lęk na śmierć

napisał/a: dorota34 2008-01-06 00:22
w zeszłym roku odeszedł mi ktoś bardzo bliski,"WIDZIALAM JAK ODCHODZI"od tamtej pory zaczeły się kołatania serca,drgawki,brak snu bo bałam się że odejde z tego świata i opsesjaa że na wszystko jeste chora.Czy ktoś ma podobny problem?jak mam se pomuc?nie chce cał czas brac "hydroxyzinium"pomocy mam 26 lat i 2 dzieci chce żyć!!!!!
napisał/a: ela.66 2008-01-06 10:43
W ostatnim roku odeszło z mojej bliskiej rodziny 6 osób, w tym młodsza siostra Dorota (serce)-rzekomo zdrowa bez prawa do renty (w trakcie sprawy sądowej z ZUS): szwagier, który miał raka płuc z przerzutami do mózgu, a leczony na serce (pierwsze prześwietlenia. gdy guzy miały po 5 cm średnicy). Po zapaleniu płuc i stwierdzonej tachykardii (biorę Isoptin na stałe), koszmarne myśli, brak snu, oddechu i lęk, że ja też...... Początkowo lekarz zalecił Stimulotion, ale źle go tolerowałam i brałam Hydroksyzynę 25 mg na noc przez ok. 1,5 m-ca, potem 10 mg ok. 1 mca. Obecnie nieraz wspominam, ale co bardzo ważne ustąpił lęk, który momentami dotyczył wszystkiego (np. jadę samochodem i myślę, że zaraz coś się stanie). W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że myślę pozytywnie, co do teraźniejszości i przyszłości (jestem bez pracy od 4 lat-przedtem: stracę mieszkanie, umrę z głodu: teraz- skoro koleżanka znalazła po 7 latach, to ja też znajdę). Pani Dorotko, ma Pani dla kogo żyć, a ten lek w moim przypadku, nie zaburzając codziennego działania przyniósł spokój.
Serdecznie pozdrawiam
napisał/a: jakoo 2008-01-06 15:20
Najlepsza będzie wizyta u terapeuty.
napisał/a: J.23 2008-02-03 23:12
Cześć jestem Jarek i mam dokładnie taki sam problem jak ty dwanaście lat temu odszedł mi ojciec na serce .Nie wiadomo jak nie wiadomo skąd zaczęło boleć mnie serce iwszystkie towarzyszące temu lęki nie jestem wstanie powiedzieć jak długo to trwało ale nagle znikło,by pjawić się na nowo ok.rok temu po śmierci mojego teścia który zmarł na płuca.Itu znów ogarniały mnie duszności.Kolega w pracy dostał wylewu mnie nagle zaczęła boleć głowa,siostra w listopadzie odeszła na marskość watroby i mnie nagle zaczęła boleć.Mógłbym jeszcze długo wyliczać ,bo miałem dużo więcej podobnych przypadków .Moja rada jest taka;Oczywiście terapie musisz rozpocząć od wizyty u psychologa na wizytę nie potrzeba skierowania.Ale oprócz tego najleprzą rzeczą jest wszelkiego rodzaju ruch na świerzym powietrzu ja do tego stopnia się zaangarzowałem,że rowerem jeżdżę gdzie tylko mogę no ioczywiście ża dnych leków nie biorę .Brałem kiedyś TRANXENE10 i chodziłem półprzytomny.Piszesz,że masz dzieci wspaniale spędzaj z nimi jak najwięcej czasu na świerzym powietrzu....POWODZENIA