Czy refluksowi przełykowemu zawsze towarzyszy zgaga?

napisał/a: kristof197 2014-07-06 23:48
Witam. Pisałem tu już wcześniej, ale nie znalazłem osoby, która mogłaby mi pomóc. Już 6 miesięcy męczę się z odchrząkiwaniem. Najpierw miałem przewlekłe zapalenie zatok i gardła, a później miałem refluks przełykowy. Czułem w gardle ogień. Z odchrząkiwaniem mam problem od przewlekłego zapalenia, choć to mogło być wynikiem ściekania wydzieliny z nosa. Zgaga przeszła, chrząkanie zostało. Minęły już 4 miesiące. Jestem uczulony na kurz i roztocza. Dostałem od alergologa leki na usunięcie blokady nosa i złagodzenie objawów alergii. Biorę je już tydzień i nic. W ulotce jest napisane, że łagodzą objawy po zażyciu. Wszyscy mi mówią, że to refluks. Miałem już refluks i wiem jakie to uczucie. Ja tylko odchrząkuje wydzielinę. Nie mam, chyba, innych objawów. Czy przy refluksie przełykowym zawsze jest uczucie pieczenia? Proszę, mój lekarz nie ma na to pomysłu i przewraca oczami jak tylko mnie widzi. To nie jest nawyk i to nie jest na tle nerwowym. Od 3 miesięcy pracuję nad emisją głosu. Ta wydzielina powoduje chropowatą barwę głosu i czasami słychać, jakbym śpiewał z jakąś gulą w gardle tzn. dźwięk mimo poprawnej emisji jest wycofany.
napisał/a: ~Anonymous 2014-07-07 00:41
Nie zawsze występuje pieczenie. Oprócz refluksu przełykowo-żołądkowego mamy jeszcze gardłowo-krtaniowy i to on Cię chyba trapi. Objawy mówią za.Tu podrzucę ci linka gdzie dość szeroko ten problem opisano.
http://alergia.org.pl/lek/index.php?option=com_content&task=view&id=202&Itemid=71
Jeśli lekarz rozkłada ręce to wydrukuj i poproś by przeczytał jeśli to realne :)

Pozdrawiam.
napisał/a: kristof197 2014-09-03 20:39
Witam!
Bardzo dziękuję za odpowiedź i przepraszam, że tak długo nie odpisywałem. Nie dość, że wszędzie chodziłem prywatnie, to jeszcze były długie kolejki.

Po poście Renesansa odwiedziłem 3 laryngologów. Jeden powiedział mi, że to refluks, drugi powiedział, że to refluks i nerwica, a trzeci powiedział, że mam nieżyt gardła. Poprzedni laryngolodzy mimo moich uwag, nie brali mnie na poważnie i uważali, że przesadzam.

Nie o wszystkich objawach pisałem, bo występowały z różnym nasileniem i ich nie łączyłem ze sobą. Moje wszystkie objawy od początku stycznia to:
- chrząkanie,
- ściekanie wydzieliny po tylnej części gardła,
- ból gardła nasilający się przy mówieniu,
- uczucie drapania, zdzierania, zawadzania i haczenia "o podniebienie" podczas mówienia,
- słabszy głos,
- zmęczenie głosu przy dłuższym mówieniu,
- gęsta ślina, która przykleja się do podniebienia,
- uczucie guli w gardle.

Trzeci laryngolog, który w końcu podszedł poważnie do mojego zdrowia, bo dokładnym zbadaniu migdałków. Nawet je przyciskał, żeby sprawdzić, czy nic z nich nie wypływa. Poprzedni laryngolog chciał ciąć mimo tego, że mi ich nie sprawdził. Mam duże migdałki, bo to pozostałości po częstych anginach w wieku przedszkolnym, ale nie mam z nimi problemów. Byłem zdrowy, dopóki nie poszedłem do lekarza po antybiotyk, który nie zadział, po czym lekarz zostawił mnie samego i kazał "wyleżeć" chorobę.

Stwierdził nieżyt gardła. Rzeczywiście, mam lekkie oznaki nadkwasoty, ale to nie refluks jest powodem dolegliwości. Muszę po prostu unikać pokarmów, które nasilają refluks i to tyle. Mam dużo pić; małe łyczki często, a nie duże rzadko, tak jak kiedyś). Wywaliłem czarną herbatę i teraz piję kawę zbożową. Po kilku tygodniach już nie jest taka okropna, ale "tęskniłem" za czarną herbatą. Ona chyba naprawdę uzależnia. Dostałem Erdomed na gęstą ślinę i dalej jest gęsta, bo wybrałem dopiero 10 tabletek, ale nie jest już tak gęsta jak początku. Teraz nie czuję gęstej mazi, kiedy nabieram ślinę do połknięcia, ale zdarza się, że po otworzeniu ust, ślina jest przyklejona do podniebienia.

Na przywrócenie dawnej siły głosu, dostałem zastrzyki - Milgamma N. Nie wydaje mi się, żeby jakieś zastrzyki mogły mi pomóc, ale mam je brała, kiedy nie mogła wstać z łóżka (była bardzo zmęczona) i dały jej niezłego kopa. Nie wiem tylko, co to ma do strun głosowych i gardła. Pielęgniarka powiedziała, że usuwają napięcie ze strun głosowych. Przyznam się, że już po pierwszym zastrzyku poczułem ulgę, ale na następny dzień wszystko wróciło (tzn. głos jest słabszy, boli gardło, ale już mniej i czasami o coś zahaczę podczas mówienia). Mam je brać co 2 dni (w weekendy mam zrobić sobie odpoczynek). Dostałem 2 paczki tych zastrzyków.

Mam nadzieję, że pomogą.

Pytałem o coś do nawilżania gardła, ale i laryngolog, i lekarz odpowiedzieli mi, że to zastrzyki nawilżą mi gardło i nie ma takiej potrzeby. Zrobiłem po swojemu i kupiłem w aptece Argentin-T, ponoć dobry, bo ze srebrem - odkaża i nawilża. Stosuję go, kiedy zaczyna boleć mnie gardło (a zdarza się to jakieś 2-3 w ciągu dnia i to bez mówienia) i działa, ale, niestety, tylko objawowo.

Controloc niedługo mi się skończy i już nie mam zamiaru go brać. Nie wydaje mi się, żeby mi pomógł. Pomógł mi na początku, kiedy czułem palenie w przełyku i w klatce piersiowej. Pozbył się tych objawów i to tyle. Reszta została. Nie czułem żadnej poprawy, a biorę go już od jakiś 4 miesięcy.

Jeśli ktoś to przeczytał i przechodził przez to samo albo wie, co jeszcze mi się może przydać, byłbym wdzięczny za odpowiedź.

Pozdrawiam.

@EDIT: Ah, zapomniałbym.
Nie wiem czemu, ale trzeci laryngolog po rozmowie i "wymacaniu" gardła, spytał mnie, czy mam suche dłonie. Odpowiedziałem, że mam problem z potliwością dłoni. Mam taki problem od podstawówki i wraca od czasu, utrzymując przez kilka miesięcy (chociaż teraz trzyma się dłużej, bo zaczęło się od listopada i trwa aż do teraz; korzystanie telefonu dotykowego to katorga, nie wspominając o unikaniu podania dłoni). Nie przejmowałem się tym, bo myślałem, że to przez burzę hormonów (w podstawówce miałem już trądzik). Czytam objawy i rzeczywiście, miałem przez kilka tygodni taką jakby wysypkę - czerwony pasy, bez poszarpanych kontur, pojawiały się w różnych miejscach na ciele i powodowały, że w tym miejscu szło się zadrapać. Oczywiście zanim dostałem się dermatologa, wszystko znikło. Troszkę się ociągałem, bo wziąłem to za reakcję alergiczną (mleko, kurz sierść kocia). Pierwszy raz od kilku miesięcy zjadłem sobie płatki i kilka dni później, dostałem właśnie takie pasy. Nigdy nie miałem czegoś takiego po mleku, ale czytałem, że takie reakcje mogą wystąpić z opóźnieniem. Branie wapnia i leku przeciwalergicznego Aleric - nie pomogło. Czasami, często w szkole, jestem na jednej lekcji szczęśliwy, a później mam doła. I nie jest to powód złej lekcji. Czasami zdarzało mi się w jednej chwili śmiać, a po chwili miałem ochotę płakać, ale siedziałem cicho, bo jeszcze trafiłbym do psychiatry. Moja pamięć i koncentracja pogarszają się z wiekiem. Wszytko zwalam na stres, przemęczenie i na to, że jestem nastolatkiem.
Może rzeczywiście coś jest z tą tarczycą, tym bardziej, że mój brat ma niedoczynność. Jednak dalej nie wiem, co to ma wspólnego z gardłem.
napisał/a: Konstans 2014-09-04 12:45
Witaj,
podejmę się analizy Twoich dolegliwości, a przynajmniej spróbuję :)
Koniecznie zrób bad. hormonów jak tsh, ft3, ft4, skoro Twój brat ma problemy z tarczycą.
Powiedz mi co jesz a serio powiem Ci dlaczego chorujesz i żadne leki nie przynoszą stałej ulgi. Nie zdrowiejesz a lekarstwa tylko blokują objawy, które z czasem sie potęgują.

No dobra, najpierw Ty. Potem ja :)
Pozdrawiam :)
napisał/a: kristof197 2014-09-05 00:03
Witam.
Pobranie krwi było dzisiaj, wyniki będą gdzieś w poniedziałek.
Z tą dietą, to mi nie wydaje mi się. Od 2 lat nie widziałem lekarza, jak coś mnie brało, to był miód, czosnek, gripex, łóżko i byłem zdrowy. Wszystkie problemy zaczęły się po antybiotyku, który mi nie pomógł.
Co do jedzenia, to jestem niejadkiem od dziecka. Zawsze mało jadłem i mało ważyłem. Teraz ważę jakoś więcej, ale nie wiem skąd ta waga. Mam 174 cm i 63kg.
Rano (6:00):
Jem bułkę grahamkę (albo biały chleb) z białym serem albo szynką drobiową. Zazwyczaj jest to jedna bułka (połówki), bo zaraz jestem najedzony.
Szkoła:
Nic nie biorę. Nie czuję potrzeby jedzenia. Nie wiem jak można latać do sklepiku i gadać, że jest się głodnym.
W domu (16:00)
Jem albo typowy obiad (kotlet schabowy drobiowy, kotlet, ziemniaki, buraczki/surówka) albo jakąś zupę (ogórkowa, barszcz biały, pomidorówka).
Wieczorem:
Albo zjem jakiś chleb z szynką drobiową, albo jakiś jogurt. Czasami zdarzy mi się pójść bez jedzenia, jeśli objadłem się na obiedzie, ale po prostu nie czuję potrzeby jedzenia.
Gdybym miał codziennie gołąbki, pierogi albo krokiety, to jadłbym je codziennie i zawsze się nimi objadam jak są, tak więc nie to jest to jakiś problem ze mną. Po prostu smakuje mi, więc jem ile wlezie. No ale takie jedzenie jest od świąt, więc bardzo rzadko się tak objadam.

Piję wodę i kawę zbożową od miesiąca. Od 2 miesięcy piję siemię lniane.

Słodyczy, chipsów i innych ostrych rzeczy nie jem od kilku lat, kiedy dermatolog mi powiedział, że od nich jest trądzik. Nie chciałem sprawdzać, czy to prawda, więc przestałem je jeść :P Poza tym jak się dopadnę, to nic nie zostanie, więc wolę nie kusić losu i nie ma niczego słodkiego w domu.
Tak więc w tym jedzeniu, to raczej nic nie znajdziesz :D
napisał/a: Konstans 2014-09-05 07:53
No więc kolego mylisz sie i to bardzo. Nie jestem tu jednak po to, by Cię do czegoś przekonywać a jedynie swoimi radami/sugestiami pomóc Ci wyjśc z danej dysfunkcji. A Ty zrobisz z tym co zechcesz. Czy to jasne ? :)

Możesz byc sobie niejadkiem co nie wyklucza, że gdy już coś zjesz, jesz niewłaściwie. I nie zrozumieliśmy się. Nie chodziło mi o stany przeziębieniowe - co wówczas jesz i w jaki sposób budujesz odpornosć. To temat na inny post.
Mi chodziło o nietolerancje/alergie pokarmowe, które powodują, ze od lat walczysz ze zlym samopoczuciem i nic praktycznie Ci nie pomaga.
Zatem jesli chcesz odczuwalnie poczuc sie lepiej musisz pożegnac się z glutenem i nabiałem. I od tej zasady nie ma odstępstw, bo te grupy produktów wyraźnie nie tolerujesz.
Nie dziwi mnie wcale Twoj pociąg do mącznych rzeczy, bo zwykle tak bywa, że pragniemy tego, co najbardziej nam nie służy. Tak samo kawa inka zawiera gluten, więc należałoby ja wyrzucić z menu.

Tyle moich luźnych dywagacji na temat Twojej diety i powodu dla którego czujesz sie , jak sie czujesz.
Przetwórz - skorzystaj lub zlekceważ. Twoje prawo.
Pozdrawiam :)
napisał/a: kristof197 2014-09-05 09:15
Spokojnie, nie chciałem cię urazić. Jestem wdzięczny za pomoc. Myślałem, że to będzie post w stylu - jedz zdrowo, ćwicz i śpij 9 godzin. Ciężko coś takiego robić z tak chorą szkołą. A z przeziębieniem, to chodziło mi o to, że nie jestem ciągle chorowity. Antybiotyk zawsze działał, teraz tylko coś nie wyszło. Zmieniłem na Inkę, żeby nie wysuszać gardła, a wychodzi na to, że tylko sobie zaszkodziłem. Chyba zostanę przy samej wodzie albo zacisnę zęby i zacznę pić zieloną herbatę. A co to znacz zlikwidować nabiał? Mam unikać mleka czy wszystko, co ma nabiał: jogurty, kefiry, serki etc. i produkty do których używano mleka np. naleśniki?
Poczytam o tym więcej i wywalę z jedzenia. Dziękuję.
napisał/a: Konstans 2014-09-05 09:26
Kristof alez Ty mnie nie uraziłeś :)))
Ja jestem przyjazna i milutka jak podusia przed snem ! Co Ty chłopku :)))
Cieszę sie, że tak mądrze podchodzisz do moich sugestii i sam zobaczysz, że odczujesz zmiany na lepsze!
W razie dalszych pytań wiesz, gdzie mnie znaleźć :)
Pozdrawiam i trzymaj się dzielnie :)
napisał/a: Konstans 2014-09-05 11:54
kristof197 napisal(a):Spokojnie, nie chciałem cię urazić. Jestem wdzięczny za pomoc. Myślałem, że to będzie post w stylu - jedz zdrowo, ćwicz i śpij 9 godzin. Ciężko coś takiego robić z tak chorą szkołą. A z przeziębieniem, to chodziło mi o to, że nie jestem ciągle chorowity. Antybiotyk zawsze działał, teraz tylko coś nie wyszło. Zmieniłem na Inkę, żeby nie wysuszać gardła, a wychodzi na to, że tylko sobie zaszkodziłem. Chyba zostanę przy samej wodzie albo zacisnę zęby i zacznę pić zieloną herbatę. A co to znacz zlikwidować nabiał? Mam unikać mleka czy wszystko, co ma nabiał: jogurty, kefiry, serki etc. i produkty do których używano mleka np. naleśniki?
Poczytam o tym więcej i wywalę z jedzenia. Dziękuję.


Umknęło mi Twoje pytanie - wybacz :)
oczywiście musisz zakończyć romans z całą grupą nabiałów, jesli skutecznie chcesz sie wyleczyć. To naprawdę straszne świństwo ten nabiał i ogromne uzależnienie, prawda? Ja nie wyobrażałam sobie życia bez mleka czy sera ale zrozumiałam wreszcie, że to bardzo mi szkodzi i absolutnie ma się nijak do budowania mojego ciała w wapń czy budulec białkowy.
Później możesz poszukac zastępników mleka jak mleko kokosowe (mój ulubieniec), ryżowe, migdałowe. Pychota :))) No, ale to później.

Nie lubisz zielonej herbaty? Oszsz... toż to druga pychota :) Musisz sie przemóc. Ja piję z cytryną. Masz też alternatywy w postaci herbatek ziołowych, jak rumianek (wiem, wiem wysusza ale raz dziennie nikogo nie zabije), prawoślaz !!!! (nawilża), mięta, pokrzywa, owocowe i inne.

Pozdrawiam :)
napisał/a: kristof197 2014-10-02 01:21
Oh, te wspaniałe uczucie, kiedy się rozpiszesz i wyskakuje ci „zaloguj się”.

Niestety, wróciłem do punktu wyjścia. 6 dni po odstawieniu Milgamma N ostre bóle gardła wróciły. Głos mi się znowu męczy. Chrząkanie, gęsta ślina i spływająca wydzielina po tylnej części gardła nie ustąpiły ani w trakcie stosowania, ani po.

Objawy, które miałem, nadal się utrzymują. Objawy takie jak silny ból gardła, czy zmęczenie głosu – powróciły.

Tarczyca w normie.

Zwiększyła się potliwość dłoni i stóp (ogólnie cały się pocę, nie wyrabiam z psikaniem i zapach nie jest zbyt przyjemny, bardzo się wstydzę). Na dłoniach wyskakują mi potówki.

Refluksowe objawy dalej się utrzymują (jeżdżenie w brzuchu, zaparcia, wzdęcia, kłucie w brzuchu).

Odstawiłem Polprazol. Powodował u mnie silne bóle nóg. Ustąpiły po odstawieniu. Controloc brałem przez kilka miesięcy i nie było żadnej poprawy. To nie są cukierki, nie będę je brał do końca życia.

Mam wrażenie, że z każdym miesiącem jest coraz gorzej.

Z nowszych objawów, to kaszel, silne bóle głowy, przekrwione oczy z pogarszającym się wzrokiem (oczy za mgiełką, często muszę mrużyć, żeby coś zobaczyć wyraźniej).

W gimnazjum byłem liderem (jestem typem wolnego strzelca, no ale „nie chcem, ale muszem”). Ogarnąłem 10 osób przy projekcie, rozpisałem grafik i wyznaczyłem czas na każdy etap. Nie było poślizgów i wyszło świetnie. Tak więc potrafiłem się ogarnąć. Jestem typem czuciowca, więc lepiej mi się uczy w ruchu.

To działało, kiedyś.

Z każdym miesiącem jest gorzej. Nie potrafię się skupić. Jedno proste zadanie wykonuje przez kilka godzin, bo wszystko wybija mnie „ze skupienia”. Mam gorszą pamięć. Muszę zapisywać sobie karteczki, bo po przebudzeniu nie będę pamiętać, że mam zabrać teczkę z pracą. To samo jest z pisaniem kartkówek, szczególnie te z przedmiotów ścisłych. Jeden prosty przykład zrobię w domu w ciągu 6 minut, ciągle powtarzając i tłumacząc sobie o co tu chodzi. Na sprawdzianie czy kartkówce po prostu się nie wyrabiam z przykładami. Inni już skończyli, a ja ślęczę dopiero nad drugim przykładem.

Wypożyczyłem książkę o teatrze (chciałbym zdawać kiedyś na aktorstwo), ale nawet nie mam kiedy zrobić z tego notatek. Otwieram książkę, przeczytam dwa zdania, myślę 5 minut nad rozpoczęciem zdania w notatce i zamykam książkę, bo już nie mam ochoty. Wcześniej przepisywałem definicje z encyklopedii (było w bibliografii na PWST :P) i dawałem w miarę radę, ale to było w wakacje i to na początku. Nie miałem jeszcze takich problemów. Jakby ktoś mi teraz kazał zrobić to samo, to bym się chyba rozpłakał.

Wszyscy mówią, że opuściłem się w nauce, ale ja naprawdę nie chce tego robić. Po prostu nie potrafię tego zmienić.

Dalej jestem senny, dalej zasypiam w busie. Po przyjściu do domu idę spać. Po obudzeniu bardzo boli mnie głowa (oczodoły). Chodzę wtedy z dziwnym grymasem twarzy, bo chwilowo pomaga na ból i mocno uciskam skronie. Ten problem, i jeszcze problemy z koncentracją i pamięcią, powodują u mnie błędne koło z którego nie potrafię się wyrwać. Śpię po przyjściu ze szkoły, po obudzeniu mam mniej czasu na lekcje, idę spać później (1:00 albo 2:00). Wstaję o 6.00. Cykl się powtarza. Nie wiem, czy jedno wynika z drugiego, ale nawet jak mam wolne, to nie potrafię się zebrać. Najchętniej leżałbym w łóżku i nic nie robił. Nie chce mi się nawet myć zębów czy się golić. Nigdy nie byłem tak leniwy. Nie wiem, co się dzieje.

W dodatku ciągle słyszę, ile to już pieniędzy poszło na leczenie i że wszystkie wyniki są dobre, więc to problem psychiczny. Już pal licho, że słyszę to od lekarzy, ale słyszę to nawet od rodziny. To naprawdę nie jest problem psychiczny, ale jak tak dalej pójdzie, to naprawdę będę potrzebował pomocy psychologa. Nikt nie wierzy w moje objawy. Będę trwał przy swoim, ale już nie mam sił. To nie życie. Jak tak dalej pójdzie, będę musiał przepisać się do zawodówki, a pewnie nawet tam nie zdam.

Byłem w poniedziałek na gastroskopii.
Wynik: Przełyk pokryty białym nalotem. Wpust szczelny. W żołądku treść śluzowa klarowna. Rzeźba fałdów śluzówki prawidłowa, powierzchnia niejednorodnie miernie przekrwiona. Odźwiernik drożny. Opuszka dwunastnicy i część pozaopuszkowa są prawidłowe. Test ureazowy ujemny (-).

Gastrolog powiedział, że mam zespół jelita drażliwego. Dostałem Sulfasalazin EN Krka i Tibux Forte. Biorę dopiero drugi dzień i nie spodziewałem się cudów, ale liczyłem na jakieś polepszenie się zdrowia, tak troszkę. Doszło mi jeszcze uczucia twardego brzucha…

Powiedział jeszcze, że mam bardzo wyjałowiony przewód pokarmowy i że jestem przewlekle odwodniony (wszystko to z rozmowy i chyba z gastroskopii). Na nawodnienie mam pić co 10 minut na dźwięk dzwonka (odruch Pawłowa). Problem jest w tym, że po wodzie nasila mi się chrząkanie i uczucie podrażnienia gardła. Mam też wrażenie, że po chwili jest suchsze. Wiem, to dziwne, bo to w końcu woda, ale tak mam. Próbowałem kilka wód (mineralna, źródlana, ciepła, zimna, z plastiku, ze szkła) i bez zmian. Chociaż nie wiem czemu miałbym być odwodniony. Kolor moczu jest prawie bezbarwny lub jasnożółty, a tak nie wygląda mocz odwodnionej osoby.

Nawiązując do tego odwodnienia, to wywnioskował to chyba z potliwości dłoni i stóp i tego, że po wysiłku fizycznym cały „chodzę”. Po prostu jakbym przebiegł maraton (nigdy nie biegłem, ale to chyba mordęga). Takie problemy mam dobiegnięciu do przystanku. Lepiej mam po wf. Cały się trzęsę, jestem blady, mam problemu z równowagą, po prostu zaraz tam zejdę.

No i taki ostatni objaw, to postępująca alienacja. Nie wiem, czy to wynik tego przykrego potu i dłoni, czy czegoś innego. Oni się nie zmienili, to coś ze mną jest nie tak. Unikam ludzi, nie czuję się komfortowo przy bliższym kontakcie (stanie w rządku etc.). Na przerwie staram się być jak najdalej od znanych mi osób. Szukam jakiegoś zakątka i tam przesiaduje. To miłe, kiedy pytają o to, czy coś mi dolega, ale nie chcę wśród nich przebywać.

Wersja tl;dr:
- Nic nowego.
Nowe i stare objawy (nie wszystkie wymienię, pisałem ten tekst chyba z 4h, nie mam już sił, są w poprzednich postach w tym temacie):
- ból gardła o różnym stopniu nasilenia,
- zmęczenie głosu,
- odchrząkiwanie,
- gęsta ślina,
- gula w gardle,
- wydzielina spływająca po tylnej części gardła,
- kaszel (szczególnie po odchrząknięciu; odrywa mi się ta wydzielina?),
- silne bóle głowy w okolicach oczodołów,
- wzdęcia, zaparcia, kłucie w brzuchu, jeżdżenie w brzuchu,
- narastające problemy z koncentracją i pamięcią,
- lenistwo,
- zwiększona potliwość dłoni i stóp,
- nudności,
- rozdrażnienie,
- nieprzyjemny zapach potu,
- senność,
- problemu z krążeniem: zimne dłonie, stopy i nos,
- unikanie kontaktów ze znajomymi,
- po wysiłku fizycznym: bladość, „mroczki”, problemy z równowagą, drżenie rąk, kaszel.

@Konstans
Mleko kokosowe to pychota. Dziękuję!:)
Zakochałem się zapachu i smak też świetny. Zalazłem wiórki na noc, z rana zblendowałem i przecedziłem. W domu nie podeszło, bo mówili, że ich "męczy", ale dla mnie bomba. Szkoda tylko, że tak szybko rozdziela się ta górna warstwa (po 4h w lodówce miałem już dużą warstwę górną:\). No i trzeba hurtowo kupować z hipermarkecie, bo na wioskach jest totalne zdzierstwo.
napisał/a: Konstans 2014-10-02 19:39
Hej :)
nooo, rozpisałeś sie kompleksowo :)
To lubię i jest co poczytać ! :)
I też uwielbiam to wylogowanie w momencie nadania wiadomości. Łączę sie z Tobą w bólu :/

A teraz do rzeczy;
dużo tego i konglomerat objawów, który nie pozwala dostrzec rzeczy najistotniejszej - poczatku tego wszystkiego.
Powiedz mi jedno - dlaczego lekarz nie skomentował białego nalotu podczas gastroskopii? Cos takiego niepodważalnie sugeruje candydozę. Czy nie pobrał wycinków?
Tak czy inaczej - ja stawiam równiez na to, zważywszy twoja kondycje psycho-fizyczną plus inne objawy. Nie wiem co było przyczyną a co skutkiem. Teraz to mniej istotne. Musisz sobie pomóc. Nie patrz na innych. Inni to zlekceważą ale To Twoje Zdrowie i Życie !!!!
Dobra, skomentuj moje pytanie a potem jeszcze coś dodam, jesli chcesz posłuchac :)
Pozdrawiam chłopaku :)
napisał/a: kristof197 2014-10-02 22:50
Cześć! Szczerze, to bardzo liczyłem na twoją odpowiedź :)

Eh, dzisiaj znów przespałbym przystanek.

Nawet nie widziałem tej kartki po badaniu, bo przy gastroskopii nosowej dają znieczulenie do nosa i gardła, no i te znieczulenie w nosie wywołało u mnie bardzo duży katar, przez co kompletnie nic nie widziałem i nawet nie zwróciłem uwagi na tę kartkę. Uwierzyłem lekarzowi na słowo, bo w końcu napatoczył się jakiś człowiek, który nie bierze mnie za nastolatka z nerwicą.

Kandydozę podejrzewałem już od wakacji, kiedy zacząłem bardziej przeglądać internet. Nie wiedziałem tylko, jaka badania mam wykonać. Czytałem, że z kału trzeba powtarzać kilka razy, a i tak może nie wyjść, natomiast candida może jeszcze nie zdążyć przedostać się do krwi i może nie być widoczna w takim badaniu. Teraz mam już objawy z kilku "części ciała", więc chyba powinna wyjść we krwi (?).

Mówiłem o moich spostrzeżeniach gastrologowi (zresztą nie tylko jemu, o kandydozie zacząłem czytać na wakacje, ale wiedziałem, że coś takiego istnieje i mówiłem innym lekarzom: "a może warto zrobić jakieś badania? może to grzyb?". Powiedziałem nawet o tym, że zrobiłem test z tym pluciem do szklani zaraz po przebudzeniu. Powiedział, że to szarlataństwo (akurat z tym to chyba miał rację, bo teraz zajrzałem na angielskie strony i wychodzi na to, że wymyśliła to jakaś firma, żeby kupić ich cudowny proszek).
Dodał, że to objawy odwodnienia i wyjałowienia przewodu pokarmowego. Zaczął jeszcze gadać o zasadowicy oddechowej (że niby dlatego mam takie objawy po wysiłku fizycznym), ale wtedy przestałem go słuchać. Przy czymś takim robi się badania, a nie wystawia się chorobę "na słuch".

Jutro i tak idę do lekarza i zażądam badania na grzyby. Nawet nie wiem czy przy badaniu krwi wyjdą mi grzyby i pasożyty, czy może muszę robić wszystko oddzielnie. Wyjdzie w praniu przy rozmowie z lekarzem.

Teraz pójdę do innego, bo pierwszy wyrzucił mnie z gabinetu, kiedy spróbowałem się postawić i poprosiłem o RTG zatok. Pierwszy objaw zaraz po antybiotyku, to zawalony nos, uczucie guli przy połączeniu nosa i gardła (nie wiem jak się takie połączenie nazywa, ale czuję powietrze oddychając przez nos i to było gdzieś w tym miejscu), gęsta wydzielina, która spływała mi po tylnej części gardła. No i odchrząkiwałem, ale myślałem, że to właśnie przez tą wydzielinę z nosa. Wtedy poprosiłem o RTG zatok, ale lekarz uparł się, że to sprawa alergiczna i nie spodobało mu się to, że zacząłem domagać się innego skierowania (a może po prostu nie chciał tego przyjąć do wiadomości, bo to on przepisał mi antybiotyk). W końcu ściekania i gula nosowo-gardłowa ustała. Odchrząkiwanie zostało. Pojawił się refluks (zgaga) i zostałem wysłany do laryngologa. No i resztę znasz. Błąkam się od lekarza do lekarza.

Martwię się tylko tym, że dzisiaj wypiłem 2 butelki wody z cytryną. Czytałem, że pomaga przy kandydozie. Jeśli mam zrobić badania, to trochę zły termin wybrałem. Może lepiej poczekać aż wrócą do poprzedniego stanu (zakładając, że cytryna trochę je wybiła) albo dać im jakąś pożywkę (mleko, drożdże)?

No i druga sprawa. Zakładając, że to kandydoza. Każdy w nas ma je we florze bakteryjnej i przy osłabieniu odporności, może dojść do jej przerostu. Trochę dziwne, gdyby było to zaraźliwe, skoro każdy to ma, ale i tak muszę zadać te pytanie. Czy mogłem kogoś zarazić np. pijąc z jednej butelki?

Wracając do gastrologa, to żadnych wycinków nie pobierał. Mam przyjść, jak nie przejdzie, ale leki chyba odstawię, jeśli wyjdzie, że to kandydoza. Mowa była, że będzie mi lepiej, a tymczasem mam jeszcze większe wzdęcia, jeszcze głośniejsze jeżdżenie w brzuchu i odbijanie z "głosem" (normalnie słychać jak to jedzie po strunach głosowych i krtani, a później wyskakuje mi przez usta). No i doszedł jeszcze twardy brzuch (w serialach o lekarzach tacy kończą źle, ale u mnie to przychodzi i odchodzi; skurcze jelit?). Szukam źródła choroby, a wyjdzie na to, że jeszcze się czegoś nabawię stosując leki przy chorobie, której nie mam.

„Nie patrz na innych. Inni to zlekceważą ale To Twoje Zdrowie i Życie !!!!” – ale to wciąż ciężko zarobione pieniądze rodziców. Może to głupio zabrzmi, ale dopóki nie znajdę lekarza, który w końcu powie, co mi jest i da mi jakieś zalecenia albo lekarstwa, to będę czuć się winny, że wyglądam jakbym był zdrowy (czuję się coraz gorzej, a badania w normie). Wszędzie chodziliśmy prywatnie, bo kolejki do „dobrych” lekarzy, to miesiąc albo dwa, a przy tak narastających objawach i bardzo dokuczliwych (nawracające bóle gardła, nawracające infekcje górnych dróg oddechowych i odchrząkiwanie, które doprowadza mnie do szału, no i reszta) nie chciałem czekać. Naprawdę myślałem, że każdy kolejny lekarz postawi już diagnozę. Jeśli podejrzewano alergię, a wyszło, że jednak nie, to pewnie refluks. Jeśli nie refluks, to coś innego. Myślałem, że poszukiwania tak się zawężą, że następna wizyta przyniesie diagnozę. Wyliczałem, że rodzice stracili na mnie jakieś 700 złotych (od lutego). Gdybym wiedział, że lekarze mi nie pomogą, to czekałbym w tych kolejkach. Naprawdę, źle się czuję w roli skarbonki bez dnia. Jeszcze gorzej, kiedy wszyscy mi o takiej roli przypominają.
„a potem jeszcze coś dodam, jesli chcesz posłuchac :)” od ciebie zawsze, ale chyba nie będzie opierniczu?:P

Przepraszam, że tak się rozpisałem. Na długie tematy mógłbym pisać i pisać (szczególnie rozprawki).