NERWICA LĘKOWA

napisał/a: ... NATALIA ... 2007-03-31 23:00
Witam serdecznie . Jestem tutaj nowa i postanowiłam napisać o swojej chorobie tzn. o nerwicy lękowej. Pierwsze jej objawy miałam w wieku 14 nasilały się aż tak bardzo ,że nie potrafiłam wyjść z domu ,nie mówiąc już o chodzeniu do szkoły. Chodziłam do psychologów , psychiatrów ale nadal choroba nie mijała. Paraliżujący strach i bezradność spowodowały w trafieniem do szpitala psychiatrycznego. Byłam tam około 3 miesięcy. Po wyjściu z niego było naprawdę dobrze ! cieszyłam się życiem i bardzo dużo czasu spędzałam poza domem niż w nim , choć to przy mojej chorobie było nie do pomyślenia ponieważ dom traktowałam jako jedyne bezpieczne dla mnie miejsce. Choroba jednak wracała ale już nie w tak dużym stopniu . Teraz mam 18 lat i jestem w trakcie kolejnego nawrotu , staram się jakoś z tym radzić ale to nie zawsze się udaje bo trudno sobie uświadomić że to tylko moja psychika tak wywołuje tym bardziej że czuję to na sobie , częste bóle głowy ,brzucha , osłabienie , uczucie waty w nogach i zawroty głowy to najczęstsze objawy ,które towarzyszą mi codziennie. Trudniejsze się staje zwalczanie tej choroby ,gdy nawet najbliższa osoba nie umie o tym rozmawiać lub nawet nie chce (przynajmniej takie mam odczucie)mam tu na myśli mojego chłopaka. Jedyną osobą , która jest świadoma takiej choroby i pomaga jest moja Mama. Nie tylko z ta chorobą mam problem także w układach z moim facetem ale to ponoć normalne tzn. może występować przy nerwicy lękowej. Mam nadzieje ,że ktoś z was miałby ochotę podzielić się swoją własną historią tej czy innej choroby. Pozdrawiam
napisał/a: mariusz 79 2007-07-27 15:50
CZESC DROGA NATALIO!W POROWNANIU DO CIEBIE JESTEM STARA BABA MAM 31 LAT I ROWNIEZ CIERPIE PRZEZ TA CHOROBE NIE JESTES SAMA MOZE TA SWIADOMOSC CI W CZYMS POMOZE DOBRZE ,ZE TWOJA MAMA JEST PRZY TOBIE JA PIERWSZY RAZ GDY ZACZELA SIE CHOROBA I MIALAM ATAK CHOC BYLAM ,MEZATKA ZADZWONILAM DO MAMY ,MAM NADZIEJE ZE MOJE DZIECI TEZ BEDA MI TAK UFALY MAM ICH TROJE ,PISZESZ O CHLOPAKU Z PERSPEKTYWY LAT I DOSWIADCZENIA JESLI MOGE CI COKOLWIEK RADZIC TO POLEGAJ NA SWOJEJ INTUICJI,MOW MU SZCZEZE CO CZUJESZ JESLI CIE NIE ROZUMIE ANI NAWET NIE PRUBOJE TO SZKODA NA NIEGO CZASU MYSL POZYTYWNIE WSZYSTKO SIE ULOZY PO GORSZYCH DNIACH PRZYCHODZA LEPSZE WIEM ,ZE DASZ RADE SERDECZNIE POZDRAWIAM PODAJE CI SWOJE GG 6733143 JEZELI BEDZIESZ MIALA POTRZEBE TO KLIKAJ ZAWSZE ODPOWIEM POZDRAWIAM RAZ JESZCZE ANIA
napisał/a: ... NATALIA ... 2007-07-30 22:50
Hej dziękuje za wiadomość i za radę. Jak bede mogła to odezwe sie na gg bo już zapisałam numer. tylko zdziwił mnie Twój podpis "mariusz" i chciałam zapytać czy brałaś leki itd. jak uporałaś się z chorobą i czy ona wogule na jakiś czas minęła ?
napisał/a: izcp 2007-08-30 12:13
powodzenia w walce z choroba
napisał/a: bezradna2 2007-10-30 23:03
Witam, jestem tu nowa. Szczerze mówiąc nie myślalam nigdy,że będę wypowiadać się na takm forum,ale już nie mam siły. Wiem,że potrzebuję pomocy. Sądzę,iż mam nerwicę. Nie byłam u lekarza, bo to głupie,ale mi wstyd. Wstyd mi się przyznać. Tyle rzeczy mi się w życiu udało i nagle przyszło totalne załamanie, odwrót o 180 stopni. Od ponad roku walczę, ale sami wiecie co to za walka. Jak z wiatrakami. POjawiły mi się straszne bóle brzucha. Po gastroskopii okazało się,że mam tą dziwną bakterię helikobakter, podrażnione ściany żołądka i reflux. zimę jakoś przewegetowałam na lekach w domu. Dom to jedyne miejsce w którym czuję się bezpieczna. Boje sie kontaktu z ludźmi,nie umiem się koncentrować, boję się pracować u kogoś po tym jak zakonczyła się moja praca rok temu. Miałam wrednego szefa i to własnie po pracy u niego wszystko się zaczęło.Nie jestem leniwa i wygodna, ale jak rozpoczęłam staż to tak się rozchorowałam,że po tygodniu szłam na chorobowe. Myślałam wtedy,że umrę z bólu. Lato było dość spokojne, bez lęków, nie bałam się odrzucenia, samotności, niczego. Myslałam,że mam to już za sobą i że to było chwilowe załamanie. Ale wszystko wróciło kilka tygodni temu. Nie chcę zawalić znowu szkoły, bo już rok studiów mam w plecy. Przez nerwy nie bylam w stanie jeździć. Dostawałam strasznych biegunek i skrętu jelit. Nie wiem co mam robić, ale wiem,że napewno potrzebuję pomocy.
napisał/a: CARCADE 2007-11-22 16:26
bezradna napisal(a):Witam, jestem tu nowa. Szczerze mówiąc nie myślalam nigdy,że będę wypowiadać się na takm forum,ale już nie mam siły. Wiem,że potrzebuję pomocy. Sądzę,iż mam nerwicę. Nie byłam u lekarza, bo to głupie,ale mi wstyd. Wstyd mi się przyznać. Tyle rzeczy mi się w życiu udało i nagle przyszło totalne załamanie, odwrót o 180 stopni. Od ponad roku walczę, ale sami wiecie co to za walka. Jak z wiatrakami. POjawiły mi się straszne bóle brzucha. Po gastroskopii okazało się,że mam tą dziwną bakterię helikobakter, podrażnione ściany żołądka i reflux. zimę jakoś przewegetowałam na lekach w domu. Dom to jedyne miejsce w którym czuję się bezpieczna. Boje sie kontaktu z ludźmi,nie umiem się koncentrować, boję się pracować u kogoś po tym jak zakonczyła się moja praca rok temu. Miałam wrednego szefa i to własnie po pracy u niego wszystko się zaczęło.Nie jestem leniwa i wygodna, ale jak rozpoczęłam staż to tak się rozchorowałam,że po tygodniu szłam na chorobowe. Myślałam wtedy,że umrę z bólu. Lato było dość spokojne, bez lęków, nie bałam się odrzucenia, samotności, niczego. Myslałam,że mam to już za sobą i że to było chwilowe załamanie. Ale wszystko wróciło kilka tygodni temu. Nie chcę zawalić znowu szkoły, bo już rok studiów mam w plecy. Przez nerwy nie bylam w stanie jeździć. Dostawałam strasznych biegunek i skrętu jelit. Nie wiem co mam robić, ale wiem,że napewno potrzebuję pomocy.


Wejść do internetu, wpisać "Przychodnia psychologiczna w [nazwa miasta]" i udać się tam z pytaniem czy i gdzie można szukać pomocy bezpłatnie w związku z zaburzeniami lękowymi. Jeśli odeślą Cię do jakiegoś szpitala, gdzie czeka się 2 miesiące na przyjęcie a póxniej raz w mieiścu jest wizyta, to zdecydowanie lepiej wpisać "nerwice [nazwa miasta]" i jak pojawią się ogłoszenia prywatnych gabinetów psychoterapii to wyszperać kilka i podzwonić. Wybrać osobę, przy której poczujesz intuicyjnie lub świadomie się najlepiej i się tam udać. Prywatnie oznacza, że TYLKO Ty i terapeut(k)a będziecie o tym wiedzieć.

Kosztuje to od ok. 50 PLN do ok. 250 PLN za wizytę. Ale na ogól coś koło 70 PLN.

Są rózne metody, psychoanalityczna klasyczna jest dość nużąca i długa, ale każdy powinien sobie wybrać zapoznawszy się uprzednio z podstawami tych że która wydaje mu się najlepsza. Jest np. hipnoterapia i ogólnie metoda ericksonowska, jest behawioralna, psychoterapia syntetyczna (łącząca różne metody), grupowa, dynamiczna... naprawdę wiele metod. Jest zawsze szansa, że się uda.

Pozdrawiam.
napisał/a: Poszukiwacz 2008-02-27 13:18
Witajcie Kochani:)

Ja również miałam stwierdzoną przez lekarzy nerwicę lękową. Odbyłam trzymiesięczną terapię grupową w ramach NFZ, która bardzo mi pomogła. Lecz to nie był koniec, moich problemów. Właśnie dopiero po zakończeniu terapii miałam najgorsze, najbardziej intensywne lęki, które utrzymują sie nadal. Terapia pomogła mi o tyle, że zaczęłam mówić o sobie, o swoich uczuciach, o swoich lękach, w sumie wtedy nieuświadomionych. Cały czas wiedziałam, że nie poddam się, że nie mam wyjścia, ponieważ chcę być po prostu szczęśliwa, chcę się śmiać, kochać i być kochaną. Tylko tyle, i aż tyle:)
Szukałam i szukam nadal. Rebirthing-sesje oddechowe, byłam na pięciu i zamierzam być na kolejnych, bo to odziera mnie z głęboko ukrytych lęków, strachów, wydobywa je na wierzch i znikają:) Uprawiam też jogę i medytację, również bardzo mi pomaga. Ostatnio odkryłam "stany szczytowe świadomości", pod koniec marca idę na warsztat. Polecam książki Osho, np. "Świadomość" i Ewy Foley "Zakochaj się w życiu" i oczywiście wiele innych. Acha i jeszcze jest coś takiego jak "terapia esencjami kwiatowymi", nie stosowałam, ale też niebawem idę na spotkanie. To chyba tyle co robię narazie, jeśli chodzi o "utylizowanie" moich lęków:)
Poza tym pracuję, dużo czytam, spotykam się z przyjaciółmi, chodzę do kina i do teatru. I tylko czasami odczuwam jeszcze mały "niepokoik":)
I jeszcze jedno: znaczną poprawę czy postęp w terapii odczułam, kiedy powiedziałam sobie: ok, Dorota skoro to co do tej pory robię nie odnosi skutku, to zaakceptuję siebie z moją chorobą, lękami i wszystkim innym. Czułam się świetnie przez cały tydzień, całe 7 DNI. Myślałam, że jestem już zdrowa. Lecz, źle myślałam:) Przez prawie cały ten czas, bardzo cierpiałam, oczywiście psychicznie, chociaż fizycznie też, ale do tej pory nie słyszałam o bezbolesnym pozbyciu się tego schorzenia.
Długo mogłabym jeszcze pisać. Wiem, że to co robię pomaga mi i widzę znaczny postęp u siebie, chociaż z zewnątrz, może wyglądać to inaczej.
Życzę Wam wszystkim wytrwałości w pracy nad sobą, bo pomimo upadków, znajdujemy w sobie SIŁĘ na podniesienie się i dalsze kroczenie naprzód. Wszyscy razem i każde z nas osobno ma nieograniczone źródło MOCY. Pamiętajcie o tym:) Pamiętajcie, że wszystko zależy od Was. W pewnej książce, której autor prowadzi terapie grupowe, w sali gdzie się odbywają, na ścianie wisi:"Nikt nie nadejdzie".
I jeszcze jedno, nie mogę powstrzymać się:) tego samego autora "Lęk i ból, są sygnałem, aby otworzyć szeroko oczy, a nie po to, żeby je zamknąć".
Wierzę, że to co napisałam, pomoże Wam w jakiś sposób:) I bardzo chętnie odpowiem na pytania jeśli je macie, mój mail d. botwina@vp.pl

Do zobaczenia w świecie pełnym MIŁOŚCI;)
Dorota
napisał/a: kajarozw 2008-02-27 21:50
Witam Poszukiwacz!!!! To bardzo budujące co napisałaś ... dzięki ;) Pozdrwiam
napisał/a: martas3 2009-03-31 09:18
Witam we wtorek kochani!
Dzień jak co dzień, ale zaczynam rozumieć, że tak właśnie jest najlepiej. Nie ma sensu liczyć ile dni było dobrze a ile źle. Człowiek tylko w gorsze tarapaty się może wpakować.
WITAM SERDECZNIE nowych na tym forum i mam nadzieję, że podzielicie się z nami waszymi doświadczeniami w walce z francą. Ja, sama względnie nowicjuszka, znalazłam tu niesamowicie dużo wsparcia i ciepła, tak potrzebnego na co dzień w walce z nerwicą.
Miłego wtorku! Kawka i pogaduchy a potem do pracy...grrr )):)
napisał/a: kaarolina2 2009-04-01 19:43
Witam!
To jest mój pierwszy post na tym forum. Nigdy nie korzystałam z tego typu ,,rozmów'' jednak tak czasami bywa w życiu że potrzebujemy porady i wsparcia innych. Mam 23 lata i dzisiaj u mojego chłopaka lekarz stwierdził nerwice.... Bardzo mnie to zaniepokoiło i bardzo się o niego martwię... już dawno zauważyłam zmianę w jego zachowaniu... bezsenność.. obojętność...złe nastroje...próby izolacji od wszystkiego i wszystkich... cierpię na tym ja jak i nasz związek.... chciałabym mu pomóc lecz nie mam pojęcia jak???? niestety on jest typem człowieka nie chcącego pomocy.... ale jak ja mam się zachować???? jak mu pomóc????? proszę o jakieś rady.... wsparcie pomoc...
napisał/a: asia81_1981 2009-04-09 19:34
witam wszystkich prosze mi pomoc jak mam wyjsc z tej choroby meczesie juz 2 lata
napisał/a: cocojambo1 2010-06-28 22:41
Moje lęki zaczęły się gdy skończyłem 14 lat. Niezbyt nasilone ale jakoś nie zwracałem na nie większej uwagi. Nie przepadałem za obcym towarzystwem, nie lubiłem wychodzić. Było mi z tym źle ale jakoś żyłem. Czym starszy byłem tym to się wszystko nasilało. Jakieś 7 miesięcy temu moje życia przysłonił mrok. Potężny atak lęku panicznego, przejście przez piekło. Niewyobrażalna niemoc, i ogromna chęć ucieczki ale nie było dokąd uciekać. Przeleżałem tydzień w łóżku. Bałem się wszystkiego. Chociażby się tego, że się zagłodze, nie zasne, nie zapanuje nad sobą albo zwariuje. Nie miałem zamiaru tak żyć. Przysięgłem sobie, że się nie poddam. Znalazłem w internecie terapie przeciw lękom, i kilka ważnych artykułow, które diametralnie zmieniły moje życie. Tzn. wdrożyłem je w swoje życie. Po pierwsze trzeba sobie uświadomić, że tak na prawde nasza choroba tylko i wyłącznie rozgrywa się w sferze uczuciowej. Nie ejst to jakiś stan realny zewnetrzny, racjonalny tylko nasze własne odczucia i wrażenie, które sami produkujemy i wzniecamy przejmując się nimi. To nasza wyobrażnia wzbudza uczucia lekowe i to właśnie ich sie boimy a nie rzeczywistosci. Ale to odczucia same w sobie nie są grożne ani niebezpieczna sa poprostu tylko nieprzyjemne. To tylko wrazenia, lek jest własnie takim wrażeniem, ale nie trzeba sie go bac. Bo lęk to taka iluzja, chyta sztuczka anszego umysłu. Takie żałosne kłamstwo, które chce nas nastraszyć i chce abysmy w nie uwierzyli. To sami tworzymy lek a świat zewnetzrny nie ma z tym nic wspolnego. Strachu przed lękim nie da sie przelamać. Tego nie da sie zrobić. Możne go ignorować i robić coś mimo jego uczucia. Trzeba racjonalizować: Podlegam tym wszystkim uczuciom, nic nie poradze na to, ze przychodza ale nie bede ich wspierac swoja swiadomoscia. Niech one sobie plyna, bede je ignorowal tak dlugo jak bede mogl. Jesli nie dam dluzej rady to SAM zdecyduje, ze wroce do swojej bezpiecznej strefy (np> domu). Tu jest ogromna szansa na sukces. Bo kazda minuta czy godzina w ktorej wystawiasz sie na sytuacje stresujaca dla Ciebie to maly postep w Twojej chorobie.