątrz nas) musi powstawać skutek. Skutek może być podobny lub inny.Gdy zaś kolejny skutek okazuje się poważniejszy od poprzedniego , rodzi się pytanie : Czy lekarz człowiekowi pomógł, czy mu ZASZKODZIŁ?
POSŁUŻMY SIĘ PRZYKŁADEM : Ktoś choruje na wrzody żołądka i leczy się z tej przypadłości .Jego lekarz leczy przypadek , narząd, organ , jednym słowem - skutek .Z jego punktu widzenia CHORY JEST ŻOŁĄDEK. Jeżeli jednak spojrzymy na człowieka, okaże się , ze WRZODY ŻOŁĄDKA SĄ KONSEKWENCJĄ prowadzonego przez niego trybu życia.W związku z tym lekarz , owszem pomógł DORAŹNIE choremu, gdyż wyleczył (?) jego żołądek.Natomiast pacjent może nadal żyć w ten sam sposób jak poprzednio , n9ic nie zmieniając w swoim życiu.Mówiąc Inaczej PRZYCZYNA WRZODÓW ŻOŁĄDKA FUNKCJONUJE DALEJ , A CHORA SYTUACJA W DALSZYM CIĄGU DZIAŁA! Jaki będzie jej kolejny przejaw? MOŻE RAK A MOŻE TYLKO WYLEW! MOŻLIWOŚCI JEST WIELE, KTÓRĄ WYBIERZE ORGANIZM?

Czy ten lekarz pomógł swojemu pacjentowi, czy mu zaszkodził ?

BYĆ MOŻE , GDYBY GO NIE LECZYŁ, choroba oraz ból ZMUSIŁYBY ZAINTERESOWANEGO DO ZMIANY ŻYCIA,W KONSEKWENCJI, ÓW CZŁOWIEK ZMODYFIKOWAŁBY SWOJE ŻYCIE , uczynił je lepszym, a na pewno zdrowszym POZBYCIE SIĘ ZAŚ CHOROBY BYŁOBY DEFINITYWNE, SKORO PRZESTAŁA ISTNIEĆ JEJ PRZYCZYNA.
Bo tak naprawdę WRZODY ŻOŁĄDKA nie były chorobą, lecz jedynie jej skutkiem , symptomem.
Trudno jest też niektórym połączyć ze sobą wrzody i np.późniejszy nowotwór.
Dziś często chorym oferuje się głównie środki przeciwbólowe( lub uspokajające)..Nikomu nie trzeba mówić, że środek przeciwbólowy nie usuwa przyczyny bólu.On jedynie TŁUMI BÓL, czyli jego przejaw , symptom ,W przypadku , kiedy przyczyna dolegliwości pozostaje , a środek przeciwbólowy jest aplikowany tylko po to, aby zagłuszyć ból, powstaje bardzo poważne zagrożenie dla pacjenta..Zostaje bowiem w ten sposób wyłączony NATURALNY ZAWÓR BEZPIECZEŃSTWA , przestają działać naturalne systemy ochronne, a organizm jest eksploatowany ponad granice bezpieczeństwa.TAKIE LECZENIE ORGANU CZY CHOROBY , JEST WIĘC W ISTOCIE ZAPROSZENIEM do popadnięcia w jeszcze POWAŻNIEJSZĄ CHOROBĘ.
Jest tylko JEDEN SKUTECZNY SPOSÓB WYLECZENIA leży usunąć przyczynę choroby.
TA ZAŚ PRAWIE ZAWSZE ZNAJDUJE SIĘ NA POZIOMIE PSYCHIKI.I TYLKO NA TY
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-20 21:24
Poniżej przytaczam dalszy tekst artykułu pt." Czy wyleczenie chorego może mu zaszkodzić?
Jakie wypływają wnioski z takich zjawisk?
1) ludzie, którzy doznali SAMOISTNEGO WYZDROWIENIA, ZAZWYCZAJ DIAMETRALNIE ZMIENIAJĄ SWOJE ŻYCIE.
2)SAMOCZYNNIE I SAMODZIELNIE POWRACAJĄ DO PEŁNI ZDROWIA.Najpotężniejszym i najskuteczniejszym lekarstwem jest WŁASNY UKŁAD IMMUNOLOGICZNY CZŁOWIEKA.
Przyjmowanie leków z zewnątrz TŁUMI TEN NATURALNY UKŁAD IMMUNOLOGICZNY i często działa na szkodę chorego( mój przypisek_ nie oznacza to wcale, że ja jestem za odstawieniem leków).
żeby układ immunologiczny skutecznie zadziałał musi być spełniony jeden warunek : TRZEBA ODKRYĆ RZECZYWISTĄ PRZYCZYNĘ DOLEGLIWOŚCI, ustalić JAKIEJ ZMIANY W ŻYCIU DOMAGA SIĘ NIEŚWIADOMOŚĆ CHOREGO
CHOROBA JEST JAK ZNAK PRZY DRODZE, ostrzegający iż dalej znajduje się NIEBEZPIECZNY ZAKRĘT.Jeżeli go zignorujemy i pojedziemy prosto- nastąpi wypadek! Gdy natomiast potraktujemy ostrzeżenie poważnie, SKRĘCIMY ( ZMIENIMY KIERUNEK< możemy dalej jechać bezpiecznie.
POSŁANIEC ( CHOROBA) ODCHODZI NA ZAWSZE, gdy wysłuchamy informacji, jakie przynosi I WYKORZYSTAMY JE W CELU ZMIANY WŁASNEGO ŻYCIA. Wskazówki, by zaprzyjaźnić się z choroba. nie oznaczają tego, by polubić chorobę jako taką, bo może to się skończyć permanentnym stanem chorobowym.Rzecz w tym natomiast, ŻE ZAMIAST Z NIĄ WALCZYĆ , należy WYSŁUCHAĆ INFORMACJI , jakie niesie ze sobą. Zamiast tłumienia symptomów , POTRAKTOWAĆ JE JAKO DROGOWSKAZ , sygnalizujący braki, zagrożenia niebezpieczeństwa i wskazujący NOWY, LEPSZY, ZDROWSZY KIERUNEK ŻYCIA..
TYLKO TO GWARANTUJE ODEJŚCIE POSŁAŃCA - CHOROBY RAZ NA ZAWSZE.
Leczenie samych organów najczęściej człowiekowi szkodzi.NI(CZEGO NIE ROZWIĄZUJE, ODKŁADA PROBLEMY NA PÓŹNIEJ.
CAŁKOWITE WYLECZENIE JEST MOŻLIWE TYLKO WÓWCZAS, GDY LECZY SIĘ (nazwijmy to umownie) DUSZĘ.NAPRAWDĘ ZAŚ CHODZI O NIEŚWIADOMOŚĆ> MOŻNA CAŁKOWICIE WYLECZYĆ CZŁOWIEKA. lecząc go tylko NA POZIOMIE NIEŚWIADOMYM , ALE NIGDY SIĘ TO NIE UDA, GDY LECZYMY JEDYNIE JEGO CIAŁO.
W powrocie do zdrowia należy połączyć leczenie na poziomie psychiki ze wspomaganiem ciała.Najczęściej zresztą okazuje się to zbędne, gdyż układ immunologiczny PRAKTYCZNIE JEST W STANIE PORADZIĆ SOBIE Z KAŻDA CHOROBĄ!
Posłużmy się przykładem: wyobraźmy sobie człowieka, który został prawnikiem, bo TAK CHCIELI JEGO RODZICE.Wmówili mu, ze to najlepszy dla niego zawód.On sam jednak nie znosi tej pracy, gdyż.zawsze marzył, żeby być podróżnikiem. Takie marzenia najczęściej nigdy nie umierają. Żyją swoim życiem w nieświadomości klienta i domagają się spełnienia ukrytych pragnień.Ponieważ zaś nieświadomość odpowiada za ciało. CHOROBA CZĘSTO JEST PRZEJAWEM KRZYKU NIEŚWIADOMOŚCI..
NIEŚWIADOMOŚĆ KRZYCZY W SWOIM JĘZYKU, KRZYCZY POPRZEZ CHOROBĘ!
Nieświadomość naszego przymusowego prawnika, który ja ignorował, zaczęła w pewnym momencie krzyczeć głośniej , chcąc by ja zauważył i posłuchał.W REZULTACIE ZAINTERESOWANY DOROBIŁ SIĘ WRZODÓW ŻOŁĄDKA!
I teraz mamy do wyboru dwie możliwości: Pierwsza, najpospolitsza , sprowadza sie do tego, że prawnik poszedł do lekarza , ten zaaplikował mu pigułki i wspólnie odnieśli sukces - WYLECZYLI ŻOŁĄDEK.Obaj są zadowoleni.
Spójrzmy jednak na ten problem z perspektywy nieświadomości. Skoro0 w dalszym ciągu jej oczekiwania i dążenia nie zostały zaspokojone, a krzyk okazał się zbyt cichy, JAK ZACHOWA SIĘ NIEŚWIADOMOŚĆ?
ZACZNIE KRZYCZEĆ GŁOŚNIEJ!
Co zaś w tym przypadku okaże się głośniejszym krzykiem? ZAWAŁ? NOWOTWÓR ?
Inaczej będzie wyglądała sytuacja , jeśli nasz prawnik wysłucha posłańca( objawów choroby). Przypomni sobie KIM CHCIAŁ BYĆ, CO JEST JEGO SZCZĘŚCIEM I SPEŁNIENIEM.W rezultacie ZMIENI SWOJE ŻYCIE, ZMIENI SIEBIE! Powróci do siebie ,. do swojej własnej tożsamości do swojego życia.
TAK WYGLĄDA RÓŻNICA POMIĘDZY TYM, CO JEST NAZYWANE LECZENIEM, a tym, CO NIM JEST W RZECZYWISTOŚCI. Wniosek : NALEŻY UZDRAWIAĆ ŻYCIE CHOREGO, A CHOROBA ODEJDZIE SAMA.
Autor tego artykułu jest terapeutą, trenerem i doradca rozwoju osobistego
Wnioski z tego artykułu każdy może wyciągnąć sam.Pozdrawiam
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-07-06 06:40
Witam Wszystkich.Wpadłam tylko na chwilę, by poinformować, że w programie "Planete" od wtorku do czwartku o godz 14.30 lecą odcinki programu "Tajemnice medycyny niekonwencjonalnej", a ponieważ mnie wiele pomogła medycyna niekonwencjonalna, wiec może ktoś z tego forum też coś dobrego z tego programu wyniesie..Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-07-26 14:48
Witam Wszystkich.
Mam kserokopię historii trzech osób, które chorowały na nowotwór i opublikowały swoje wspomnienia w "Zwierciadle".Poniewaz kazda z nich radziła sobie z chorobą na swój własny sposób, wiec spróbuję po kolei te historie przytoczyć, zeby osoby aktualnie zmagające się z chorobą nowotworową mogły skorzystac z ich doswiadczeń.
Pierwsza historia dotyczy Patryka Wasiaka.absolwenta Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW , który zatytułował ją "POUKŁADAŁEM CHOROBĘ W GŁOWIE".
" Zachorowałem nagle, w wakacje między drugą a trzecią klasą liceum.POGRUBIONA SZYJA, PROBLEMY Z PORUSZANIEM GŁOWĄ, ale nic nie bolało.Myślałem, że samo przejdzie.Lekarz zlecil badanie morfologii krwi.Mniejsza liczba leukocytów wskazywała, że organizm jest osłabiony.Przez miesiąc brałem witaminy, nie pomagały, więc zaprzyjaźniona lekarka wysłała mnie do kliniki hematologii.Szczegółowe badanie krwi, pobranie wycinka z szyi oraz szpiku kostnego .Po kilkunastu dniach wyniki biopsji węzła chłonnego.Ordynator, który wziął mnie na rozmowę powiedział o nowotworze- chłoniaku, spokojnie wytłumaczył na czym polega leczenie, że kilka miesięcy spędzę w szpitalu i czekają mnie nieprzyjemne zabiegi.Nie było mowy o walce na śmierć i życie, raczej o tym, jakimi nowoczesnymi metodami dysponują lekarze.ANI JEDNEGO MOMENTU, ŻEBYM SIĘ WYSTRASZYŁ.Wyszedłem z przekonaniem, , że MEDYCYNA BEZ TRUDU LECZY TAKIE PRZYPADKI JAK MÓJ, że to tylko kwestia czasu !Tęskniłem za domem, za kolegami.
Obserwowałem chore dzieci i bylem zaskoczony JAK DOBRZE RADZĄ SOBIE Z CHOROBĄ , jak dzielnie ja znoszą.Pamiętam, ze martwiłem sie z powodu straconego roku w szkole, że mi sie dorosłość opóźni, ale i to zaakceptowałem.
Kilka miesiecy intensywnej chemioterapii, potem trochę w domu, trochę w szpitalu, w międzyczasie pojawiły się jakies powikłania, zbyt mały poziom leukocytow, później naświetlania mózgu.Leczenie mimo tych komplikacji nie było dla mnie szczególnie uciążliwe, TRAKTOWAŁEM TO JAKO KONIECZNOŚĆ, CO BARDZO UŁATWIA SPRAWĘ. Najgorsze były sterydy, nie mogłem spać, dużo jadłem, bóle stawów, nadpobudliwość , bardzo nieprzyjemne.Bolesne pobieranie szpiku kostnego.Koszmarne nakłucia lędźwiowe , wbijanie igły w kręgosłup , żeby podac płymn do rdzenia kregowego.Miałem 11 takich punkcji, liczyłem je , po połowie ulga, juz blisko końca, wytrzymałem.
NAUCZYŁEM SIĘ, ZE NIE MA BÓLU NIE DO WYTRZYMANIA !.
Czuję ból, trzeba go znieść, normalne.
Po dziewięciu miesiącach w moim organizmie nie było już komórek nowotworowych !Ciągle bylem jednak w grupie podwyższonego ryzyka, wiec przez kilka kolejnych lat brałem leki.Bałem sie, że będzie nawrót, ale przypomniałem siobie poobyt w szpitalu i nie pamiętałem nikogo, kto by go miał.
WSZYSTKO SOBIE UKŁADAŁEM W GŁOWIE, tłumaczyłem w sensie pozytywnym.PRZYJĄŁEM CHOROBE, WPISAŁEM JĄ W SWOJE ŻYCIE , leczenie uznałem za naturalny proces, cieszyłem sie z każdego postępu.
GDYBYM NIE PRZESZEDŁ CHOROBY BYŁBYM SŁABSZYM CZŁOWIEKIEM. BYŁA MOJA INICJACJA W DOROSŁOŚĆ.Miałem scczęście doznać czegos podobnego do rytuałów inicjacyjnych , których istotą było OTARCIE SIE O ŚMIERĆ - DOPIERO WTEDY CZŁOWIEK BYŁ GOTOWY DO PRAWDZIWEGO ŻYCIA !
...TO BYŁO BARDZO DOBRE DOŚWIADCZENIE. W JAKIMŚ SENSIE CZUJĘ SIE WYBRANY, lepiej przygotowany do radzenia sobie w różnych sytuacjach.DOŚWIADCZYŁEM CZEGOŚ EKSTREMALNEGO, teraz niewiele rzeczy MOŻE MNIE ZASKOCZYĆ.ŻYJĘ LEPIEJ, SENSOWNIEJ, DOCENIAM ZDROWIE. Staram sie podejmować PRZEMYŚLANE DECYZJE. MAM TEŻ OBSESJĘ NIEMARNOWANIA CZASU.Po studiach mogłem podjać pracę - chałturę, ale nie zrobiłem tego.Dostałem fantastyczne stypendium na pisanie doktoratu.Trudno mi wyobrazic sobie, że mogłoby mnie spotkać coś lepszego ! GDYBYM MIAŁ W TEJ CHWILI UMRZEĆ, NIE ŻAŁOWAŁBYM NICZEGO.
Nauczyłem sie przyjmować ból, nie pamietam, kiedy brałem LEKI PRZECIWBÓLOWE. Została mi też umiejetność kontrolowania siebie, panowania nad sobą.
DOCENIŁEM WŁASNE CIAŁO , nieprawdopodobny mechanizm, który zniósł , wielomiesięczną chemioterapię, wiele bólu.WIĘC TERAZ O NIE DBAM , liczę się z nim , staram się nie robic niczego, co mogłoby mu zaszkodzic. Uprawiam sporty, przede wszystkim kolarstwo.Nie chodzę do lekarzy , nie przyjmuję leków, NIE MYŚLĘ O CHOROBIE. Teraz , gdy o sobie opowiadam, to wyjątkowo, pierwszy raz od wielu lat.