Książki o schizorfeni dla rodziny

napisał/a: radek88 2012-04-29 22:47
Witam, mam znajomego który choruje na schizofrenie paranolidalną już od paru lat, ogólnie jest dobrze z nim ale widzę że jest niezrozumiały i nie bardzo wie jak wystartować i boi się troche tego życia, ale widze że bardzo tego chce. Z tego co mi mówił jego rodzice jak i rodzina nie rozumieją tej choroby i nie ma w nich w ogole wsparcia, myślą że już jest zdrowy, widzę w nim wielką cheć by ojciec zrozumiał jego i mu pomógł, lub chociaz zrozumiał. I mam takie pytanie czy sa jakieś ciekawe ksiązki które mógłby on dac rodzicom do przeczytania?? jakieś świadectwa osób chorych czy coś w tym stylu. I jak myślicie czy psychoterapia była by dla niego wskazana by mogł ccałkowicie stanąć na nogi ?? z góry dziękuje za pomoc
napisał/a: ememes 2012-05-07 21:30
Polecam książkę norweżki Arnhild-Lauveng pt.: "Byłam po drugiej stronie lustra". Sama autorka była chora na schizofrenię, bodajze przez 10 lat, a teraz jest psychologiem i teraz sama ma pod opieką ludzi chorych na schizofrenię, więc ma doświadczenie z jednej jak i z drugiej strony. Poza tym książka daje nadzieję dla chorych na schizofrenię, że chorobę tę można pokonać... Autorka kładzie nacisk, albo po prostu bardziej docenia psychoterapię, oczywiście nie zalecając odstawienia leków. Po prostu autorka mając dar nazywania swoich uczuć odowodniła, że choroba ma też coś wspólnego z pewnymi mechanizmami psychologicznymi targającymi w człowieku, z lękami, które drzemią w nim. Jest to takie całościowe spojrzenie na chorego człowieka nie tylko z perspektywy czystej biologii (że np. choroba jest spowodowana nadmiarem pewnych substancji w mózgu), ale i psychologii- naszych pragnień, obaw, uczuć, emocji...
Osobiście jako osoba, która chorowała na schizofrenię, mogę powiedzieć, że książka, jak i obecnie trwającą w moim życiu od 1,5 roku psychoterapia bardzo mnie uspokoiły (leki oczywiście też biorę) i wyciszyły lęki. Śmiem twierdzić, że choroba dotyka często osób bardzo wrażliwych, którzy bardzo stresują się żyjąc w obecnym świecie i w związku z tym "uciekają w chorobę"...
Byc może "predyspozycje mózgu" też mają jakiś wkład, ale jestem przekonana, że praca nad sobą, wypracowanie w sobie pewnych zachowań radzenia sobie ze stresem, przyjrzenie się, często żmudne, swoim uczuciom, wcześniej może tłamszonych, nieponazywanych, przynosi efekty...
Autorka udowadnia, że podczas choroby potrzebowała, aby ktoś na nią patrzał nie jak na zdiagnozowaną jednostkę chorobową, ale tak po ludzku na osobę, która chce mieć jakiś kontakt z innymi ludźmi, która ma tez swoje własne, osobiste potrzeby. Dzięki takiemu ludzkiemu spojrzeniu na nią, zdrowiała i wychodziła ze schizofrenii.
Pozdrawiam !