Hashimoto - endokrynolog nie podejmuje leczenia

napisał/a: Antoinette1 2013-06-19 02:58
Witajcie, ponowna wizyta u endokrynologa mnie dobiła, dlatego też postanowiłam napisać tutaj.

Jestem kobietą, mam 20 lat. Moje problemy zaczęły się około dwóch lat temu, dokuczał mi wtedy głównie obniżony nastrój, apatia i brak energii do działania. Stopniowo stawałam się coraz bardziej sflaczała, zmęczona (fizycznie i psychicznie) i senna - po, zdawałoby się, odpowiedniej ilości snu wstawałam z wrażeniem niewyspania, a po kilku godzinach na nogach w zasadzie mogłam wracać z powrotem do łóżka, bo powieki same mi leciały. Jesienią zeszłego roku (bardzo stresujący okres) byłam praktycznie nie do życia, każde popołudnie przespane, w pracy nieprzytomna i nerwowa. Oprócz tego wiecznie zmarznięta, z "brudnymi", suchymi łokciami, suchą skórą i wysychającymi oczami. Podstawowa morfologia wychodziła pięknie, więc postanowiłam zgłębić temat i poszukać przyczyn swojego marnego samopoczucia. W listopadzie wykonałam kolejne badania, oto ich wyniki:

TSH - 0,58 (norma 0,3-5,0)
FT3 - 3,83 (2,2-5,0)
FT4 - 20,04 (11-23)
aTPO - 124,75 (tutaj niestety laboratorium nie podało norm)
aTg - 81,75 (j/w)


USG tarczycy - prawidłowa echogeniczność, jednorodna struktura, z węzłami chłonnymi i naczyniami wszystko dobrze
prawy płat - 48/14/19mm = 6,9ml
lewy płat - 38/11/19mm = 4,0ml
cieśń o gł. - do 2mm

Endokrynolog do którego wówczas poszłam stwierdził Hashimoto (pytał też o historię chorób tarczycy w rodzinie - trzy bliskie krewne z Hashimoto, jedna z olbrzymimi wolami których genezy nie znam), ale uznał, że wyniki są zbyt dobre żeby wdrożyć jakiekolwiek leczenie. Moje dolegliwości rzekomo nie miały nic wspólnego z tarczycą, którą miałam zbadać ponownie wiosną.

Senność i ogólne poczucie oklapnięcia trochę mi przeszły (co wiążę głównie ze zmianą pogody i suplementacją magnezem - biorę 300 do 400 mg mleczanu magnezu na dobę), za to pojawiły się inne atrakcje takie jak wzmożone wypadanie włosów, dziesięć nadprogramowych kilogramów (w niecałe pół roku!), a razem z nimi duże pogorszenie celulitu. Machnęłam na to ręką, bo zima, brak aktywności i ogólne przygnębienie (ale nawyków żywieniowych nie zmieniałam w tym czasie), uznałam, że na lato się spokojnie zrzuci. Po ponad miesiącu diety z deficytem kalorycznym ORAZ ćwiczeń miałam ochotę wyrzucić wagę przez okno - nie ubyło mi nic. Przy dużo mniejszym wysiłku i wyrzeczeniach kilka lat wcześniej pozbyłam się 15kg w kilka miesięcy, po tym miesiącu z hakiem zdrowy organizm by już zareagował.

Powtórzyłam badania z nadzieją, że endokrynolog mi pomoże chociaż z tą przemianą materii albo (całkiem prawdopodobnie) nagromadzoną wodą. Aktualne wyniki to:

TSH 3,73 (duży skok z dolnej granicy normy do górnej granicy normy)
FT4 12,58 (tutaj z kolei odwrotnie - spadek z górnej granicy normy do dolnej)
aTPO 58,07 (spadek o ponad połowę)


Od endokrynologa (inny niż ostatnio) usłyszałam, że no tak, Hashimoto, ale wyniki mieszczą się w normie, wszystko cacy, widzimy się za pół roku. Pytania o ewentualne objawy nawet nie usłyszałam. Ach, jeszcze dowiedziałam się, że jakbym była w ciąży, to bym dostała leki, bo TSH byłoby w tej sytuacji za wysokie.

Nie wiem już sama co mam robić, czy łączenie mojej wagi z tarczycą to w ogóle dobry trop? Szukać lekarza, który nie machnie ręką na te objawy? Czekać, aż któryś parametr wypadnie z magicznych "widełek"? Szukam choroby na siłę i niepotrzebnie czepiam się endokrynologów, czy faktycznie są jakieś przesłanki kwalifikujące mnie do leczenia?
djfafa
napisał/a: djfafa 2013-06-19 08:16
No tak jest niestety, że przy takich wyniach spora część lekarzy Cię leczyć nie będzie.
Co robić? Przeczytać wszystkie wątki podwieszone (od a do z) i stosować z nich zaleceniach. Przy takich wynikach jakie masz masz sporą szanse na całkowite leczenie.
napisał/a: soaring 2013-06-19 22:46
zastanów się nad badaniem kortyzolu w kierunku niedoczynności kory nadnerczy. wiele objawów jest podobnych, warto wykluczyć moim zdaniem.
napisał/a: Antoinette1 2013-06-20 01:05
Dziękuję serdecznie za odpowiedzi!

@djfafa: Spodziewałam się niby tego, ale wściek pozostaje. W życiu tyle nie ważyłam... Powoli brnę przez wątki dietowe, dobija mnie tylko perspektywa porzucenia otrębów i mleka, to najlepszy zestaw śniadaniowy świata :<

@serengeti: Dzięki za nakierowanie, bo sama bym na to nie wpadła. Trochę mi tutaj z objawów nie pasuje chudnięcie, chociaż niskie ciśnienie, kiepska wytrzymałość fizyczna (zawsze słabsza w porównaniu do równie "nieruchawych" znajomych) i ciemna skóra (łokcie, kolana, wieloletnie nieznikające blizny) dają do myślenia... Spróbuję zwrócić na to uwagę kolejnego endokrynologa.

Niedługo wybieram się do jeszcze innego lekarza, internety twierdzą, że ma słuchać objawów, chętnie zlecać dodatkowe badania i mieć doświadczenie w odchudzaniu posiadaczy chorych tarczyc - brzmi jak marzenie ;) A do tego czasu spróbuję odstawić gluten i nabiał, może pomyślę też nad jakimiś suplementami.

Myślałam jeszcze o zbadaniu ferrytyny i b12 (skłaniają mnie ku temu zawroty głowy i bladość skóry) oraz d3 po tak fatalnie długiej zimie.
napisał/a: soaring 2013-06-20 07:55
chudnięcie i biegunki to objawy przełomu nadnerczowego, kiedy kompletnie same przestają pracować. a Ty jednak funkcjonujesz, więc raczej spodziewam się tzw. zmęczonych nadnerczy.
ferrytyna, B12, D3 - jak najbardziej warto.
napisał/a: Antoinette1 2014-04-01 19:37
Hej hej, odkopuję wątek, bo źle się dzieje w państwie duńskim i coś czuję, że tarczyca to tylko wierzchołek góry lodowej...

Znalazłam endokrynologa który mnie nie zlał i od lipca zeszłego roku leczę Hashimoto - w tym czasie przeszłam stopniowo od 25 do 75 Euthyroxu. W grudniu TSH było piękne - 0,68 (0,25-5), ale równowaga między FT3 i FT4 mocno zachwiana:
FT3 - 9,07% - 4,39 (4-8,3)
FT4 - 74,55% - 17,16 (10,6-19,4).

Od lipca do grudnia nie poprawiło mi się ani trochę samopoczucie, więc włączyłam selen (Cefasel 200) w godzinę po Euthyroxie z cichą nadzieją, że jak tylko wyreguluję przemianę hormonów będzie już dobrze. Takiego wała... Trzeci miesiąc na selenie dalej czuję się koszmarnie. Jestem senna, po siedmiu lub ośmiu godzinach snu w stałych godzinach nie mogę się dobudzić, męczę się najprostszymi czynnościami życiowymi, dużo spraw zaniedbuję z braku sił i denerwują mnie sytuacje, które wcześniej mnie nie ruszały. Rano mam spuchniętą twarz, wiecznie suche ręce, suche i przebarwione łokcie i pękające paznokcie, strasznie pocę się podczas zwykłego codziennego wysiłku i jest mi wiecznie albo za zimno, albo za gorąco. Po ośmiogodzinnej pracy przy biurku mam ochotę już tylko na sen, w trakcie dnia zachowuję się jak zombie i masę rzeczy robię po kilka razy zupełnie bezmyślnie, chodzę jak nieprzytomna, często rozlewam kawę, zrzucam coś na podłogę i tak dalej... Mam dwadzieścia lat, a energię i entuzjazm osiemdziesięcioletniej staruszki z demencją. Oprócz tego tyję dalej, po początkowym przytyciu przed wdrożeniem leczenia i zatrzymaniu wagi na kilka miesięcy doszło mi jeszcze około sześciu kilogramów ostatnio, już podczas brania euthyroxu i selenu. Dietetyk do którego poszłam rozłożył ręce, kiedy po trzech miesiącach diety bezglutenowej i bezmlecznej (ale z przetworami mlecznymi, głównie twarogi i jogurty naturalne) o kaloryczności około 1100-1200kcal waga drgnęła raz o czterysta gramów, żeby po tygodniu wrócić i stać przez kolejny miesiąc. Według wagi bioimpendacyjnej od września do stycznia miałam podstawową przemianę materii na poziomie około 1400kcal (!) i wiek metaboliczny 31 lat. Teraz odżywiam się trochę gorzej, bo po powrocie do pracy rzadko mam siły żeby gotować sobie obiad, piec chleb i dbać o zbilansowanie posiłków i po pożegnaniu z dietetykiem waga zaczęła znowu rosnąć. Ciągle chodzę głodna, mam ochotę na słone i słodkie na przemian i lepiej żeby nikt nie stał na mojej drodze, jeśli pominę jakiś posiłek, bo robię się niemiła i nerwowa. Nie panuję w ogóle nad własnym ciałem, mój organizm funkcjonuje na jakichś dziwnych zasadach i coraz bardziej boję się, że wrócą mi zaburzenia odżywiania...

W międzyczasie odkryto u mnie też anemię:
żelazo 58 (50-170)
ferrytyna 5,5 (15-150)

Od miesiąca biorę Sorbifer Durules po dwie tabletki wieczorem, w sumie 200mg. Oprócz tego suplementuję się mleczanem magnezu (z witaminą B6) po 300mg dziennie, bo w skrajnym zmęczeniu porannym jestem w stanie wychylić do pięciu kaw pod rząd żeby chociaż trochę oprzytomnieć - to raczej zachowanie kompulsywne, bo kofeina niezbyt mi pomaga. Od miesiąca też biorę amerykańską (USA, raj suplementów!) witaminę D3 po 5000 jednostek, w ciemno zakładając, że mam niedobór. Efektów jak na razie oczywiście zero, czuję się jak się czułam, a czasami jeszcze gorzej.

Endokrynolog po usłyszeniu, że objawy niedoczynności nie ustępują zleciła krzywą cukrową i insulinową po obciążeniu, rodzinny dorzucił jeszcze skierowanie na witaminę B12. Krzywej insulinowej finalnie nie zrobiłam, bo na miejscu okazało się, że mój lab nie robi.

Wyniki z 24 lutego br:
B12 - 322,5 (191-663)
cukier przed obciążeniem 75g glukozy - 77 (70-99)
godzinę po - 88 (70-99)
dwie godziny po - 79 (70-99)

Cukier, jak skwitował lekarz pierwszego kontaktu, urósł niby w normie, ale słabo i powiedział, że radzi sprawdzić tę insulinę; o B12 nic nie mówił.

Od dzisiaj powoli odstawiam kawę, bo mam wrażenie, że przez ostatni miesiąc mi się jeszcze pogorszyła koncentracja, mam wrażenie, że właśnie od niej.
W tym tygodniu lub najdalej w przyszłym chciałam zrobić następujące badania: jednego dnia powtórzyć krzywą cukrową i zrobić insulinową, innego trójkę tarczycową + ATPO (może też ATG?), kortyzol rano i po południu oraz jonogram. Czy ktoś ma jeszcze pomysł co mi może być? Co jeszcze mogę zbadać? Jakie suplementy brać? Może któreś z tych badań są niepotrzebne albo bez sensu?

Powoli wysiadam, młodość mija mi na spaniu i marzeniu o położeniu się spać, już któryś rok z rzędu praktycznie nie rozwijam swoich zainteresowań i nie robię nic z życiem, bo czuję się tak beznadziejnie, śpiąco i do dupy...
djfafa
napisał/a: djfafa 2014-04-01 19:54
Kiedy masz endo? Porozmawiaj z nim żeby przepisał Ci Novothyral skoro taka kiepska przemiana T4 w T3. Kaloryczność masakryczna i tym też sobie nie pomagasz. 1200 kcl sporo spowolniło metabolizm.
Jakie suplementy teraz bierzesz?
napisał/a: Antoinette1 2014-04-01 21:10
Endo będzie jak się umówię :D Nie jestem zachwycona aktualnym lekarzem (w grudniu zignorowała to alarmująco niskie T3), jutro poszukam kogoś innego, zapewne kwestia dwóch tygodni, góra trzech.

Zdaję sobie z tego sprawę, ale pomiar sprzed wdrożenia diety pokazywał, że potrzebuję koło 1400kcal na dobę, z czegoś trzeba było uciąć... Z dietetykiem się pożegnałam zresztą i teraz nie mam pojęcia, ile jem, bo nic nie liczę. Chciałabym zacząć, tylko boję się znowu zgłupieć od ciągłego kontrolowania i sumowania cyferek.

W sumie wychodzi:
MGB6 - 300mg magnezu + 7mg wit. B6
Sorbifer Durules - 200mg żelaza (II) + 120mg wit. C
Cefasel - 200µg selenu
Trusted Nutritients D3 - 5000UI wit. D3
djfafa
napisał/a: djfafa 2014-04-02 05:51
1400 kcl to potrzebuje moja 4,5 letnia córka a nie dorosła kobieta. Jakby nie liczyć zapewne wyjdzie Ci minimum 1800 kcl i z tego pułapu można ew. schodzić ale na pewno nie do 1100-1200 kcl. To co Tobie wyszło 1400 kcl to pewnie BMR ale przecież to nie jest zapotrzebowanie kaloryczne. Jak chudnięcie nie idzie poniżej 1600-1700 kcl to się więcej nie obcina kcl tylko kombinuje z makroskładnikami (ucina węglowodany, dodaje białko itp.) i przede wszystkim wprowadza więcej ruchu, który spowoduje większy popyt kaloryczny co przy ujemnym bilansie powinien dać spadek wagi.

Dieta wiesz jak powinna wyglądać czyli co jesz, jak masz problem z rozpisaniem posiłków pomogę.
Co do suplementów, możesz spróbować włączyć guggulsterony, może trochę podbiją Ci T3, do tego Olimp zielona herbata, pomoże również na tarczycę i wpływa na spadek wagi.
napisał/a: Antoinette1 2014-04-04 11:32
Czyli że BMR to nie jest dzienne zapotrzebowanie organizmu na kalorie? No to piękne kity mi wciśnięto w gabinecie. Tj sama idea tak niskokalorycznej diety zapaliła mi lampkę ostrzegawczą w głowie, ale fakt, że laska wiedziała o wykluczeniu glutenu i produktów mlecznych trochę uśpił moją czujność... Człowiek chciałby raz w życiu zaufać specjaliście, a dookoła wszędzie cholerne konowały.

W środę bez większej przyczyny czułam się jeszcze gorzej niż zwykle. Wysiedziałam w pracy gdzieś na granicy zaśnięcia, rozpłakania się i przyłożenia komuś czymś ciężkim. Mózg miałam jak zgąbczały i ledwo kontaktowałam ze światem, a wieczorem w łóżku włączyły mi się stany lękowe, koszmar. Twarz miałam bardzo opuchniętą, na tyle zauważalnie, że współpracownicy się pytali czy płakałam. Wczoraj i dzisiaj z twarzą było dokładnie to samo, i rano i wieczorem. Jest końcówka cyklu, nie wiem, PMS (którego zresztą nigdy nie przechodziłam)? W życiu się tak fatalnie nie czułam.

Czekam na wyniki jonogramu, dzisiaj idę pobrać drugi raz kortyzol wieczorem, w poniedziałek powinnam mieć już wszystkie wyniki z tego tygodnia.

Jak na razie odebrałam tarczycowe, a tam niespodzianka:

TSH - 0,34 (0, 3-5)
FT3 - 4,01 (2,2-5) czyli 64,64%
FT4 - 21,77 (11-23) czyli 89,75%
aTPO - 23,31 (norma do 40)
aTg - 14,15 (j/w)

Wygląda na to, że selen zadziałał i FT3 sporo urosło. Tylko skoro jest tak pięknie i super to czemu czuję się jak rozjechana walcem drogowym? :
djfafa
napisał/a: djfafa 2014-04-04 11:46
Profil tarczycowy masz idealny, przy takich wynikach powinnaś czuć się ja młody Bóg. Może problem leży gdzie indziej niż tarczyca? Ale nie pytaj mnie gdzie, bo na kompleksową diagnostykę jestem za głupi, a tropów może być dziesiątki od zmęczenia nadnerczy, boreliozę po niestety zaburzenia na tle psychicznym.