nocne ataki lęku

napisał/a: katamaran 2009-01-09 14:02
Mnie nerwica lękowa dopadła przed laty. Zaczęło się od nocnego ataku lęku.
Obudziłam się (a raczej zerwałam) z potwornym lękiem, ze umieram. Moje serce biło bardzo mocno
i bardzo szybko (puls - ponad 180). Postawiłam na nogi całą rodzinę. Wezwano pogotowie. Przyjechali
i...podali mi relanium. Lekarz powiedział, że to atak nerwicy lękowej.
Diagnozę potwierdzili kolejni specjaliści, których "zaliczałam" szukając przyczyn nastepujących objawów:
- bóle głowy o róznym nasileniu i charakterze, czasem dziwne doznania, że cos w tej głowie jest,
- zaburzenia widzenia,
- szumy w uszach (non stop),
- kłucie w uszach,
- nacisk na nos,
- przerózne problemy z sercem tj. przyspieszone i mocne bicie (ale tylko w nocy, po obudzeniu się),
kołatanie, wrażenie zamierania serca (też bardzo nieciekawe uczucie...),
- wrażenie "kamieni" w brzuchu lub ucisk na klatkę piersiową (nigdy jednoczesnie),
- dretwienia nóg i rąk, aż po brak czucia,
- wrażenie "ściągania" skóry na plecach, tak jakby jej było zbyt mało,
- skoki cisnienia (od 90/60 do 159/100),
- zaburzenia przełykania,
- rwany oddech (normalnie oddychamy niezaleznie od naszej woli, a mnie sie zdarzało przy zsypianiu, ze nagle ten oddech mi sie urywał i musiałam włozyc cały wysiłek woli, by go znowu przywrócic...zdaje sobie sprawe z tego jak to brzmi, ale jesli ktos ma podobne objawy, na pewno zrozumie, co mam na mysli...),
- zdarzały sie dni, że zycie ze mnie uchodziło, dosłownie, nie miałam siły nic zrobic, oczy same mi sie zamykały, ale bałam sie zasnac, bo to było raczej wrazenie, ze odplynę, a nie zasnę.
Uczuciem dominującym był oczywiscie lek przed smiercią, przekonanie o ciezkiej, smiertelnej chorobie
i niepewnosc, czy lekarze czegos nie przeoczyli? Zdaje się, że jest to równiez domena nerwicy.
Meczyłam sie 2 lata, tak bardzo, że zrezygnowałam ze studiów (na 4 roku!!!). Nie byłam w stanie sie
uczyc, poniewaz na wykladach dopadał mnie lek (zbierałam "manatki" i jedyne, czego pragnełam, to znalezc sie w domu, zanim...umrę), poza tym miałam kłopoty z koncentracją i pamiecią (do tej pory byłam jedna z lepszych studentów...)
Zaczęłam szukac pomocy u lekarza rodzinnego (błąd!). Faszerował mnie róznymi lekami, bez efektu.
Uzalezniłam się min. od lorafenu. Na szczęście w porę trafiłam do pewnego profesora. Jeszcze raz porobił mi wszystkie badania (dla mojej pewności - tak to ujął, bo tez zdiagnozowal u mnie nerwicę lekowa), zalecił odstawienie wszystkich świństw (bo podobno to tylko błede koło: z czasem małe dawki nie wystarczają, czujemy sie jeszcze gorzej, zwiekszamy dawke, pomaga na krótko, po czym nastepuje pogłebienie objawów, dawka zostaje kolejny raz zwiekszona itd.itp.),
regularne spacery na swiezym powietrzu (a jesli dopada nas atak, to nawet w nocy, oczywiscie z kims,
chodzi o to, by odwrócic uwage od objawów), sport, pozytywne myslenie oraz terapię u psychologa,
choc zaznaczył, że nawet najlepszy specjalista nie pomoze mi, jesli...nie pomoge sobie sama.
Na koniec dodał, ze walka z nerwica jest długa, ale moze byc efektywna, choc nerwica lubi wracac do człowieka jak bumerang...
Zastosowałam sie do jego rad, korzystałam równiez z seansów bioenergoterapeuty
(choc raczej na zasadzie, ze "tonacy brzytwy sie chwyta, bo niezbyt wierzyłam w niekonwencjonalne metody leczenia). Nerwica ustapiła równie nagle, jak sie pojawiła. Byc moze również dlatego, ze wyszłam za mąż, urodziłam dziecko, czułam sie po prostu spełniona i szczesliwa.
Słowa profesora o bumerangu okazały sie jednak prorocze, bo znowu mnie to dziadostwo dopadło!
I znowu zaczęło sie od nocnego ataku. Chcę w tym miejscu podkreslic, ze u mnie to zawsze dzieje sie po obudzeniu!!! (czy ktos tak ma???) Zrywam sie z potwornym, irracjonalnym lekiem przed śmiercią.
Czuje i słyszę szybkie i mocne bicie serca. Mam wrażenie, ze zaraz zemdleje, "odpłynę" (choc nigdy mi sie nie zdarzyło) Po minucie, czasem kilku (trwaja wiecznośc) robi mi sie zimno, bardzo zimno.
Zaczyna mi drzec całe ciało, "dzwonię" zębami (nie moge tego opanowac), po czym czuje, ze strach mija. Atak sie konczy.
Czasem budzę sie "tylko" ze strachem przed lękiem. Mimo ze nic sie ze mną nie dzieje, tez czuje taki nieokreslony, bardzo nieprzyjemny strach (że zaraz cos sie ze mna stanie itp.)
Znowu boję się, że jestem śmiertelnie chora. Co ciekawe? Jesli sie czyms zajmuję np. biegam, sprzatam dom, jestem na spacerze z rodziną - czuję się dobrze. Również za dnia funkcjonuję normalnie, nie liczac tego, że miewam obnizony nastrój (bo jak nie miec, skoro w głowie wciąz tłuka sie mysli o chorobie, śmierci...) Wszystko zaczyna sie z nadejsciem wieczoru. Boję się spac. Boje się, że znowu bede miała atak i tym razem go nie przezyję.
Czy ktos przechodzi nerwicę tak jak ja???
napisał/a: amanda741 2009-01-09 20:38
Czytałam Twojego posta kilka razy i miałam wrażenie,że ktoś opisał moją historię choroby,ja leczę się 10 lat,z małymi przerwami lepszego samopoczucia po psychoterapii ,walące serce,duszność i lęk przed śmiercią to jest codzienność,a co do zimna i dzwonienia zębami,to normalka,jak mija atak,to prócz tych objawów,mam niesamowitą senność i niemoc,czuję się jakby zeszło ze mnie powietrze.
napisał/a: roor 2009-01-10 12:30
Witaj,
na nerwicę choruję od roku czasu, kładę się spać spokojny i wyluzowany, natomiast wstaję i odrazu mam atak silnego lęku, który utrzymuje się przez cały dzień. Poza tym dręczą mnie silne zawroty głowy, skurcze mięśni itp. Byłem leczony Xanaksem i Triticco, po odstawieniu lęki wróciły i wszystkie objawy somatyczne. Czasem już nie wiem, co mam robić, do kogo zwrócić się o pomoc, czy może znacie dobrego specjalistę, który zajmuję się leczeniem nerwicy lękowej.

pozdrawiam

p.s.
z chęcią nawiązałbym kontakt z osobami, które przechodzą to piekło może wspólnie uda się pokonać tę paskudną chorobę.
napisał/a: misia271 2009-01-11 11:16
witam to samo u mnie od roku sie lecze i jest juz o niebo lepiej,wcześniej tak się zaczeło jak u ciebie zerwałam się w nocy z ogromnym strachem serce tak mi waliło myślałam że to stan przedzawałowy gorąco i zimno na przemian zimne poty i trzesawka to coś strasznego,przez dzień też podobnie się działo ale mniej nasilone gdy się czymś zajmowałam było lepiej,ale nosiło mnie nie mogłam usiedziedzieć bo gdy tylko dłuższą chwile siedziałam to odrazu brał mnie stach,gdy tylko przychodził wieczór zaczynała się gechenna zero snu ataki paniki,chodzenie po mieszkaniu tak męczyłam się przez trzy miesiące aż trafiłam do psychiatry i zaczełam się leczyć
napisał/a: bacha26 2009-01-11 12:22
Misia a trafiłaś od razu do psychiatry czy na początku psycholog wystarczy???
napisał/a: katamaran 2009-01-11 14:44
amanda74 napisal(a):Czytałam Twojego posta kilka razy i miałam wrażenie,że ktoś opisał moją historię choroby,ja leczę się 10 lat,z małymi przerwami lepszego samopoczucia po psychoterapii ,walące serce,duszność i lęk przed śmiercią to jest codzienność,a co do zimna i dzwonienia zębami,to normalka,jak mija atak,to prócz tych objawów,mam niesamowitą senność i niemoc,czuję się jakby zeszło ze mnie powietrze.

Dziekuję Ci za odpowiedz! Troszkę mnie pocieszyłaś. Znam osobiście kilka osób z nerwicą, ale zadna nie miewa tych nocnych ataków.
Wręcz przeciwnie - noc przynosi im ulgę. A mnie robi sie niedobrze na myśl o nieuchronnie zblizajacej sie nocy...Brrr.
Jestem ciekawa jak radzisz sobie z tymi atakami? Bierzesz coś? Ja nie. Po niezbyt ciekawych doświadczeniach z róznymi specyfikami (mam na mysli czasy, kiedy nerwica dopadła mnie po raz pierwszy) po prostu się męczę. Staram sie to przetrwac, choc bywa naprawdę trudno.
Obecnie mieszkam poza krajem. Zdecydowałam się odwiedzic lekarza i porobic badania kontrolne (tak dla pewności).
Jestem też bardzo ciekawa jak i czym leczą tu nerwicę. Na pewno podziele sie z Tobą tymi informacjami.
Serdecznie pozdrawiam!
napisał/a: katamaran 2009-01-11 15:02
roor napisal(a):Witaj,
na nerwicę choruję od roku czasu, kładę się spać spokojny i wyluzowany, natomiast wstaję i odrazu mam atak silnego lęku, który utrzymuje się przez cały dzień. Poza tym dręczą mnie silne zawroty głowy, skurcze mięśni itp. Byłem leczony Xanaksem i Triticco, po odstawieniu lęki wróciły i wszystkie objawy somatyczne. Czasem już nie wiem, co mam robić, do kogo zwrócić się o pomoc, czy może znacie dobrego specjalistę, który zajmuję się leczeniem nerwicy lękowej.

pozdrawiam

p.s.
z chęcią nawiązałbym kontakt z osobami, które przechodzą to piekło może wspólnie uda się pokonać tę paskudną chorobę.

Hej! Nie wiem, co Ci poradzic? Mimo ze przechodzę przez to po raz drugi, jest mi bardzo cięzką. Pomaga mi jedynie świadomośc, ze skoro nie zeszłam z tego swiata przed laty, to i na pewno teraz przeżyję:)
Z perspektywy czasu myślę, ze przed laty pomogła mi bardzo bioenergoterapia(mimo braku wiary w niekonwencjonalne metody leczenia). Byc może to przypadek, ale:
1. nerwica zaczęła "odpuszczac" już po pierwszej wizycie,
2. ciekawe jest to, co działo sie ze mna, gdy bioenergoterapeutka dotykała mojej głowy: czułam bardzo silne mrowienia (do tego stopnia, że czasem miałam po prostu ochotę uciec), a ona bardzo sie przy mnie pociła i czerwieniała na twarzy. Z każdą kolejną wizytą ja odczuwałam coraz słabsze mrowienia, a ona coraz mniej sie pociła i czerwieniła na twarzy.
Może warto, byś spróbował? Nie wiem jakie są Twoje poglądy w tej kwestii, ale myślę, ze skoro coś moze pomóc, a na pewno
nie zaszkodzi (!!!), to warto zaryzykowac.
Oczywiscie ważne, by trafic do kogos autentycznego. Zdarza się niestey mnóstwo oszustów i naciagaczy.
Obecnie przebywam poza krajem. Nie mogę odwiedzic mojej bioenergoterapeutki.
W środę wybieram się do lekarza. Chetnie podzielę sie z Tobą informacjami, jak i czym tu leczy sie nerwicę.
Serdecznie pozdrawiam!
napisał/a: katamaran 2009-01-11 15:14
misia27 napisal(a):witam to samo u mnie od roku sie lecze i jest juz o niebo lepiej,wcześniej tak się zaczeło jak u ciebie zerwałam się w nocy z ogromnym strachem serce tak mi waliło myślałam że to stan przedzawałowy gorąco i zimno na przemian zimne poty i trzesawka to coś strasznego,przez dzień też podobnie się działo ale mniej nasilone gdy się czymś zajmowałam było lepiej,ale nosiło mnie nie mogłam usiedziedzieć bo gdy tylko dłuższą chwile siedziałam to odrazu brał mnie stach,gdy tylko przychodził wieczór zaczynała się gechenna zero snu ataki paniki,chodzenie po mieszkaniu tak męczyłam się przez trzy miesiące aż trafiłam do psychiatry i zaczełam się leczyć

Hej Misiu! Ja też nigdy nie leżę w łóżku, kiedy wybudza mnie to cholerstwo. Wyskakuję z łóżka jak z katapulty, zapalam światło
i chodzę po całym mieszkaniu. Czasem budzę męża. Czasem, ponieważ on udziela mi wtedy rad typu: postaraj sie uspokoic, połóż się do łóżka i probuj zasnąc...Jak można zasnąc z tętnem powyżej 140 np.?
Ale trudno mu sie dziwic, ze nie rozumie na czym ten atak polega. Nigdy przez to nie przechodził. Czasem myślę, że każdy człowiek powinien raz w zyciu tego doświadczyc, po to, by zrozumiec, na czym to polega...I że towarzyszy temu lęk nie do wyrażenia słowami...
A co zalecił Ci psychiatra?
Serdecznie pozdrawiam!
Aha! I jeszcze jedno! Jestem tu krótko i chyba jestem "tępa", ale naprawdę nie wiem jak udzielic odpowiedzi pod konkretnym postem, bez cytatu???
napisał/a: misia271 2009-01-11 18:22
u mnie ze strony męża również zero jakiego kolwiek zrozumienia zawsze gdy mnie to brało tylko mówił uspokuj się sama się nakręcasz,ale popieram żę ten kto tego nie przeżył nie potrafi zrozumieć.Lecze się już rok biore niestety tableki paromerc,niestety bo wiem jakie jest ogólne zdanie o tych lekach ale musiałam nie mogłam tak żyć jestem matką dwujki małych dzieci i ciężko przy dzieciach mieć gorszy dzień,ale nie żałuje po miesiącu brania poczułam że żyje skończył się ten lęk mogłam się pożadnie wyspać,na kołatanie serca zaczełam brać magnez z potasem i po miesiącu serducho się uspokoiło,aha zapomniałam dodać żę lekarz stwierdził u mnie nerwice lękową i fobie społeczną.Aty katamaran w jaki sposób walczysz z tym cholerstwem?
napisał/a: katamaran 2009-01-11 19:59
misia27 napisal(a):u mnie ze strony męża również zero jakiego kolwiek zrozumienia zawsze gdy mnie to brało tylko mówił uspokuj się sama się nakręcasz,ale popieram żę ten kto tego nie przeżył nie potrafi zrozumieć.Lecze się już rok biore niestety tableki paromerc,niestety bo wiem jakie jest ogólne zdanie o tych lekach ale musiałam nie mogłam tak żyć jestem matką dwujki małych dzieci i ciężko przy dzieciach mieć gorszy dzień,ale nie żałuje po miesiącu brania poczułam że żyje skończył się ten lęk mogłam się pożadnie wyspać,na kołatanie serca zaczełam brać magnez z potasem i po miesiącu serducho się uspokoiło,aha zapomniałam dodać żę lekarz stwierdził u mnie nerwice lękową i fobie społeczną.Aty katamaran w jaki sposób walczysz z tym cholerstwem?

Póki co, po prostu się męczę. Ale mam już dośc. Chyba też zacznę cos łykac. W środę mam termin u lekarza. Zobaczę, co powie.
Też mam małe dziecko (5 lat) i nie mogę sobie pozwolic na jakies niedyspozycje w ciagu dnia. Zwłaszcza, ze mieszkamy w Austrii
i jesteśmy tu zdani tylko i wyłącznie na siebie. Decyzje o udaniu się do lekarza podjełam w piatek. W nocy miałam znowu atak.
Serducho biło mi bardzo szybko przez ok. 2,3 minuty, a potem dostałam takiego telepania (dzwonienie ząbkami, drżenia całego ciała, nogi tak mi chodziły, jakbym je próbowała unosic siła woli), że myslałam, że mi nie minie. Obudziłam tym razem meża. Widziałam, że też sie przestraszył. Trzymał mi rekę na pulsie i cały czas powtarzał: "nie bój się, to na pewno nie zawał,masz bardzo regularne tętno" Przeszło mi dopiero po jakiś 30 minutach. I tak wyczerpało, ze po wszystkim poczułam taka "normalna",przyjemną sennośc. Po raz pierwszy od bardzo dawna spałam bardzo, bardzo spokojnie i obudziłam się rano z poczuciem, że czuję się zdrowa...Tak... Do soboty. W tę noc znowu miałam lęk, ale lzejszy, ja nazywam go strachem przed lękiem. I na szczęscie bez zadnych objawow ze strony serca czy głowy.
Fobię społeczna pewnie też mam. Mała prowadzę i odbieram z przedszkola w porze, gdy w przedszkolu nie ma rodziców. Mam dni, kiedy przemykałabym najchetniej "kanałami" - żeby nikogo nie spotkac. Ostatnio było w przedszkolu zebranie.
Poszłam, bo tak wypadało. Po powrocie nie mogłam zasnac, bo głowa chciala mi peknąc z bólu...
Aha! Mnie na kołatania serca (u mnie wyglada to tak, że np. dwa dni nie mam z sercem zadnych kłopotów, po czym przez nastepne dwa kolacze mi jak zwariowane, czuje je w gardle, brzuchu...) pomógł chyba soczek. Czytałam gdzieś o niekonwencjonalnych metodach leczenia nerwicy, gdzie ktos bardzo polecał picie soku z buraków i białych winogron, ze szczypta miety pieprzowej.
Robiłam to przez 2 tygodnie(proporcje 1:1), piłam powoli szklanke przed snem. Chyba rzeczywiście pomogło, bo juz po kilku dniach serce przestało mi wariowac. Niestety - odpuscilam sobie ostanio, bo dośc duzo pracy przy robieniu tego soku
(o myciu sokowirówki nie wspominając:)) A jeśli juz mowa o niekonwencjonalnych metodach leczenia. Polecam gorąco bioenergoterapię. Korzystałam, gdy nerwica meczyła mnie po raz pierwszy (przerabiałam wtedy wszystkie mozliwe objawy) Pisałam już dzis o tym.
Jeszcze jedno: ten lek nie daje u Ciebie żadnych niepożadanych objawów? i czy prawdą jest, za na poczatku przyjmowania psychotropy nasilaja objawy lekowe? Okropnie sie tego boję.
Pozdrowienia.
napisał/a: roor 2009-01-12 21:39
Witam,
psychotropy działają bardzo szybko i powodują błyskawiczne ustąpienie lęku, ale wyciną część Ciebie. Czujesz się jakby wszystko było Tobie obojętne, generalnie czujesz się dobrze, problem jest tylko taki, że organizm się przyzwyczaja i trzeba zwiększać dawki. Lekarz tłumaczył mi, że tylko w skrajnych przypadkach podaje się psychotropy. Z tego co się orientuję może porozmawiać z lekarzem, aby Tobie przepisał, ale używaj ich tylko w ostateczności.

pozdrawiam
roor
napisał/a: misia271 2009-01-13 14:36
witam ten lek to z tego co mi mówiła moja lekarka że jest łagodnym antydepresantem przy czym na nerwice lękowe również pomaga,nie prawdą jest że po psychotropach czuje się jak bym nie była sobą może inne tak działają niewiem bo nie brałam nic innego,ja czuję się normalnie jak przed chorobą bez lęków,normalnie śpie,nie mam żadkich ataków złości które czasem miewiałam,normalnie funkcjonuje na codzień.na początku gdy zaczełam brać to zaczełam od 1\4 tabl.tak zaleciła lekarka aby zmniejszyć wrazie co początkowe objawy,faktycznie czasem mogą nasilić się objawy,ale to tylko chwilowo i zależy od organizmu,mi nic się nie nasiliło,po 4 tyg.dopiero zauważyłam poprawe.Nie mam żadnych skutków ubocznych po za sennością ale to było tylko przejściowe i niewiem czy wogule miało coś wspólnego z lekiem czy z jesienną porą,no i apetyt ostatnio zaczoł mi bardziej dopisywać.Nie wieże w jakieś zioło lecznictwo czy homeopatię może dlatego że prubowałam wielu różnych specyfików i nic mi nie pomagało a herbate z melisy to piłam po 5 szklanek dziennie.aha chciała bym jeszcze dodać że biore ten lek już od roku 20 mg.dziennie i nie ma potrzeby zwiękrzać dawki.