Problem w związku i życiu

napisał/a: DonLope 2016-04-28 10:29
Witajcie,

OD pewnego czasu w zasadzie już dość długo borykam się z trudnymi sytuacjami życiowymi, które powoli mnie już przerastają.
Otóż od 6 lat jestem w związku nie wiem jak go nazwa czy szczesliwym czy nie. Mam narzeczoną. Dla której zrobilbym wszystko, dosłownie wszystko.
Od jakiegoś czasu sprzeczamy się o bez sensowne rzeczy (o to że ktoś się zachował w jakiś banalny sposób, o to że zapomniałem z domu jakieś rzeczy bo mam urwanie glowy w pracy itp) dochodzi do poważnych kłótni rozmów. Powiem szczerze moja dziewczyna ma zdiagnozowaną nerwicę natręctw. Po poważnej rozmowie udała się do znanego u nas psychiatry który porozmawiał z nią i przepisał leki oraz terapię u psychologa. Niestety po jakimś czasie zrezygnowała z terapii ponieważ nie była zadowolona z rozmów.
Niestety leki też przestała brać ponieważ stwierdziła że ją ogłupiają i nie przynoszą efektów. Niestety ja uważam inaczej, gdy brała leki napady agresji czy kłótnie były bardzo rzadko i musialiśmy sie bardzo posprzeczać o poważne rzeczy żeby było źle.
Staram się robić wszystko co tylko mogę aby jej pomóc.
Trovche o naszym związku. Jestem starszy o kilka lat poznaliśmy się prawie 10 lat temu i coś zaiskrzyło. Ale nie od początku byliśmy razem ponieważ ja byłem nieodpowiedialnym gnojkiem i nie chciałem jej skrzywdzić. Po jakimś czasie byliśmy razem ale rozstaliśmy się ponieważ nie chciałem być dla niej zły. Byłem zbyt młody i nie dorosłem do tego że ją kocham. Chociaż wiedziałem to podświadomie że tak jest. Kilka lat temu kiedy poukładałem całe swoje zycie zapytałem czy da mi szansę. Od tamtej pory przez 6 lat jesteśmy razem i tworzymy parę. Dogadujemy sie, mieszkamy bardzo blisko więc każdą chwilę spędzamy razem. Jesteśmy tyle lat ze sobą i zawsze mamy o czym porozmawiać znamy się jak łyse konie i nie wstydzimy się siebie w żadnym stopniu.
W styczniu tego roku oświadczyłem się i przyjęła te oświadczyny. Płakała mówiła że to najpiękniejszy dzien zycia i że idealnie to zrobiłem wszystko tak jak sobie wymarzyła.
Tak jak pisałem niestety co jakiś czas jej nerwica daje się we znaki. Z minuty na minute potrafi mnie czymś obwinić. Kłocić się płakać mówić że mnie nienawidzi za to jak ją kiedyś potraktowałem, że chce się rozstać, za to że miałem inną dziewczyne kiedyś. Przecież to absurd? Nie mogłem wiedzieć że będziemy razem i sprawi to taki problem. Ubzdurala sobie że nie jestem odpowiedzialny że nie jestem taki jakby chciała, a mimo tego że jestem to ona mówi co innego. Obwinia mnie o wszystko co złe. Mówi w nerwach że ten związek nie ma sensu że ona tak nie może . Wmawia sobie bardzo często że coś jej powiedziałęm albo zrobiłem Np że powiedziałęm jej że załuje że się zaręczyłem z nią. NIGDY !!!! W życiu bym tak nie powiedział bo jest sensem mojego życia. Mówi mi że ją na pewno zdradzam że powineienm znaleźć kogoś lepszego. Po tym wszystkim jak atak nerwicy ustaje mówi że jej źle że mnie tak traktuje że mnie bardzo kocha i że nigdy nie chciałą się tak zachowwyać do osoby która kocha najbardzije na świecie ale robi to podświadomie i nie może nad tym zapanować. I że zawsze marzyła żebysmy byli razem. Ja wiem że to wszystko robi w emocjach i nie panuje nad tym ale takie słowa złe też bolą. Ja zawsze wiedziałęm że ją kocham ale nie potrafiłem sobie tego uświadomić i będąć mlodym bałem sie że zrobie jej krzywde.
Namawiałem ją za wszelką cenę żeby jednak poszła do lekarza jeszcze raz po leki lub do psychologa. Wiem że te problemy są związane też z jej domem rodzinnym sytuacją jaka kiedyś była i tym że miała problemy w szkole.
Zawsze staram się wszystko załagodzić bo nigdy nie wiem czy ta kłótnia i słowa nie są ostatnią w życiu naszego związku.
Gdy wszystko jest dobrze jest cudownie wspaniale nie kłócimy się, tulimy kochamy. Ja wiem że ta choroba niszczy nasz związek.
Do tego doszły mi problemy w domu rodzinnym, w pracy jest kiepsko każdego dnia zaczynam się tam bać chodzić. Boli mnie żołądek, wymiotować mi się chce jak pomyślę o kolejnym dniu.
Boje się tego że nie poradze sobie z tym wszystkim. Powoli mnie to zaczyna przerastać.
Wiem że chwilami jestem nie do zniesienia bo oddziałowuje to co dzieje się w pracy. Czasami już płacze sam do siebie bo nie wiem co mam zrobić żeby namówić ją do tego aby poszła do psychologa i brała wciąż leki. Wiem że te ataki są przyczyną jej zachowania i staram się tego nie dopuszczać do siebie ale niestety nie zawsze potrafie.
Wiem też że jestem jej najbliższą osobą i dlatego na mnie się wyżywa bo wie że kocham ją bezgranicznie i może to robic. W pewnym sensie testuje na ile może sobie pozowlić. O jej depresji wie tylko tata ja moja mam która ma podobną chorbę i nasz kolega który borykał się z podobnymi problemami. Niestety swojej mamie nie chce o tym powiedzieć bo boi się reakcji.
Jak mam przemówić do niej żeby chciała iść do lekarza i ponownie brała leki bo wtedy było lepiej?
napisał/a: markietanka 2016-06-11 19:08
Nie sądzisz, że mogłaby Wam pomóć terapia dla par? Z Twojego wpisu wynika,że wina jest wyłącznie po jej stronie ale sama wiem, że w życiu nic nie jest czarno białe i problem leży bardzo czesto po jednej i po drugiej stronie. W Warszawie bardzo dobra poradnia dla par znajduje się na ulicy Mickiewicza ( Sensity). Pracuje tam pani Marta Mauer Włodarczyk, ktora prowadziła swego czasu terapię moją i męża. Nie mogliśmy się dogadać, ciągle się kłóciliśmy. Ja miałam do niego pretensje, on do mnie Terapia pozwolila nam się ponownie do siebie zbliżyć.