MOJA HISTORIA - Proszę o przeczytanie i rady

napisał/a: marekie 2011-06-08 10:57
Witam. Napiszę tu swoją historię, bo już nie daję rady.. mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i postara się mi pomóc.

Mam 17 lat.. wszystko zaczęło się w listopadzie ubiegłego roku. Dodam na początku, że chodziłem do pierwszej klasy szkoły średniej i zawaliłem sobie rok jednym przedmiotem.. dosłownie ciut ciut zabrakło do przejścia.. W drodze powrotnej z egzaminu poprawkowego na wakacjach byłem strasznie wkurzony.. Poszedłem drugi raz do tej samej szkoły, tej samej klasy.. Tak więc po lekcjach w listopadzie wpadliśmy z kumplami na genialny pomysł zapalenia marihuany.. nie był to mój pierwszy raz, ale pierwszy raz paliłem *towar* z nieznanego źródła, i chyba pierwszy raz jakąś mocniejszą odmianę. Spaliłem dość dużo, gdy wracałem do domu serce zaczęło bić mi bardzo bardzo szybko, wpadłem w panikę.. serce biło tak mocno i szybko, że czułem je dosłownie wszędzie, a gdy patrzyłem na moją bluzę to aż cała się ruszała w rytm bicia serca.. wróciłem do domu, poszedłem do łazienki, chciałem się uspokoić. Tam zaczęło mi się robić czarno przed oczami i poczułem bardzo mocny ból w sercu, zacząłem odpływać.. ale chwilę później jakby wróciło mi zasilanie. Pobiegłem szybko do rodziny, powiedziałem co i jak.. położyłem się na łóżku, zmierzyłem puls. Wynosił on wtedy 130, ale wcześniej na pewno serce biło jeszcze szybciej. (po tym wszystkim nie wiem czy było to ze strachu po zapaleniu marihuany, czy po prostu towar był trefny, choć pozostali koledzy nie mieli takich niemiłych *doznań) Przez jakieś 5 godzin taki puls się utrzymywał... Zasnąłem, obudziłem się i już oprócz częstych bólów serca nie dolegało mi nic. Najbliższe dni były normalne.. lecz jakiś tydzień po tym zdarzeniu, siedziałem sobie przy komputerze i nagle zacząłem się dziwnie czuć.. poczułem nagłe przyśpieszenia akcji serca i takie uczucie zamierania (seria dodatkowych skurczy?), natychmiast poszedłem do rodziców, usiadłem na sofie i zacząłem wszystko opowiadać, podczas gdy tam siedziałem nagle poczułem to znowu, powiedziałem do rodziców *znowu.. zaczyna się* i nic już więcej nie pamiętam... Straciłem przytomność na ponad minutę czasu. Obudziłem się widząc zapłakaną rodzinę i słysząc jak mama dzwoni po pogotowie. Pogotowie przyjechało, na miejscu nie stwierdzili nic.. zabrali mnie do szpitala, gdzie po tym wszystkim miałem okropny ból w sercu (tak jakby zakwasy, uczucie strasznie zmęczonego serca po tym wydarzeniu). Zostałem tam na ponad tydzień. Miałem robione EKG (4 razy), badanie neurologiczne, EEG mózgu, badania krwi i moczu, rozmowę z psychologiem (od podejrzenia nerwicy), i później jeszcze Echo. Wszystkie badania wyszły dobrze. Jednak raz podczas osłuchiwania mnie na obchodzie jeden lekarz stwierdził, że słychać lekką arytmię podczas dłuższego osłuchiwania mnie.. Kardiolog na początku podejrzewał arytmię, następnie później kazał się skontaktować ze sobą w celu założenia holtera.

Tak też zrobiliśmy, w sumie holtera miałem zakładanego 2 razy, i 2 razy wyszedł dobrze.. tyle, że jak tu widzę wam po holterze mówią ile było dodatkowych skurczy czy różnych arytmii podczas badania, a mi lekarz nic nie mówił tylko *wszystko w porządku*, tak samo podczas Echa. Zastanawiam się czy chciał mnie nie denerwować np. niedomykalnością jakiejś zastawki czy jakąś tam liczbą dodatkowych skurczy czy po prostu nic takiego nie występowało... Kardiolog stwierdził, że z jego punktu widzenia jestem zdrowy jak ryba i abym odwiedził psychiatrę. Tak też zrobiłem.. najpierw jednego, później drugiego.. Tyle, że nic to nie dawało. Wówczas straciłem 4 miesiące szkoły.. prawie nie wychodziłem z domu, ciągle miałem wysoki puls, dolegliwości bólowe i skoki ciśnienia. Potem jakoś się to uspokoiło, mimo, że miewałem i pewnie miewam dalej często szybki puls i ciągle czuje bicie serca, szczególnie jak się położę. Nawet na koniuszkach palców! Wszędzie!

Pewnej nocy obudziłem się z dziwnym uczuciem w gardle (jak się później okazało tzw. globusem histerycznym) poszedłem do lazienki, zobaczyć co tak bardzo przeszkadza mi w tym gardle i nagle (ZUPEŁNIE NAGLE) straciłem przytomność (już po raz drugi), sam, zamknięty w łazience. Obudziłem się po jakimś czasie z ogromnym bólem w głowie (przez chwilę nie wiedziałem kim jestem, co się dzieje.. jakbym z 5 sekund nie miał w ogóle świadomości czym jest to co widzę), odzyskałem świadomość, wstałem i natknąłem się na mamę, która akurat nie mogła spać. Położyła mnie na łóżku, ja położyłem sobie rękę na tętnicy szyjnej gdzie odczułem BAAARDZO ale to bardzo wolne bicie serca.. jedno uderzenie na jakieś 3-5 sekund... przestraszyłem się, kazałem mamie natychmiast dzwonić po pogotowie.. ona milczała, nie zadzwoniła. Po tym jak byłem blady, sprawdziłem później puls i ciśnienie.. Wszystko wróciło do normy. Cały dzień przeleżałem w łóżku, wieczorem zaglądnął do mnie doktor pediatra, który badając mnie stwierdził wysoki puls, ok. 100/min. Stwierdził, że w jego odczuciu są to zaburzenia układu wegetatywnego, na który oni nie wiedzą co poradzić, bo nie posiadają na tyle szerokiej wiedzy by wiedzieć co się dzieję. Stwierdził, by zrobić jeszcze tomografię mózgu, której nie miałem robionej (i ostatecznie nie zrobiłem, rodzice nie widzieli potrzeby). Polecił mi panią psychiatrę, do której poszedłem (to był właśnie ten drugi raz) pani psychiatra po wywiadzie stwierdziła zaburzenia nerwicowo-wegetatywne z objawami somatycznymi. Chciała mnie nawet zostawić na kilka dni na obserwacji w swoim szpitalu psychiatrycznym, ale się nie zgodziłem. Zapisała mi dwa leki, jeden 2x dziennie, a drugi 1x na noc (ten drugi to Pramolan). Po tym wszystkim jakoś to było, choć miewałem dalej takie *jazdy*.. po czterech miesiącach odstawiłem leki i zacząłem żyć bez nich. Dawałem sobie radę, ale mimo to zawaliłem drugi raz tą samą klasę, ponieważ nie miałem motywacji i siły by się przyłożyć i nadrobić stracone 4 miesiące...

Od pory odstawienia leków miewam czasem dziwne uczucie, często gdy czuję coś niepokojącego kładę sobie rękę na tętnicę szyjną i czasami czuję straszliwe uczucie (zastanawiam się właśnie czy to nie to samo uczucie co przy pierwszej utracie przytomności). Czuje takie uczucie zamierania, jakby brakowało mi tchuu i nagle mnóstwo krwi płynęło mi do mózgu... na tętnicy czuje to tak (przypuśćmy, że *pyk* to jedno uderzenie serca):

pyk..pyk..pyk.....pyk,pyk,pyk,pyk..........pyk..pyk..pyk..pyk

takie coś potrafi powtórzyć się nawet kilka razy. Z tego co wyczytałem w internecie wydaje mi się, że to skurcze dodatkowe, ale nie jestem pewien... Na żadnym EKG, ani na holterze tego nie wykryto, ale ja gdy mam rękę podczas tego *ataku* na tętnicy to jestem już pewien, że coś z moim sercem jest nie tak. Do tej pory miałem tak często przy tym jak szedłem dość szybko, bądź biegłem (stąd boję się teraz podejmowania jakiegokolwiek wysiłku fizycznego, nawet podbiegnięcia do autobusu, to dla mnie straszne!) Czuje wówczas takie uczucie jak opisałem powyżej, też takie jakby serce ominęło jedno lub dwa *pyknięcia* i to uczucie zamierania...
Ostatnio było całkiem spoko.. Oczywiście ciągle miewam przyspieszone tętno, nawet do 100/min. Jak się położę ciągle czuję bicie serca, wszędzie.. ciężko jest zasnąć, ale przywykłem. Ale wczoraj to wszystko znowu powróciło...
Leżałem sobie na plecach przed TV i nagle zacząłem się dziwnie czuć.. pomyślałem *to znowu to*, od razu ręka na tętnicę szyjną i serduszko zagrało mi taki marszyk:

pyk..pyk..pyk.....pyk,pyk,pyk,pyk..........pyk..pyk..pyk..pyk
pyk..pyk..pyk.....pyk,pyk,pyk,pyk..........pyk..pyk..pyk..pyk
pyk..pyk..pyk.....pyk,pyk,pyk,pyk..........pyk..pyk..pyk..pyk

Czyli taki cykl jakieś trzy razy, oczywiście z jakimiś tam odstępami i wczoraj miałem takie coś tylko po głębszym oddechu.. Nie wiem czy z tego wszystkiego nieświadomie wywołałem hiperwentylacje, czy co innego, ale te dodatkowe skurcze miały bardzo duży wpływ na to jak głęboko zacznę oddychać. No i oczywiście wtedy strach, pot na rękach i od wczoraj o niczym innym nie myślę...

//

Dodam jeszcze, że miałem robione badania TSH na tarczyce. Które wyszły w porządku, prócz tam jednego wskaźnika, który wyszedł ponad górną granicę, ale pani w laboratorium powiedziała, że to normalne w moim wieku.

Przy wstawaniu np. z łóżka lub szybkiemu wstaniu z pozycji leżącej do siedzącej na łóżku, szybkich ruchach, zrywaniu się. Czuję po jakiś 2 sekundach od zerwania się jak serce gwałtownie przyspiesza, bije wtedy bardzo mocno ze bardzo to czuć i później coraz wolniejsze, ale mocniejsze uderzenia, i aż wraca do swojego normalnego rytmu, i gdy się położę i znowu tak zrobię to jest to samo.

Kiedyś grałem w nogę, chodziłem na siłownię i nic mi nie było. Teraz nawet chwila na rowerze lub chwila biegu może wywołać u mnie straszne skurcze dodatkowe. Choć są dni, że przejadę się nawet 20 minut i nic mi nie będzie, a w inne z kolei też nic mi nie będzie tyle, że później wystąpią skurcze dodatkowe (po dużym wysiłku), więc albo w trakcie, albo po, albo w ogóle.

Dodam też, że przy wysiłku i nie tylko moje dłonie robią się bardzo, bardzo czerwone. Kardiolog stwierdził, że mam zespół czy objaw raynauda, i że powinno to przejść samoistnie.. niestety nie przechodzi. Moje dłonie i stopy, nos i uszy są często zimne. Jestem niskociśnieniowcem, moje średnie ciśnienie wynosi ok. 110/70, a puls w granicach 70-80.

W dzieciństwie przeszedłem 5 operacji z narkozą z powodu urodzenia się z wadą stóp. 3 operacje w wieku 3 miesięcy i później 2 w wieku 7 lat.. kto wie czy nie czekają mnie następne.. W późniejszym czasie też z 2-3 narkozy w innych mniej ważnych zabiegach. Nie wiem czy ma to coś do rzeczy, ale piszę aby było wszystko jasne.

Od pewnego czasu zauważyłem u siebie (jak i inni), że mam lekko żółtawe oczy. Patrze na swoje zdjęcia z dzieciństwa, tam miałem "białka" teraz mam "żółtka". :) Podobno urodziłem się z wysokim stężeniem bilrubiny i byłem naświetlany zaraz po urodzeniu. Oczy są żółte często najbardziej na zewnętrznych "ściankach" im dalej tym oko jest bardziej żółte. Zaś zawsze jak wychodzę z kąpieli to moje oczy są popękane, ZAWSZE!

A i też bardzo uciążliwe.. bardzo częste ziewanie. Potrafię ziewać non-stop, i to takie ziewanie, że aż wyciska mi łzy i często słyszę komentarze "czemu płaczesz? ;) Wątpię, że to niedotlenienie, bo ostatnio na dworze jestem częściej niż w domu..

//


Nie wiem teraz co robić.. są dni, że nie odczuwam niczego (prócz oczywiście czucia serca przy stresie i gdy kładę się spać, bo to czuję ciągle bez względu na wszystko), mogę podbiec i nic się nie dzieję, a są dni, że po prostu te skurcze dodatkowe nie dają mi żyć...
Ja wiem, że bardzo się rozpisałem, ale opisałem dosłownie WSZYSTKO co przeżyłem przez ostatnie miesiące swojego życia...
Boję się, że przez te dodatkowe skurcze znów stracę przytomność, że dojdzie do migotania przedsionków bądź co gorsza komór i odejdę przedwcześnie... Wiem, głupie myślenie, no ale cóż.. Ten kto to czuł, wie jak to jest.. Już jeden gdzieś pisał, że po serii dodatkowych dostał migotania przedsionków, a niby tak być nie powinno, bo każdy to bagatelizuje...

BARDZO PROSZĘ O PRZECZYTANIE I POMOC.. Nie daję sobie rady..
Pozdrawiam wszystkich
napisał/a: Passiflora 2011-06-08 13:45
Witaj Marku,

Skoro tak dokładne badania wykazały, że jesteś zdrowy - to jesteś. Pierwsza rada: przestań skupiać się na swoich "dolegliwościach". Jak tylko je poczujesz, zacznij myśleć o czymś innym. Na początku jest to trudne, ale uwierz, że możliwe. Musisz zmienić tor myśli. Organizm w ten sposób wytwarza błędne koło: poczujesz jakieś dolegliwości (tętno, bicie serca itp) i myśli zaczynają wokół tego krążyć i oczekujesz, że zaraz coś złego się wydarzy. W ten sposób nakręcają się objawy. Nawet wtedy, gdy dobrze się czujesz, mogą pojawiać się myśli, że jest dobrze, to pewnie niedługo coś się stanie. I ten niepokój na własne życzenie wywołuje objawy.
Skoro psychiatra stwierdził nerwicę - masz nerwicę. I to ją powinieneś leczyć.
Aż prosi się stwierdzenie, że dzisiejsza młodzież nie wie za wiele o sobie samych. Osoby wrażliwe emocjonalnie powinny unikać używek, narkotyków czy jakiejś tam marihuany. Wszystko zaczęło się od tego i powinieneś przerobić to z psychoterapeutą. Jesteś fizycznie zdrowy, tylko wrażliwy. Osoby o psychice nosorożca nie cierpią na nerwicę.
Z pewnością do Twoich problemów przyłożyło się powtarzanie klasy, które pewnie nie było dla Ciebie nic nie znaczącym epizodem i spowodowało obciążenie psychiki.
Najlepszym dla Ciebie rozwiązaniem jest psychoterapia - u psychologa lub psychoterapeuty. Niekoniecznie u psychiatry.

Wszystkie objawy, które opisałeś znają doskonale osoby cierpiące na nerwicę. To nie są objawy choroby ciała, uwierz w to. Na nerwicę się nie umiera, ale trudno z nią żyć. Leki tylko tłumią objawy. Bywały na tym forum osoby, które brały leki latami, a po ich odstawieniu nerwica wróciła, zawsze jeszcze gorsza.
Szkoda Twojego życia na leżenie w łóżku i wsłuchiwanie się w bicie zdrowego serca. Poszukaj psychologa.
Pozdrawiam
napisał/a: marekie 2011-06-08 14:19
Passiflora,

Bardzo dziękuję za słowa otuchy. Na pewno dodadzą mi trochę siły... Tylko szczerze mówiąc wiele razy słyszałem już takie słowa, ale moja główka nadal myśli inaczej. Ja na pewno wiem, że mam nerwicę, stąd napisałem ten post w tym dziale, a nie w kardiologii co pewnie osoba tego nieświadoma nie zrobiłaby. Kwestia tylko czy nerwica już była i "uaktywniła" ją marihuana, czy nerwicy dostałem od strachu o własne serce, czyli w kolejności skurcze dodatkowe i dopiero nerwica..

Martwi mnie tylko jedno. Nerwica daje objawy fizyczne, które występują rzeczywiście, czyli na prawdę je odczuwamy i na prawdę dzieją się w organizmie (czyli nie wymyślam sobie tego). Natomiast wymyślać sobie mogę np. różne choroby, ja już przez ten etap przechodziłem wiele razy, ale w przypadku tym, który opisałem powyżej zgodzisz się chyba ze mną, że to co czuje to ewidentnie dodatkowe skurcze? Wiele czytałem na tematy serca, nerwicy itp. jak pewnie każdy nerwicowiec. Dodatkowe skurcze są uważane przez lekarzy za niezagrażające życiu, ale z pewnością nie za bezpieczne.. Mogą powodować migotanie przedsionków, co jest już stosunkowo groźne, a nawet migotanie komór, po czym bez reanimacji następuję nagły zgon sercowy. Oczywiście tego najbardziej się obawiam..

Arytmia jest niestety taką "wadą", którą można uchwycić tylko i wyłącznie na zapisie EKG. Ja niestety zarówno podczas badania EKG jak i Holtera jak na złość nie miałem tych objawów, które gdyby wystąpiły to wszystko byłoby jasne... Tak czy inaczej nie można wykluczyć tego, że rzeczywiście mam arytmię w postaci skurczów dodatkowych serca.

Ostatnio myślałem nawet, że jestem już ponad tą chorobą (wiem, trochę za szybko), czuje się silny gdy nie odczuwam objawów fizycznych, ale gdy tylko przychodzą te najbardziej i najgorzej znoszone, jak np. dodatkowe skurcze serca (które są najgorsze w tym wszystkim) to wówczas te myśli się nasilają.. nic dziwnego, bo przez skurcze dodatkowe prawdopodobnie 2 razy straciłem przytomność, a zawsze po utracie przytomności lekko mówiąc się załamuje.

Nad psychologiem jeszcze pomyślę.. do tej pory myślałem, że go nie potrzebuje, bo na prawdę ostatnie tygodnie znosiłem bardzo dobrze, żyłem na maxa, oczywiście bez sportu i wysiłków, ale towarzysko i z uśmiechem na ustach.. aż do wczoraj, gdy wyczułem zagrożenie dla mojego życia, które jest dla mnie bardzo cenne..
napisał/a: Passiflora 2011-06-09 21:30
Witaj Marku,

Wiele razy słyszałeś takie słowa. Ale czy ich słuchałeś? nie. Pora posłuchać, bo naprawdę szkoda życia na nerwicę, a zwłaszcza tak młodego jak Twoje. Nerwica daje tylko wrażenie choroby, ona nie powoduje żadnych objawów. To strach napędza objawy. Boimy się o swoje życie, ze strachu jednym wali serce i mają wrażenie dodatkowych skurczy, innym "coś dzieje się głowie" i mają wrażenie wylewu krwi do mózgu, inni mają dolegliwości brzuszne. Wszyscy robią badania, które wykazują pełnię zdrowia.
I w tym momencie należy odrzucić podejrzenia o jakąś nie wykrytą chorobę, bo badania zrobiono w złym momencie, a kiedy indziej dodatkowe skurcze by się ujawniły. Im dłużej będziesz tak myślał, tym trudniej będzie Ci wygrać z nerwicą.
Uwierz mi, bo wiem co mówię. Zachorowałam na nerwicę trzy lata temu. Miałam okropne ataki lęku panicznego, wzywałam pogotowie, przeszłam badania łącznie z tomografią. Wyszło, że jestem zdrowa, stwierdzono nerwicę. Przeszłam psychoterapię, sama pracowałam nad zmianą myślenia. Od roku nie mam ataków paniki, panuję nad moją nerwicą, miewam gorsze chwile, ale wiem, że te objawy które mnie nękają to objawy nerwicy i łatwiej nad nimi panuję.
Do walki z nerwicą i do zwycięstwa nad nią potrzeba silnej woli i pracy nad sobą. Pomaga w tym psychoterapia, ale tylko taka, gdy ktoś Ci pokaże jak zmieniać tory własnych myśli. Inaczej to strata czasu. Rozważania co było za czasów króla Ćwieczka i skąd wzięła się nasza nerwica są moim zdaniem niepotrzebne i powodują tylko stratę czasu, który w nerwicy jest bardzo ważny. Im dłużej utrwalają się złe tory myślenia, tym trudniej potem je zmienić.
Właściwie co za różnica, co było pierwsze: nerwica czy marihuana? jakie to ma znaczenie? Masz nerwicę i to z nią musisz zwyciężyć.
Powtarzam jeszcze raz: jesteś w błędzie sądząc, że nerwica powoduje Twoje skurcze dodatkowe, arytmię, czy cokolwiek innego. Nerwica tego nie powoduje, to strach o życie wywołuje łomotanie serca, potem przyspiesza oddech, w końcu doprowadza do hiperwentylacji i omdlenie gotowe.
napisał/a: Passiflora 2011-06-09 21:40
Jeszcze coś mi przyszło do głowy. Za dużo czytasz o chorobach serca. Przeszedłeś tak dokładne badania, że z pewnością wykryto by rzeczywistą chorobę. Jesteś zdrowy. W twoim wieku na serce chorują zwykle osoby obciążone jakąś chorobą genetyczną lub wadą serca. A to łatwo się wykrywa. U ciebie nic nie wykryto, więc niczego nie ma. Za to jak będziesz czytał o tych chorobach - będziesz miał wrażenie, że je masz. Nerwicowcy bardzo często stają się hipochondrykami, to też błędne koło.
Możesz dalej szukać u siebie choroby serca, bo czegoś nie wykryto, albo zacząć walkę o siebie - walkę z nerwicą.
Życzę Ci, abyś dla własnego dobra wybrał to drugie wyjście, bo nerwica sama nie przechodzi. Ona zawsze wraca, za każdym razem niestety jest gorzej. Poczytaj sobie trochę opowieści ludzi na tym forum i wyciągnij wnioski dla siebie.

Pozdrawiam
napisał/a: marekie 2011-06-26 13:35
Aha i jeszcze jedno... coś co zaczęło mi ostatnio bardzo nieprzyjemnie dokuczać.
Przykładowo leżę na łóżku i wstaję z łóżka i zaczyna mi się ciężko oddychać, czuję wyraźne i powolne bicie serca, za to mocne. Muszę aż oprzeć się o ścianę i przeczekać aż się nieco "rozpędzi" i nie będzie bić tak mocno... To jest najgorsze. Muszę wstawać tak, że najpierw kłaść nogi na podłodze odczekać z 10 sekund i dopiero wtedy powoli wstawać... nie wiem co jest grane. Najgorsze jest szybkie zerwanie się, szybkie wstanie - wówczas w tym czasie zaczynają występować u mnie liczne skurcze dodatkowe - arytmia. To samo jest podczas wysiłku, czasem ciężko jest nawet przebiec kawałek, bo odczuwam to okropne uczucie. Ale jak mówię - przy zmianie pozycji, przy wstawaniu i przy jakimś wysiłku jest najgorzej... strasznie uprzykrza mi to życie. Czasem gdy wstaje mam wrażenie jakbym miał zemdleć, bo to serce wtedy tak niefortunnie się rozpędza i czasem czuję je aż w gardle, wtedy robi mi się zwykle gorąco, szczególnie jak krew dochodzi do głowy, takie wrażenie jakby z opóźnieniem dużo krwi dochodziło do mózgu...
napisał/a: kamilalan 2014-02-05 23:45
Cześć mam identyczne objawy, jak chcesz pogadać to pisz na kamil.alan@wp.pl razem raźniej, trochę już z tym żyję i mam ciekawsze spostrzeżenie niż nerwica.

Pozdrawiam
napisał/a: aniolek27 2014-02-06 19:07
hej kamilalan,ja dopiero co przeczytałam ta historie tego chłopaka i skaplam się ze pisał ja w 2011 roku wiec nie wiadomo czy tu jeszcze zaglada i jak jest u niego 3lata od napisania tego postu,ja tez mam nerwice ale zaczęła się w 1012 roku u niedługo będzie 2 lata jak się z nią zmagam..założyłam własne forum na tym profilu,jak byś chciał pogadulic,pozalic sie to zapraszam:),bo ja doskonale wiem jak nerwica rujnuje życie i osoby na moim forum tez)..zainteresowało mnie twoje ostatnie zdanie,o spostrzeżeniach na temat nerwicy chętnie bym je usłyszała..pozdrawiam..a jeśli nie chcesz gadulic na forum możesz prywatnie do mnie napisać wiadomość...
napisał/a: Johny 1990 2015-01-31 12:33
Mam podobne objawy lekarz mówi że to też nerwica Pozdro dla nerwicowcowców