Lęki

napisał/a: dodo1986 2007-10-25 22:48
Witam!
Mam 21 lat.Od 15 lat żyję w stresie i strachu.Nie mogę się z tym uporać.
W wieku 6 lat umarł mój tata.
Od tego czasu zaczęłam się wszystkiego bać.Najpierw duchów i ciemności,później końca świata,śmierci i tak dalej.

Miewałam okresy kiedy nie potrafiłam zasnąć ze strachu że się nie obudzę.
Był też okres kiedy miałam spokój i byłam normalnym dzieckiem.
Jednak zawsze czegoś się bałam,zawsze znalazłam coś czego mogłam się bać...

Do tego dochodziły spore problemy w domu spowodowane nowym facetem mojej mamy.
To był najgorszy koszmar,niemal codziennie bałam się o siebie i moją mamę.
Niecałe trzy lata temu miałam problemy z sercem,a właściwie ono mi po prostu bardzo szybko biło bo 140-150/min.Przez cały dzień nawet gdy się nie denerwowałam.
Brałam leki uspokajające i próbowałam sama sobie tłumaczyć,że nie mam się czego bać bo miałam ataki paniki.Jak zwykle bałam się,że umrę.

Od około roku mam kolejny problem.Otóż cały czas wydaje mi się,że mam jakąś chorobę.
Gdy tylko znajdę jakiś objaw lecę do lekarza.Gdy okaże się że to nic poważnego uspokajam się na kilka dni a potem znowu coś wynajduję co powoduje,że cały czas żyję w strachu.
Z każdego błahego bólu potrafię stworzyć raka albo jakąś ciężką chorobę.

Wmawiałam już sobie:chorobę serca,raka płuc,raka piersi, raka szyjki macicy,raka gardła,raka żołądka,chorobę tarczycy,chłoniaka,raka języka,raka mózgu...
Z pozoru może się to wydawać śmieszne i dla niektórych osób na pewno jest ale bardzo mnie to męczy.

Chciałabym już zacząć normalnie żyć i cieszyć się tym życiem.
Moja mama mówi,że jestem hipochondryczką, mój mąż ma już dość moich wymyślań i ciągłego biegania od lekarza do lekarza oraz na liczne badania.
Dostałam sugestię od lekarza rodzinnego aby spróbować udać się do psychologa lub psychiatry.

Po przemyśleniu byłam skłonna się do jakiegoś specjalisty udać.
Problem w tym,że mieszkam obecnie na wsi.
Katastrofą byłoby gdyby się wydało,że mam problemy z nerwami.

Moja teściowa sama nie jest normalna bo chodzi,obgaduje wszystkich i wyzywa,wszystkim opowiadała kiedyś,że z jakąś kobietą to się nie warto zadawać bo ona się leczyła u psychiatry...
Mąż też nie jest chyba przekonany abym się leczyła.

Czy w takim razie jestem skazana na wieczny stres i obawę przed przyszłością??
Czemu nikt nie potrafi mi pomóc?

Mama mówiła mi,że też leczyła się u psychiatry z powodu nerwicy.
I widać wyleczyła się.

Nie rozumiem ludzi którzy twierdzą że jak człowiek idzie do psychiatry to od razu jest nienormalny...jakby ułomny....Jestem wściekła i nie wiem co mam robić.
Może ktoś ma jakieś sugestie?
napisał/a: CARCADE 2007-11-22 16:13
Przy zaburzeniu lękowym psychiatra nie pomoże... tzn. w sensie wyleczenia Cię.

Psychiatra przepisać może Ci farmaceutyki, które niwelują lęki, ale wtedy to proteza zdrowia, bo jak nie będziesz ich brała, to lęki się pojawią.

Zdecydowanie powinnaś szukać pomocy u psychoterapeuty, owszem, może nim być psychiatra, ale też psycholog, nie ma znaczenia, psychoterapia odpowiednia dla Ciebie metodą (nie musi dana metoda być dobra dla Twojej indywidualnej sytuacji osobowosciowej) powinna szybciej lub póxniej pomóc. Oczywiście pamiętaj, że co psycholog to większy neurotyk i trafić na odpowiednią dla CIebie osobę też nie jest zawsze łatwo i szybko. Niemniej psychoterapia to jedyna możliwość. Lęki nerwicowe nie znikają same. Masz kompleks związany ze śmiercią ojca, pojawiły się lęki irracjonalne i psychoterapia jedynie może usunąć problem.

Polecam poszukać gdzie się da, pozbierać informacji i życzę sukcesu :) Na pewno łatwiej znaleźć pomoc w dużym niż w małym mieście.

[ Dodano: 2007-11-22, 16:19 ]
P.S. No i co z tego, że mieszkasz na wsi i Cię obgadają ? Obchodzi Cię, że ktoś coś bredzi ? Ich upośledzenie intelektualne to ich problem, jeśli ich wiedza sprowadza się do poniżania ludzi z powodu ich problemów. Ważne dla Ciebie jak sądzę powinno być Twoje zdrowie i nie ma co się zastanawiać. Ignoruj, a poza tym po co mieszkasz na wsi ? ;)
napisał/a: dodo1986 2007-11-25 14:31
Mieszkam na wsi bo nie mam innego wyjścia.
Całe życie mieszkałam w mieście a potem pojawiły się problemy z mieszkaniem i moja mama przeprowadziła się do swojego faceta (poniżał mnie przez całe dzieciństwo)
a ja zamieszkałam u mojego chłopaka.
Chciałam się wyprowadzić ale nas na to nie stać po prostu.
Spróbuję poszukać jakiegoś psychoterapeuty.
Mam nadzieję, że mi się uda
Dziękuję za podpowiedź.
napisał/a: jutrzenka1 2007-12-07 14:45
Witaj! Jestem Jutrzenka, mam 29 lat i doskonale wiem, jak czujesz się usidlona, zdławiona i zmęczona tym wszystkim! Ponad 15 lat żyłam w strachu i niepewności jutra (alkoholizm rodziców, dyskryminacja społeczna z wielu powodów, paraliżująca samotność itd...). Potem zaczęły mi się bezdechy nocne, potem tchu brakowało mi i za dnia, podejrzewano astmę. Doszły lęki, drżenia (uczucia "nóg jak z waty"), zawroty głowy, potem huśtawka nastrojów - od dzikiej euforii do deprechy i myśli samobójczych, a zmiany te następowały już z częstotliwością co do kilkunastu minut. Stojąc niemal na krawędzi (omal się nie zabiłam), sama zgłosiłam się do psychiatry. Najpierw dostałam leki, potem chodziłam na terapię grupową, następnie na indywidualną. Trafiłam na dobrych specjalistów, którym dziś zawdzięczam życie! Nauczyli mnie jak sobie radzić w razie kryzysu, już bez leków, o własnych siłach. Łatwo mi nie jest, czasem coś powraca (od roku, odkąd mam córcię, też mam lęk przed śmiercią i myśli te stają się natarczywe i nieznośne!-myślę, że teraz bardziej mi zależy na życiu po prostu, bo już mam dla kogo żyć i tym stąd myśli te się biorą), ale dzięki tym ludziom, umiem sobie z tym radzić sama. Zgłoś się do lekarza- zbyt wielu ludzi boi się psychiatry, ale zupełnie niepotrzebnie. Wiem, jak otoczenie reaguje na pomysł podjęcia leczenia i psychoterapię! Ja walczyłam o własne życie, nigdy na nikogo nie mogłam liczyć i wzięłam sprawy w swoje ręce! Komentarze, głupie uśmieszki i wyzwiska ze strony środowiska były i to bardzo bolało, ten brak zrozumienia, ale nie poddałam się i choć było to trudne, "olewałam" to! Nie czekaj aż będzie gorzej, jeśli potrzebujesz pomocy (niech lekarz to oceni), nie zostaniesz z tym sama, trzeba tylko wziąć się w garść, pragnąć żyć i udać się do specjalisty. Tu chodzi o Twoje życie, a masz je jedno i już dość się wycierpiałaś! Miasto czy wieś, i tu i tam spotkasz różnych ludzi, niekoniecznie Ciebie rozumiejących. Zadbaj o siebie i o swoją rodzinę i miej gdzieś, co będą mówić! Nie daj po sobie deptać! I porozmawiaj z mężem, bo ważne jest,żeby był Twoją podporą a nie zaporą na drodze do wyzdrowienia! Niech zrozumie, że po prostu łatwiej Wam obojgu będzie się żyło, jeśli się z tym uporasz! Dziś mam męża i nieocenione jest dla mnie jego wsparcie w trudnych chwilach. Zaczęłam się leczyć także dlatego, żeby nam żyło się lepiej i istotnie tak jest. Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymaj się dzielnie! Jutrzenka
napisał/a: Lgago 2008-01-06 14:26
Witaj ! Mam podobny problem co Ty.
Jestem młodą osobą, pare miesięcy temu skończyłam 18 lat.
Od zawsze byłam wrażliwa, barzdo się przejmowałam najmniejszymi nie powodzeniami, na jaki kolwiek kłopot reagowałam stresowo, bałam sie wielu rzeczy, często płakałam.
Mama twierdzi, że od urodzenia taka byłam, jak byłam niemowlakiem, kiedy tylko ktoś na mnie spojrzał płakałam, i zwracałam pokarm.... Okres przedkszkolny do teraz wywołuje u mnie płacz, wspominam go jak najwiekszy koszmar, nigdy tam nie chciałam chodzić, płakałam, wymiotowałam, bolał mnie brzuch.....
Gdy miałam 11 lat, mój tata zmarł na zawał serca....
Od zawsze wszystkim bardziej sie przejmuje niż inni, bardziej sie starałam aby nie stwarzać sytuacji konfliktowych...
Chodze do ostaniej klasy liceum, ucze się dość dobrze, mam co jeść, gdzie mieszkać, mam plany na przyszłość....
Ale ciągle sie boję, czasem nie wiem czego... Bardzo sie przejmuje gdy coś mnie zaboli, zakuje, od razu myśle że to jest jaka choroba i nie długo umre. Miałam taki okres, że panicznie sie bałam pójścia do lekarza, i zrobienia podstawowych badań, bo myślałam że wykryje mi jakąś chorobe i umre... A wolałam umrzeć, a nie wiedzieć o tym...
Mam i lepsze okresy, kiedy wszystko jest ok, ciesze sie z tego co mam, ciesze sie życiem...
Ciągle jestem słaba, zmęczona, mam ciężkie ręce i nogi, boli mnie głowa... Czasem siedze i łzy mi lecą, i nie wiem czemu, jest mi smutno....
Jakies 2 miesiące temu byłam zrobić podstawowe badania bo ciągle źle sie czułam, wszystko wyszło dobrze, dostałam magnez na wzmocnienie, bo lekarz twierdził że wiele młodych osób jest podatnych na stres...
I jeszcze dochodzi do tego myśl że jestem w ciąży, pomimo tego że nie miałam z nikim kontaktów seksualnych....
Ostnio jakoś wszytko sie nasiliło.... Każde zakucie, ból powoduje uruchomienie sie myślenia, co mi jest, czy to coś poważnego czy umre...
Moja mama ma torbiel w mózgu nie jest to nic poważnego, ale jak mnie głowa boli bądz mam zawroty myśle że mam raka badź guza...
Doszły jeszcze kłopoty z sercem, ból w klatce, kołatanie serca, zwykłe wstanie do łazienki powoduje że serce wali mi jakbym przebiegła kilometr, kłucie i najgorsze ból lewej ręki. C iagle myśle, że dostane zawał....
Wspomne, że mój kuzyn w wieku 22 lat, miał lekki zawał....
W wakacje miałam okres, że kładać sie spać mówiłam, wszystkim że ich kocham i przepraszam za wszystko, tak jakbym miała sie już nie obudzić...Jak czytam objawy jakiejs choroby zaraz sobie dopasowuje, że ja ją mam...
I ta myśl, że jeśli będe sie cieszyć z żcyia, że bede żyć normalnie, to jak przyjdzie ból, bede go bardziej odczuwać, że nie powinnam sie cieszyć, bo i tak jestem chora albo umre..
Mam zamiar wybrac sie do psychiatry, bo ostatnio jest coraz gorzej...
Czasem myśle, że jestem nienormalna bo raz sie śmieje a za chwile płacze..
Ale tak jak pisałaś, ludzie myślą że osoba która chodzi do takiego lekarza jest nienormalna, i strach przed otoczeniem troche mnie hamuje...
napisał/a: jutrzenka1 2008-01-06 15:04
witaj Natural_ . szczerze Ci współczuję, naprawdę...masz bardzo ciężko...tak, do psychiatry...może Ci pomóc, znajdź (jeśli już się zdecydujesz) dobrego specjalistę...niewiele mogę teraz dodać, bo sama chwiejna dziś jestem...też mam taki zamiar, ale mam mimo wszystko duże problemy w przełamaniu się...chodzi o kwestie finansowe u mnie (niestety, za naprawdę dobrego specjalistę trzeba dużo płacić, co jest zrozumiałe całkowicie...zwłaszcza za indywidualne podejście do pacjenta...), ale warto, jeśli Cię stać i tyle tylko Ci powiem...rób, jak chcesz, życzę powodzenia Natural:)
napisał/a: Lgago 2008-01-06 15:53
Toretycznie znalazłam... ale prywatnie, niby dobry specjalitsa, ale przeraża mnie fakt, jeśli leczenie bedzie trwało dosyć długo, nie bedzie mnie stać, na takie wizyty..... Bo o ile sie orientuje nie jest tanio
napisał/a: jutrzenka1 2008-01-06 17:48
Natural_ napisal(a):Toretycznie znalazłam... ale prywatnie, niby dobry specjalitsa, ale przeraża mnie fakt, jeśli leczenie bedzie trwało dosyć długo, nie bedzie mnie stać, na takie wizyty..... Bo o ile sie orientuje nie jest tanio


no właśnie. mnie też nie stać...niezależnie od długości trwania leczenia:)) widzisz...a, nic już. rozumiem Cię, Natural.
napisał/a: jutrzenka1 2008-01-06 17:51
i jeszcze jedno...ponoć nieprywatnie też można, na NFZ. jeśli Cię stać, masz wybór...
pozdrawiam.
napisał/a: amanda741 2008-03-13 22:45
Neutral,napewno tam gdzie mieszkasz jest jakas PZP gdzie wizyty sa refundowane przez NFZ.Jak najszybciej powinnas sie tam zgłosic,bo jestes taka młodziutka i najpiekniejsze lata upłyną Ci na wmawianiu sobie chorób,przechodziłam to,wiec wiem jakie to sa męczarnie,nie pozwól,aby lęk zapanował nad Toba.
napisał/a: amanda741 2008-03-13 22:45
amanda74 napisal(a):Natural,napewno tam gdzie mieszkasz jest jakas PZP gdzie wizyty sa refundowane przez NFZ.Jak najszybciej powinnas sie tam zgłosic,bo jestes taka młodziutka i najpiekniejsze lata upłyną Ci na wmawianiu sobie chorób,przechodziłam to,wiec wiem jakie to sa męczarnie,nie pozwól,aby lęk zapanował nad Toba.
napisał/a: sto88krotka 2008-03-25 11:03
Witam!
Ja męcze się z tą glupia nerwica od 5 klasy szkoly podstawowej czyli hmm...mialam wtedy jakies 11 lat (teraz mam 20). Mam juz tego jednym slowem dosyc. Jestem na studiach pedagogicznych, zdalam mature, niczego w sumie mi nie brakuje ale mimo to i tak nie moge sie cieszyc zyciem, kazdy wie dlaczego. Moje objawy sa tak rozne ze szkoda wogole o nich pisac a zreszta po co. Najdziwniejsze jest tylko to, ze pomimo tego, ze wiem, ze to co robie i o czym mysle z powodu nerwicy jest glupie i niedorzeczne i tak to robie i nie moge przestac myslec (mam nadzieje ze ktos to zdanie zrozumial;))
No to by w sumie bylo na tyle.
Czasami mysle ze lepiej popelnic samobojstwo i miec poprostu swiety spokoj zamiast sie dalej meczyc. Mam nadzieje ze nie dojdzie do tego (tzn. ze nie posune sie az do tego stopnie) ale mam juz tego naprawde dosyc i samobojstwo wydaje mi sie czasami najlepszym wyjsciem z sytuacji.
Czasami jak patrze na moich znajomych to naprawde zazdroszcze im, ze nie maja takiego problemu
i moga poprostu normalnie funkcjonowac. Mysle tez sobie ile rzeczy moglabym zrobic w czasie, ktory zabieraja mi glupie mysli i natrectwa.
Jesli chodzi o specjaliste bylam raz u Pani psycholog i zalecila mi polroczna terapie. Mysle za warto z tej terapii skorzystac tylko rzeczywiscie srodki finansowe moga mnie troche przerosnac.
Aha no i tez mieszkam na wsi i przestalam sie przejmowac glupimi ludzmi a pozatym przeciez nikt nie musi o tym wiedziec ze chodze do terapeuty. Jezeli rodzina zatrzyma to dla siebie bedzie ok. A pozatym ludzie na wsi (niektorzy) maja zdecydowanie za malo swoich zajec i niestety zabardzo zajmuja sie innymi ludzmi ale jezeli sprawia im to przyjemnosc to nie warto im tej przyjemnosci odbierac;)
Pozdrawiam