Problem z jelitami...

Witam,

od dawna borykam się z nawracającymi bólami brzucha... pierwszy atak był kilka lat temu - ból był tak silny, że trafiłam na SOR, ale niestety nic nie wykryto. Później byłą roczna przerwa i kolejny ostry atak brzucha - tym razem nie jechałam już na oddział. Bóle charakteryzują się ostrym bólem pod żebrami, który powoli przemieszcza się do podbrzusza. Kolejne ataki były co pół roku, ale po szybkiej reakcji i przyjęciu leków przeciwbólowych dało radę wytrzymać.... aż do maja tego roku kiedy to ponownie trafiłam na SOR z ostrym bólem, który zaczął się pod żebrami a skończył w prawym boku w podbrzuszu... Myślałam że to wyrostek ponieważ strasznie bolało - nie mogłam nawet chodzić z bólu. Towarzyszyły temu mdłości, a tego dnia z rana wystąpiła biegunka. Po kilku godzinach w szpitalu i badaniach stwierdzono, że nic nie widzą i wróciłam do domu. Ból, nawet po lekach, ustąpił po 18 godzinach. Przez następne trzy dni nie mogłam się ruszyć, chodzić, a nawet przekręcić na bok z powodu obolałego brzucha...
Oczywiście zrobiłam w ekspresowym tempie kolonoskopię, i wstępny opiś to:
"Kolonoskop wprowadzono do dystalnego odcinka jelita krętego. Śluzówka w tym zakresie brukowana ( zwłaszcza w pobliżu zastawki - pobrano wycinki )
Wnioski: M.Crohna susp."

Wiem że muszę czekać, ale po dwóch tygodniach ból pojawił się ponownie, od razu pojawiła się biegunka i wysoka gorączka... wszystko zwalczyłam ale od tygodnia mam biegunkę... Nie mogę jeść bo wszystko przeze mnie przelatuje i to ciągłe pobolewanie brzucha.
Brałam węgiel, loramid (a'la soperan), enterol 250 i dicoflor 60 i nic... dalej leci ze mnie jak z kranu...

Proszę o jakieś porady...