Pomóżcie mi jakoś bo znów sobie nie radzę

napisał/a: Passiflora 2011-06-13 23:52
Leonie, jeśli piszesz długi tekst - przed wysłaniem zaznacz go i kliknij "kopiuj". Czasami, jak się długo pisze forum jakoś "zapomina" i post ucieka w eter. Wtedy łatwo można wkleić to, co się skopiowało i nie trzeba pisać od nowa i wkurzać się, że tyle się napisało a wszystko zniknęło.
napisał/a: leoncjo1 2011-06-14 08:27
Witam
To spróbuję napisać krócej, żeby nie wyparowało.
Jestem tu dlatego, gdyż wydało mi się, że mam podobny lub wręcz identyczny problem co Jola24. Ją boli głowa - mnie brzuch ale nasze problemy to zamartwianie się o te dolegliwości, wyobrażanie jakiejś ciężkiej choroby, skupienie myśli na sobie. Jola też zrobiła kupę badań, które sobie zaordynowała sama dla tzw. sprawdzenia (uspokojenia).
I ja mam to samo. Chodzę do kwartał na krew aby sprawdzić OB, CRP, morfologię i inne , co pół roku na USG brzucha, co rok na jakiś tomograf lub rezonans. Wyniki jak dotąd wychodziły dobre i się tym samym na kilka dni uspokajałem.

Co do mnie to jestem wydaje się statecznym osobnikiem z ułożonym trybem życia, mam pracę, dobrze zarabiam, mam rodzinę , spełniłem się chyba w życiu bez problemów. Stąd nie mam jakichś zakorzenionych przyczyn dotyczących schorzenia.Nerwicy żadnej nikt u mnie nie stwierdził jedynie sam powoli do tego dochodzę.
Od wielu lat dźga mnie w prawym podbrzuszu i z tym walczę. Mój znajomy chirurg kiedyś po którejś wizycie powiedział " jak byś miał jakieś chu....stwo to by dawno wylazło. W walce próbowałem wielu metod w tym przerobiłem te 1000 kroków, ściągnąłem i przeczytałem na temat nerwic lękowych wiele publikacji z których wydobyłem jakieś sposoby postępowania. Niestety na dłuższą metę nic nie działa. Puki co wzbraniam się przed psychiatrą.
Na razie tyle
Pozdr. Leon
napisał/a: Passiflora 2011-06-14 09:10
Leonie, Twój znajomy chirurg miał rację. Gdybyś chorował od 20 lat, napewno wiedziałbyś już na co.
Wydawało Ci się, że Ty i Jola macie podobny problem, ale tak nie jest, a przynajmniej póki co nic na to nie wskazuje.
Porównajmy:
Jola cierpi na nerwicę stwierdzoną przez lekarza od mniej więcej 10 lat. Ty cierpisz na bóle brzucha od 20 lat, ale nikt nie stwierdził u Ciebie nerwicy. Różnicy objawów nie biorę pod uwagę, bo to nie jest istotne. Nerwica objawia się bólami w miejscu, o które najbardziej się boimy.
Jola ma konkretną przyczynę nerwicy, nie będę o niej pisać, ale to jest pewne. Nerwica zawsze ma jakąś przyczynę i musimy ją znać. Przeczytaj sobie mój osobisty wątek "Nerwica silnych ludzi" choćby kawałkami, bo nie będę się powtarzać, a tam opisałam mój początek choroby, terapię i moje ówczesne przemyślenia.
Nerwica musi mieć przyczynę, jest chorobą i jak każda choroba nie bierze się znikąd.
Jeżeli, jak sądzisz - masz nerwicę, musisz wiedzieć co jest przyczyną. I właściwie tylko tyle i aż tyle dała mi terapia - wiedzę, skąd wzięła się moja nerwica.
Leonie, czy jesteś wrażliwym człowiekiem? czy przejmujesz się sprawami, które inni ludzie ledwo zauważają? jak reagujesz na stres? czy łatwo się denerwujesz? czy wyprowadza Cię z równowagi coś, co dzieje się nie tak jakbyś chciał? czy jesteś asertywny? czy miewasz stany napięcia nerwowego, z którymi nie umiesz sobie poradzić?
Czy te dolegliwości, które odczuwasz budzą w Tobie lęk o życie? czy po odebraniu wyników badań/wizycie u lekarza, który mówi, że jesteś zdrowy Twoje dolegliwości mijają na jakiś czas?
Odpowiedzi twierdzące przemawiają za nerwicą. Jeżeli odpowiesz nie i nie znajdziesz przyczyny dla nerwicy ani powodu, dla któego ona jest Ci potrzebna, nie masz nerwicy.

Zanim odpowiesz, zastanów się. Kiedy psychiatra pierwszy raz zadała mi pytanie "do czego potrzebna jest mi nerwica" bardzo się oburzyłam. Pierwszą myślą było: nerwica nie jest mi do niczego potrzebna! ja chcę się jej pozbyć a nie potrzebuję jej! to głupie. Musiało minąć sporo czasu zanim doszłam do tego, że pytanie było słuszne, nerwica pojawia się kiedy organizm nie radzi sobie z długotrwałym dyskomfortem psychicznym (u jednych latami, u innych krócej, to indywidualna sprawa odporności psychicznej) i w ten sposób ostrzega, że ma dość i pora coś zrobić.
Nie wiem, czy masz nerwicę, czytanie opracowań na temat nerwicy daje tyle, że wszystkie objawy pasują i zaczynamy identyfikować się z tą chorobą. A może jesteś po prostu hipochondrykiem? to też odmiana nerwicy. Wielu nerwicowców jest hipochondrykami, bo nerwica zmusza nas do wsłuchiwania się w swój organizm. Ale można mieć hipochondrię bez tych wszystkich dodatkowych objawów nerwicy lękowej. Tak sobie gdybam, bo niewiele napisałeś o sobie.
Pozdrawiam
napisał/a: Passiflora 2011-06-14 23:21
Wszystko, co teraz napiszę jest wynikiem moich własnych doświadczeń, mojej walki z nerwicą, przemyśleń, prób i błędów, moje osobiste wnioski wyciągnięte z terapii.
Jestem osobą, która musi wiedzieć i rozumieć, niczego nie biorę "na wiarę", uczę się na własnych błędach, cudze wykorzystując tylko wtedy kiedy wydają mi się właściwe i sama dojdę do wniosku, że warto je wykorzystać.
Nie czytam książek na temat nerwicy, nie wypełniam testów, nie realizuję żadnych cudzych metod. Uważam, że każdy człowiek jest inny i dlatego każdy musi znaleźć własny skuteczny sposób dla siebie. Jednak ogólne zasady są dla wszystkich takie same, bo układ nerwowy mamy identyczny, tylko myśli i osobowości inne.
Jeżeli komuś pomagają książki opisujące cudze doświadczenia, wypełnianie testów albo inne metody, ma szczęście. Ja go nie miałam, bo nie potrafię identyfikować się kimś innym.
Nerwica jest chorobą psychiczną. Moja psychiatra, do której chodziłam na terapię twierdziła, że to choroba najpierw emocji a potem myśli. Należy do psychiatrii, ponieważ nie ma działu medycyny - choroby emocji.
Psychoterapia pomogła mi zrozumieć przyczynę mojej nerwicy, ale moim zdaniem nie każdemu jest to potrzebne. Jeżeli ktoś potrafi "wziąć na wiarę" wcale nie potrzebuje tego typu terapii, ponieważ wywlekanie flaków od urodzenia i wspominanie całego swojego życia wcale nie pomoże w wyjściu z nerwicy. No, chyba że nie ma do kogo się wygadać.
Nerwica, jak każda choroba ma jakąś przyczynę, czasami ludzie ją znają a czasem nie. Ja nie znałam i w tym pomogła mi terapia. Ale, jak już mówiłam, nie każdy potrzebuje znać tą przyczynę. Z nerwicy można wyjść bez tego.
Drugą sprawą jest odpowiedź na pytanie: do czego potrzebna jest mi nerwica? I odpowiedź, że do niczego jest fałszywa.
Przyczyna powoduje potrzebę i nawet nie musimy o tym wiedzieć. Niektórzy, jak ja, bez tej wiedzy nie ruszą do przodu. Inni mogą spokojnie ten etap pominąć i przejść dalej.
napisał/a: Passiflora 2011-06-14 23:35
Następnym ważnym etapem jest zrozumienie jak działa nerwica. Nie wspominam tu o pogodzeniu się z faktem, że tym na co cierpimy jest nerwica a nie śmiertelna choroba, bo to podstawa. Kto nie wierzy, że ma nerwicę i szuka "prawdziwej" choroby, będzie tkwił w miejscu i sam sobie będzie winny.
Nerwica rozpoczyna się na poziomie emocji. Nikt świadomie nie myśli, że poczuje ból gdy go jeszcze nie zna, nikt nie wywołuje sobie nerwicy na własne zyczenie. Nerwica jest skutkiem długotrwałego, skumulowanego stresu, którego nie potrafimy rozładowywać na bierząco. Gromadzimy go w sobie, póki układ nerwowy wytrzymuje. Ale w końcu gumka pęka i:
1. Pojawia się jakiś ból. Nie będę wdawała się w opisy, bo nie o to chodzi. Ból jest objawem pochodzącym z układu nerwowego i praktycznie oprócz włosów i paznokci może boleć wszystko.
2. Pojawia się atak lęku panicznego. Boże! kto go nie zna jest szczęściarzem!
3. Pojawia się jedno i drugie.
Wtedy idziemy do lekarza, robimy badania, tomografię, rezonans, Holtera i setki innych badań. Wyniki jasno wskazują, że jesteśmy zdrowi. Zwykle ktoś w końcu nam mówi, że to nerwica.
I tutaj trzeba zacząć działać, bo nerwica sama nie minie. Nie ma lekarstwa na nerwicę, są tylko psychotropy, które tłumią objawy działając na mózg i układ hormonalny. Jedynym co uznaję za potrzebne są leki przeciwlękowe, ale tylko i wyłącznie w razie ataku lęku panicznego i w jak najmniejszych dawkach. Kto przeżył atak paniki, wie o czym mówię, a kto go nie przeżył niech się cieszy.
napisał/a: Passiflora 2011-06-14 23:55
Wszystkie dolegliwości jakie odczuwamy produkują nasze myśli i to myśli muszą się zmienić. Łatwo mówić, trudniej zrobić, ponieważ najpierw są to myśli podświadome. Mówiłam już - nikt nie myśli o tym, że zaraz poczuje ból taki czy inny.
To sytuacje dla nas stresowe powodują wzrost napięcia nerwowego, które narasta, czujemy ciśnienie w głowie, albo dziwne uczucie w brzuchu, kołatanie serca czy co tam nasza psychika wymyśli.
Dla mnie taką sytuacją, której najdłużej nie mogłam opanować była jazda samochodem. Nie mogłam znieść sytuacji bez wyjścia. W samochodzie byłam uwięziona. To była sytuacja, która powodowała u mnie szybki, silny wzrost napięcia nerwowego, wcale nie miałam świadomie żadnych myśli, one były we mnie na głębszym poziomie. Potem pojawiały się objawy fizyczne, brr, wolę nie myśleć. A jak już objawy się ujawniły, zaczynałam myśleć już świadomie: "Przecież "jakby coś mi się stało" nie zatrzymam się na środku czteropasmowej jezdni i nie ucieknę z samochodu, a jak spowoduję wypadek?." I atak paniki gotowy - na żądanie.
W najgorszym etapie pomogła mi rada nieocenionej Krysi z tego forum (Krysiu! wróć!). Bardzo prosta i skuteczna. Nerwica pojawia się w momencie kiedy coś musimy. Zrobić zakupy i stać w kolejce do kasy, załatwić coś w urzędzie, rozmawiać z kimś kto podnosi nam ciśnienie. Ale wcale tak nie musi być. Bo niczego nie muszę - ja chcę. Nie muszę iść dzisiaj do tego urzędu, przecież mogę pójść tam jutro. Nie muszę dzisiaj nigdzie jechać, mogłabym załatwić to jutro. Ale ja chcę. Chcę mieć to z głowy dzisiaj, jutro będę miała spokój, chcę a nie muszę. Zamiana muszę na chcę bardzo mi pomogła. Ale nie do końca.
Psychiatra wyjaśniła mi, że nasze codzienne myśli wcale nie są takie skomplikowane, są raczej tendencyjne. Nie myślimy świadomie codziennie o rzeczach które robimy. Po prostu wiemy, że trzeba wstać, pójść do pracy, wrócić, iść na przystanek, wsiąść do samochodu. Robimy to automatycznie, bo nasza podświadomość jest na to zaprogramowana.
napisał/a: Passiflora 2011-06-15 00:19
Te stałe, codzienne myśli krążą sobie wyrobionymi torami podświadomości. Nerwica bardzo szybko tworzy nowe tory dla "swoich" myśli. Nie myślimy o tym, nie wywołujemy objawów, a jednak one się pojawiają. To reakcja na wzrost napięcia. Jak pstrykniemy kontaktem - zapali się światło. Jak zaczniemy odczuwać napięcie - pojawią się dolegliwości, myśli i lęk.
Musimy zmienić tory tych myśli, spowodować żeby zarosły trawą i zniknęły. Wiem, że to nie jest łatwe. Być może hipnoza potrafi to załatwić w parę minut, ale nie poddałabym się hipnozie.
Wmawianie sobie, że to tylko nerwica i nie umrę, powtarzanie jak mantry jakiegoś zdania w moim przypadku nie sprawdzało się. Jak mogłam sobie cokolwiek wmawiać w czasie ataku paniki? to niemożliwe. Nie pomagało też w samochodzie.
Wobec tego wykorzystałam wizualizację - wyobraziłam sobie wielkie i ciężkie tory kolejowe w scenerii jak z księzyca, doły, kamienie, pustka i nazwałam je - nerwica. Właśnie te tory musiałam przenieść w inne, piękne miejsce i puścić po nich śliczny, mały pociąg. I tak właśnie robiłam kiedy pojawiało się uczucie napięcia. Wyobrażałam sobie najpierw to miejsce, w które mam przenieść tory, potem brałam je w ręce i ciągnęłam. To nie do wiary, ale naprawdę czułam jakie są ciężkie i długie i że nie daję rady. Tak skupiałam się na tych torach, że zanim się obejrzałam - byłam tam dokąd jechałam. To nie było takie hop i już. Wiele razy nerwica atakowała, czasami pomagało tylko rozmawianie przez telefon całą drogę, ale rachunki za telefon były dobrym bodźcem do pracy nad sobą. W końcu moja wizualizacja była już częścią moich myśli i łatwiej było mi ciągnąć te tory. Aż dotarłam do momentu, gdy pojawiało się napięcie - zamiast myśli o tym, co może się stać, pojawiały się tory. Później zniknął krajobraz księzycowy i pojawiła się mała lokomotywa na torach biegnących dróżką wśród jezior. Kocham Mazury i moje nowe tory właśnie tam umieściłam. Teraz wystarczy mi świadomość, że mam to miejsce, że zawsze mogę przeciągnąć tory, że to się uda. Już bez lęku wsiadam do samochodu.
napisał/a: leoncjo1 2011-06-15 09:14
Do passiflory :Dziękuję za te porcję wiedzy. Na razie dość dokładnie wczytuję się w Twoje posty na wątku "nerwica ludzi silnych". Jest tego sporo a chcę dość sumiennie "odrobić lekcje" by dalej móc korespondować.
Pozdr. L.