Niewyjaśniony, uciążliwy problem z układem pokarmowym

napisał/a: elmex1 2013-12-10 20:30
Witam.

Od ponad dwóch tygodni mam uciążliwy problem ze strony układu pokarmowego - tak myślę.
Zaczęło się od silnego, ale tępego bólu w okolicy klatki piersiowej, jakby pod ostatnimi żebrami. Ból pojawił się nagle, z rana podczas rutynowych prac. Był na tyle silny, że nie pozwalał na wykonywanie żadnych czynności, nawet pozycja leżąca nie przynosiła ulgi.
Nie było nudności ani biegunki. Ból nasilał się przy zjedzeniu czegokolwiek, nawet sucharów, oraz przy piciu wody - przez 5 dni nie piłam nic prócz odrobiny siemia lnianego codziennie. Dwa razy z powodu bólu i odwodnienia byłam na pomocy doraźnej i izbie przyjęć w szpitalu - po badaniach krwi, które nie wykazały nieprawidłowości dostałam buskolizynę w kroplówce (podczas podawania której swędziały mnie dłonie) i wróciłam do domu. Buskolizyna nie pomogła, oprócz 'upicia mnie', ból i ucisk pozostał.
W klatce piersiowej czułam ucisk, przepełnienie (a nie jadłam), ból dołu żołądka, brak wypróżnienia przez tydzień (nawet brak uczucia potrzeby wypróżnienia, przyjmowana laktuloza przez dwa dni w pierwszym tygodniu, w dawkach niższych niż zalecane), mocz oddawany bez problemu, ciemnożółty, gazy odchodziły bez problemu.

Po tygodniu ból zmniejszył się na tyle, że byłam w stanie coś zjeść, oczywiście kisiel, suchary, chrupki kukurydziane bez soli itp.
Pojawiło się rozwolnienie. Nagłe, silne wypróżnienia, całkowicie rzadkie, prawie wodniste, jasnej brązowej barwy, dodam, że wody piję niewiele, MOŻE 1 litr dziennie, ale raczej nawet nie tyle.
Rozwolnienia nękają mnie już tydzień, nie czuję apetytu, jestem osłabiona, kręci mi się w głowie, odczuwam bóle w podbrzuszu, czasem jeszcze pod żebrami - jak tydzień temu.

USG czyste, badania krwi - wyniki niemal idealne, brak bakterii wrzodowych we krwi.
Ostatnio dość częste odbijanie, w ciągu dwóch tygodni schudłam 6 kg.
Nie przyjmuję antykoncepcji hormonalnej, leków przeciwbólowych jedynie Zoloft 25 mg dziennie (4-letnia nerwica lękowa).

Na początku lekarz rodzinny zalecił mi leki obniżające kwasotę żołądka (z którą nie mam problemów, ale lekarz sie uparł), po których nadkwaśność się pojawiała. Po 3 dniach zrezygnowałam z nich.

'Choruję' już ponad dwa tygodnie, lekarz robiący prywatnie USG nie ma pojęcia co to jest, mówi, że żadne z objawów nie łączą się w jednoznaczną całość, w szpitalu odmówiono dalszej pomocy, wnioskując brak zagrożenia życia, lekarz rodzinny rozkłada ręce.

Nie wychodzę z domu już ponad dwa tygodnie, nie mam siły, silny ból ustąpił, pojawiły się rozwolnienia (do 15 minut od zjedzenia czegokolwiek, 5 minut po zjedzeniu wegańskiej, drobnozmiksowanej zupki).

Za dwa dni mam umówioną gastroskopię prywatnie (okropna batalia z nfz'em, o której nie mam siły pisać), czuję się coraz słabsza, w dodatku załamałam się, że nie jestem w stanie niczego robić ani pracować.

Z 'brzuchem' problemy mam od 5 lat, często po zjedzeniu czegokolwiek odczuwałam ból, ciężkość, ucisk, kłucie pod lewym żebrem, regularne badania usg oraz krwi nic nie wykazywały.

Dodam, że od kilku lat niemal codziennie mam temperaturę 37 - 37,5 C (wg lekarzy taki mój urok)
Ostatnio odczuwam też swędzenie skóry - twarz w okolicy nosa, ramiona, uda, plecy, boki.

Miesiąc temu przez około 3 tygodnie miałam problem z leukocytami - poziom nawet 2,4 (gdzie 4 to było minimum) - obecnie jest już 7 - poprawnie.

Czy ktoś jest w stanie zobaczyć coś sensownego w moich objawach?
Nie daję już rady, jest mi słabo, nie mam apetytu, mam nagłe rozwolnienia, nie nadaję się do pracy.
Mam 22 lata.

Proszę!