Leki,są bee!

napisał/a: Login 2011-10-13 13:55
Witam moja przygoda z lekami zaczęła się prawie dwa lata temu, był to czas w którym nie wierzyłem w to,że jestem chory, mój stan wydawał mi się całkowicie normalny i pewnie gdyby nie powszechny dostęp do informacji dalej trwał bym w będzie. Po zdiagnozowaniu F20 zaczęła się kuracja.

Stety niestety w środowisku w którym choroba się rozwinęła,ale początkowe efekty zażywania leków były dla mnie i tak czymś nie zwykłym, choć przez moment byłem "ustabilizowany" , i zmiana trajektorii mojego toku myślenia była ciekawa, no właśnie jednym z ciekawych objawów który pamiętam była chęć działania w normalnych? kierunkach czasami,aż za nadto,a to do szkoły bym poszedł,a to jakąś ciekawą prace bym podjął,a to jeszcze coś innego o czym w stanie psychozy nawet mi nie przychodziło do głowy.

I nadszedł dzień "ten dzień" w którym mnie olśniło i stwierdziłem,że jestem już zdrowy i nie muszę już brać leków.. I to była jedna z decyzji której skutki odbiły się w przyszłości ( Swoją drogą nie polecam nikomu na własną rękę odstawienia leków przy nagłej stabilizacji nastroju.) Odstawiłem leki długo się nie pocieszyłem, psychoza wróciła w szybkim czasie i to ze spotęgowaną siłą.

Mój "doradca" powrócił jego słowa znów były mi znajome. Ten skurkowaniec nabrał takiej "mocy" ,że gdy tylko zetknąłem się z myślą o ponownym podjęciu leczenia (leki) skutecznie zostałem zbombardowany rzekomymi argumentami za tym,że leki są bee.. To był pierwszy etap kolejny krok już zadziałał automatycznie.

Euforia i podniecenie na każdym kroku, jak bym był podpięty do linii wysokiego napięcia, coś nie po mojej myśli? od razu kolejny syndrom neeerwy poczucie jak cała skumulowana energia sięga zenitu po czym upływa gdzieś w chaosie gniewu. Tak dzień za dniem pogłębiająca się psychoza z objawami manii. Czy ja jestem chory? chyba nie? dobrze mi z tym.

To jak ten sen "śpię? czy mi się to śni? już wiem,że to sen budzę się z tą świadomością i znów zasypiam wiedząc,że to tylko sen." Dziś patrze z perspektywy czasu, myśli płyną swobodnie niczym woda w górski strumyku dopóki ktoś lub coś mnie nie wk...i, lub nastanie noc i znów będę wił się jak opętany uderzając wzrokiem o ściany pokoju, w głowie milion myśli

"wspinam się ku górze studni bez dna mając tylko chwile by chwycić się plączy które usychają czasem szybciej niż zdążę je dostrzec czasami już w dłoni są tak kruche,że trzymam się tylko opuszkami wilgotnych i śliskich krawędzi ściany, już za chwile to nastąpi opuszki palców nie wytrzymają,a ja już przemieszczam się mimo woli w tą otchłań mroku,by znów to przeżyć."

Bywa i tak,że myślę sobie,że to dar z niebios w końcu to co się dzieje w mojej głowie jest tak niezwykłe,że nie może się przytrafić zwykłym ludziom, chyba racjonalne myślenie odeszło gdzieś w kąt czasami tylko na mnie zerka kiwając głową na "nie" ze smutnym wyrazem swej twarzy.

Nie ma tak dobrze zmusiłem się raz i poszedłem na wizytę w skrajny stanie mówiąc w prost "on mi nie pozwala brać leków" po czym zapadł mi w pamięci obraz człowieka który swym długopisem i niezdarnym pismem myśląc,że mi pomoże przekreślił mą nadzieje,wyszedłem z gabinetu z receptą w ręku i wszechogarniającym smutkiem który uderzył w pierwszą kostkę domina, "wrócimy tam i załatwimy sprawę, nie lepiej mu odpuśćmy ewidentnie mogli by nas zamknąć w pokoju bez klamek ze ścianami zbitymi z gąbek"

To była ostatnia próba pojawił się nowy stan i tak minęło kila miesięcy ,od września znów mam nocne halucynacje,jeszcze lepiej bo i w dzień euforia i podniecenie dopadają mnie, znów uśmiech i to,to kosmiczne wręcz samopoczucie pomysły których inni nie są sobie w stanie wyobrazić, gonitwa się zaczęła,a może nigdy się nie skończyła? To jest ta chwila ten moment spróbuje jeszcze raz nim w padnę znów do tej "studni" Może uda się nauczyć żyć bez nadmiernego pobudzenia,euforii i podniecenia już na samą myśl.
Lęk to dla słabych,lecz myśl o tym "stabilnym" stanie budzi moje .. obawy.