Pomóżcie mi jakoś bo znów sobie nie radzę

napisał/a: Jola24 2011-06-10 12:14
Kolejny raz zwracam się do Was z prośbą o poradę i wsparcie.Pisałam tu jakieś dwa lata temu,chodziło o ciągłe bóle głowy przez kilka lat. Problem polega na tym, że głowa przestała boleć z dnia na dzień.Teraz objawy się zmieniły,otóż mam takie dziwne uczucie które mogę skojarzyć najprościej z zawrotami głowy choć to nie do końca jest tak że świat mi wiruje,nie mam też zaburzeń równowagi,to uczucie to taka chwilowa "miękkość" w głowie, takie przymroczenie,nie wiem jak to opisać,do tego widzę za mgłą i szumi mi w uszach podczas kompletnej ciszy.
Od reznonansu minęły dwa lata,robiłam go wtedy gdy głowa mnie bolała,w poprzednim miesiącu odwiedziłam laryngologa, okulistę, neurologa oraz zrobiłam 25 badań które można było zrobić z krwi.Wszystko niby jest w porządku a ja ciągle boję się że zachorowałam na guza mózgu i mój koniec jest bliski,jestem zdołowana, ciągle jakaś osłabiona,brak mi sił,po raz kolejny rozpoczęłam terapię chcialabym żeby przyniosła skutki jakiekolwiek byle było troszkę lepiej bo ja już naprawdę nie wiem czy jestem chora fizycznie czy psychicznie.
dodam że żyje w ciągłym lęku i przeświadczeniu o chorobie,analizuję wszystko co dzieje się w moim ciele,już wariuje od tego.
pomóżcie mi.Jola
napisał/a: Passiflora 2011-06-10 21:01
Cześć Jolu,

skarbie przecież wiesz - masz nerwicę. Te objawy w głowie, których nie potrafisz opisać, to normalka, to nie guz mózgu. Znam je doskonale i żyję nadal. Ty też żyjesz, chociaż dwa lata temu też byłaś pewna, że masz guza.
Zacznij od tego co napisałaś: "Wszystko niby jest w porządku". Jakie niby? jest lub nie, nie ma niby. U Ciebie jest!
"Jestem chora fizycznie czy psychicznie" - jesteś zdrowa. Chociaż nerwica w nomenklaturze zaliczana jest do chorób psychicznych, jednak psychiatrzy nazywają ją chorobą emocji, ponieważ człowiek chory psychicznie nie ma świadomości swojej choroby i nie potrafi sam nakręcić sobie objawów somatycznych. Chory psychicznie zwykle uważa wszystkich innych za chorych tylko nie siebie. Nerwicowiec natomiast doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego stanu i zwykle właśnie boi się choroby psychicznej.
Zastanów się, czy wszyscy dookoła wydają Ci się wariatami? czy raczej boisz się, że sama wariujesz? Jestem pewna, że wybierzesz drugą odpowiedź, ponieważ nie jesteś chora psychicznie.
Badania wykazały, że jesteś zdrowa fizycznie, nie "niby". Nie ma wyników badań na niby.

Jolu kochana, nerwica ma to do siebie, że wraca. Od niej nie można uwolnić się na zawsze, dlatego trzeba nauczyć się jak najlepiej sobie z nią radzić, żeby przy następnym jej ataku wiedzieć jak sobie pomóc. Jolu, nikt nie da Ci złotego środka na nerwicę, to Ty musisz sobie dać z nią radę, bo szkoda życia na szukanie choroby, której nie ma. Nerwica tylko się cieszy, bo ona tym się żywi.
Skoro poszłaś na terapię, zwróć uwagę na to, czy terapeuta uczy Cię odwracania myśli i innych technik radzenia sobie z lękiem. Rozpatrywanie swojego życia od urodzenia i szukanie przyczyn nerwicy daje tylko wiedzę, ale nie daje broni, a to ona jest Ci najbardziej potrzebna.
Powodzenia
napisał/a: Jola24 2011-06-11 08:43
Dziękuję Ci Kochana,że odpisałaś,bardzo lubię czytać Twoje rady i spostrzeżenia.
Przez rok wszystko było dobrze,bóle głowy z którymi się borykałam minęły,teraz głowa boli mnie tylko czasami jak każdego,za to te "zawroty",zamglone oczy i szumy w uszach powodują że umieram ze strachu,właśnie się obudziłam i ręce tak mi się trzęsą że ledwie co piszę na klawiaturze.Strasznie się boję bo wczoraj znowu zasiadłam przed internet i czytałam o objawach guza mózgu,przestraszyłam się bo wszyściutkie objawy do mnie pasują,mam je od jakichś 3 miesięcy,niepokoi mnie,rezonans miałam robiony dwa lata temu kiedy to głowa mnie bolała,teraz mam zawroty i zastanawiam się bo może od tamtego czasu coś się zmieniło i z głową dzieje się coś niedobrego.Tydzień temu miałam robione dno oka,badanie wyszło dobrze,więc jednie to mnie trochę pociesza.
napisał/a: Passiflora 2011-06-11 10:51
Jolu, nie masz guza mózgu. Badanie dna oka jest pierwszym, jakie robi się przy tego rodzaju podejrzeniach, bo właśnie ono wykazuje czy w głowie coś się dzieje niedobrego i czy potrzebna jest dalsza diagnostyka.
Miałaś bóle głowy przez kilka lat, zrobiłaś rezonans i nadal żyjesz. Kochana, z guzem mózgu nie żyje się kilka lat!
Bliska mi osoba zmarła z powodu raka mózgu. Miała odmianę nowotworu, który rośnie najdłużej: glejak płodowy. Nie miała tych wszystkich objawów, które opisujesz i które ja znam osobiście. Owszem, miała bóle głowy - ale bez przesady, ze dwa razy w miesiącu, nic czym można by się specjalnie niepokoić, po zwykłych tabletkach przeciwbólowych ból ustępował. Potem zemdlała, zrobiono jej badanie dna oka, które wykazało nowotwór. Po dwóch latach od operacji zmarła, ponieważ glejaka nie da się całkowicie usunąć i odrósł. Przez ten czas nie miała żadnych objawów. Pewnego dnia położyła się do łóżka i straciła przytomność.
Przestań czytać w internecie o guzach mózgu, bo to nie prowadzi do niczego dobrego. Wiesz, osoba mająca objawy nerwicy ze strony jamy brzusznej jest święcie przekonana, że ma raka żołądka, bo wszystkie objawy pasują. Osoba mająca sercowe objawy nerwicy upiera się, że ma zaburzenia rytmu serca, wypadanie zastawki, skurcze dodatkowe i co tam jeszcze sobie wymyśli - bo czuje te objawy! I nie chce wierzyć, że to nerwica, własna psychika wywołuje te objawy, bo jak to? przecież czuje skurcze dodatkowe!
Wiem, że tak jest, bo sama przez to przeszłam i rozumiem. Ale ile można umierać codziennie? Życie mamy jedno i umrzemy kiedy przyjdzie nasz czas, nie wcześniej. I z pewnością nie na nerwicę.
Ale z nerwicą nie można cieszyć się życiem, które kręci się wokół wsłuchiwania się w swoje ciało. Właśnie to oczekiwanie na coś strasznego wywołuje te objawy. Z tym trzeba walczyć! Kto nie podejmie walki, będzie szukał nie istniejącej choroby, powoli zmieni się w hipochondryka i nagle stwierdzi, że życie mu minęło na robieniu badań i lataniu po lekarzach a rodzina i przyjaciele odeszli, bo nie mogli znieść ciągłych narzekań.
Zdrowy chorego nie zrozumie.
Pozdrawiam
napisał/a: Jola24 2011-06-11 11:24
Passiflorko,wiedziałam że mogę na Ciebie liczyć,zawsze potrafisz mnie wesprzeć,tak zdrowo do tego wszystkiego podchodzisz,też bym tak chciała.Generalnie ja wiem że z rakiem tak długo bym nie żyła itd.ale niepokoją mnie te objawy,trudno pojąć że wszystko to co czuję jest wywołane przez myśli,że fizycznie jest się zdrowym kiedy czuje się jak zbity pies.Gdyby można było tak łatwo odwrócić myślenie i zamiast wmawiać sobie chorobę po prostu tłumaczyć sobie że jest się zdrowym,czasem nawet mi się to udaje ale strasznie szybko się zniechęcam,po kilku nieudanych próbach zaczynam panikować,że pewnie jednak i tak jestem chora i dlatego zmiana myślenia mi nie pomaga.
Bardzo Ci dziękuję Passiflorko i pozdrawiam.Pisałam do Ciebie nawet wczoraj na gg ale chyba zmieniłaś numer albo masz dość mnie zrzędzącej :) Mam nadzieję, że u Ciebie jest lepiej,bardzo bym chciała pogadać.Trzymaj się ciepło.Dziękuję za wszystko :)
napisał/a: Jola24 2011-06-12 20:06
Widzisz Kochana,wczoraj pisałam że głowa mnie już nie boli,no to mnie dzisiaj tak boli całe czoło że wytrzymać nie mogę,do tego co jakiś czas lekki zawrót głowy,zwariować można,nie pojmuję dlaczego tak się dzieje.
Piszesz o atakach paniki w nerwicy,to jest chyba główny objaw,u mnie natomiast jest tak,że objawy utrzymują się przez cały dzień,pojawiają się i znikają nie wiem nawet kiedy,nie ma tak że pojawia się atak paniki i w nim tylko czuję się źle i odczuwam te objawy.Włąsnie dlatego tez trochę się niepokoję,bo wszędzie gdzie czytam piszą o złym samopoczuciu spowodowanym atakami paniki,a po nich wszystko mija i znowu czuje się normalnie.
napisał/a: Passiflora 2011-06-12 21:32
A kto tak twierdzi? ja się z tym nie spotkałam, bo to nieprawda. Nie ma tak, że ten kto ma ataki paniki żyje sobie normalnie od ataku do ataku. Objawy somatyczne odczuwamy wszyscy i są one dla nas jak najbardziej realne. Wszyscy czujemy się zagrożeni śmiertelną chorobą i tylko wyniki badań twierdzą, że jeszcze nie stoimy nad grobem. Nie wszyscy natomiast mają ataki lęku panicznego i nikomu tego nie życzę. Nawet gdybym miała najgorszego wroga, nie życzyłabym mu ataku lęku panicznego. Jolu, nawet nie wiesz jaką jesteś szczęściarą ponieważ nie masz pojęcia czym jest taki atak.
Przestań czytać na ten temat, to nic dobrego nie daje, tylko dodatkowo się nakręcasz.
Jolu wybacz, ale czy Ty jesteś niereformowalna? jak długo chcesz się męczyć wyszukując sobie choroby? Masz nerwicę i to ona daje te wszystkie objawy. Cierpisz na nią wystarczająco długo żeby wreszcie to zaakceptować. To pierwszy krok do wygrania. Masz nerwicę, nie umarłaś dwa lata temu i nie umrzesz teraz. Przynajmniej nie na nerwicę, ale ze stresu możesz nabawić się rzeczywistej choroby, po co Ci to?
Jolu, czy Ty wiesz dlaczego przede wszystkim ludzie cierpią na nerwicę?
Teoria jest moja, wysnuta na podstawie osobistych doświadczeń i wniosków wyciągniętych z opowieści ludzi na forum:
Nerwica dotyka ludzi wrażliwych, którzy poddani są długotrwałemu, przewlekłemu stresowi, którego nie potrafią odreagować - to przede wszystkim. Poza tym dotyka też ludzi, którzy przeżyli jakiś wstrząs emocjonalny związany z lękiem o życie, ale to zdarza się rzadziej.
Ja skupiam się na tym pierwszym, ponieważ sama zaliczam się do tej grupy. Jestem przekonana, że Ty również.
I otóż, żyjemy sobie przejmując się sprawami, które inni ludzie ledwo zauważają. Rozpamiętujemy wszystko co nam się przydarzyło i rozkładamy to na czynniki pierwsze - bo nie potrafimy inaczej. To wszystko kumuluje się w nas w postaci stresu a my nie umiemy go rozładować.

Potem droga jest już jedna. Ataki paniki i stałe dolegliwości. Szukamy w sobie chorób, których nie ma.
Jeśli zaakceptujemy, uwierzymy że to nerwica - idziemy do przodu i uczymy się sobie z nią radzić. Jeśli nie - wpadamy w błędne koło. Nerwica w końcu odpuści, na jakiś czas, bo układ nerwowy musi odpocząć. Ale ona wróci, jeszcze silniejsza. Jeśli będziesz umiała sobie z nią radzić, szybciej minie i odpuści.
Jolu, musisz nauczyć się odreagowywać stres na bieżąco. To skumulowany stres wywołuje atak nerwicy, te wszytkie okropne bóle. Na to się nie umiera, ale nie daje się z tym żyć.
Jolu, musisz, bo nie masz innego wyjścia jeśli chcesz normalnie żyć - nauczyć się odwracać myśli. Musisz znaleźć swój własny sposób jak to robić. Nie ma na to złotego środka, bo każdy człowiek jest inny. To, co pomaga mnie, wcale nie musi pomóc Tobie. To nie jest łatwe ani szybkie, często się przegrywa, są momenty załamania. Ale w końcu się udaje, mówiłam Ci to dwa lata temu. Gdybyś wtedy się nie poddała, dzisiaj wiedziałabyś co robić. Jeżeli teraz się poddasz, przy następnym ataku nerwicy, znów nie będziesz wiedziała co robić. A nerwica wróci, trzeba zawsze być czujnym.
Jolu, przepraszam jeśli byłam zbyt obcesowa lub bezpośrednia - taka jestem, a nerwica uczy że zdrowiej jest być sobą.
napisał/a: Jola24 2011-06-13 07:05
Absolutnie się na Ciebie nie gniewam,masz rację we wszystkim co piszesz,przyda mi się taki kop,może mnie zmotywuje do działania.Twoje rady są dla mnie ukojeniem.
Zaplątałam się w tym wszystkim,najgorsze jest,że tak trudno mi uwierzyć że te objawy to nerwica mimo, że wszyscy mi to mówią,trwa to już ponad 10 lat,moje życie kręci się w okół "choroby",zauważyłam, że strasznie się zaplątałam w tym błędnym kole,zdaję sobie sprawę, że w nim tkwię i kręcę się jak na karuzeli,chciałabym się wreszcie zatrzymać,wiem że to zależy tylko ode mnie,mam bynajmniej taką nadzieję.Teraz mam ciężki okres w życiu,mąż zmienił pracę i prawie nie ma go w domu a ja tak nie lubię się z nim rozstawać,dodatkowo jest gorszy problem o którym nie chciałabym tutaj pisać ale Ty być może pamiętasz o co chodzi.Przez to wszystko czuję się jeszcze gorzej i to w sumie przekonuje mnie, że jednak te moje objawy to wynik nerwicy i ciągłego stresu w którym jestem.
Piszesz żeby na bieżąco odreagowywać stres,ale ja nie mam się komu wygadać,chwilową ulgę przynosi mi jedynie płacz,już nie mogę się doczekać wizyty u swojej psycholog,jej mogę wszystko powiedzieć,wizyta za 3 dni.Najlepiej czuję się tuż przed snem gdy przytulam się do męża i wiem że już nic dzisiaj robić nie muszę.
Trochę mi głupio, że zawracam Ci głowę moimi problemami,mam nadzieję że nie uprzykrzam Ci tym życia.Dziękuję za pomoc i wsparcie.Pozdrawiam
napisał/a: leoncjo1 2011-06-13 08:52
Może się wtarabanię w Waszą miłą pogawędkę ale myslę , że i ja skorzystam z porad Pasiflory.
A pytanie sie zasadza jako : Jak przestać mysleć o dolegliwościach ? Jak odciągnąć umysł od tych czarnych myśli o rzekomych chorobach bo i ja już przerobiłem wszystkie zaplenia, raki itp itd ....

Mój niezdiagnozowany do dzisiaj przypadek medyczny opisałem poniżej w trochę przydługim tekście :

Mam 60 lat i od chyba lat 20-tu cierpię na nawracające pobolewania brzucha. Najpierw pojawiały się okresowo co kilka dni a od 2-3 lat zagościły na stałe. Objawiają sie dyskomfortem ogólnym, okresowymi mdłościami, suchością w ustach (obłożony język z biało-żółtym nalotem) a także i kolkami bólowymi.
Przy obmacywaniu dają się wyczuć bolące zgrubienia pod fałdami skóry i głębiej w powłokach brzucha i dalej przechodzące aż do prawego podżebrza. A dokładniej to zaczynają się od środka brzucha w okolicach pępka, głównie jednak jak pisałem z prawej strony i przechodzą w dół do pęcherza, jader i w prawo skos jakby do pachwiny(wyrostka) oraz w prawo w stronę wątroby i prawej nerki. Te dolegliwości powodują dość silne pocenie się organizmu a głównie głowy.

Wielokrotnie wykonywane wyniki badań krwi, kału i moczu są dobre, temperatury nie mam, wykluczono też wyrostek. Przeszedłem dwie kolonoskopię, gastroskopię, kilka USG, tomografię jamy brzusznej. Łykałem już nawet kapsułkę endoskopową z kamerą. I nic. Wszystko w normie. Zatem tylko się trzeba cieszyć. Po wielu konsultacjach wykluczono też robaczycę i lamblie, chlamydię, mykoplasmozę, boreliozę, h.pylori, rakowiaka wyrostka , schorzenia wątroby, trzustki, żołądka, sprawy urologiczne i inne.

Tymczasem stan ten jednak stwarza to, iż jestem coraz bardziej nerwowy, niespokojny i rozbity, na niczym nie mogę się skupić i nic robić. Cały czas mam zajętą głowę tym co mi u licha tam w środku dokucza ?
Z leków brałem : debridat, duspatalin, scopolan, espumisan iberogast, lecz żadnej widocznej poprawy szczególnej nie zauważyłem. Lekarze rozkładają ręce i każą brać środki przeciwbólowe (apap, nospa,katonal i in.) twierdząc że taka moja natura. Na uspokojenie brałem zoloft ,suliprid, coaxil, spamilan, zomiren, xanax. Leczyłem się też homeopatycznie ale to wszystko na nic, piłem sok noni, sok Alveo, propolis ,Colon C (błonnik).Piłem ziółka i inne cholerstwa wynalezione w internecie. Jak na razie bez zmian.

Dodam że prowadzę raczej higieniczny tryb życia bowiem staram sie stosować dietę, uprawiam czynny sport ruchowy - wędrówki górskie, rower codziennie ,spacery itp. Nie palę od 20 lat a piję od imienin do imienin zatem w normie.

Jestem po prostu zdruzgotany. Lekarze patrzą na mnie jak na wariata bo ileż można im zawracać głowę tym samym ??? A ja siedzę przy komputerze, piszę ten e-mail, dźga mnie w prawym boku, jestem spocony jak szczur i co mam o tym wszystkim myśleć.
Pozdrawiam
Leon
napisał/a: Jola24 2011-06-13 09:25
Witaj w moim wątku leoncjo,polecam Ci słuchać rad Passiflory bo ona doskonale wie co mówi,w dodatku zawsze potrafi jakoś pocieszyć.
Doskonale znam tą niechęć lekarzy wobec ludzi takich jak my,patrzą jak na za wariatów, czasami po prostu olewają i człowiek boi się że przeoczyli coś ważnego, też głupio mi ciągle biegać po lekarzach i staram się tego często nie robić,chyba, że ostro mnie przyciśnie wtedy idę ale zawsze słyszę to samo, że po prostu nic mi nie jest.Łatwo powiedzieć trudniej uwierzyć, każdy lekarz mówi że to tylko nerwy w żaden nie potrafi lub nie chce wytłumaczyć tego mechanizmu,zasady działania tej choroby
napisał/a: Passiflora 2011-06-13 09:37
Jolu, kochana - nie zawracasz mi głowy i nie uprzykrzasz mi życia, nawet tak nie myśl. Akurat mam fazę na forum i cieszę się, że skoro musiałaś znowu tutaj trafić, stało się to akurat teraz. Czasami nie zaglądam tu miesiącami.
Wiesz Jolu, Ty nawet wśród nerwicowców jesteś wyjątkowo wrażliwą osóbką, musisz być bardzo dobrym i miłym człowiekiem. To niesprawiedliwe, że nerwica dopada właśnie takie osoby, a ci ze skórą nosorożca żyją sobie zadowoleni z siebie i bez mrugnięcia okiem krzywdzą innych.
Wracając do Twoich problemów: pamiętam o tym, o czym nie chcesz pisać. Znowu jest z tym jakiś problem? Jeśli chcesz, napisz mi na priv, może spojrzenie z boku coś pomoże.
Płacz traktujesz jako odreagowanie? to dobre, ale na krótką metę. A co z tymi, którzy nie płaczą? Wiem, jestem inna, nie płakałam od 12 lat. Płacz Ci pomaga? możliwe, ale nie o to chodzi. Musisz mieć coś innego. Jakikolwiek sposób odreagowywania stresów na bierząco. Coś, po czym poczujesz się "wolna". To takie uczucie, że sprawy, które były problemami przestały nimi być, że nie było czym się przejmować. Miewasz uczucie narastającego napięcia? oczekiwania na te wszystkie dolegliwości? wrażenie, że tylko o tym myślisz świadomie lub podświadomie? że nic innego nie jest ważne, ponieważ boisz się choroby?
Jeżeli odpowiesz tak - to właśnie tego musisz się pozbyć. o lubisz robić? na czym potrafisz skupić się z przyjemnością? masz coś takiego? jeśli nie - szukaj. Wielu osobom pomaga wysiłek fizyczny, jazda na rowerze ma wysoką pozycję wśród nerwicowców. Wiele kobiet odreagowuje sprzątając - przy okazji mają dodatkową korzyść. Mnie pomaga czytanie książek, ponieważ całkowicie absorbuje myśli. Na terapii radzono mi kilka razy dziennie oczyszczać umysł z wszelkich myśli, po prostu nie myśleć o niczym, bo to uspokają układ nerwowy. Ja tego nie potrafię, raz próbowałam i mało nie zwariowałam. To nie dla mnie, ale może to dobra rada dla Ciebie? warto spróbować. Na terapii domagaj się nauki sposobów odwracania myśli, ja mogę powiedzieć jak sama to robię, ale wiesz - co dobre dla mnie nie musi być dobre dla Ciebie.
napisał/a: Jola24 2011-06-13 09:54
Dokładnie jest tak jak piszesz, ja nie potrafię o niczym innym myśleć,myślę tylko o swoim zdrowiu, o tym jak się czuję teraz i co będzie za chwilę,gdy jest dobrze myślę że na nic to moje szczęście bo zaraz będzie i tak źle, gdy jest z kolei źle a nawet fatalnie myślę że po prostu nadszedł mój kres.Wiesz zauważyłam, że np. gdy się zrelaksowana,nie mam żadnych objawów to nagle w jednej chwili przeszywa mnie myśl" rak chwilowo zasnął, zaraz znowu będzie mi dokuczał" i wtedy koniec z relaksem,zaczyna się nakręcanie i taka totalna faza, lęk przeszywa mnie na wskroś. Nie żyję niczym innym tylko tym jaka to jestem chora. Czasem myślę że ja po prostu użalam się nad sobą ,myślę też, że w ten sposób chcę na siebie zwrócić uwagę otoczenia bo po prostu czuję się samotna i nierozumiana przez nikogo. Wstyd mi, że tak jest, ale to nie jest tak że mi z nerwicą jest wygodniej żyć bo ona mnie nie zwalnia od pracy ani obowiązków domowych, wszystko to robię nawet jeśli jest naprawdę źle. nie pamiętam kiedy było ostatnio dobrze, jakieś 3 miesiące temu, może nawet dłużej, tak źle jak teraz to już dawno nie było.
Kochana jestem teraz w pracy więc nie wypada mi się tu rozpłakać, ale później gdy będę już w domu napisze wszystko czego tu nie mogę napisać.
Nie wiem już jak mam Ci dziękować za to, że jesteś,płakać mi się chce z wdzięczności i nie jest to przesada :) Ściskam z całych sił.