depresja + agresja - diagnoza potrzebna

napisał/a: zielony.Radek 2010-07-25 19:21
Witam,

bardzo bym prosil o pomoc w postawieniu wstepnej diagnozy dla mojej malzonki.

Co pewien czas moja zona wpada w stan depresyjny (choc nie wiem czy to prawidlowe okreslenie) polaczony z agresja skierowana wobec mnie. Okresy takie trawaja dosc dlugo - 2 - 3 tygodnie. W ciagu ostatnich 7 miesiecy, zdarzyly sie juz 3 takowe, a sam problem istnieje juz od dosyc dawana - kilku lat.

Niestety nie udalo mi sie "zlokalizowac" zadnej konkretnej przyczyny wywolujacej taki stan. Z reguly jako powodu dla swojego zachowania, swoistego zapalnika, uzywa ona dosc prozaicznych rzeczy ktorych w zaden sposob nie mozna by uniknac (np. zbita szklanka, przebita opona, moje inne zdanie w jakiejs sprawie, mimo ze i tak na koniec zgadzam sie na jej propozycje). Z mojej strony dodam tylko, ze (w moim odczuciu) nie dalem jej zadnych powodow do tak strasznego niezadowolenia. Nie uwiklalem sie w zadne romanse, jestem raczej domatorem i codziennie po przyjsciu z pracy staram sie ja odciazyc w obowiazkach domowych: zmywanie, pranie, zajmowanie sie dzieckiem, itd.

Podczas "takich" okresow obwinia mnie o wszsytko co zle, ale kiedy staram sie spokojnie porposic ja o konkrety to slysze tylko ogolniki albo spotykam sie z jeszcze wieksza agresja. Kiedy probuje ja ignorowac i nie wdawac sie w pyskowki (czasem zdarza mi sie nie wytrzymac i kazac jej sie zamknac), jej agresja wzmaga sie. Stara sie mnie obrazic uzywajac wszystkich mozliwych wulgaryzmow. Dostaje sie tez calej mojej rodzinie (moja rodzina mieszka bardzo daleko - a ja nie jestem w zaden sposob uwiazany/uzalezniony od rodzicow). Zdarzylo sie jej rzucac roznymi przedmiotami po domu i rzucic na mnie z piesciami.

Kiedy taki okres mija, z pworotem staje sie mila i kochajaca zona. Niestety moje proby namowienia jej na wizyte u lekarza spelzaja na niczym. Kiedy poruszam ten temat, to zona albo zaczyna plakac albo stara sie obwinic mnie znowu o wszystko (najczestszy zarzut - za malo jej pomagam). Wiec najczesciej, zeby nie "prowokowac" znowu, poddaje sie, liczac naiwnie ze jak bede sie staral pomagac jeszcze bardziej to moze sie to nie pwotorzy. Niestety powtarza sie to coraz czesciej.

Chyba nie musze mowic jaki katastrofalne skutki ma to dla mnie. Coraz czesciej sam popadam w apatie i ogolne przygnebienie. Ale najbardziej martwie sie o nasza mala coreczke, ktora jest swiadkiem tego. To chyba ironia losu, ze zawsze pragnalem dla swojego dziecka usmiechnietego dziecinstwa, ktorego sam nigdy nie mialem.

Tak wiec jeszcze raz chcialem prosic o porade odnosnie doagnozy. Jesli bede wiedzial czego szukac, to moze jakos uda mi sie w koncu rozwiazac ten problem.

Pozdrawiam
Radek
napisał/a: Agusia1982 2010-07-25 20:16
No faktycznie jest to problem ale nie zkładasz,że żona po prostu jest taką osobą?Jak było wczesniej...jak jeszcze nie byliście małżeństwem?jak nie było dziecka?
Piszesz,że taka sytuacja trwa długo więc może takie charakter?
Wiadomo kobiety mają Pms i mogą być bardziej nerwowe kazda przechodzi to inaczej ale u Twojej żony to stanowczo za długie okresy.
Za dużo tych nie fajnych chwil iw porównaniu z tymi dobrymi.
Tutaj chyba nie ma równowagi nawet.
Żona pracuje czy zajmuje się córeczką?ma znajomych,wychodzicie gdzieś razem?wychodzi sama?
Jak wyglądają jej kontakty z innymi osobami?
Dużo pytań ale jak dla mnie te informacje są bardzi istotne by wyciagnąć jakieś wnioski.
napisał/a: zielony.Radek 2010-07-25 21:06
Witaj Agusia,

sytuacje takie mialy miesjce przed narodzeniem dziecka. Jednak nie z taka z taka czestotliwoscia jak ostatnimi czasy. Wlasciwie odkad jestesmy malzenstwem ten problem mam miesjce, jednak z duzo mniejsza czestotliwoscia. Jesli spojrze retrospektywnie w okres przed malzenswtem, to teraz widze pewne symptomy, tylko ze wtedy to byly jej relacje z rodzicami - nie przypuszczalem ze przeniosa sie tez na mnie.

Obecnie moja zona jest na urlopie macierzynskim i planuje wrococ do pracy kiedy urlop sie skomczy. Ma znajomych, co najmniej kilkunastu z ktorymi mniej lub bardziej regularnie sie widujemy, zarowno "na wyjezdzie", u nas czy na miescie. Zna rowniez mnostwo moich kolegow, chocby z pracy i ze wszystkimi wlasciwie "sie lubi".

Co prawda przyuwazylem, ze kiedy ktos zrobi jakas aluzje do mojej zony z jakiegokolwiek powodu, badz jej sie wydaje ze ktos zrobil aluzje bardzo to bierze do siebie i przezywa. Moim zdaniem potrafi sie doszukiwac nawet w neutralnych sentencjach aluzji pod swoim adresem. No ale ogolnie nie ma problemow z relacjami towarzyskimi.

Mysle ze to jednak nie jest sprawa charakteru. Ostatnio sama przyznala ze nie jest w stanie sie opanowac jak "ja bierze". Ale powiedziala to tylko raz i nie chciala sie wiecej do tego przyznac. To jednak cos wiecej niz tylko charakter.

Pozdrawiam,
Radek
napisał/a: anianow81 2010-07-25 21:17
Witaj Radek .

Mi wygląda to na stan lękowy . Małżonka ma lęki które całkiem możiwe związane są z przeszłościa . Pomyśl czy w waszej przeszłości czy też w przeszłości Twojej żony mogło być zdarzenie które mogłoby odbić się an psychice Twojej żony . Trudno jest mi postawić jednoznaczną diagnozę bez rozmowy z Twoją małżonką . Proponuję namówić zonę do wizyty u psychologa . Nie musisz przedstawiać jej tego , że chodzi o ten dany problem tylko naprzykład , że ktoś z Twoich znajomych poradził Ci tego psychologa i chodzi tylko o konsultację i że o tej wizycie nikt się nie dowie .
napisał/a: zielony.Radek 2010-07-25 21:36
Witaj Anianow,

z tym wyjsciem do lekarza to jest problem. Zasugerowalem jej ze oboje powinnismy udac sie do specjalisty, bo jezeli wina jest faktycznie po mojej stronie to osoba postronna pomoglaby mi zrozumiec sedno sprawy. Niestety, ona odbiera to jako probe upokorzenia jej i sprawa ta wydaje sie nie podlegac dyskusji.

Co do przeszlosci, to ciezko mi dac jednoznaczna odpowiedz. Pamietam ze przed slubem opowiedziala mi ze jako dziecko doswiadczala przemocy w domu. Od chwili slubui jednak, jej relacje z rodzicami ukaldaly sie juz raczej poprawnie i wszystkie negatywne emocje ktore widzialem przed slubem minely.

Co do naszych relacji, ale to zanim pobralismy sie, odszedlem od niej, ale w koncu do siebie wrocilismy. Po slubie, 8 lat, nie potrafie znalezc nic co mogloby miec jakis wplyw na to.

Moze zeby jeszcze bardziej ukazac zmiany humorow to dodam ze kiedy zdazylo mi sie byc w na delegacji w Singapurze przez 2 tygodnie (jakies 2.5 roku temu) byla w znakomitym humorze i tylko dopominala sie o wiecej zdjec natomiast kiedy mialem jechac do USA pol roku pozniej, to juz nie podobalo jej sie to, bo "nie po to ma meza zeby byl poza domem" (ostatecznie nie pojechalem z przyczyn obiektywnych). Dla jasnosci, te 2 delegacje to byly raczej wyjatki w mojej pracy; z reguly udaje mi sie "wykpic" z wszelkich wyjazdow czy imprez integracyjnych.

Pozdrawiam,
Radel
napisał/a: Agusia1982 2010-07-25 23:13
Hmm oj dlaczego odrazu lęki?
Człowiek mający zaburzenia lękowe zazwyczaj tak się nie zachowuje(może jakiś sporadyczne przypadki)osoby takie zazwyczaj boją się zostać same,za wszystko obwiniają siebie i swoje zaburzenia,wiedzą,że coś jest nie tak i w momencie gdy otrzymują wsparcie nie odrzucą go bo jest bardzo potrzebne.
Ja wykluczam tutaj zaburzenia lękowe.
Może jakaś nerwica po prostu,żona nie panuje nad emocjami i najdrobniejsza sprawa wyprowadza ją z równowagi co w efekcie prowadzi do wybuchów o jakich piszesz.
Zdarza się to jednak zdecydowanie za często.
Być może jesteś za dobry....absolutnie nie możesz brać tego na przeczekanie bo się człowieku wykończysz.
Proponuje zabrać żone(dziecko do babci,koleżanki)na kolacje i porozmawiać.Powiedz szczerze co czujesz jak się czujesz z tym jak się zachowuje.Zapytaj co możesz zrobić by jej pomoc.Daj jej czas niech to przemyśli.
Jeśli zależy jej na małżeństwie,waszej rodzinie powinna coś zrobić,powinna walczyć by wykluczać te zachowania,które was niszczą.
Może niech zacznie od picie melisy...2 razy dziennie szklaneczke co na pewno troszke ją wyciszy.

Ehhh jedna kobieta wszystko by oddała by miec meża ,który będzie się martwił i szukał pomocy bo coś się dzieje...,który będzie rozumiał a druga wykorzystuje taką sytuacje.

Rozumiem ,że żona ma problem bo to nie jest normalne zachowanie no ale jak jest problem to się go rozwiązuje.Może głupio się przyznac ja wiem no ale coś kosztem czegoś albo rodzina i zgoda albo jej fochy no nie jest dzieckiem przecież
napisał/a: bartekgdy 2010-07-25 23:46
Sugeruje namowic ja w jakis sposob na spotkanie ze specjalista...
Ja jestem 9 lat w zwiazku z kobieta z borderline... bardzo podobne shizy ma do twojej kobiety , oczywiscie nie mowie ze to to samo od tego sa specjalisci ale im dluzej bedziesz czekal tym bedzie gorzej... wiem to po sobie... namow ja na jakas terapie malzenska oczywiscie informujac psychologa/psychiatre wczesniej co sie dzieje... W jaki sposob tego to nie wiem, kazdy jest inny i kazdy inaczej reaguje. Z tego co piszesz ,ze by ci wykpila to umow sie najpierw sam do specjalisty opisz mu problem i powiedz jej ze lekarz potrzebuje opini osoby z zewnatrz zeby ci "pomoc"... moze w taki sposob da rade zeby ja namowic na konsultacje z lekarzem. Jak sie postawi pierwszy krok to pozniej juz jest latwiej... jak zostawisz to tak jak jest to sie sam wypalisz...
napisał/a: zielony.Radek 2010-07-26 00:08
Agusia,

wiem ze musze w koncu postawic sprawe na ostrzu noza. Tyle ze to nie latwe (truizm). Nie chce zrobic niczego co by sprawilo ze ona poczulaby sie ponizona - bo to do niczego by dobrego nie doprowadzilo. Stapam troche na cienkim lodzie. Staram sie ten problem ugryzc od jakiegos juz czasu. Ostatnio zagrozilem jej ze jesli nie siadziemy i nie rozwiazemy sprawy jakos (jakkolwiek) to nie bedziemy mielu zadnej przyszlosci dla siebie ani dla dziecka. Na to ona odpowiedziala ze sad zawsze przyznaje dziecko matce i ona moze zeznac ze ja bilem i znecalem sie nad nia. taka to jest rozmowa jak nie ma humoru.
Jak sie jej popawia, to obraca kota ogonem i albo ucieka od tematu albo zaczyna plakac i odwracac kota ogonem od nowa. Tylko raz sie ostatnio przyznala ze jednak nie panuje nad soba i cos trzeba z tym zrobic - ale to byla chwila tylko. Pozniej powraca negowanie i kontratak. Najgorsze jest to ze cokolwiek bym nie powiedzial to ona reaguje jakbym ja atakowal. Staralem sie przemyslec czy moze jest cos nie tak w sposobie w jaki sie do niej odnosze, czy do niej mowie, ale nic nie znajduje. Z 2giej strony jest mi ciezko tez udawac ze wszsystko jest ok jesli nie jest.

Wiem ze sie zaczyna mi brakowac sil, ale najwazniejsze jest dla mnie dziecko teraz. Z drugiej strony, cokowliek by sien ie dzialo, to moja zona za ktora jestem wspolodpowiedzialny. Najgorsze ze nie mam pomyslu na to co dalej.

Pozdrawiam
R.
napisał/a: zielony.Radek 2010-07-26 00:11
Bartek,

masz racje odkladanie na pozniej nie pomoze nic a nic. Do tej pory tak robilem, i efekty sa takie ze poprawy nie ma. Moze Musze Twoj sposob wziac pod rozwage (zeby pierwszemu isc -choc juz to proponowalem jej). Myslalem ze wiedzac jakie to jest zaburzenie, byloby mi latwiej znalezc jakiegos specjaliste/porade/instrukcje.

Pozdrawiam
napisał/a: Agusia1982 2010-07-26 09:45
Nie nie no ja tutaj nie pisze o poniżaniu czy mowieniu "ale jesteś beznadziejna"tylko o realnej pomocy...propozycji pomocy.
Ona jest ciebie bardzo pewna,pewna tego,że kochasz dziecko i nie odejdziesz...i będzie pozwalała sobie na coraz więcej jeśli sprawy nie załatwisz w jakiś sposób.
Ja wiem,że jesteście małżeństwem i czujesz się odpowiedzialny za nią...to bardzo dobrze o tobie świadczy ale pomyśl może o sobie co?ty też jesteś człowiekiem i masz prawo do szczeście.
Tak jak ty jesteś odpowiedzialny za nią tak i ona za Ciebie...ty się starasz a ona?
Nie możesz być tak delikatny bo to chyba nic nie da w tym konkretnym przypadku.
napisał/a: zielony.Radek 2010-07-26 11:25
Agusia,

dziekuje za maila. Niestety jako nowy uzytkownik nie moge na niego odpowiedziec.
Twoje rady wydaje sie byc jedynym sposobem na rozwiazanie problemu, a przynajmniej na jego ugryzienie.

Pozdrawiam
napisał/a: Agusia1982 2010-07-26 12:20
Ja trzymam mocno kciuki by zrozumiała co może stracić czasem takie postawienie sprawy jasno dużo daje więcej niż patyczkowanie się.
A jak ona wywala Ci,że prawo jest za matką...ty zagraj jak ona powiedz,że jeśli się poprosi i sa ku temu wskazania czasami sąd decyduje o przeprowadzeniu badań psychologicznych i co z tych badań dla niej wyniknie?może się zastanawi,może straci troszke na tej pewności i pozwoli sobie pomoc.
Bo to ,że macie dziecko,to,że jesteście małżeństwe nie jest równoznaczne z tym,że masz być cierpiętnikiem i robić to co żona chce bo ma humory...gwarantuje Ci,że jeśli Cię kocha po postawieniu ostro sprawy przemyśli co być może jak ją zostawisz i ,że jak tak dalej będzie to wkońcu tak się stanie.