Hashimoto - testy na nietol. glutenu i mleka?

napisał/a: ewusku 2016-05-18 11:52
Witam,

od 2,5 roku mam zdiagnozowane Hashimoto. Od razy zaczęłam stosować dietę (lekarz mi doradził) bezglutenową i bezmleczną (choć endokrynolog twierdził też, że np chleb prawdziwy żytni można bo ma dużo mniej glutenu niż pszenica, to ja wybrałam bardziej restrykcyjny wariant). Na początku męczyłam się, ale potem jakoś już szło. Ponieważ wydaje mi się, że nie mam jakichś szczególnych objawów nietolerancji pokarmowej to czasem naginam tę dietę - ale raczej rzadko. To są sytuacje typu zjem kilka kostek czekolady mlecznej albo snikersa jak już jakimś cudem znajdą się w domu/w pracy; raz na długi czas zjem pomidory ze śmietaną do obiadu; przyznaję, że jak w wędlinie widzę w składzie, że ma jakieś pszenne komponenty to to olewam i jem itp. W tamtym roku byliśmy z mężem na tygodniowych wakacjach w Grecji i przez cały tydzień jadłam np fetę i nie odczułam żadnych dolegliwości, powiem więcej, przyjechałam i pierwszy raz miałam tak dobre TSH (1,2). W tym roku np w święta zjadłam 2 talerze żurku i zero dolegliwości.
Zastanawiam się więc nad zasadnością tej diety w moim przypadku, tym bardziej, że jednak endokrynolodzy, których spotkałam raczej byli zdania, że zasadna jest ta dieta tylko wtedy, kiedy faktycznie jest jakaś nietolerancja na te produkty (nawet ten, który najpierw bardzo polecał mi tę dietę bez żadnych badań, teraz koleżance - nowo zdiagnozowanej - polecił najpierw testy).
Bardzo na tej diecie schudłam, więc generalnie ją sobie chwalę i nie chodzi mi o przyzwolenie na bezkarne objadanie się nagle. Chodzi mi raczej o mały zakres potraw do wyboru, oddzielne gotowanie dla mnie i dla męża. O ile mąkę można wspaniale zastąpić innymi makaronami, naleśnikami, nawet pierogami bezglutenowymi i z tym nie mam problemu, tak produktów mlecznych nijak nie da się zastąpić. Marzą mi się np pierogi z kaszą gryczaną i twarogiem, ser żółty na pizzy bezgl, pomidory ze śmietaną, z mozarellą, carbonara ze śmietaną itp. Nie mogę już patrzeć na mięso, naprawdę, już wolę zjeść krążek ryżowy z dżemem lub miodem niż z mięsem, mimo, że zaraz jestem głodna po takim jedzeniu. Tym bardziej, że generalnie nie lubię gotować, więc od dłuższego czasu na nic nie mam ochoty, ani gotowanie ani jedzenie nie sprawia mi przyjemności, jem coś najmniej absorbującego, wyłącznie dlatego że odczuwam fizyczny głód (i tak już było na długo przed ciążą, więc nie zwalam tego odczucia na hormony)...
Przechodząc do meritum:

Czy można wykonać jakieś miarodajne testy na nietolerancje pokarmowe? Czy należy jakoś się przygotować do tych testów (tzn np zacząć jeść wszystko np przez miesiąc, żeby przeciwciała się wytworzyły?) czy można iść na takie badania z marszu?

Drugie pytanie dot. tej diety w ciąży. Obecnie jestem w 10 tyg. i zastanawiam się, czy aby na pewno dostarczam wszystkiego co powinnam... Czy te testy można wykonać w ciąży? Jeśli to tylko pobranie krwi to chyba nie ma problemu? Tylko czy będą miarodajne.

Pewnie powiecie, że to mój wybór i nikt nie zmusza do tej diety, a wszystkie źródła mówią, że warto... Oczywiście zgadzam się, już bardzo długo przecież stosuję tę dietę. Ale szczerze powiedziawszy to takim punktem zapalnym do napisania tego postu była taka zmiana postawy mojego lekarza w stosunku do nowo zdiagnozowanej koleżanki. Skądś się to musiało wziąć.... Inny naprawdę polecany endokrynolog (młody i "na czasie") potwierdził to również. Dlatego zaczęłam się zastanawiać poważnie nad konkretnym przebadaniem się, co tak naprawdę w mojej diecie mi szkodzi. Być może są jakieś inne składniki szkodliwe dla mnie o których nie wiem? Bardzo chciałabym się tego dowiedzieć i chcę wiedzieć jak.

Bardzo proszę o jakąś poradę.