Czy moje wyniki są ok ?

napisał/a: R90 2015-03-25 18:34
Witam,

może na początku opiszę przyczyny, które skłoniły mnie do zrobienia badań tarczycy.

Jestem prawie 25 letnim młodym mężczyzną. Od pewnego czasu mam część objawów, sugerujące problemy tarczycowe.
Generalnie dziś przejrzałem sobie zdjęcia z młodości , jak miałem te 16-17 lat i stwierdzam, że pomimo tego, że dziś nie ważę niewiele więcej niż wtedy, moja twarz jest napuchnięta. Nie jest pociągła a raczej lekko bym powiedział pyzowata. Być może genetycznie tak mi się rozwinęło, jednakże ani moja mama, ani tata nie mają takiej twarzy.
Ale do rzeczy i od początku. Właśnie po ukończeniu 17 roku życia, zaczałęm sukcesywnie tyć. Z chłopaka który wtedy miał koło 175-176 wzrostu i 73-74 kilo wagi, doszedłem w 2008 w wakacje do poziomu gdzieś 89-90kg. Oczywiście nie ukrywam, że styl zycia sie przyczynił do tego, lubiłem zjeść.
Potem lekko zbiłem wagę ale nadal się utrzymywała gdzies w granicach 84kg przy wzroście 180cm.
Ważną rzeczą jest fakt, że gdzieś koło 14-15 roku życia zaczęły się moje problemy z trądzikiem. Początkowo na plecach, było tego dużo. Twarde podskórne krosty, które bolały mocno przeplatane z tymi drobniejszymi. Potem trądzik rozprzestrzenił się na klatkę i brzuch a potem na czoło. Wybrałem jakiś lek, który pomógł ale nie zlikwidował problemu do końca. Do tej pory mam trądzik i co parę dni wyjdzie mi jakiś syf na plecach czy czole.
Zawsze miałem problemy z moją budową ciała. Tzn uda zawsze miałem masywniejsze i przez to miałem problem z kupnem spodni.
Do tego od kiedy pamiętam parę dobrych lat wstecz, codziennie musze myć głowę , bo mam spory łojotok, a co najlepsze, czasem moja skóra na twarzy potrafi być sucha i się łuszczyć.
Tamten rok był dla mnie trochę trudny psychicznie. Obrona, rozstanie z długoletnią partnerką, potem brak wypoczynku po roku akademickim i odrazu pójście do pracy, gdzie też było ciężkawo. Okej, zawsze miałem werwę do życia. Jeżeli chodzi o naukę, czasem było mi ciężko coś wkuć, jak coś trafiło się mało interesującego. Ale w tamtym roku widziałem, że moja motywacja dostała w kość, już wiele rzeczy przestało mi się chcieć. Ze stresem radziłem sobie dobrze w moim zyciu.
Pod koniec października miałem robioną morfologię. Ogólnie wyniki były ok. 2 wartości były lekko za małe. Bazofile i płytki krwi. Znowu za dużo lekko miałem limfocytów atypowych, ale wtedy jakoś byłem po przeziębieniu, więc może dlatego te rozbieżności. OB wyszło 2mm/h.

W listopadzie a potem w grudniu było coraz gorzej. W lato, gdzie wystarczyło mi 5,5-6h snu, żeby funkcjonować na normalnych obrotach, to w grudniu czułem się kiepsko, duża apatia, nic nie chciało mi się robić, w pracy po prostu siedziałem podirytowany jak musiałem coś zrobić. Czekałem te 8h, żeby klasycznie 'odbębnić' i do domu. Do tego doszła blada skóra, gdzie już zauważyłem to dużo wcześniej, ale sądziłem, że to nic nadzwyczajnego. Słabe włosy, suche, cienkie, mam wrażenie, że lekko przerzedzone, po umyciu wygladały jak siano, gdzie zazwyczaj za młodu miałem ładne i gęste włosy. Gdzieś od co najmniej roku, zauważyłem, że wokół oczu mam na dole takie szerokie worki. Badałem mocz. Wszystko ok, więc to nie problem z nerkami. Do tego od paru lat chronicznie spływa mi wydzielina po gardle, którą muszę odkasłać. Niedługo idę do laryngologa.
Ogólnie doszła też jak podejrzewam nerwica, albo jej elementy. Właśnie w grudniu przed Świętami, spotkałem się z koleżanką. Jak mnie zobaczyła to od razu spytała się, czy coś mi jest, bo wyglądam słabo, w sensie podpuchnięte oczy i bladość twarzy. Po spacerze miałem jakiś atak na tle nerwicowym. Nagle poczułem się źle, rozpierający ból w głowie, zbladłem, brakowało mi tchu, puls skoczył zdrowo do góry. Na szczęście koleżanka, która jest teraz moją partnerką jakoś mnie uspokoiła i mi przeszło stopniowo. Jednak to spowodowało, że zacząłem się nakręcać i szukać w Internecie chorób, od nowotworów po robaki i grzybice, bo sporo objawów pasowało. Nie muszę mówić co się działo wtedy z moją głową. Były momenty, że traciłem poczucie sensu życia i do tego dochodziły nieuzasadnione i co najgorsze lęki o niewiadomej przyczynie i nieznanym powodzie.  Po tym ‘ataku’ z grudnia, doszedł okropny ból karku, który powodował, że ciągle bolała mnie głowa.
Chodziłem znerwicowany, blady, z burzą w głowie. Dziwię się, jak zaliczyłem styczniową sesję w takim stanie. Ogólnie wyglądąłem kiepsko i tak się też czułem.
Lekarz rodzinny skierował mnie na RTG szyi. Wyszło, że mam ‘ograniczenie lordozy C’ , jednakże podobno to nie powinno wpłynąć na bóle szyjne. Poszedłem do neurolog. Przebadała mnie na bodźce i reakcje. Wszystko ok. Dała mi na EEG głowy. To był okres, gdzie miałem dni, gdzie było względnie dobrze a były też takie, gdzie pojawiały się te lęki. Pamiętam, że wtedy w dniu badania spałem kiepsko i ogólnie czułem się też kiepsko. Na badanie pojechałem, ale czegoś podświadomie się bałem. Pamiętam, że podczas fotostymulacji zacząłem się bać, miałem namiastki tego co było w grudniu czyli ciepło w głowie, ból rozpierający i zwiększone tętno. Ledwo się opamiętałem.
Sam wynik wyszedł w miarę dobry. Neurolog powiedziała, że jest w granicach normy, a ten mój atak nie miał wpływu na sam wynik, bo drobne odchyłki wyszły przy hiperwentylacji, gdzie wtedy jak pamiętam leżałem zrelaksowany. Po wszystkim powiedziała, że to wina nerwów, żebym wyluzował i dała mi na zabiegi rehabilitacyjne na szyję. Nie ukrywam, że po tym jak mi powiedziała, że ‘nic mi nie jest’, poczułem ulgę i nawet od tego momentu nie mam tych lęków, chociaż to nie jest jeszcze to, co było np. rok temu w związku z moim samopoczuciem itp. Dodatkowo po tym całym ataku, mam szumy w uszach, które są co prawda mniejsze, ale są.
Dodam jeszcze, że pod koniec 2013 wziąłem się za siebie. Dieta, więcej sportu, mniej słodyczy i w ciągu chyba 3-4 miesięcy zgubiłem koło 8-9kg. Wtedy pamiętam, że czułem się w tym okresie wyśmienicie. Wagę utrzymywałem do tej pory, ostatnio wpadło mi z 3kg, bo przez stres zacząłem trochę wiecej jeść i wpadło 3kg. Przy odchudzaniu to był okres, że faktycznie wtedy miałem szybszą przemianę materii i nawet często miałem lekkie uczucie gorąca jak siedziałem w pokoju podczas zimowej pory. Do tego stopnia, że czasem musiałem intensywnie wietrzyć.
Znowu po moim ‘ataku’ z grudnia , moje ręce były lodowate i blade, serce też jak czułem te lęki, potrafiło bić koło 90-100 uderzeń na minutę. Ciśnienie potrafiło skakać i czasem wychodziły mi rumieńce na policzkach, które na bladej twarzy były dobrze widoczne. Zdarzało się, że pomimo normalnego ciśnienia puls oscylował wokół 48-49 uderzeń. Uważam, że to za mało, zwłaszcza, że teraz, gdy się lekko uspokoiło , puls wynosi 55-60.
Oczywiście wiele z tych rzeczy można zarzucić nerwom i stresowi, ale przeglądając te zdjęcia wczoraj naprawde stwierdziłem, że moja twarz jest jednak za bardzo nalana.
Po tym wszystkim dziś poszedłem zrobić morfologie z oznaczeniem TSH , FT3 i FT4.
Dzis odebrałem wyniki.

TSH- 1,550 (0,27-4,2)
FT3- 3,5 (2,7-4,3)
FT4 - 1,15 (0,93-1,7)

Generalnie tylko w sumie FT4 wyszło bliżej dolnej granicy.

Co do morfologii, to można powiedzieć bardzo dobra, dwie wartości lekko poniżej, czyli PCT mam 0,15% (0,2-05), ale znowu płytek mam 180 przy normie od 130-450.
Trochę za mało neutrofili , 46% a norma to 50-70%. Całkowiate WBC wyszło 6,1.
No i trochę cholesterol za wysoki, 210 przy normie do 190 ale nie wziąłem frakcji i nie wiem czy to nie wina HDL, bo ostatnio spozywam sporo oliwy.

Swojego czasu podejrzewałem u siebie robaki, typu glista ludzka, owsiki.
Ale w takiej sytuacji, w morfologii, wychodzi podwyższony poziom eozynofil , a ja mam je w dolnej granicy normy. W takiej sytuacji podobno na 99% robali nie ma, które też swoimi toksynami mogą powodować objawy niedoczynności.
Dodatkowo kwestia candidy albo innych grzybów. ''Neurotoksyna grzybicza o budowie zbliżonej do hormonu przysadki mózgowej (TSH) może z łatwością rozregulować cały układ hormonalny człowieka'. Obstawiałem to, gdyż mam na języku, ale nie całym biało żółty nalot. Dodatkowo grzybica jelit wpływa na to, że nie wchłaniają się dobrze witaminy i inne makro i mikro elementy. Zazwyczaj nalot pojawia się , gdy jestem głodny i wtedy zaczyna brzydko pachnieć ta wydzielina na języku. Bardziej wygląda to w tym wypadku jak zaburzenia w trawieniu plus refluks. Teraz jestem na rozdrożu, bo nie wiem w którą stronę iść.