Nieszczęśliwe zakochanie, czy początek depresji?

napisał/a: imasadman 2013-07-03 21:13
Dzień dobry wszystkim! Postanowiłem w końcu gdzieś się wyżalić, bo za długo się męczę. Dla niektórych, problem może się wydać głupi, ktoś może pomyśleć "co za ciołek" etc. Ale wierzę, że są też ci drudzy - ci, którzy doradzą :)
Jakiś czas temu bardzo mnie zauroczyła pewna dziewczyna. Z racji mojej ogromnej nieśmiałości, długo się męczyłem, były tylko wyobrażenia na jej temat. W końcu coś we mnie ruszyło - odezwałem się do niej. I krótki czas na początku znajomości było super - nigdy wcześniej nie czułem się taki szczęśliwy. Ale to trwało chwilę, bo potem albo źle odczytywałem niektóre dawane przez nią znaki, albo takie miałby być - nic z tego. Był to okres, gdzie było mi ciężko - wstaję rano, ale po co? idę do szkoły - ale po co? przychodzę do domu, widzę się z mamą, siostrą - ale co z tego? ja chcę ją! ale to jedna niemożliwe - pogódź się, to tylko znajoma - mówię sobie. Nic. W końcu przyjaciel z nią porozmawiał (nie za moją namową), ot tak. I upewnił mnie - kompletnie nic z tego. Nie wiem z jakiego to powodu niechęć. Powiedział mi to przed wakacjami - i dobrze, bo jej nie widuję teraz, więc myślałem, że będzie już totalnie dobrze. Pogodziłem się na maxa! Ale wczoraj coś pękło we mnie - znowu płacz. Matko, ja od pewnego wydarzenia sprzed trzech lat nie płakałem tyle, ile od czasu, gdy ją zobaczyłem... Próbuję to wszystko odgonić od siebie. Ale to się nie udaje. Żadna wcześniej wykonywana czynność, nie jest dla mnie satysfakcjonująca, ciekawa... Do tego częste, hmm, nie tyle myśli samobójcze, ile rozważania, jakby to było jakby mnie nie było jednak, jakbym nagle przepadł... Odrzucam myśli o niej, puste miejsce zastępując wizjami, jak to cudnie, że mam kilku cudownych przyjaciół, jak to cudownie, że mogę z nimi czas spędzać. Nic. Za chwilę znów 'przychodzi' ona...
Może to się nie wydaje takie straszne, bo mało opisuję, ale dzieje się naprawdę źle we mnie. I chyba podtrzymuje mnie jedynie myśli, że to minie, i że to taki wiek (18). Tak, to samo mówiłem przed poznaniem jej, jest znów źle...


Dodam, że ciągle jestem zmęczony. Jeśli się wyśpię (rzadkość) to po śniadaniu znowu chwilę śpię. Do tego większe niż kiedyś rozdrażnienie. Z natury łatwo się denerwuję, ale ostatnio przeginam...
napisał/a: Ptakwlocie 2013-07-04 12:05
[Jesteś chyba zamknięty w sobie. Jakieś wydarzenie sprzed trzech lat musiało ruszyć Cię tak mocno, że postanowiłeś uciec od tego. Po prostu zapomnieć w jakikolwiek sposób. Od tego czasu to ta dziewczyna wydawała Ci się naprawdę odpowiednią. Zauroczyła Cię, chciałeś poznać ją bardziej. Gdy człowiek jest zamknięty w sobie, to nawet gdy myśli, że radzi sobie z problemami sam, to w podświadomości, szuka w codziennym życiu osoby, która mu pomoże. Osoby, która będzie tą "pisaną mu" lub po prostu podobną w jakiś sposób do niego, tak by go zrozumiała. Tak więc to, że możesz być zamknięty w sobie nie wyklucza tego, że nie szukałeś drugiej połowy, zrozumienia, albo prawdziwej miłości. Może napiszesz, że nie o to pytałeś, bo interesuje Cie głownie to, czy to początek depresji czy też nie. Jednak wiesz, myślę, że warto wrócić do chwil które są dla Ciebie bolesne. Wiem, że jest to ciężkie i zdaję sobie sprawe, że człowiek cały czas chce odgonić pewne myśli. To nie jest dobre wyjście, bo prędzej czy pózniej będziesz musiał to zrobić, a lepiej teraz gdy nie jest za pózno. Postaraj się przeanalizosać swoje życie, siebie. Pomyśl o tym co w sobie lubisz, czego nie. Może były jakieś sprawy w rodzinie, bądż coś co bardzo cię ruszyło i zostawiło ślad. Masz 18 lat. Jesteś młody, całe życie przed Tobą. Przeanalizuj wszystko i zastanów się kim była dla Ciebie ta dziewczyna, czy była tylko kimś kto miał zastąpić jakąs pustkę, samotność. Kimś kogo uważałes za "zbawiciela własnej duszy" kogoś, kto pomógł by Ci odzyskac jakoś siebie, jeśli sie zagubiłes. Gdy juz zdasz sobię sprawe z tego jak ją postrzegałes będzie Ci łatwiej. Bądz obiektywny w tym, no wiesz... Wez pod uwagę nie tylko to, że zależy Ci na tej dziewczynie, ale i to, czego byś chciał od swojej przyszłej dziewczyny, czego szukasz i czy ona to było wlasnie to. Jesli naprawdę po długim namyśle uznasz, że chcesz spróbować jakoś sie postarac jeszcze, to wiedz, że musisz czekać, po prostu czekać. Dziewczyna nie ma z Tobą kontaktu, uwierz, że jeśli będzie jej zalezało to odezwałaby się do Ciebie. Dlatego musisz liczyc się z tym, że jesli podejmiesz decyzję: "Tak, to była ta dziewczyna. Mysle ze własnie tak jest, chciałbym spróbować. Ona jest warta moich starań i przecierpie jakis czas czekając na nią"- to własnie bedziesz musiał nadal cierpieć, tak jak teraz. Czekanie- cierpienie, tak będzie. Nie wiem czy ona naprawde jest warta tego, to wiesz tylko ty, bo to ty czujesz do niej i ją znasz. Daj sobie wtedy czas, na przykład miesiąc, lub mniej, wiecej. Przez ten czas, bedziesz nadal otwarty na nią tak jak do tej pory, ciągle bedziesz czekał na jej ruch. Ty już pokazałes, że Ci zależy. Po tym czasie, po prostu zajmij się sobą, tak po prostu. Uwierz mi, ze się uda wszystko. Moze pojawi się pytanie, po co masz czekać a potem odpuscic. Wiesz, nie wiem jak ty, ale ja wole spróbować i przekonać się, że nie było warto, bądz się nie udało, niż całe zycie zastanawiać się jakby to było. Przez ten czas jaki dasz sobie może sie wiele stać, może porozmawiacie, może nie. Warto spróbować(powtarzam, jesli uznasz ze chcesz i czujesz ze powinienes). Nie możesz wiecznie cierpiec mysląc o niej, po to własnie to jest. Dasz jej szanse, dasz szanse sobie, zobaczysz cos się stanie. Jesli nie uda się, po tym czasie powiesz sobie, ze to koniec. Wiem, ze bedzie ci źle, to tak szybko nie minie, ale dasz radę. Zajmiesz się tym, co zaniedbałes przez ten czas gdy myslałes ciągle o niej. Może to rodzina, przyjaciele? Własnie te czynności które kiedyś sprawiały Ci wiele radosci. To wcale nie jest dziwne, że już tak nie jest. Jestes przygnębiony, myślisz o niej, dołujesz siebie szukając winy w samym sobie. To nie jest dobre, ale nie łatwo to zmienić. Dlatego uwierz w siebie, że jesteś silny i jeśli postanowisz dac sobie czas, to wytrzymasz go do momentu w którym już będzie koniec Twojego czekania. Z czasem sam uznasz, że nie ma sensu ciągle cierpienie. Człowiek ma zakodowane w głowie, w narządach, że musi przetrwać. Wszystko dąży do tego by życ. Dlatego porozmawiaj ze sobą o swoim życiu, potem odpowiedz przyjdzie ci sama. Czy warto dac czas na przewmyslenie głebsze, sprawy z tą dziewczyną, czy lepiej wrócic do swojego zycia. Wiesz, tracisz sporo cierpiąc i mysląc o niej. Omijają cię nawet te proste okazje do szczęscia. Jestes smutny, nie potrafisz juz usmiechac sie czesto do przyjaciół rodziny, nic dla Ciebie nie ma sensu. Nie ma sensu- nie ma nadziei na to ze bedzie lepiej. Nadzieja jest bardzo ważna, dzieki niej mamy siłe by iśc przez zycie twardo do celu. Kochasz swoją mamę, swoją siostre, rodzinę. Nie pozwól więc na to, byś Nieświadomie tracił cenny czas z nimi, gdzie mozesz kiedys tego żałować, niewykorzystanego czasu. Jesteś teraz w stanie, w którym nie liczy się dla Ciebie nic, ponieważ wszystkie swoje plany, nadzieje, skupiłes na tej osobie, która teraz jest zródłem Twojego smutku. JEsli nie jest dobrą osobą, nie jest tą z którą naprawdę wiązesz przyszlosc, odpuśc sobie, bo nie warto. Naprawde porozmawiaj ze sobą, dzieki temu sam zobaczysz co się dla iebie najbardziej liczy w życiu. Priorytety. Będziesz je widział. Zdasz sobię sprawę z tego co jest dla Ciebie ważniejsze. Bycie sobą, czyli na przykład wstanie po tym upadku i podązanie za sercem? A może skupienie się na czymś jeszcze innym, na marzeniach? Dasz sobie radę i wszytsko będzie dobrze. Pamiętaj o tym, że czasami warto pomyslec o sobie, mimo wiedzy, ze jest sie silnym i da się radę cierpiec cale zycie, czekając na kogoś kto nas olał, - to nie damy, zwariujemy. Człowiek po prostu utworzy swój swiat, w którym nawet juz okazja do spełnienia marzenia najważniejszego, nie bedzie ważna. Pogubimy się i ciezko bedzie to odwrócic. Masz 18 lat, jesli chcesz mieć dobrą żone kiedys, to ją bedziesz miał, świetną rodzine również, ale na dzien dzisiejszy nie trac cennego czasu, skup się na tym co się liczy i co jest, a jest przy Tobie rodzina. Tej dziewczyny nie ma, wez to tez pod uwagę. Ty cierpisz, a ona jaks się ma? Moze bardzo dobrze, zapewne tak jest, więc czy warto ? Masz czas, są wakacje i jest szczescie dookoła Ciebie, spróbuj złapać je mocno w ręce i podązaj przez życie z nim. Pozdrawiam i zdaję sobię sprawę, że odechce Ci się czytania tej długiej wypowiedzi... Mam jednak nadzieję, że w jakiś sposób pomogłam. Jesli nie, to trzymam mimo wszystko kciuki i wiem, ze wszystko się ułoży. :)
napisał/a: imasadman 2013-07-04 17:31
Oczywiście, że chciało mi się to przeczytać, inaczej nie pisałbym o tym na forum. Tym bardziej, że pierwszy Twój post to odpowiedź na mój problem :)
Tak, jestem bardzo zamknięty w sobie i faktycznie, zawsze próbowałem sobie radzić z problemami sam, z sukcesem, bądź bez - sam. I może faktycznie szukam podświadomie kogoś, z kim mógłbym totalnie wszystko i o wszystkim. Dodatkowo upewnia mnie w tym fakt, że z płcią przeciwną mało miałem w krótkim życiu styczności, i mam w sobie pełno miłości, którą miałem nadzieję się właśnie z ową dziewczyną podzielić...
napisal(a): Dziewczyna nie ma z Tobą kontaktu, uwierz, że jeśli będzie jej zalezało to odezwałaby się do Ciebie.

Właśnie, o to chodzi, że mamy ze sobą kontakt. Po prostu nie widujemy się, bo mieszkamy daleko od siebie. Próbowałem się pogodzić, z tym, że nie mam na co z jej strony liczyć. Ale nie zawsze się udawało, bo za chwilę pisaliśmy i jakieś jej zdanie, jakiś wyraz wszystko psuło. Dlatego jest mi bardzo ciężko z tym wszystkim.
Dodatkowo te wszystkie ciemne myśli potęguje to, że właściwie nie mam z kim się nawet przejść po mieście, bo mam tylko 'znajomych'. Kiedyś było jakoś inaczej.
napisal(a):Nadzieja jest bardzo ważna, dzieki niej mamy siłe by iśc przez zycie twardo do celu.

Właśnie w okresie, kiedy miałem nadzieję na coś poważniejszego z tą dziewczyną, przekonałem się, że nadzieja to naprawdę kłamczucha. "Nadzieja matką głupich" - do niedawna nie rozumiałem tego. Nie zawsze nadzieja jest dobra, bo zakładając, że coś się wydarzy, czekając na to, w momencie, gdy okazuje się całkiem inaczej - cierpimy, bo przecież "miało być inaczej!".
Na ten cały ból składa się chyba też poszukiwanie "czegoś" w życiu. Nie wiem jaką drogą iść, jak postępować - to wzmacnia cierpienie.
Kilka rzeczy mi uświadomiła Twoja wypowiedź, dziękuję Ci za to bardzo - czasem pomoc obcego jest bardzo potrzebna :)
napisał/a: Ptakwlocie 2013-07-04 18:41
Wiesz nie dziwię się, że bardzo ciężko ci z tym wszystkim. Masz z nią kontakt i jest dialog ze samym sobą "To tylko koleżanka, dam sobię radę" Pisząc z nią uświadamiam się w tym, że podchodzę do tego z dystansem"... Oszukujemy siebie w ten sposób i to brutalnie - o tak napiszę. "Brutalnie" ponieważ bardzo dużo płacimy za to gdy dopadnie nas prawda. Uświadamiamy sobie, że przecież jest całkiem inaczej, a to wszystko to tylko kłamstwa. Pojawiają się dodatkowo myśli typu" jestem słaby, nie dam sobie z tym wszystkim rady, jestem samotny, straciłem przyjaciół, moje życie nie ma sensu". Nie są one prawdziwe, są kreowane przez nas by się dobić. W jakim celu? Przecież chcemy sobie pomóc... Cel jest taki, że chcemy się ukarać. Ukarać za to, że (jak sądzimy) sami zmarnowaliśmy szanse na szczęście, że to nasza wina, że nic nam się nie udaje. Takie myśli dołują jeszcze bardziej i jak napisałeś o tym, że jest z Tobą źle, są złe myśli, może nie samobójcze, ale nie są pozytywne - to nie jest tak, że zostaną z Tobą one, bądź, że są na pewno prawdziwe. Sami jako ludzie potrafimy "zabić" się myślami. Sama dużo myslę, za dużo i wiem o tym jak czasami potrafimy wmawiać sobie wiele rzeczy, gdy mamy problemy, szukając winy w sobie. Człowiek może urajać sobie to, że jest własnie samotny, że nie ma wsparcia, jest zły, coś mu się nie uda i tym podobne kwestie. Tylko tutaj już nawet nie chodzi o to, czy my pozwalamy sobie na cierpienie czy nie. Damy sobie rade jak sie na to przygotujemy, ale głownie ma znaczenie to, że niszczmy sami siebie. Chcemy rozwiązać problem w samotności, bo uważamy, że nikt nie jest w stanie nam pomóc. To prawda, w koncu mozemy pomóc sami sobie, lecz pomoc innych jest równie ważna, zwłaszcza bliskich. Nawet takie naprowadzenie, lub ich słowo, może dla nas wiele znaczyć i rozwiązać wiele problemów.
POWIEDZ SOBIE STOP. Teraz, ponieważ podążając za myślami, które są w czasie gdy jesteś zakochany i cierpisz - zaprowadzi Cię w ślepą uliczkę, aż do depresji. Tak czy siak w tym momencie powinieneś powiedzieć sobie, że przestajesz się z nią kontaktować. Samowolnie oczywiście, nie pisać jako pierwszy, ograniczyć kontakt. Dlaczego? Ponieważ będzie coraz gorzej. Po pierwsze, ograniczając lub kończąc kontakt z tą dziewczyną, przez jakiś czas będziesz samotny. Teraz masz taką alternatywę, łudzisz się, ze ona jest, że nie odejdzie bo jest kontakt, nawet jeśli koleżeński. Dlatego możesz, lub mogłeś oddalić się od znajomych. Uważasz że nie zrozumieją Cie, że sprawa tej miłości, jest o wiele ważniejsza, jesteś zapracowany nad staraniem. Stres, masz go wiele. Zostając w "czterech ścianach" sam ze sobą, przemyślisz bardzo głęboko i na spokojnie to, co dalej robić. Bez stresu, na spokojnie z wciśniętym klawiszem STOP. Bo przecież już nikt nie będzie czekał na Twój kontakt, jak sądzisz do tej pory, sprawdzając zapewne czy jest gdzieś osiągalna, dostepn,a lub może cokolwiek innego. Samo czekanie na jej wiadomość, odpowiedz, to już dodatkowy stres.
Spodobała Ci się od początku, bardzo musiało cie ucieszyć to, że macie kontakt, gdzie była ona początkowo marzeniem. Tak jak napisałeś, trwało to krótko, a teraz cierpisz. Po drugie ona w tym czasie tez będzie mogła wiele przemyślec. Nie mając z Tobą kontaktu zapewne przemysli trochę. Sam wiesz jak to jest - gdy coś sie straci, docenia się dopiero wtedy. Wcale nie musisz mieć na to nadziei, że ona zmieni zdanie. Bo w końcu po co masz się rozczarowywac póżniej. Jednak nadzieja nie ma mocy czarów, magii. Jest dostosowana do możliwości człowieka, mając nadzieje na coś, podejmujemy inne kroki niż nie wierząc że się uda. Gdy wierzymy staramy się, próbujemy. Gdy jest odwrotnie uważamy, że to nie ma sensu. Kto nie próbuje nie zyskuje. Pamietać trzeba jednak o tym, że jak ma być tak w koncu będzie. Jeśli człowiek ma umrzeć, to żadna wiara nie zmieni tego, dlatego mamy nadzieje wtedy gdy wiemy ze mozemy cos zmienic, ale potrzebujemy siły by osiągnąc damy cel, by było tak jak pragniemy. Wiesz jakby nie było, zatrzymanie i odizolowanie się od tej dziewczyny to na pewno dobry pomysł. Przenajmniej na teraz na jakis czas byś poukładał sobie wszystko w życiu. Wtedy sam zdecydujesz co zrobić, teraz tylko jest cierpiąca egzystencja... Wtedy moze zdecydujesz się na podjęcie jakiegoś działania, lub na zaczęcie od nowa wszystkiego, starając się żyć jak najmniej myśląc o tej dziewczynie, odganiać myśli. Teraz cieżko ci to zrobić bo ona jest w twoim życiu, nie tylko w głowie. Izolując się od niej będzie Ci lepiej jakąkolwiek decyzje byś nie podjął. Zakochałeś się w niej, nie da się ukryć, ale w danym czasie sam zobaczysz czy ona podejmie jakieś kroki w Twoją strone, a może zachowa się w inny sposób który da Ci wiele do myślenia? JA ejstem osobą "stojącą z boku" nie zakochaną w tej kobiecie i trzeźwiej myślącą, bo powtarzam "nie zakochaną w niej" A ty bardzo dobrze wiesz, jak miłośc miesza w życiu, sam odczuwasz to teraz. Dlatego ja osoba z boku tak bym własnie zrobiła, jestem pewna, ze Ci to pomoże. Pamiętaj o tym, że warto żyć, starać się dla tych ludzi którzy nas kochają, oni nas nie zostawią i zasługują na naszą miłość również. Dodatkowo mogę napisac Ci tyle, że jeśli kochasz teraz jesteś pewnei, ze kochasz szczerze tą dziewczynę, to "odiolowanie sie " nie załatwi wszystkiego tak szybko. Ale nie poddawaj się, zupełnie szczerze napisze Ci- że z czasem jest lepiej. Naprawdę lepiej. Coraz bardziej brakuje tej osoby, ale i bardziej uświadamiamy sobie jak wiele zaniddbaliśmy, jak bardzo pogubiliśmy się. To będzie takie powstanie z ziemi. Na penwo będziesz myślał, że przez ten czas" bez niej" nie podejmiesz zadnejdeyzji bo to nci nie zmieni. Zmieni :) ponieważ zobaczysz nie tylko swoje postępowanie ale i jej o do Ciebie, mimo, że nie widujecie się, zobaczysz ogółem co robi. Decyzja przyjdzie sama, a jeśli będą wątpliwości to posłuchaj własnego wewnętrznego głosu, nie rozumu, nie serca, bo coś z nich zawiodło podczas gdy próbowałeś szczescia w miłości. Posłuchaj siebie :)
napisał/a: imasadman 2013-07-04 20:07
Tak, zdaję sobie sprawę, że utrzymując jakiś kontakt tylko pogarszam sprawę. Ale to nie jest proste. Zrobiłem jakiś czas temu pewien krok, dzięki któremu duża część możliwego kontaktu zniknęła - czułem, że to było dobre. Ale pojawił się nowy sposób. I znów próbuję jakoś ograniczyć kontaktowanie, ale to wciąż trudne, bo "ale fajnie byłoby teraz porozmawiać...", "ciekawe co teraz robi - odezwę się...". Doskonale wiem, że to podniszcza i wcale sobie tym nie pomagam, ale bardzo trudno to opanować. Mimo tego, że chcę przestać myśleć o niej, to jednak ciągle jest ze mną ta nielubiana przeze mnie pani - nadzieja. Nadzieja na jakieś wakacyjne spotkanie, jakiś wypad, jakąś przygodę. Często jest to podświadome, ale i często włazi w tą dostępną część świadomości.
napisal(a):jestem słaby, nie dam sobie z tym wszystkim rady, jestem samotny, straciłem przyjaciół, moje życie nie ma sensu

Chwilami myślę, że sobie nie poradzę, że będzie tylko gorzej, ale często wygrywają również te pozytywne myśli: "będzie dobrze, tylko poczekaj", "czym ja się tak naprawdę przejmuję?". A co do znajomości, to nie przez moją aktualną sytuację uczuciową. Po prostu każdy jakoś poszedł w swoją stronę.
Trochę początkowo faktycznie uważałem, że przeze mnie nic z tego, że za mało robiłem. Ale gdy poznałem jej punkt widzenia na to (jej rozmowa z moim przyjacielem), to stwierdziłem, że tylko trochę nie tak działałem.
Po tym, co opowiedział mi przyjaciel (jakie to głupie, rozmawiam z nią przez przyjaciela...) ona też jest jakby zagubiona w uczuciach. Sam to zresztą wnioskuję po tym co mi mówi czasem. I pukam głową w mur, zdając sobie sprawę, i ona i ja czegoś chcemy. Nawet jeśli z jej strony to nie promieniuje do mnie, to zadaję sobie pytanie - "czemu po prostu nie porozmawiamy WPROST?". Nie wiem, czy byłoby to dobre. Wydaje mi się, że tak, bo w końcu jej to dotyczy, więc chyba najbardziej uspokoję, bądź zdegraduję swoją duszę, po szczerej rozmowie.
Posłucham też siebie. Choć już nie wiem, któremu sobie bardziej ufać. Nie wiem, który ja chce dla mnie lepiej - ten chcący zapomnieć, czy ten ślepy (a może nie?) ufający nadziei.
Ptakuwlocie (dziwne wyrażenia mi na myśl przychodzą - ptak u wlotu(?) :p ), bardzo Ci dziękuję za wszystkie słowa, naprawdę mi pomagają, bo przyjaciel, u którego ten temat jest już oklepany, dużo więcej mi nie powie, a i mi wydaję się, że trochę go tym nużę. Potrafisz dać do myślenia, nie streszczasz - to dobrze :)

kiedy powiem sobie dość...
napisał/a: Ptakwlocie 2013-07-04 22:22
Zabawne. Wiesz czytając Twoją odpowiedź zatrzymałam się na pytaniu "dlaczego po prostu nie porozmawiamy wprost" Dokładnie WPROST. Bardzo często zadaję to pytanie. Dlaczego ludzie utrudniają sobie życie, gdy mogą po prostu porozmawiać, po prostu okazać coś, pokazać, po prostu napisać. "Po prostu" mogą żyć łatwiej, ale to nie takie proste. Znam ten moment gdy chciałabym komuś coś powiedzieć, dlatego też napisałam "zabawne". Jestem w podobnej sytuacji co Ty, a pisze Ci to byś wiedział, że nie jestem taka "super odważna" bo wiem co trzeba robić. Wiem co powinnam, wiem co ty powinieneś, ale to nie proste, więc nie jesteś sam, wiele osób ma często ten problem. Łatwo nam przed snem wyobrażać sobie dialogi, słowa, gesty które nigdy nie będą miały miejsca, a przynajmniej jak dalej będzie się czekało na cud. Własnie, nie pytałam o to co mówił dokładniej Twój kolega, ale to co Ci przekazał daje wiele do myślenia. Wiem jak to jest doszukiwac się w każdym słowie czegoś, gdzie każdy gest się liczy, bo "może coś przeoczę". Szukamy tego co chcemy zobaczyć, co nie znaczy - ze tego nie ma ;). Dobrze, ze Twój przyjaciel cie wysłucha i z Tobą porozmawia, zawsze lepiej usłyszeć zdanie drugiej osoby i uspokoić się " jeszcze nie zwariowałem, myśląc w ten sposób!". Szczerze napisze Ci, ze zawsze powtarzam każdemu, że rozmowa działa jak cud i że nie można inaczej czegoś załatwić. Nie bylibyśmy w stanie się dogadać mówiąc do siebie raz na 'ruski rok'. Trzeba wyrzucac z siebie to co w nas siedzi i nie daje nam życ. Po prostu powiedzieć drugiej osobie co mi nie pasuje. Jeśli bedzie to okazane spokojnie i szczerze to zawsze jest porozumienie. Taki dialog dużo daje, często jest się pod wrazeniem tego, że osoba obok ma podobne zastrzezenia i okazuje się że dzieki rozmowie dwoje ludzi patrzy na życie całkiem inaczej. Tak naprawdę, gdy trwamy przy swoim, nie odpuszczamy nie chcemy pierwsi wyciągnąć ręki - zamienia się to w teatr. Są maski które zakładamy , udając ludzi którymi nie jesteśmy, by po prostu nie dać po sobie poznać, ze mamy słabość do czegoś i nam zależy. Tracimy cenny czas, który moglibyśmy spedzić z kims w zgodzie. Napisałeś o tym, że nie wiesz którego siebie słuchać. Napiszę Ci podpowiedź. Słuchając tego który mówi " Odezwij się i porozmawiaj jak dorosły człowiek" Porozmawiasz, wyjasnicie sobie wszystko od początku do końca i będą trzy prawdopodobieństwa opcji.
Pierwsza: (Nie wiem jak ma na imię dziewczyna, a nadużywam tego słowa więc..) NiewiastaX powie Ci, że woli zostać w takich kontaktach w jakich jesteście, że nie chce nic więcej.
Druga: NiewiestaX odpowie, że musi wszystko przemyśleć, bo ma mętlik w głowie. Da Ci znać po jakimś czasie.
Trzecia: NiewiastaX powie, że miała dużo czasu na myślenie o wszystkim i że podziela Twoje zdanie, ma takei samo, chciałaby zostać w kontakcie i czekać aż się to rozwinie. (Wiem, że to najlepsza opcja!)
Zauważ, że jakby nie było w każdej z trzech opcji: Po pierwsze - zaspokoisz ciekawość i ten głos, który ciągle krzyczy "spróbuj"oraz "co by było gdyby(...)". Nawet pierwsza opcja jest lepsza niż nie zrobienie niczego, bo tutaj przynajmniej będziesz wiedział, że nie ma szans na nic, że powinieneś zacząć od nowa wszystko. Po drugie: z pewnością kamień spadie Ci z serca. Wiesz muszę być obiektywna, bo tak pasuje teraz przedstawić również negatywy. Jesli chodzi o wady tej całej sytuacji, to jest to Przyjecie wszystkiego na klate i po prostu troche stresu przed tym co się wydarzy. No w końcu w jednym momencie stanie się to, co było tylko wyobrażeniem od dłuższego czasu- rozmowa. Ale czy przypadkiem dziewczyna owa nie była również wyobrażeniem początkowo ;) ?

Jeśli chodzi o posłuchanie głosu, który mówi : "Stary odpuść sobie, zrobisz z siebie debila, a wszystko jest w porządku, nic się nie dzieje" + " JEsteś normalny?! Nigdy w życiu, siedz cicho i spokojnie" - To napiszę Ci, że zaletą jest to, że nie będziesz się stresował przed rozmową która nie nastąpi, a wadą to, że reszte życia będziesz żył pod znakiem zapytania.
Myślę, że warto postresować się jakiś czas, zaryzykować, gdzie nie masz nic do stracenia prócz kawałka nieśmiałośći (a wyjdzie Ci to na dobre (wiem bo mam z tym też problem)).
Od nas zależy to jak potoczy sie nasz los, są momenty, które musiały się zdarzyc ze względu na działanie sił wyższych. Jednak czy Twoje wakacje muszą mieć taki czarny scenariusz jak Ci się wydaje ? Wierzę, że uda Ci się rozjaśnić je i to z dobrym skutkiem.
Bardzo się cieszę, że moje odpowiedzi coś Ci dają. Założyłam tutaj konto i jesteś pierwszą osobą na której przetestowałam mowe mojej klawiatury. Dziękuję też za dovbrą konwersacje.
No cóż... Ja Ptakwlocie mam NADZIEJĘ ( Tak właśnie to jest to słowo), że Ty Imasadman'ie wkrótce będziesz Imahappyman'em.
napisał/a: imasadman 2013-07-04 23:52
Rozmowa wprost, pierwszy krok, przełamanie się. Znowu mnie to spotyka, znowu muszę przez to przejść. Dla człowieka nieznającego się ze nieśmiałością, to błahostka, osoba nie będzie wiedziała o czym mówię. Ale dla kogoś, kto od niepamiętnych czasów miał problem z postąpieniem inaczej, z odważeniem się na gest, czy słowo, to równa się podniesieniem głazu. Właśnie, ale można sobie wmówić, że głaz waży kilka kilo, mózg uwierzy a mi się uda. Tak samo było jak walczyłem ze sobą, by się w końcu do niej odezwać. Trwało to chyba ponad dwa miesiące... Aż w przeddzień poznania powiedziałem sobie, czułem, że to niedługo. I nazajutrz odezwałem się. Myślałem, że tak wielki (nie zapominajmy o nieśmiałości) krok pozwoli mi już zawsze czuć się swobodniej w kontaktach, i że raz na zawsze pozbyłem się strachu przed drugą osobą. Jak widać nie do końca, bo jeśli sobie myślę, że miałbym wprost zacząć TĄ rozmowę, to już wolę męczyć się z tym głazem... Choć po jakimś czasie w końcu przemógłbym się do rozmowy. Po jakimś czasie. A czy przypadkiem nie miałem tego czasu poświęcić na zapomnienie? Właściwie to mijam się z samym sobą, z tym czego tak naprawdę chcę. Nie wiem zresztą czego. Czy jednak ufać nadziei czy być realistą? Rozmowa. ROZMOWA. Mówić łatwo... W tym miejscu znów zaczynam walkę z samym sobą. Są te trzy opcje, wszystkie dadzą mi szczęście: pierwsza - początkowo będzie trudno, ale w końcu (oh, jak ten koniec daleko...) się pogodzę i do reszty postaram się zapomnieć o niej, poznam kogoś innego i będzie świetnie; druga - będzie długo męcząca niepewność, udręka, co wyjdzie z tego ostatecznie? dwa wyjścia: "nie" i wrócę do punktu pierwszego, i "tak!" i przenoszę się do punktu trzeciego, przy którym szczęście by ze mnie kipiało.
Decydując się na nierozpoczynanie tego tematu z nią nigdy, faktycznie nie wiem czy działam sobie na szkodę. Bo z jednej strony faktycznie nie będzie stresu przed niedokonaną rozmową, a z drugiej odciśnie się to w przyszłości, gdzie w nawyk wejdzie unikani trudniejszych rozmów. No, ale tak to jest z nieśmiałością - to taki wewnętrzny intruz, który właściwie nie wiadomo skąd się wziął, którego nie wiadomo jak wypędzić.
Tak. Biorąc pod uwagę przekazane przez przyjaciela słowa owej NiewiastyX (niech taką tu zostanie :) ), wolę chyba zrezygnować z tej trudnej rozmowy. Jest w nichwystarczająco argumentów, które skłaniają jednak do poprzestaniu na staraniach i próbach.

Możesz być Ptakuwlocie zakłopotana - "czego ty gościu w końcu chcesz? jedno piszesz, drugie myślisz, trzecie robisz". Bo tak rzeczywiście jest - totalnie mam pomieszane w głowie z tym wszystkim. Ale wiele mi dały, bądź jeszcze dadzą (dużo muszę sobie na ich podstawie jeszcze przemyśleć) Twoje słowa. Dlatego dziękuję za poświęcony na delikatne zużycie Twojej klawiatury czas, i za (chyba) zrozumienie. Naprawdę lepiej mi, jak ktoś wie co mi ciąży i jak widzę sprawę ze strony innej osoby :) Dziękuję!
napisał/a: Ptakwlocie 2013-07-05 14:58
"Czego Ty gościu chcesz?!" Z pewnością napisałabym to, gdybym nie rozumiała w jakiej jesteś sytuacji. Uwierz, że wcale nie dziwię Ci się, że tak "mieszasz" w swoich myślach. Wstępnie doszliśmy w sumie do porozumienia z tym, że powinieneś zapomnieć. Wiesz, jesteś teraz przed decyzją, która nie omija tak w pełni późniejszego - zapomnienia o dziewczynie. Bo popatrz na to z tej strony : Porozmawiasz z nią, co jest cholernie trudne. Padną słowa i decyzja co robić dalej. Jeśli z rozmowy wyniknie definitywnie, że nie ma na nic szans, to będziesz mógł zapomnieć, a przynajmniej starać się zapomnieć. Jeśli z rozmowy wyniknie, że jest szansa na wiele, to wiadomo, będzie szczęście. Możesz też żyć tak jak do tej pory, po prostu udając, że zapominasz ( bo tak jest w tym momencie), ale tak naprawdę czekać na jakieś wydarzenie, które może nigdy nie nastąpić, a które chciałbyś, aby obróciło sprawę na pozytyw. Tylko po czasie tego czekania, Ty Imasadman'ie stracisz tą nadzieje, którą naprawdę (mimo, ze mozesz nie wierzyć ) masz. Bo chciałbyś, by ona powiedziałą coś, co zmieni wszystko, coś co sprawi, ze będzie lepiej. Gdybyś teraz wiedział, że nigdy tak się nie stanie a czekając do reszty zabijasz możliwość jakiegokolwiek kontaktu chyba załamałbyś się totalnie. I wiesz co będzie gdy już będziesz wiedział, że CHYBA nie ma szans, ze musisz CHYBA naprawdę zapomnieć ?(taki niepewny nadal moment nastąpi wtedy) - Będziesz tak niespokojny jak chyba jeszcze nigdy. Odradzam Ci w 100 procentach, zapominaniue, bez wcześniejszej rozmowy. Będzie się ciągło za Tobą to bardzo długo, dodatkowo będzie wiele zarzutów do samego siebie. Pomyślisz w późniejszym czasie, że gdybyś porozmawiał byłoby inaczej. Każdego dnia bedziesz zastanawiał się nad tym, że może warto zadzwonić/napisać/spotkać się. To wcale nie będzie łatwe, będzie bardzo trudne i uwierz mi, że trudniejsze od rozmowy. Zdaję sobie sprawę z tego jak wiele stresu powstaje na myśl o spojrzeniu na kogoś i wykrztuszeniu słowa. Dla nas ( ludzi nieśmiałych) jest to bardzo wymagające zadanie. Znam to też gdy się zaskakujemy sami tym, ze mamy na coś odwagę jako tacy onieśmieleni (czyt. na przykład Ty gdy miłeś odwage nawiązać kontakt z NiewiastąX). Dziwimy się, że daliśmy radę bez większego oporu zrobić coś, ot tak spontanicznie. Też wtedy człowiek myśli, że to był "wielki krok" ku przełamaniu się. Jednak gdy nadchodzi kolejna sytuacja, to wszystko wraca. Myslałam sama, ze to bez sensu, że już nigdy nie pokonam tego, ale mogę przyznać z czystym sumieniem, że to coś daje. Mimo, że odczuwamy strach przed kolejną sytuacją to jest nam naprawdę łatwiej. Dlaczego? Bo wiemy już mniej więcej jak się zachować, jak się czuliśmy kiedyś i że jednak PRZEŻYLIŚMY tą straszną chwile. Powtórze Ci jeszcze raz - odradzam wyrzucanie kogoś z pamięci bez rozmowy i zrozumienia wszystkiego. Z czasem już nawet możesz nie mieć szansy na poznanie kogoś nowego, bo w głowie wciąż będzie ktoś z przeszłości. Ona nie odejdzie z Twoich myśli. Nie ucieknie, ponieważ Ty wciąż będziesz chciał myśleć. Nie będziesz mógł dopuścic myśli, że zapomnisz a znajdziesz kogoś z kim będziesz,( wciąż zostawiając w sercu poprzednią dziewczynę) a ona odezwie się, wróci. Będziesz brał to pod uwagę , bo przecież sprawa jest niewyjaśniona może być róznie, prawda? Pomyśl wtedy jak bardzo nie mógłbyś sobie wybaczyć że naraziłeś sie na kolejne cierpienie, kilka razy z pewnością gorsze. Kochać jedną kobietę, ale i drugą, nie chcieć zranić terazniejszej ale wiedziec ze druga to właśnie "to". To nie będzie miłe, to będzie straszne, na samą myśl nawet jest już złe uczucie. Jeśli mogę coś przedstawić to właśnie to zrobię. To wyżej spotkać Cię może, a tak będzie - gdy nie porozmawiasz. Tutaj rozmawiając z nią przynajmniej będziesz wiedział, że NIE. W najgorszym oczywiście wypadku. Będziesz mógł zapomnieć bo będzie pomagało Ci to, że nie masz do czego wracać myślami. Pewnie uważasz, że tak nie będzie bo teraz niby masz mały kontakt a wracasz. Jednak teraz nadal nic nie jest wyjaśnione. Chwilowo jest decyzja - Jest super, zapomniałem o niej, żyje dalej i idę z kolegą na piwo - następnie- siedzissz wieczorem i oglądasz zdjęcia, czytasz stare wiadomościu, które sprawiały Ci tyle radości. Są łzy. Zastanawiasz się czy płaczesz dlatego, że już nie jesteś taki szczęśliwy, czy dlatego, że jesteś bezradny i nie wiesz co robić. To jest chore... Nie wiem jak inaczej to określić. Straszne uczucie i nasze straszne myśli wtedy. Motamy się między decyzjami, uśmiechając się i płacząc na zmiane. Żyjąc chwilowo w zapomnieniu i spokoju, a następnie w otoczeniu setek myśli i w smutku.
Jesli uznasz że część rozważań masz za sobą, bo będziesz uważal, że tylko rozmowa da Ci cokolwiek, szczeście w przyszłości -jak by nawet źle nie bylo po spotkaniu. To jednak Twoja "budowla" decyzji zostanie zdmuchnięta jak domek z kart jednym tylko uczuciem. Skąd to uczucie, jakie ono jest? Potęgowany przez nieśmiałość strach. Na samą myśl coś ściska w środku. Tak bardzo źle i ciężko nam z tym, ze mamy coś zrobić. Jest nawet dobrze i wszystko jest okej, do czasu gdy trzeba te plany wpleść w życie i rzeczywiście napisać o czymś, lub powiedzieć. I sam teraz powiedz czy to jest dobre, normalne? Nie. Ale jakie okropnie trudne do pokonania, nieprawdaż? Tak... I właśnie nadchodzi moment, w którym trzeba naprawdę pomyśleć - Czy chcesz żyć ciągle w ucieczce od problemów, w strachu, w niewiedzy o tym co robić dalej? Na pewno nie. Niech to własnie pokonuje tą nieśmiałość i zamienia te Twoje decyzje w budowle trwałe i mocne, których nawet myśl o nieśmiałosci nie zburzy. Da się to zrobić, sama wiem o tym. Myślisz " Dam sobie rade" - trzęsą Ci się ręce, serce bije mocniej - ale jest różnica. Nie odpuszczasz. Już wiesz, że to zrobisz i mimo że sie boisz mówisz " Zrobie to " I po prostu to robisz. To takie proste a jednocześnie w myślach tak utrudniamy wszystko. Nie odważymy się na coś. Nie chcemy sobie pozwolić na dokonanie czegoś, wyjaśnienie.
Nawet jeśli sądzisz, że słowa Twojego przyjaciela jednoznacznie wskazuja na to, ze nie ma szans, to nie wiesz co robić. To znak, że nie wierzysz w to w pełni. Gdyby powiedziała Ci to prosto w twarz, szczerze. Usłyszałbyś na własne uszy, zobaczył na własne oczy - uwierzyłbyś i wiedziałbys co masz dalej robić. Teraz jest cięzko z decyzją widzisz to sam, bo ciągle ją zmieniasz. Tak niestety będzie gdy się nie przekonasz, a abyś to zrobił musisz porozmawiać. Sama nie znam Cie, ale nie chcę byś przez bardzo długi czas nie miał normalnego życia. Nie miał spokoju nie odczuwał radości i tej wolności. Stworzysz sobie wtedy taką klatkę w której sam będziesz siebie więził. Nie będziesz chciał jej opuszczać myśląc, że każde wyjście i zmierzenie z czymś zniszczy Cie. Nieświadomie jednak sam się zabijasz . Bo czy człowiek, który nigdy nie będzie chciał nauczyć się chodzić- wiedząc i będąc przekonanym, że upadnie i nigdy nie nauczy się tego- da sobie radę w życiu? Ciągle siedząc, podczas gdy ludzie otaczający go, będą chodzili i deptali go widząc, ze jest słaby. Tak jest w życiu, że nie można uciekać od cieżkich sytuacji. Niestety, ale jak to ztobisz to nie dość, że przybędzie Ci zmartwień na przyszłość, to przy następnej sytuacji dalej będziesz uciekał. Życie jest długie i kiedyś musisz się tego nauczyć, lub spojrzeć prosto w "oczy" tej nieśmiałości i powiedzieć jej "DOŚĆ". Sama Ci piszę teraz to, co sobie mówie na codzień. Wiem i zdaje sobie sprawe z tego jak bardzo nieśmiałość potrafi ograniczać nas. Czasami nie można być sobą... Tragizm/Komizm w tym, że sami sobie to zawdzięczamy. Tak więc Staram się tak jak i ty pokonywać tą słabość. To cześć nas, bo tacy już jesteśmy. Jednak rozerwijmy te więzy, które ograniczają nas przed zrobieniem czegoś, bo to już nie jest częśc nas. Ten kawałek nieśmiałości został wytworzony podczas kontaktów z ludzmi. Gdy "przejechalismy" się na kimś, gdy ktoś nas zranił. Wtedy powstają takie bariery u nas, mające na celu chronienie nas przed kolejną taką sytuacją. Niestety z czasem takie coś może własnie zamknąc nas na 4 spusty w domu, ze strachu przede światem. Złe doświadczenia mają nas nauczyć w życiu rozpoznawanie takich sytuacji w przyszłości z zachowaniem nauczki- co zrobić, a nie uciekania od cięższych chwil. Ale nie jesteśmy tacy słabi prawda? ;) Nie pozwolimy na to by się pogubić. Gdy ja jestem w takiej sytuacji gdzie muszę podjąć szybko decyzje, a wiem, ze zaraz bedę musiałą zrobic coś na co musze się odważyć, a oczywiscie nieśmiałosc mnie ogranicza... Noo chyba że ucieknę. Wtedy podejmuje spontaniczną decyzje mówiąc do siebie "Zamknij sie i zrób to" I postępuję tak jak chcę :) - I daję radę - I jestem zadowolona - na przyszłość mniej nieśmiała - silniejsza, bo przełamałam się. Dlatego wierze, ze dasz sobie radę z tym, bo wszystko zależy od Ciebie. A To, czy to TYLKO umówienie się na rozmowe i spotkanie - To naprawdę TYLKO czy coś więcej typu" AŻ rozmowa" to już zależy tylko i wyłącznie od Twojego punktu widzenia. Wiesz, który będzie lepszy i który przyniesie Ci korzyść na przyszłość :)
napisał/a: Ptakwlocie 2013-07-06 15:13
PS. Ludzie powinni sobie pomagać! Bardzo mnie cieszy, że czujesz się trochę lepiej widząc na przyklad moje zdanie. To rzeczywiście pomaga, warto poznać opinie innych osób o jakimś problemie i własnym podejściu do sprawy. Pamiętaj, że nie jesteś sam! :)
napisał/a: imasadman 2013-07-12 01:50
Dobry wieczór :) Trochę mnie nie było bo i nie mogłem, i nie wiedziałem co napisać. Kilka dni temu miałem okazję totalnie zapomnieć, bo nie miałem zwyczajnie jak się kontaktować. To było dobre, czułem się nie najgorzej, bo zacząłem sobie uświadamiać o co tak naprawdę mi chodzi. Zaczęło do mnie w końcu docierać, że cały ten ból nie był, nie jest potrzebny, bo do cholery, mam 18 lat! Tylko! Choć mało za mną, to wiele przede mną - "odpuść sobie całą tą sprawę". Ale były też jednak próby wrócenia do niej myślami, co się jednak kończyło dla moich uczuć dobrze, bo zaraz wyrzucałem te myśli. Ha! Mam cię serducho - nic z tego! I właściwie wydawało mi się, że jest już zupełnie dobrze, to myliłem się. Dlatego zresztą piszę ten post. Wcześniej nie czułem potrzeby wyrzucenia z siebie czegokolwiek, myślałem, że poradziłem sobie. Jednak nie. Dnia - już wczorajszego - trochę smutku wróciło. Zacząłem jakoś próbować się skontaktować - potrzebowałem tego (jako zwykłe zainteresowanie koleżanką) - lecz na nieszczęście (albo raczej szczęście) nie udało się. Zero kontaktu. Tylko myśli. Wymieniamy się nimi, czy tylko ja wysyłam swoje? Pojęcia nie mam, ale wiem, że brak kontaktu, całkowity, jest dobry dla mnie. Boli o wiele mniej, niźli po spotkaniu czy innej formie kontaktu. I choć wiem, że Ptakuwlocie nie mówisz od rzeczy, wiele Twoich słów pokrywa się również z moimi myślami, to na razie nie chcę TEJ rozmowy. A to z powodu wspomnianego wcześniej braku kontaktu, i zwykłego przeczucia, że tak będzie jednak lepiej. Te kilka 'czystych' dni pozwoliło mi zdać sobie sprawę, otworzyć się na nowe, nieznane przeze mnie jeszcze myśli, lepsze myśli, że jeśli ona albo szuka kogoś innego niż ja, albo w ogóle nikogo nie szuka, to nie powinienem w to brnąć, bo fakt, coś się ze mną działo jakiś czas przez tą Niewiastę, na pewno zostawi jakiś ślad we mnie na długo, ale ślad łatwy do zatarcia i wcale nie duży, nie głęboki. Tak mi się wydaje teraz. Ty Ptakuwlocie zapewne inaczej myślisz, myślałaś, ale nie jest tak, że mi to nie pomogło. Pomogło bardzo, bo właśnie dzięki Twoim słowom dużo do mnie dotarło, dużo złych myśli uciekło ode mnie.
Na pewno jest inaczej - stać mnie na wyrzucenie starych wiadomości, stać mnie na natychmiastowe wypchnięcie z głowy obrazów z nią związanych (wcześniej lubiłem się w nich pogrążać, pogrążać swoje uczucia). Wspomniałaś, że będę po rozmowie przynajmniej wiedział - NIE. Jestem już właściwie teraz pewien, że NIE. Gdzieś we mnie wciąż siedzi z lekka znienawidzona przeze mnie Nadzieja i przejawia się: "może jednak kiedyś coś się uda", "to nie tak, że wszystko odrzucam - za jakiś czas będzie inaczej", "na pewno kiedyś zmieni zdanie". Ale nie, ja wiem, że to tylko złudzenia. Śmieję się Nadziei prosto w twarz, a raczej w okrutny jej wizerunek i mówię, że nie ma ani trochę racji! Tak! Nadzieja to zupełne NIC.
I cała ta sytuacja z NiewiastąX, te cierpienia, te łzy, te poświęcone na namiętne myślenie nad sobą godziny nie zostawią po sobie tylko szkód. Uświadomiłem sobie kilka rzeczy, dzięki którym w przyszłości obejdzie się bez podobnych, de facto głupich rozmyślań. Ja jestem (byłem?) tylko cierpiącym facetem - cierpiącym z powodu, właściwie, nieświadomej niczego do czasu dziewczyny. Choć i teraz nie jest pewnie świadoma, że komuś tak namieszała samym swoim jestestwem w głowie. No szkoda. A co tam, jak szkoda?! Nie szkoda, a beznadziejna historyjka.

Myślę, że w tym temacie to chyba ostatni mój post (no, chyba że padnie jeszcze jakaś odpowiedź), bo Ptakuwlocie bardzo mi pomogłaś. I jeśli aktualny - dobry, już nie kujący w uczucia - mój stan się utrzyma, to będzie to w dużej mierze Twoja zasługa, bo pomoc była potrzebna. Napisałem post w dziale Depresja, a wątek przerodził się w opis bolącej duszy kogoś tam, skądś tam... Dlatego też, nie wydaje mi się, by była jeszcze potrzeba utrzymywania tego wątku. Chyba, że chciałabyś coś jeszcze dodać nieznajoma :) Myślę, że nie będzie to desperackie posunięcie, jeśli kiedyś się do Ciebie odezwę w sprawie pomocy w tej nieszczęsnej sprawie. Bo pierwsza odpowiedź w tym wątku dała mi sporo. Do tego kolejne wypowiedzi...
Po prostu dziękuję bardzo. Dobranoc.
napisał/a: Ptakwlocie 2013-07-13 16:44
Więc tak... Tak, zdania nie powinno zaczynać się od "Więc", lecz zasady są po to by je czasami złamać. Tak teraz zaczynam dlatego od "więc". Dobrze, nie przeciągam. Ile mogę napisać, to tylko tyle, że jestem bardzo dumna z Ciebie. Mimo, że nie znamy się, jestem dumna i bardzo szczęśliwa z tego, że myślisz o swoim życiu. Mało kto posuwa się do tego. Ludzie po prostu wolą uciekać od problemów, nie zdają sobie sprawy, ze prędzej czy później spotkają ich one w dużo większej postaci. Ciesze się z tego właśnie, że chcesz podejmować te wyzwania, tak jak być właśnie powinno. Napiszę Ci tylko tyle: Życie jest piękne. Jesteśmy ludźmi, szanujemy siebie (powinniśmy). Cieszmy się każdym dniem, spędzonym w samotności, czy też i z ludźmi. Spełniajmy marzenia, kochajmy tych którzy na to zasługują. Podnośmy się po upadkach. Jeśli nie będzie kogoś kto poda nam rękę, sami sobie podajmy ją odwagą i wiarą we własne ja. Jesteśmy silni emocjonalnie. Nie warto czasami wierzyć w swoje wątpliwości w samych siebie - czasami oszukują. Wierzmy w to co głęboko w nas, a nie w to że umysł mówi- "Nie dasz rady". Możemy więcej niż nam się wydaje. Co z tymi którzy nas opuścili, zostawili, zranili/ zranią, skrzywdzą? No jak to co?! Zupełnie Nic. Będziemy dumni z siebie, ze daliśmy z siebie tyle ile powinniśmy, a to ktoś nas oraz tego nie docenił. Po prostu, nie zasługiwał na tak wiele, bądź może i my też błąd popełniliśmy... Hm, no jeśli tak to też prosta sprawa. Uczymy się na błędach! :) Dlatego też Imasadmanie trzymaj tak jak teraz. Nie chcesz rozmawiać? Nie rozmawiaj :) Uwierz tak jak teraz wierzysz, zawsze w siebie, gdy będą wątpliwości "co dalej?". Teraz wiesz co robić, po prostu być sobą i cieszyć się każdym dniem. Życie zbyt krótkie na cierpienie, a jednocześnie za długie na uciechy nim. Czasami trzeba dostać po prostu kopa! :) I już. Nie ma co myśleć o tym, czy ktoś sie w przyszłosci odezwie czy nie. Bo po co? Wróżki z nas marne, a ominie nas teraźniejszość. Co ma być to będzie. Jeśli kiedyś poczujesz, ze powinieneś porozmawiać, pójść gdzieś, zrobić coś, powiedzieć coś ZROBISZ/POWIESZ to, gdy uznasz tą decyzje za właściwą. Dlatego, ze uwierzysz w to, że właśnie tego chcesz. Ty kierujesz własnym życiem, nie pozwól więc by emocje z zewnątrz, spowodowane przez innych "zabujały" Twoim statkiem życia (te moje dziwne aluzje i metafory). Ty jesteś sterem, okrętem no i oczywiście jesteś Kapitanem.

Życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Jesli będzie kiedyś źle, pamiętaj, że będzie lepiej ;) Bardzo, naprawdę bardzo ciesze się, że miałam okazje podyskutować z Tobą na ten temat. Że mogłam Ci jakoś pomóc. Choć dziwnie to zabrzmi, Ty również pomogłeś i mnie. Widzac jak dajesz sobie radę i jak silny jesteś, dajesz mi również większą motywacje. Tak trzymaj! :) A dziewczyny? Jest ich wiele, na tym świecie. Z tego co mogę Ci powiedzieć...(przepraszam )Napisać! - na pewno czekanie na tą/tego jedynego ma swój cel. Jesli ma się znaleźć taka owa to się właśnie znajdzie. Samotość jest równie dobra! (To wcale nie pocieszenie samotnych desperatów -Mówię to ja). Jesteś wolny, Twoja dusza, ciało, umysł WOLNE. Można poznać siebie jeszcze dogłębniej. Równie piękne doświadczenie. Masz 18 lat, wiele przed Tobą chłoopie! :) Wiele szczęścia przede wszystkim, bo każdy zawód prowadzi w przyszłości do szczęścia.
Oczywiście, w przyszłości możesz się odzywać zawsze. Z chęcią razem podyskutuje z Tobą na każdy temat. ;) Życzę Ci miłych, SZALOONYCH wakacji.

Carpe diem Imasadmanie.

:)