nowotwór odbytnicy

napisał/a: puma2 2007-06-07 21:40
w styczniu 2006 zdiagnozowano u mnie nowotwór odbytnicy. w marcu poddana zozstałam naświetlaniom, następnie wykonano zabieg chirurgiczny, polegający na usunięciu guza. w badaniu histopatologicznym stwierdzono z 9 węzłów chłonnych zajęte zostały 4. Zostałam poddana 6 cykli chemioterapii. We wrześniu zakończyłam chemioterapię. W styczniu 2007r lekarz onkolog nie wykonując żadnych badań, na podstawie wywiadu dał zezwolenie na powrót do pracy. W lutym zasygnalizowałam dolegliwości ze strony pęcherza moczowego. Zauważyłam w moczu krew. Doszły bóle od strony operowanego miejsca. USG jamy brzusznej nie wykazało nic niepokojącego.
Dolegliwości nasilały się, odesłano mnie do urologa, który zlecił wykonanie wycinka. Oczekiwanie na wycinek miało trwać 5 tygodni, Jednocześnie w szpitalu zażądano badania TK jamy brzusznej. 26 kwietnia wreszcie zrobiono mi badanie TK, w którym stwierdzono guz ok. 30mm przylegający do macicy i wpuklający się w pęcherz moczowy. Czułam się coraz gorzej. Byłam osamotniona. Nie miałam wsparcia w onkologu prowadzącym. Wreszcie trafiłam do chirurga onkologa, który zajął się mną. Dalsze leczenie uzależnił od TK płuc. Z wielkim problemem dostałam skierowanie na badanie. Niestety wykazało przerzuty do płuc. I tak mamy już czerwiec a ja w dalszym ciągu nie jestem leczona. Nie mam zaufania do lekarza onkologa, która dotychczas mnie prowadziła. Myślę, że gdyby nie lekceważyła moich objawów i skierowała mnie na badanie jamy brzusznej w lutym, choroba nie zdążyłaby się rozwinąć. Proszę o poradę gdzie w Polsce mam szansę. Gdzie się mną zajmą. Gdzie nie lekceważą chorych. A jeżeli nie w Polsce, to w jaki sposób otrzymać skierowanie i zgodę na leczenia w Niemczech. Mówi się, że w chorobach nowotworowych liczy się czas, ja jestem przykładem, że medycyna jest innego zdania.