Hashimoto - trudne moje początki

napisał/a: ewusku 2014-02-17 12:21
Witam wszystkich!
Od paru tygodni podczytuję to forum anonimowo, dzisiaj postanowiłam opisać moją historię i prowadzić tutaj swojego rodzaju dziennik. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do komentowania.

Moja historia, może nie bezpośrednio, rozpoczęła się w zasadzie gdzieś w październiku/listopadzie 2013. Szukałam przyczyny ciągle przekrwionych oczu. Zrezygnowałam z noszenia soczewek (nosiłam 10 lat bez problemów), zrezygnowałam z malowania oczu tuszem/cieniami, na koniec również z pudrów sypkich - zmniejszyła się częstotliwość występowania tego problemu ale całkiem nie zniknął. Przy tym widziało mnie 3 okulistów, zgodnie twierdzą, że nic mi nie dolega od strony okulistycznej oprócz suchych oczu. Gdzieś po drodze zauważyłam również, że wieczorami, gdy już jestem zaspana i najczęściej w pozycji leżącej, obraz mi się "rozmazuje". Na szczęście jest to odwracalne, jak tylko wstanę do pionu i trochę oprzytomnieję, więc sądzę, że to właśnie od tych suchych oczu. Oczywiście stosowałam różnego rodzaju krople i maści do oczu, ale z marnym skutkiem. Obecnie problem występuje, ale na szczęście rzadko. O dziwo wczoraj pierwszy raz zobaczyłam zmniejszenie problemu rozmazywania się, dlatego wiążę to z zastosowanym leczeniem, o którym za chwilę.

W grudniu doszło jakieś uczulenie (?) nadal nie wiem co to było - zaczęły mi wyskakiwać na szyji czerwone, suche plamy, największa po prawej stronie gdzieś obok jabłka adama, lub nieco powyżej. Udałam się do dermatologa, odstawiłam wszystkie inne kosmetyki oprócz już wcześniej wymienionych i zaczęłam używać szarego mydła i kremu cicalfate (+przez kilka dni tabletki antyalergiczne) - cudowne ozdrowienie. Czasami jednak w dużo mniej nasilonej formie powraca, ale rzadko na szczęście, mimo, że od czasu do czasu już zaczynam stosować np tusz do rzęs. Ogólnie nigdy, przenigdy nie byłam alergiczką, więc bardzo mnie to zdziwiło.

Zanim dostałam się do dermatologa, poszłam do lekarza rodzinnego, aby zapytać się jakie jeszcze mogą być przyczyny tych plam, tych oczu. Stwierdziła, że pewnie alergia, ale warto zbadać pasożyty i tarczycę. Pasożytów nie mam, morfologia też była w normie, ale... tarczyca.

27-12-2013
TSH 4,805 (0,55-4,78)

No i dalej się potoczyło. Jakimś wielkim cudem udało mi się dostać do pani endokrynolog 6-01-2014, która uświadomiła mi, że to niedoczynność, i że prawdopodobnie również poronienie, którego doświadczyłam w maju, było również skutkiem niedoczynności. Poza wymienionymi, generalnie objawów szczególnych nie miałam. Pani doktor gruntownie mnie zbadała i zleciła jedynie TSH i ATPO.

Następną wizytę miałam wyznaczoną dokładnie miesiąc później czyli 6-02-2014, wyniki, które zrobiłam przed wizytą:

31-01-2014
TSH 3,616 (0,55 - 4,78)
ATPO 915,8 (0-60)
FT3 3,24 (2,30-4,20) (prywatnie)
FT4 1,26 (0,89-1,76) (prywatnie)

1-02-2014
(prywatnie) USG: Gruczoł tarczowy powiększony, niejednorodny, z licznymi obszarami o obniżonej echogeniczności, bez wyodrębniających się guzków. Gruczoł tarczowy wykazuje cechy wzmożonego unaczynienia. Płat prawy obj. 15,5 ml (po zdjęciach mi się wydaje, że nieco mniej, ale może się nie znam), płat lewy 13,2 ml. Cieść nieco poszerzona (5,6 mm). Poniżej lewego płata tarczycy widoczny jest odczynowy węzeł chłonny o wym. 12x7 mm.

Endokrynolog stwierdziła Hashimoto, bo cóż by innego. Ta lekarz może nie będzie idealna, ale okazało się, że jest kobietą o sporej wiedzy i nie ignoruje pacjenta. Sądzę tak, ponieważ pierwsze co mi zaleciła to dieta!! Dokładnie taka jak zaleca djfafa i inni z tego forum, suplementację selenem, wit D, wit C. Przepisała mi również euthyrox 12,5 najpierw co drugi dzień, później codziennie, ponieważ nie mam ewidentnych objawów (chociaż suche oczy, suche placki na szyji i wieczorne zasypianie przed telewizorem to może już jakaś poszlaka). Następna wizyta 19 marca.

Po wizycie u endokrynolog dostałam oświadczenie, które musiałam dostarczyć do swojego lekarza rodzinnego, mogłam to zrobić tylko dokładając je do karty bez wizyty, ale mniej więcej wtedy zaczął mi się również problem z zatokami, więc chciałam jednocześnie dostać skierowanie do laryngologa. Bardzo mądra lekarz rodzinna, jak zobaczyła moje wyniki to skomentowała, że "widzi, że endokrynolog nie spieszy się z biopsją i powinnam zrobić markery nowotworowe tarczycy" po czym sama nie wiedziała jakie... Wystraszyła mnie BARDZO, po przeczytaniu wielu stron trochę się uspokoiłam, że ten obraz tarczycy raczej jest normalny, a i węzły odczynowe to też nic złego biorąc pod uwagę, że od tego czasu rozwijały się u mnie te zatoki, miałam opryszczkę w międzyczasie, więc obniżona odporność... Endokrynolog też przecież widziała moje wyniki i badała mi tarczycę i oprócz stwierdzenia, że jest "wyczuwalna" to nie wykryła żadnych innych nieprawidłowości. Lekarz, który robił mi usg, choć był młody i pewnie jeszcze mało doświadczony, ale pierwsze co powiedział, że guzków nie ma i że spokojnie, to tylko nieznacznie powiększony węzeł odczynowy i słownie zasugerował zapalenie. A Wy co o tym sądzicie?

Trzeba nadmienić, że od czasu tych drugich badań odczuwałam silny stres przez kilka długich dni i zaczęłam dopiero wtedy odczuwać "tarczycę" (albo stres, który w ten sposób się objawia). W czasie usg odczuwałam jakiś taki napór na szyję i przez kilka następnych dni, potem przez pewien czas miałam chrypę, ostatecznie zaczęło mi się przytykać ucho i zaczęło mnie nieco pobolewać gardło po prawej stronie. Najpierw przypisywałam te dolegliwości tarczycy, ale prawdopodobnie jednak mam chore zatoki, więc po leczeniu (jutro idę do laryngologa, a dzisiaj siedzę w domu, bo boli mnie głowa, oczy, zatoki, zęby, ucho, gardło trochę mniej, ale boli, spływa mi wydzielina po gardle) zobaczymy czy coś się zmieni. Gorączki ani stanu podgorączkowego nie mam. Nie mam problemów z przełykaniem, jedynie czasami odczuwam tak jakbym miała na szyji czegoś trochę za dużo ;), jakiś taki delikatny ucisk na gardło.

Minął ponad tydzień, na razie nie odczuwam jakiejś specjalnej różnicy i oczywiście się temu nie dziwię. Ze względu na zatoki, jak sądzę, czuję się nawet gorzej niż wcześniej. Najgorszy problem mam z dietą - staram się trzymać unikania glutenu i nabiału dość restrykcyjnie i dlatego też, po tak krótkim czasie, już mam dość i wafle ryżowe, które czule nazywam styropianem, już mi nie przechodzą przez gardło. Nie tyle brakuje mi chleba, co nabiału, serów, jogurtów...

Nie oczekuję od Was żadnych magicznych rad na uleczenie, ale musiałam się wygadać. Być może są osoby, które również przechodzą coś podobnego i chcą po prostu pogadać i ponarzekać. Może to niewłaściwe podejście, ale naprawdę źle to znoszę i nie mam pomysłu jak temu zaradzić, żeby dietę stosować i się nie męczyć. Na 90% produktów jest napis "może zawierać śladowe ilości glutenu, mleka, soi" itp. Wariuję od tego. Chciałabym znaleźć jakąś rozpiskę, że ten produkt zawiera tyle glutenu a ten tyle - ilościowo. Żeby móc ocenić obiektywnie, że jakiś produkt np nie jest stricte bezglutenowy, ale ma na tyle mało glutenu, że mogę go spokojnie zjeść bez wyrzutów sumienia. Tym bardziej, że nie miałam nigdy sensacji żołądkowych, a jadłam dotychczas wszystko. Istnieje coś takiego? Z tego co czytałam również nierozstrzygnięta jest sprawa mleka - co szkodzi - laktoza, kazeina czy może coś jeszcze? Może ktoś ma na ten temat jakieś zdanie? I znów kwestia rozpiski - czy są produkty bardziej i mniej szkodliwe, dopuszczalne?

Pozdrawiam wszystkich serdecznie
djfafa
napisał/a: djfafa 2014-02-18 11:49
Witaj!
Masz bardzo dużą tarczycę, wymagasz jej sprawdzania co pół roku, jak będzie się dalej powiększać grozi Ci jej zejście na mostek i tchawicę.
Obraz tarczycy jest typowy dla hashimoto i wola i tutaj lekarz rodzinny wg mnie trochę za wyrost Cię straszy.
Postępowanie endokrynologa zalecającego suplementację + wdrożenie małej ilości L-tyroskyny jest prawidłowe i wg mnie tutaj nie ma do czego się przyczepić.
O produktach masz wątek cały podwieszony, tam jest wiele cennych rad a nawet przepisów jak co robić. Nie oczekuj poprawy po tygodniu oraz tego że nauczysz się jeść w tydzień jak my zalecamy. To wymaga czasu, poświęcenia i wiedzy (którą możesz znaleźć na tym forum).
Co więcej? Nie wiem pytaj jakby co, na pewno pomożemy.
Pozdrawiam
napisał/a: ewusku 2014-02-18 14:20
Witaj, dziękuję serdecznie za odpowiedź.
Gdy napisałeś, że mam dużą tarczycę, zaczęłam analizować dokładnie jej wymiary, mam je napisane na wyniku, ale stwierdziłam, że po co pisać wszystkie cyferki, napiszę tylko objętość. Znalazłam na tej stronie: http://zapytaj.echirurgia.pl/pyt1550.htm takie stwierdzenie, że prawidłowe wymiary tarczycy to:

płat: długość - 50-60 mm, szerokość - 20-25, grubość 15-20
cieśń: długość 15-20, grubość 5-10

A moje:
Płat prawy 22x23x59
Płat lewy 22x21x55

Co by sugerowało, że nie jest jeszcze ze mną tak źle. W wyglądzie zewnętrznym na szyi nic nie widać, choć oglądam ją teraz na tysiąc sposobów 15 razy dziennie. Wiem, to się nazywa hipochondria ;)

U laryngologa dostałam antybiotyk (doksycylinę), lek na rozrzedzenie wydzieliny, spray do nosa redukujący obrzęk i lek przeciwalergiczny. Chyba na tym forum gdzieś kiedyś przeczytałam, że z tymi lekami antyhistaminowymi trzeba uważać, mogę go brać czy nie? Dokładnie chodzi o Rupafin. Nadal zatyka mi ucho, co mnie doprowadza do szału, ale laryngolog twierdzi, że to obrzęk od zatok może być, więc cierpliwie czekam na cudowne działanie antybiotyku. Teraz na szybko wyczytałam w internecie tylko tyle, że choroby autoimmunologiczne są przeciwwskazaniem do odczulania, o lekach na razie nic pewnego nie znalazłam.

Co do diety, to tak jak napisałam, cudu od nikogo nie oczekuję, co potrzebuję to próbuję sobie znaleźć na forum, ale czasami informacji jest za dużo, czasami są sprzeczne, a ja póki co nie wyobrażam sobie odstawienia tak wielu rzeczy, choć jestem bardzo zmotywowana do tego aby walczyć z moim hashimoto, bo bardzo zależy mi na zajściu w ciążę w jakimś nie za długim, rozsądnym czasie.... Wczoraj (na innym forum) np przeczytałam, że wszelkie pestki są zabronione (?). Co z pestkami dynii? W twoim (djfafa) wątku o diecie i suplementacji, chyba jest wzmianka, że kukurydza również jest zakazana, ale póki co wafle, mąka i makaron kukurydziany ratują moje posiłki... Przed diagnozą uwielbiałam kaszę gryczaną - jak jadłam ją raz na tydzień albo raz na 2 tygodnie - ale jak ją pojadłam prawie codziennie ostatnio to też już jej posmak i posmród :D mi nie pasuje. O, albo psiankowane - też wyczytałam, że zabronione... Jak jeszcze będę musiała odstawić ziemniaki i pomidory to się powieszę. To samo płatki owsiane - dołuje mnie to, że zwykłe - te tanie - są zanieczyszczone glutenem, choć naturalnie owies go nie zawiera. Ale czy tego glutenu jest tam na tyle dużo, żeby się o to martwić? Albo tak jak już pisałam - większość produktów zawiera magiczny napis - "zawiera śladowe ilości glutenu, mleka, soi...." - co to znaczy śladowe ilości? Czy mam się tego obawiać jeśli w składzie podstawowym nie ma zakazanych składników, a zanieczyszczenie wynika jedynie z linii produkcyjnej? Takie mam swoje różne przemyślenia, wątpliwości... Wariactwo.... Wiem, że pewnie nikt nie zna odpowiedzi na te pytania, ale jeśli ktoś też się nad takimi rzeczami zastanawia to zapraszam do dyskusji.

Powtarzam, że zdaję sobie sprawę, że odpowiedzi na większość moich pytań są gdzieś na forum (również odpowiedzi typu: nie wiadomo), więc nie oczekuję specjalnego traktowania i indywidualnych odpowiedzi. Jeśli ktoś ma ochotę niech odpowiada, a jeśli nie to nie - będzie mi oczywiście miło, natomiast głównie piszę tu po to, aby emocje trochę ze mnie uszły, żeby sobie ponarzekać, żeby później mieć wgląd w swojego rodzaju historię choroby.

Pozdrawiam
djfafa
napisał/a: djfafa 2014-02-18 14:40
30 ml tarczyca kobiety to bardzo duża tarczyca i tutaj nie ma czego analizować :) Co do pestek, skupiasz się na rzeczach nieistotnych, podstawa to gluten i nabiał które odpowiadają w 95% za "szkodliwość dla organizmu", zagłębianie się czy zjedzenie 15 rodzynek tygodniowo zaszkodzi albo jedzenie czegoś pochodzącego z zakładu gdzie przerabia się również mleko, gluten itp. sprawi że nie będziesz nic jadła i piła (woda zawiera wybitnie trujący chlor, fluor, ołów i jeszcze z 10 innych bardzo szkodliwych związków) i dietę pociągniesz 2 dni a potem wrócisz do tego co jadłaś wcześniej.
Podsumowując: nie wpadajmy w paranoję :)))
napisał/a: ewusku 2014-02-18 15:21
No właśnie wiem, podstawa nie wpadać w paranoję, ale przez ten cholerny instynkt macierzyński mam straszne parcie na to, żeby szybko było dobrze (wiem, że mało realne) i żeby nie popełniać błędów... :) Tak, nawet wodę strach pić w dzisiejszych czasach :D Jako biolog z zawodu rozważałam kiedyś wszczepienie chlorofilu pod skórę i pobieranie energii jedynie ze słońca, no ale póki co się nie udało ;)

Dzięki za szerzenie optymizmu :)
napisał/a: Loqka 2014-02-22 09:24
Witaj,
U mnie z zaczęło się w zeszłym roku we wrześniu po drugiej ciąży. Pewnie nie robiłabym tylu badań,gdyby nie fakt,że biegam. Dostałam zielone światlo od swojego gin na rozpoczęcie wysiłku fizhcznego (po cesarce) i wtedy sie zaczęły problemy. W trakcie lekkiego truxhtu tętno jtrzymywalo sie na poziomie 190-205. Poczatkowo tlumaczyłam brakiem kondycji pom ciąży. Wkońcu uznałam,że trzeba to sprawdzić. Znajomy kardiolog założył "holtera" i zlecił badania, w tym m.in. tsh. Z zapisu pracy serca wynikala tachykardia spoczynkowa i po wysilkowa. Po odebraniu wyników okazało sie,ze tsh jest na poziomie 0.0120 (norma od 0.350),wiec kolejnym dr jakiegonodwiedzilam,był endo. Ten dal mi dwa miesiace zeby poobserwować,w którym kierunku się rozwinie choroba. Stwierdził jednak po wykonaniu usg,ze poddjrzewa hashimoto. Kolejne badania wyszly nast:
tsh 7.3174 (norma do 4,9400)
Ft3 w normie
Ft4 0,611 (norma od 0,700)
Anty Tpo 1606 (norma do 5,61)
anty Tg 156,19 (norma do 4,11)
I od grudnia jestem na euthyroxie 50.
Objawy w postaci ciaglego zmęczenia tłumaczyłam dzidzisiem.spałam ciągle.rozdrażniona byłam potwornie. Obecnie od pkczątku stycznia jestem na diecie bezgluteonowej. Co do białka to staram się ale całkowicie nie jestem w stanie wyeliminować nabiału. Wróciłam do biegania. Na razie czuję się dobrze. Pytanie czy bieganie co drugi dzień minimum 10-15 km nie jest przy tej chorobie jakimś duzym obciążeniem?
djfafa
napisał/a: djfafa 2014-02-22 10:31
Spokojnie jak Ci kondycja pozwala możesz tyle biegać :)
napisał/a: ewusku 2014-02-22 12:10
Witajcie :)

Loqka - zazdroszczę takiego hobby, ja wiele razy próbowałam się zmusić do sportu i zawsze ponoszę porażkę niestety. Chociaż całe życie mam raczej dobrą kondycję to nie daję rady po całym dniu w pracy jeszcze pójść na siłownię czy po prostu na dwór biegać. W okresie ciepłym od czasu do czasu na rower tak, ale żeby regularnie np 3 razy w tygodniu... Nie-e :(

Odpukać dzisiaj po raz pierwszy czuję, że moje zatoki powoli dochodzą do zdrowia. Obudziłam się już z jakimś takim lepszym uczuciem w gardle, no i do tej pory nie zatkało mi tego nieszczęsnego ucha, więc chyba jest progres. Chociaż jeszcze nie do końca swobodnie oddycham.

Co do diety - chyba w czwartek miałam taki niesamowity kryzys, że wszystko mi śmierdziało, nic mi nie smakowało i jedyne o czym marzyłam to jogurt naturalny... Zjadłam i wiecie, jak mi się dobrze zrobiło... Wysunęłam w związku z tym taką teorię, że po 2 tygodniach dość ścisłej diety bezglutenowej i beznabiałowej organizm chyba musiał dostać wapń (bo na takiej diecie nie wiem czy go dostarczam...), bo dodam, że zjadłam właśnie taki jogurt z dodatkiem wapnia. I od tamtej pory znowu mam spokój, powrót apetytu i to tego zdrowego - nie ciągnie mnie ani do chleba ani do nabiału, chociaż w akcie desperacji kupiłam sobie kolejny jogurt i ser biały, żeby mieć w razie głodu, ale na razie leżą i czekają. :) No wczoraj do mizerii zjadłam też może łyżeczkę śmietany, ale uważam to za małe przewinienie.

No i od wczoraj już codziennie biorę Euthyrox (wcześniej co drugi dzień). Może też dlatego raptem poczułam się nieco lepiej?

Zastanawiam się, po jakim czasie będzie sens zrobienia ponownych badań takich kompleksowych (tsh, ft3, ft4, atpo) (chodzi mi o to, kiedy mogą być widoczne zmiany), bo póki co moja endo dała mi tylko skierowanie na tsh (standard) i o dziwo elektrolity, które mam zrobić 17.03 (po ok. 5 tygodniach rozpoczęcia kuracji Euthyroxem i dietą). Mam zrobić wtedy też niestety prywatnie - poziom wit D (po miesiącu zażywania Vigantolette czy jak to się tam zwie). Czy tydzień przerwy od Vigan... będzie ok przed badaniem? Będzie wiarygodne?
Czy jest szansa, że np po pół roku kuracji obraz USG może się poprawić? (djfafa, wydaje mi się, że w Twoim przypadku tak właśnie było, ale może się mylę?)

Wiem jestem niecierpliwa, ale też cały czas mocno zmotywowana :)
napisał/a: Loqka 2014-02-22 12:53
Mam o tyle proś iej,że hobby mamy z mężem takie samo nooo może prawie (ja nigdy nie przebiegłam maratonu ani ultra, ale jam mówi mój mąż najgorzej stawiać samemu bariery, wiec wszystko przede mną).ja pracuję i mam dwoje malych dzieci. Wierz mi ewusku jak wychodze na bieganie to jest to czas tylko dla mnie.wtedy nie odbieram tel.slucham ulubionej muzyki i poetarzam sobie,że za dużo mam szczęścia w życiu,zeby siedzieć i się zamartwiać.jak się czuje źle to tym bardziej wychodzy na dluższe wybiegania zeby "pokonać japończyka" i wracam w dużo lepszym nastroju
djfafa
napisał/a: djfafa 2014-02-22 14:33
Od czasu do czasu odstępstwo od diety wielkiej krzywdy nie zrobi.
Co do wapnia. To że potrzebujemy powyżej grama wapnia na dobę to mleczarska ściema. Zadbaj o odpowiedni poziom witaminy D a gwarantuje Ci że przy 300 mg wapnia na dobę do końca życia na osteoporozę nie zachorujesz. A 300 mg wapnia łatwo wyciągnać z warzyw i orzechów.
Przeważnie samopoczucie poprawia się bardzo szybko, czasami po kilku dniach ludzie piszą o diametralnej różnicy, poprawa wyników to zazwyczaj 3-6 miesięcy.
napisał/a: ewusku 2014-03-21 09:16
Witam po przerwie!
Nie zapomniałam o forum, nie nie :) Po prostu w naszej chorobie zmiany następują powoli więc o czym tu pisać codziennie ;)
W środę miałam wizytę u endo - TSH 2,65 (wynik z 17.03.14) czyli spadło. Wcześniej bez leków też już spadło... Kazała mi teraz brać naprzemiennie dawkę 12,5 i 25, obserwować się na której dawce mi lepiej i dalej stosować zalecenia tak jak stosowałam i tyle. Spytałam jej o te podejrzenia mojej rodzinnej to parsknęła tylko ironicznie :D Nie wiem na ile wiarygodne jest zwykłe badanie, ale dość dokładnie mnie obmacała i skoro nic nie powiedziała znaczy pewnie nic jej szczególnie nie zaniepokoiło. Jeśli chodzi o badanie witaminy D to stwierdziła że nie ma potrzeby robić przerwy w jej braniu do badania (?). Zrobię w maju przed kolejną wizytą to zobaczymy.
Poza tym dieta - temat rzeka. Jest coraz lepiej, przyzwyczajam się powoli. Najbardziej mnie martwi to, że wzrosło u mnie spożycie mięsa. Wcześniej często jadłam jakieś serki, jogurty, a teraz ciągle mięcho. Dobrze, że zaczyna się wiosna to zjadliwe warzywa się pojawią... Bo teraz wszystko ma smak tektury jak dla mnie.
A z nowinek innych niż endokrynologiczne to z zatok nie mogę się wyleczyć :/ Po pierwszym epizodzie już było wszystko dobrze, a nawet powiedziałabym rewelacyjnie i jak głupia, któregoś razu w pracy nie wyłączyłam sobie klimy w pomieszczeniu... I przez kolejne 2 tygodnie rozwijała mi się od początku historia po czym w tym tygodniu we wtorek ból ucha i zatok był już nie do wytrzymania. I antybiotyk znowu :/ Jeszcze dostałam maść do ucha, która klajstruje mi to moje biedne ucho dokumentnie, więc już całkiem ogłuchłam.
Pozdrawiam :))
napisał/a: Loqka 2014-03-24 17:21
Witaj
widzę,że poczatek wiosny lepszy. Sprawa typowo endo całkiem nieźle. Co do zatok to zastanawiam sie czy klimę masz odgrzybioną. Ja byłam dziś u swojego endo. Tsh 0.9 cos tam. Nadal biorę euthyrox50. Dieta bezglutenowa już tak się wkradła w menu, a już poi odkryciu stronki bezokruszka.pl z przepisami jestem w siodmym niebie. .bezbiałkowo też sobie radze jakoś. Dzidzia jest dla mnie mocna motywacja bo ma skazę białkową,więc jak tylko zaszaleję to biedactwo mam okropną wysypkę i biegunkę. Jedno co mnie martwi go ciągła niedokrwistość. Biorę zelazo kwas foliowy,bkompleks magb6 i ciagle mam kiepską morfologię...