Moja historia + pytanie.

napisał/a: JaxDraken 2012-03-06 23:53
Witam!
Nie długo kończę 20 lat. Całe życie mam ze sobą problem. Odkąd pamiętam wszystko i wszyscy wywołują u mnie frustracje. Żyję bardziej z konieczności niż chęci. Na około widzę ludzi normalnych i zastanawiam się co oni mają czego ja nie mam co powoduje, że jestem tak sfrustrowany. Oczywiście w dużej mierze staram się zachowywać pozory. Nie żalę się na prawo i lewo. Staram się szukać przyczyny tego stanu rzeczy, ale co wysnuję jakąś hipotezę, zaraz badania wykazują, że nie miałem racji. Jedynym krótkim okresem w życiu kiedy czułem się w miarę dobrze i szczęśliwy był czas kiedy dostałem od lekarza psychiatry lek o nazwie handlowej "Zoloft" w dawcę chyba z 50mg/dziennie. Trwało to chyba z 3 miesiące po czym odstawiłem zbyt nagle i przez następne 3 miesiące borykałem się z problemem osłabionej percepcji (uczucie jakby mózg odklejał się od receptorów zmysłowych- trudno to wyjaśnić), ale mimo to nadal byłem w miarę szczęśliwy. To tyle- 6 miesięcy radości w przeciągu 20 lat... Sam fakt, że uczucie szczęścia było dla mnie tak dziwnym uczuciem, że często zastanawiałem się jak to możliwe, że ludzie czują się tak na co dzień bez leków, jest co najmniej zastanawiający. Od listopada jestem bez pracy (pracowałem tylko kilka tygodni) a od miesiąca także bez studiów, co powoduje, że czuję się jak życiowy nieudacznik. Perspektyw na jakiekolwiek życie w przyszłości nie widzę...
Niedawno wpadłem na pewien pomysł i zbadałem sobie kortyzol. Wynik wykazał podwyższenie poziomu, co po dodaniu reszty objawów (otyłość brzuszna z którą walczę ze wszystkich sił ze skutkiem połowicznym wywołuję we mnie jeszcze więcej smutku na co dzień) wskazywałoby na chorobę cushinga. Z nadzieją poszedłem do endokrynologa który stwierdził, że zleci kompleksowe badania (które mają odbyć się 12.03.12), ale wg. niego na 95% jestem zdrowy... Kolejny strzał jak kulą w płot a ja nadal z ręką w nocniku... Z kolei z racji problemów z percepcją oraz kilku opinii na temat długotrwałego stosowania SSRI boję się poprosić psychiatrę o "prenumeratę" recept na zoloft. Do tego ludzie, którzy wszystko wiedzą, mają mnie za lenia i nieroba. No i czasami mam dni (raz na tydzień, może dwa), że czuję się w miarę, z naciskiem na "w miarę" dobrze i wtedy to wychodzę z ukrycia do ludzi przez co mają niewłaściwy obraz mojej osoby i stanu mojego zdrowia widząc mnie za każdym razem w "w miarę" pełnej krasie...

Proszę o poradę co powinienem zrobić- czy olać dalsze zmagania z życiem i poprosić psychiatrę o regularny zoloft, po czym liczyć na 10 - 20 lat spokojnego życia po których tabletki zrobią mi papkę z mózgu, czy dalej szukać igły w stogu siana schorzeń i dolegliwości?

Dodam jeszcze, że ludzie nie wierzą bądź nie zauważają u mnie depresji ponieważ staram się to kamuflować i w miarę zmagać z życiem jak umiem, zmuszając się do większości czynności rutynowych, no ale na studia czy pracę aktualnie nie mam siły...
napisał/a: 22aga22 2012-04-24 10:27
zrób to i to. idz najpierw po leki i dalej szukaj przyczyn. jesli nie znasz przyczyny to musisz ja odkryc bo inaczej bedziesz brał leki do konca zycia. ja miałam wieksze szczescie bo po 2 miesiacach depresji zaczełam brac leki a po kolejnym miesiacu odkryłam przyczyne.chodze do psychoterapeuty (leki nadal biore) i jest zajebiście:)
napisał/a: JaxDraken 2012-04-24 11:05
Dzięki za odpowiedź, ale już przyczynę znalazłem, leki odstawiłem po tygodniu brania bo libido spadło do zera. Ale jest ok:)
napisał/a: Rayli 2015-12-02 22:25
Mam taki sam problem od 1,5 roku jak Ty opisujesz.. Mowisz ze znalazles przyczyne, co to bylo?