Objawy choroby psychicznej

napisał/a: Angry 2011-10-05 17:30
Witam,
problem dotyczący dziwnego zachowania osoby, którą kocham, poruszałem już jakiś czas temu na jednym z forów psychologicznych, ale zdaje się, że teraz niezbędna będzie pomoc psychiatry. ;( Zacznę od krótkiego opisu naszych dotychczasowych relacji…

Jakiś czas temu poznałem osobę, która na pozór znakomicie wpisuje się w definicję „złej kobiety” – zapatrzona w siebie, pozbawiona wszelkich uczuć, arogancka i bezwzględna egoistka. Uchodzi raczej za osobę bardzo zimną i czerpiącą satysfakcję z poniżania innych. Chyba ma też problemy z nawiązaniem jakiejkolwiek bliższej relacji – ma 44 lata, a nigdy nie była z nikim w „normalnym” związku. Na szczęście udało mi się poznać ją bliżej – jako wrażliwą, ciepłą i czułą kobietę, którą chyba ktoś kiedyś bardzo zranił. Zakochałem się w niej. Jej zachowanie często wskazuje na to, że jest to odwzajemnione uczucie, jednak słowa temu przeczą. Spędzamy ze sobą stosunkowo dużo czasu i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że gdy oboje zaczynamy być szczęśliwi, ona funduje mi zimny prysznic… Za każdym razem dokładnie ten sam schemat – gdy jednego dnia jest pięknie, kolejnego w dość brutalny sposób „ściąga mnie na ziemię”. Mówi, że nie chce związków ani miłości, że nie może być tak dobrze, że mam sobie kogoś znaleźć, że powinienem ją znienawidzić… Raz nawet postanowiła zerwać ze mną kontakt, ale nie potrafiła wytrwać w postanowieniu i już następnego dnia wszystko wróciło do normy. Gdy jestem oschły, ona się do mnie zbliża, a gdy zaczynam pokazywać, że mi na niej zależy, błyskawicznie się ode mnie oddala. Jednego dnia biegamy po łące trzymając się za ręce – jak zakochani bez pamięci nastolatkowie – po to by nazajutrz powtórzyć schemat. Coś ciągnie nas do siebie, ale ja momentami tracę siły i nadzieję. Gdy zaczynam być naprawdę szczęśliwy, moja ukochana wbija mi nóż w serce. Takich „cykli” było już kilkanaście.

Wczoraj jednak coś się zmieniło. Chciałem, żeby przestała mnie w końcu ranić –
powiedziałem jej, że czuję się przy niej jak śmieć. Potwornie ją tym zraniłem, znowu zerwaliśmy kontakt. Po kilku godzinach postanowiłem ją jednak przeprosić, wyznałem jej, jak wiele dla mnie znaczy i obiecałem, że nigdy jej nie skrzywdzę. Nie chciała ze mną rozmawiać. Gdy wieczorem zaproponowałem, że przyjdę do niej, by o wszystkim spokojnie porozmawiać, wsiadła w samochód i uciekła przede mną do rodziców, twierdząc, że ją prześladuję i chcę jej zrobić krzywdę. Mimo że nigdy w życiu nic złego jej nie zrobiłem, bała się wrócić do własnego mieszkania. W odpowiedzi na moją chęć ostudzenia jej emocji wysyłała do mnie rozpaczliwe SMS-y, w których oskarżała mnie o to, że jestem psychopatą, że jej grożę, że chcę ją skrzywdzić i zniszczyć jej życie. Oczywiście nie jest to prawdą, ale żadne racjonalne argumenty do niej nie trafiają. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywała, a znamy się od kilku miesięcy.
Jednego dnia zafundowałem jej szereg skrajnych emocji – może to chwilowe zaburzenie równowagi psychicznej? A może opisywane przeze mnie wcześniej skrajne zachowanie może wskazywać na chorobę psychiczną?
Ona chce, żebym zniknął z jej życia i przestał ją prześladować. Jej zachowanie rani mnie tak bardzo, że wiem, iż jest to najbardziej racjonalne wyjście, ale jeśli to symptom choroby psychicznej, nie chciałbym zostawiać jej bez pomocy. Dodam, że skoro ona uważa mnie za psychopatę, zaproponowałem jej wspólną wizytę u psychiatry – odrzuciła propozycję i kazała mi się od siebie odczepić. Co powinienem teraz zrobić?

Proszę Was o pomoc, bo jeśli potrwa to dłużej, sam zwariuję. :(
napisał/a: monikaaa3 2011-12-03 20:13
albo ją sobie odpuść,albo psychiatra ;] bo widac ze cos z nia nie tak. powodzenia =)
napisał/a: Aga.priv. 2011-12-13 20:11
No wiec wlasnie,ale czy wiesz jakie trudne jest zycie z kims z problemami psychicznymi a tu ewidentnie widac jakies urojenia,hustawki nastrojow,moze to CHAD?do lekarza i to szybko.
napisał/a: Angry 2011-12-15 23:36
Domyślam się, jak trudne może być życie z osobą chorą psychicznie. To raczej nie ChAD – raz mnie kocha, a raz nienawidzi (choć ostatnio przeważa ta druga opcja - właściwie to zerwaliśmy ze sobą kontakt), ale nie miewa nastrojów depresyjnych. Próbowałem ją zaciągnąć do psychiatry – bezskutecznie. Ona uważa, że to ja mam problem.