Rak odbytnicy z przerzutami.

napisał/a: iwonas2 2016-03-04 21:48
Witam, u mojej mamy (lat 58) stwierdzono raka odbytnicy z przerzutami do wątroby i sieci większej. Mama przebywała już w dwóch szpitalach, w pierwszym na dokładnych badaniach zaś w drugim miała wykonaną operację wyłonienia stomii (chyba dobrze to określiłam). Lekarz prowadzący stwierdził, że mamie zostało pól roku życia :(. Ma być zastosowane leczenie paliatywne (wnioskuję z wypisu) oraz zastosowanie chemioterapii. Mama była zarejestrowana na chemioterapię, ale narazie zrezygnowaliśmy z podjęcia się tego, ponieważ mama jest naprawdę bardzo słaba. Mam już mętlik w głowie i sama nie wiem co robic. Mam wyniki badań i wypisy ale dużo rzeczy z tego nie rozumiem. Jestem z mama sama z tym problemem dlatego postanowiłam założyć tutaj wątek. Bardzo proszę o pomoc w wyjaśnieniu pewnych moich wątpliwości i poradzeniu czego się podjąć w dalszym leczeniu.
Czy określenie nieresekcyjny guz oznacza nieoperycyjny? Czyli nie został wycięty, tak z tego zrozumiałam. Co oznaczają przerzuty do sieci większej a dokładnie co to jest sieć większa? Leczenie paliatywne czyli leczenie objawów i zaśnieżanie bólu? Czy mogę skorzystać z hospicjum domowego i na czym to polega? Czy to jest IV stadium raka? Czyli dla mojej mamy nie ma już nadziei?
Nie oczekuję cudów ani diagnoz, proszę tylko o pomoc w zrozumieniu niektórych rzeczy.
napisał/a: iwonas2 2016-03-04 21:50
Dalsze dokumenty.
napisał/a: iwonas2 2016-03-04 21:50
Ostatni.
napisał/a: wikam2 2016-03-05 10:28
Witaj! :)))
Po pierwsze to b. mi przykro z powodu choroby i życzę dużo sił, po drugie ... nie znam się na chorobie Mamy ale póki oczekujesz na odp kogoś zaznajomionego z tematem to powiem co wiem, może pomogę :)
- tak guz nieresekcyjny to taki, którego nie da się w całości usunąć
- skoro są przerzuty do wątroby to zakładam, że ma to coś wspólnego ze wspomnianą siecią która jest obok.
- hospicjum - mimo, że nikt chyba nie chce mieć z nim nigdy nic wpólnego to wspaniała rzecz.
Mamę zapisz jak najszybciej. Bo - bo hospicjum w pierwszym okresie pełni po prostu forme jakby Waszej przychodni. Chodzicie tam do swojego lekarza, który kontroluje stan zdrowia, przepisuje wszystkie leki etc. Potem w razie potrzeby przenoszą Was do hospicjum domowego czyli - jak Mama jest za slaba aby przyjśc do lekarza, nie ma z nią kto jechać etc. to lekarz i pielęgniarka przychodzą do Was. W razie jakiegoś pogorszenia stanu zdrowia - dzwonicie do swojej pielęgniarki a ona pomaga. Macie możliwość wypożyczania sprzętów i jesteście pod opieką.
Hospicjum nie wyleczy pacjenta - jak sama mówisz to opieka paliatywna więc zajmuje się łagodzeniem objawów.
Ale!!! Nawet jeśli Mama będzie się dalej leczyć to bycie pacjentka hospicjum absolutnie w niczym nie przeszkadza, może ułatwić m.in choćby to że dostaniecie "od ręki" skierowania na np. morfologię.

No i w kwestii ogólnie leczenia Mamy - nie wiem jaki to stopień, nie wiem czy można w 100%-ach ufać iż kwalifikuje się do leczenia paliatywnego...to bedzie wiedział ktoś kto się zna i zobaczy wynik.
Podam Ci link do mojego tematu w którym przeczytasz jak pomimo guza nieresekcyjnego szukałam innych metod :)
Doczytasz tam, że z chemii też zrezygnowaliśmy. U nas miała po prostu wydłużyć ew. życie o 3 miesiące, ale wiadomo jak ono by wyglądało. Za 3 miesiące wg. nas się nie opłacało.
http://commed.polki.pl/hcc-rak-watrobowokomorkowy-vt97615.html

Trzymam za Was kciuki!!!
napisał/a: blondyneczka_83 2016-10-04 11:11
Powiem tak, moja mama walczy z rakiem jelita grubego/odbytnicy (8cm od odbytu) od września 2012 roku. Od dwóch lat walczymy z przerzutami do płuc i wątroby. Mama od 2014 roku jest leczona paliatywnie, bo pomimo pierwszej udanej operacji, dziad wrócił i b.szybko dał przerzuty, a TK było wykonywane co 3 miesiące, PET co 6 miesięcy :( Pierwsza linia chemii paliatywnej to 12 wlewów co 14 dni. U mamy była to chemia FOLFIRI. Po 6 wlewach stwierdzono częściową remisję i zadecydowali o kontynuacji. Pomimo, że rak nie zniknął całkowicie, bo zostały 2 małe guzki na płucu i guz/ wznowa miejscowa, to gadzina się uśpiła na 11 miesięcy. Teraz znowu jest progresja :( Mama otrzymała chemioterapie II rzutu wg schematu FOLFOX, jest na silnych lekach p.bólowych, bo brzuch boli bardzo. Dodatkowo zdecydowaliśmy się na hipertermie ogólnoustrojową, aby "wspomóc" chemioterapie i WIERZYMY, że znowu się uda na pewien czas "uśpić" chorobę, że guzy się zmniejszą albo znikną całkowicie.

Widzisz, 90% z nas jeśli słyszy leczenie paliatywne myśli, że to już koniec, a tak nie jest. Dzięki leczeniu paliatywnemu mama wydarła kolejne 2 lata życia. Teraz znowu stanęła do walki chociaż jest coraz słabsza i cierpi. Ona też wierzy, że choroba się cofnie. Ma w końcu dwójkę małych wnuków dla których żyje i których kocha bardziej niż mnie (powiedziała kiedyś, że wnuki kocha się chyba nawet bardziej niż swoje dzieci ;) ).

Głowa do góry. Póki jest cień szansy na leczenie nie można tracić nadzieji. NIGDY!