Ciągłe i nieustępujące złe myśli

napisał/a: lukasz20 2009-09-18 00:22
Od ponad pół roku dręczą mnie myśli. Z każdym dniem się nasilają, jest tak, że czasami ustępują (tylko na chwilę) a nie raz cały dzień mnie nękają.
Wstydze się o tym pisac, bo i tak mało mnie kto rozumie.Zazdroszczę tym którzy tego nie przerabiali. Jestem totalnie bezradny, mam śmietnik w głowie i sam czuje się okropnie. Wszystko zaczęło się w marcu. To było tak:
Od marca nachodzą mnie bardzo złe bluźniercze myśli. Polegają one na tym, że przychodzą do mnie obraźliwe myśli obrażające Pana Boga i Święte osoby, nie potrafię się skupic w Kościele. Doszło do tego, że sam ze sobą nie raz rozmawiam, bo nie potrafię pozbyc się tych myśli i tylko tak mi to pomaga. Uwieżcie mi, że nie obraziłbym żadnej osoby Świętej i najważniejszej - Pana Boga, a jednak cały czas nachodzą mnie te myśli. Jeżeli jestem już kompletnie bezradny krzycze na siebie skacze, bije po ścianie pięsciami, uderzam się w głowę, nie wiem kompletnie co mam zrobic.
Do tej pory z nimi walczyłem koncentrując się na czymś innym, ale teraz już nie potrafię. Nie umiem podjąc następnej walki, nie wiem co
mam robic. Nie zgadzam się z nimi i za każdym razem kiedy do mnie przychodzą nie lekceważe ich tylko cały czas z nimi walcze, ciągle tylko przepraszam Pana Boga za nie i nic z tego nie wynika. Jest mi gorzej niż wstyd,bo nawet jak jestem w Kościele to nie potrafię skupic się na Mszy.
Nie jestem w stanie powiedziec skąd one się wylągły w mojej głowie, raz dwa razy w życiu słyszałem jeden utwór muzyczny w którym "artysta" obrażał Pana Boga, że mu nie pomógł jak miał w życiu pod górkę. Może dlatego, że nie rozumiem do końca tego świata i postępowania Pana Boga
wobec nas ludzi- czasami. Marze by pozbyc się tego ciężaru - tych bezwzględnych myśli, umocnic wiarę w Pana Boga. Wierze w Niego, i staram się
powtarzac, bym robił swoje w tym naszym życiu i nie wnikał bo jestem za to za mały. Nie mam już siły - Chciałbym obudzic się rano i czuc jakby nigdy tych myśli u mnie nie było. Miec czysty umysl. Jednak z dnia na dzień budzę się z coraz większym garbem, który spada na mnie z kolejną myślą. Chciałbym to naprawic, wstydze się isc do spowiedzi, że Ksiądz mnie po prostu nie zrozumie, a jeszcze bardziej potępi.
Głęboko wierze w Pana Boga, ale ciągłe bluźniercze myśli nie dają mi spokoju i wykonywania czynności, nawet rozmowy z najbliższą rodziną.
Bezwzgledne wobec mnie myśli obrażające Pana Boga, boje się jak przychodzą i nie potrafię się ich wyzbyc, kiedyś potrafiłem...
Nie wiem kto jest w stanie mi pomóc, ponieważ nikt w moim otoczeniu nie miał takich zwyrodnych złych myśli. Jest mi ogromnie wstyd przed Panem Bogiem, że dopuściłem się tego i nie potrafię podjac kolejnej walki. Wiem po prostu, że to już nie jest, przypadek te moje myśli tylko poważna choroba. Drugie myśli jakie mnie zachodzą to ciągły lęk przed śmiercią najbliższych. Miałem wypadek samochodowy w tamtym roku, dosc poważny, moja rodzina żyje i bardzo się z tego ciesze. Wraz z myślami bluźnierczymi, pojawiają się bezwględne myśli ciągłej obawy o moje obecne auto, że będę miał stłuczke, albo ktoś mi wjedzi w tyłek bo nie zdąży wyhamowac, lub ktoś zniszczy lub porysuje pod blokiem, boje się tego ciągle i mam już obsesje na tym punkcie. Odkąd nie miałem pracy i siedze w domu i straciłem mego przyjaciela, który po prostu mnie zostawił dla innych "przyjacioł" pojawiły się i od tego momentu, coraz bardziej nasilały. Później jakoś się ich pozbyłem ale ciągle czułem że nademną wiszą, ostatni tydzień to lawina tych myśli, a ja czuje się corazbardziej bezradny i winny w stosunku do Najwyższego Pana Boga.

Wszyscy tutaj, którzy mamy te myśli, wiecie jak to utrudnia i niszczy nasze życie. NIKT kto ich nie doświadczył nie wie jak one psują człowiekowi życie i ile bym dał bych ich się pozbyc. Niestety nie mam pieniedzy na terapie, a ze mną jest coraz gorzej.


Postaram się zastosowac do Państwa rad, moje już przestały działac. Tak
samo nikt oprocz Was nie potrafi mnie zrozumiec- bo nikt kogo znam
nie miał takiego przypadku.
napisał/a: lukasz20 2009-09-18 01:11
Dochodzi do tego że nie raz głośno gadam ze sobą by przekrzyczec i móc nie myślec o tych myślach, które niszczą mi całkowicie moje życie, nie potrafie nie raz normalnie funkcjonowac, skupic się.
Nerwica natrectw to coś bezwzględnego, najgorszego co przychodzi do Ciebie zawsze w nieodpowiednim momencie, psuje totalnie życie, zepsuje cały dzień i jak przyjdą to się sprzeciwiam i myśle że zrobiłem straszną rzecz, że takie myśli mi przyszły i przepraszam Boga, a one dalej atakują, nawet jak jestem czymś zajętym.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-09-18 07:13
Witaj Łukasz.
Wiem przez co przechodzisz, gdyż jednym z objawów mojej nerwicy były natrectwa myslowe. Moja pierwsza rada, to udaj sie do lekarza ( bez falszywego wstydu( , żeby dał Ci właściwe leki, by Cie ustabilizowały. Druga : poszukaj sobie psychologa ( psychoterapeuty), bo to znacznie skróci Twoje cierpienia. W moim malutkim mieście przy Mops-ie działają psycholodzy ( psychoterapeuci) za darmo, podobnie jak przy innych instytucjach.Rozpytaj sie o to,, BO SAM NIE DASZ SOBIE RADY Z TYM RODZAJEM NERWICY.
Moja rada z osobistego doswiadczenia : NIE WALCZ Z TYMI MYŚLAMI. To , PRZED CZYM SIE BRONIMY, Z CZYM WALCZYMY - UMACNIAMY. Wiem , ze tak jest bo sama tego doswiadczałam.Nie tłumacz sie przed Bogiem ze swoich mysli, BO ON WIE DLACZEGO TAK SIE DZIEJE i że nie robisz tego z własnego wyboru. Zapraszam Cie na mój watek "Lęk jest naszym przyjacielem", gdyż w parze z nerwica lękową idzie lęk i nim trzeba sie zająć. Napisałam to, czego sie dowiedziałam o lęku i myśleniu , może Ci sie to na cos przyda. Na wątku " Nerwica natręctw" też podzieliłam sie zebrana wiedza. Ale MUSISZ UDAĆ SIĘ PO POMOC, bo kiedys będziesz żałował, że TAK DłUGO I BEZOWOCNIE WALCZYŁEŚ Z WIATRAKAMI, choc tej walki nie mozesz sam wygrać. Naucz sie rozmawiac z Bogiem, jak z PRZYJACIELEM ( ja sie tego nauczyłam(, a wtedy łatwiej będziesz przez te trudną " lekcje " przechodził.Nauczyłam sie jednego : NIC , CO ROBIMY NIE MOŻE DOTKNĄĆ BOGA, GDYŻ ON JEST PONAD WSZYSTKIM. Część naszych negatywnych mysli sami na siebie sprowadzilismy przez swoje różnego rodzaju lęki i obawy, a gdy włączamy sie w " strumień negatywnego myslenia- nieświadomie", trudno jest potem z niego " wyskoczyć".Naucz sie siać w swojej głowie POZYTYWNE MYSLI I AUTOSUGESTIE , na przekór temu, co w TOBIE "SAMO SIĘ MYSLI". Gdy zaczniesz"WYDEPTYWAĆ ŚCIEŻKE POZYTYWNEGO MYŚLENIA- co musi troche potrwać , NEGATYWNE MYSLI ZACZNĄ BYĆ " SPYCHANE" NA PERYFERIE TWOJEGO UMYSLU, przestaną się szarogęsić w CENTRUM TWOJEJ GŁOWY.Piszę o tym , co sama przepracowałam Życze Ci powodzenia i wiary w to, ŻE BÓG JEST NAJBARDZIEJ KOCHAJĄCYM OJCEM , jakiego my, ludzie mozemy sobie wyobrazić. To dlatego napisałam wierszyk "BóG JEST MOIM PRZYJACIELEM ".TWOIM JEST NA PEWNO, to my jestesmy swoimi największymi wrogami., Pamiętam zdanie przeczytane w jednej z książek " STANĘLISMY OKO W OKO Z NIEPRZYJACIELEM I TO BYLIŚMY MY". Musisz zaakceptowac fakt, ze TERAZ MASZ TAKIE MYŚLI I ŻE JESZCZE NIE WIESZ JAK SIE W TO WPAKOWAŁEŚ. ZAAKCEPTOWAĆ nie oznacza wyrażenie na nie zgody, by wciaż w nas były, ale przyjecie do wiadomości faktu ich obecności.Dopiero, gdy COŚ ZAAKCEPTUJEMY, MOŻEMY COŚ Z TYM ZROBIĆ.Pozdrawiam Cie i zycze Ci WIARY I WYTRWAŁOŚCI, gdyz będą Ci potrzebne.
napisał/a: PMG 2009-09-18 12:07
Witam.Jestem nowy na tym forum. Również choruję na nerwicę natręctw, którą mam od urodzenia. Od zawsze powtarzam słowa i zdania w głowie i często też różne czynności, są też takie rzeczy bez których nie mogę się obyć. Ale to jeszcze mogę znosić. Najgorsze przyszło mniej więcej dwa lata temu, gdy zaczęły mnie dręczyć wulgarne, bluźniercze myśli, na początku częściej wyzywałem ludzi, moją rodzinę i osoby zmarłe. Z czasem jednak większość myśli przeszła na tematy religijne. Treści tych myśli są bardzo wulgarne, złe, dotyczą Boga, świętych, całej Trójcy Świętej. Tak bardzo bym chciał, żeby to przeminęło tak szybko jak się pojawiło, ale nie wiem jak się to potoczy. Biorę lek o nazwie ACERTIN 50, trzyma on chorobę w ryzach, ale nie leczy. Proszę o podpowiedź co ja mam robić, żeby te wulgaryzmy zniknęły z mojego życia. Wczoraj obiecałem Panu Bogu, że nie będę się z tego tłumaczył przy każdej modlitwie, że od teraz bardziej Mu zaufam. Zmówiłem też specjalną modlitwę w tej sprawie do Jezusa. Jednak myśli męczą nadal i mam wrażenie, że nie reagując zbytnio na nie popełniam zło, ciężki grzech i czuję też, że przywołuję je świadomie. Boję się żeby moim bliskim i innym osobom, które są dla mnie bardzo ważne, nic się nie stało. Kiedyś tego nie było i żeby znowu tak było.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-09-18 14:07
Witam Wszystkich.
Wiem, ze nie jest łatwo oduczyc sie " chorego " myslenia, ale jak juz na moim wątku pisałam, żeby " wydeptac " koleiny nowego pozytywnego myślenia TRZEBA ZACZĄĆ PO TAKICH NOWYCH ŚCIEŻKACH CHODZIĆ stale, regularnie, na przekór nękajacym nas myslom negatywnym, natrętnym.Trzeba rozmyślać stale o radości, Miłości itp.po to, żeby " nasiac " takich mysli w głowie, zeby ODWRÓCIC UWAGĘ od mysli, których NIE CHCEMY. Ja sobie pomogłam w taki sposób.Jest to trudne NATYCHMIAST, gdy pojawi sie natrętna, negatywna mysl POBŁOGOSŁAWIĆ JĄ, POMYŚLEĆ O MIŁOSCI i ciągle ten proces powtarzać. Gdy dopadały mnie mysli natrętne, miałam swoje modlitwy np."Kto sie w opiekę odda Panu swemu", lub piesni "Bó jest Miłością" i na przekór myslom negatywnym ciagle się tak modliłam lub spiewałam. Miałam tez autosugestie dot.myslenia. Z jednej z książek przeczytałam zdanie, które mi ogromnie pomogło : MYŚL JEST TYLKO MYSLĄ i nie trzeba przed nią BIĆ POKŁONÓW. " Inne zdanie to : "MYŚLENIE TO NEUROLOGICZNY DEFEKT MÓZGU". Te zdania sprawiły, ze ZOBCZYLAM MYSLI W INNYM ŚWIETLE i przestałam sie ich aż tak bać. Później zapisywałam sobie każde fajne zdanie na temat myśli i jej roli i tego, czy to mysl ma rządzic nami , CZY MY - MYŚLĄ .To tez mi bardzo pomagało. Napisałam nawet na te okoliczność wierszyk:

Myśl jest TYLKO SŁUGĄ ,
choć ma się za PANA,
TAKA WłADZA PRZEZ NAS
została jej dana !
Skąd się biorą Takie mysli i dlaczego powstają w naszych głowach? Gdy szukałam dla siebie odpowiedzi na to pytanie, przeczytalam, ze GDY SIE DZIECI STRASZY PIEKłEM, GRZECHEM, a one nie bardzo wiedząc , czym jest to piekło, do którego mają pójść, gdy będą robic " złe rzeczy",( nawet gdy z racji wieku nie wiedzą jeszcze , czym sa te " złe rzeczy), wtedy W DZIECIACH RODZI SIĘ LĘK. A ze dorośli wokół , przy byle okazji mówią o PIEKLE, KARZE BOŻEJ, O GRZESZNOŚCI,( gdy brakuje im wiedzy psychologicznej i mądrosci, by w ZDROWY SPOSÓB TŁUMACZYĆ DZIECIOM PEWNE SPRAWY i brakuje im fachowej wiedzy, by wytłumaczyć w przekonujący sposób , JAKIE KONSEKWENCJE DLA NICH MOZE MIEC wczsnie podjęte współżycie seksualne )) więc gdy takie dziecko dorośnie , lęki zasiane w dzieciństwie żyja w nim swoim zyciem i dochodzą do nich nowe.Np. gdy mlodzi ludzie zaczną jednak uprawiać "zakazany dla nich " seks, czy różnego rodzaju " zakazane" igraszki i potem czują sie brudni, niegodni, nieczyści, grzeszni.Umysł wie dobrze jak sie czujemy i w co wierzymy i gdy sie czujemy z jakiegos powodu słabsi , lub gdy sie w nas ten naszej " grzesznosci" nazbiera do oporu, wtedy zaczyna działać w nas jak "V -ta KOLUMNA". Mnie spodobala sie interpretacja Lee Jampolskiego w książce "Leczenie uzależnionego umysłu", KTÓRY WYPOWIEDZIAł SIĘ W TYM STYLU. : " My, ludzie, uczymy się tutaj i MAMY NATURALNE PRAWO BŁĄDZIĆ i " UPADAĆ", gdybysmy RODZILI SIE MĄDRZY I DOSKONALI, to oczywiste, ze byśmy nie "BŁĄDZILI". Nie używa słowa " grzech" lecz " BŁĄD" i to mi sie podoba.Nawet napisałam pod wpływem tej książki wierszyk "Błądzenie ludzka rzeczą jest" i zamiesciłam go chyba na moim wątku "Lek jest naszym przyjacielem".
Ja zacytuję na ten temat kilka zwrotek wiersza, który napisał mi sie " sam" po moim pobycie w Częstochowie w 2004r i wytłumaczy lepiej niz ja " swoimi słowami" pewne sprawy.

Gdy sie jest człowiekiem młodym,
ma ochotę sie NA WSZYSTKO,
Bóg przeszkadza wtedy bardzo,
nie chce sie , by był - za blisko.

Miłość to intymna sprawa
i dotyczy dwojga ludzi,
lepiej wiec je4j nie przeszkadzać,
kiedy sie dopiero - budzi!

Bóg Miłoscią jest z natury,
i rozumie serca ludzi,
kiedy ludzie sie kochają
WŁAŚNIE BÓG TĘ MIŁOŚĆ - BUDZI!

Kto sam cieszyć się nie umiał
i zabraniał nam radości,
KTO MIAŁ SERCE TAKIE BRUDNE,
że zobaczył zło" w MIŁOŚCI !

I powstało " zło i dobro",
a gdy w nie uwierzył,
przestał słuchać swego serca,
było tak jak gdyby - nie żył!

Życie , które Bóg zamierzył,
być radością czystą miało,
lecz gdy ludzie grzech stworzyli
to sie ŻYCIE GRZECHEM - STAŁO !

Kiedy to sie stało - nie wiem
i jak mogło dojść do tego,
lecz jednego jestem pewna ,
BÓG Z TYM NIE MIAł NIC- WSPÓLNEGO !

Dał nam wszystkim WOLNĄ WOLĘ
i nie bronił nam niczego,
byśmy mogli tutaj tworzyć,
to co chcemy, wprost z niczego !
Jeśli chcecie dowiedzieć sie jak to jest z " grzechem" i z " błądzeniem" poczytajcie sobie
ksiązkę Lee Jampolskiego i "Rozmowy z Bogiem" Walscha, zeby wyrobic sobie własne DOROSŁE zdanie.
Musze jeszcze dodać, ze czytałam kiedys fajny artykuł i ogladałam film na temat zwyczajów panujących bodajże na Hawajach. gdzie mlode dziewczęta moga przechodzić inicjacje seksualna, ale sa przygotowane w jakis specjalny sposób przez swoich duchowych nauczycieli I NIE ZACHODZĄ W CIĄŻĘ , JEŚLI TEGO NIE CHCĄ. Tam tez seks nie jest tabu i nie ma takich seksualnych przestępstw jak w naszej cywilizacji, chyba ze sie pojawiają tzw.biali ludzie ze swoją " kulturą "i zwyczajami.
Nie wiem na ile to, co napisałam moze sie przydac tym, którzy doswiadczaja natręctw myslowych i lęków, ale inne spojrzenie na te sprawy nie zaszkodzi.
Chce dodac też, że nie tylko tak mlodzi ludzie jak Wy maja problemy tego rodzaju.Gdy kilka lat temu odwiedzałam w szpitalu psychiatrycznym bliską mi osobę, słyszałam jak " bluźniercze " słowa wykrzykują pod adresem Boga kobiety, które większość zycia spedzały w kosciele, modląc sie. Dopadły ich ( moim zdaniem) ich własne lęki ( głęboko poukrywane) i to, czego dowiedziały sie o " grzechu" i o " piekle". JA WIEM, ŻE NIC NIE JEST ZŁE, DOPÓKI MYŚL CZEGOŚ "ZŁYM" NIE UCZYNI.Nasza Dusza ( każdego człowieka jest CZYSTA i ŚWIĘTA", lecz kto uwierzy w grzeszność swoją jako osoby, człowieka, ten stawia siebie na przegranej pozycji.Trzeba prosic Boga, zeby pomógł nam sie posprzątać mentalnie i emocjonalnie z wierzeń i przekonań, KTÓRE NAM NIE SłUŻĄ.Trzeba sie skupiać na MIŁOŚCI i BŁOGOSłAWIĆ TO, CZEGO SIE BOIMY, BO WTEDY TO UZDROWIMY. SAMA TAK ROBIŁAM I MNIE TO POMOGłO.Pozdrawiam Wszystkich.
napisał/a: PMG 2009-09-18 17:12
Dziękuję Ci za te słowa, pomogłaś mi. Pozdrawiam serdecznie.
napisał/a: lukasz20 2009-09-18 23:59
Ja również dziękuje Wam za pomoc. PMG wiem przez co przechodzisz... przechodzę przez to samo piekło co Ty, wiem jak te myśli zatruwają człowiekowi życie. Postaram się udac wpierw do spowiedzi i porozmawiac z tym problemem z kapłanem oraz udac się do psychoterapeuty. Będę chciał sobie również wydrukowac różne cenne wiadomości z tego forum, Was użytkowników co nam pomagacie abyśmy jakoś żyli "u boku" tych przeklętych myśli i zaakceptowali to że są, ale myślec pozytywnie. Chce również przygotowac różne psalmy które będę wyczytywał, oraz dużo informacji na temat samej choroby nerwicy natręctw...
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-09-19 09:24
Witam Wszystkich, witam Was Łukaszu i PMG.
Mam jeszcze kilka informacji i przemysleń na temat radzenia sobie z napierającymi na nas, natrętnymi myslami.

1)Z jednej z książek przytoczę parę zdań, które mi bardzo pomagały w takich sytuacjach.Samo i ich czytanie i skupianie sie na nich dodawało mi pewności siebie ( gdy bylam jeszcze na początku drogi):

Gdy zbliza sie jakiś zły wpływ lub groźba niepowodzenia czy nieszczęścia, CZŁOWIEK ZAATAKOWANY POWINIEN TYLKO OCZYSCIĆ SWOJE SERCE ZE STRACHU I ZWĄTPIENIA i wszelkich niższych pobudek , a natychmiast OSŁONIĄ GO JEGO WŁASNE WIBRACJE ( MIŁOŚCI, pochodzące z jego DUSZY).Jesli nastroimy swój odbiornik na Paryż , nie otrzymamy Moskwy, A JEŚLI NASTROIMY SWE RADIO NA SZCZĘŚCIE , to WSZYSTKIE INNE ( niższe) WIBRACJE ( strach, lek itp) PRZEPŁYNĄ PRZEZ NAS, NIE ZNAJDUJĄC W NAS PUNKTU ZACZEPIENIA ( to negatywność OBECNA W NAS POZWALA PODLĄCZAĆ SIE DO NAS NEGATYWNOŚCI ZE ŚWIATA ). STRACH JEST POTEŻNYM MAGNESEM, który nieuchronnie PRZYCIĄGA PRZEDMIOT STRACHU, ku temu, który się lęka. Jak powiedział HIOB: TO, czego sie bałem , przyszło na mnie ".( Ja dodałam cos takiego : TO, CZEGO SIĘ NIE BAłAM, NIE PRZYWOŁAŁAM, jako uzupełnienie wypowiedzi Hioba).
STRACH, LENISTWO, BRAK SZCZEROSCI itp.są więc WADAMI, które człowieka prowadzą na " lewą" scieżkę , zamiast na " prawą".

Napisałam wierszyk na te okoliczność :
OCZYSZCZAM SWE SERCE ZE STRACHU, ZWĄTPIENIA,
A MIŁOŚĆ SAMA ME ŻYCIE PRZEMIENIA.
Mozna go stosować jako pewnego rodzaju afirmację, autosugestię, do czasu, az nasz umysł nauczy sie chodzic " ścieżkami" MIŁOŚCI I RADOŚCI.

Napisałam też cos takiego :
Jak myslisz TAK ŻYJESZ,
W CO WIERZYSZ, to tworzysz,
bo każdy z nas, ludzi,
JEST DZIECKIEM BOŻYM !
----------------
Jestem szczęśliwsza z każdym dniem, LĘK I NERWICA, SĄ JAK ZŁY SEN,,
który się po to przydarzył mi, by mi powiedzieć, JAK MAM TU ŻYĆ !
-----------------
W ostatniej zwrotce mojego wiersza "Lęk". który jest jakby podsumowaniem mojej nerwicy , napisałam cos takiego, CZEGO DZIŚ JESTEM PEWNA :
(ten wiersz jest na moim wątku "Lęk jest naszym przyjacielem", polecam go podobnie jak inne wiersze " psychologiczne" i posty dot. natręctw myslowych i lęków.

I ROZUMIEM NARESZCIE, ŻE LĘK NIE BYŁ MYM WROGIEM,
CHCIAŁ MI TYLKO POWIEDZIEĆ, BYM PRZEZ ŻYCIE SZLA Z BOGIEM !
---------------------
Boską Duszę w sobie masz, z WSZYSTKIM SOBIE RADĘ DASZ,
tylko obudź ją nareszcie, a odnajdziesz swoje szczęście !
-----------------
Gdy UWOLNIŁAM PRZESZŁOŚĆ , TĘ DOBRĄ I TĘ ZŁĄ
zaczęłam żyć NA BIEŻĄCO, radośnie i śpiewająco !
( jak w moim wierszu na nk "Moja Dusza śpiewa Bogu", który mi sie " sam " napisał.Polecam go do przeczytania w całości., gdyz choc " napisała " go MOJA DUSZA, wiem, ze odnosi sie do życia KAŻDEGO CZŁOWIEKA.Na tym kończę ten post.Pozdrawiam.
napisał/a: PMG 2009-09-19 10:53
Dziękuję Wam za dobre słowo. Pozdrawiam serdecznie. A z Tobą Łukaszu łączę się w bólu. Wygramy z chorobą.
napisał/a: anonymouseTL 2010-05-19 02:50
Szkoda ,ze medycyna jest nadal tak za swoim,ze wszystko da sie wyleczyć proszkami...moze i objawowo tak,ale warto znaleźć przyczynę tych przypadłości. Zamiast walić w siebie proszki, często czyniące spustoszenie w organiźmie( prędzej czy później) warto zastanowić się od strony duchowej nad przyczyną także.Jako osoba wierząca powinieneś wiedzieć,ze zadziwiający jest fakt,ze mysli dotykają tylko Pana Boga i rzeczy świętych (jako uzmysłowionych w Tobie jako najważniejsze,najświętsze),ale nie dostrzegasz takowych np wobec wartości równie waznych,jak rodzina,rodzice....Co stawia sprawę w dość jasnej sytuacji.
Warto zastanowić się nad udaniem się przede wszystkim do księdza, który wskaże co w takim wypadku należy zrobić i zbada,czy sprawa nie nadaje się do załatwienia "wyżej".Jakaś ingerencja złego ducha to jest niewątpliwie, także warto szybko się z tym uporać.
Nie wolno Ci zapominać o tym,że Pan Bóg wie o tym ,ze nie od Ciebie te myśli przychodzą, i że nie powinieneś się tym obwiniać...
Żeby był grzech muszą być spełnione określone warunki, w tym niepohamowana chęć uczynienia czegoś.
Więc nie musisz się bać o tę sprawe. Przyczyna może leżeć w Twoim stosunku wobec Pana Boga.Może leżec np w opuszczeniu się w modlitwie...,może byłeś w złym towarzystwie....może uczestniczyłeś w bardzo niebezpiecznych dla Twojego ducha rytuałach...
Może być przyczyna zupełnie odwrotna także: jestes bardziej uduchowiony, bardzo dużo się modlisz,masz taki okres w życiu,że jestes bliżej Boga. W książkach religijnych aż roi się od przypadków,od choćby nachodzących bardzo ciekawych myśli,które z kolei nie pozwalają się skupić na czynności jaką jest aktualnie modlitwa,msza św...TO jest coś w tym stylu.
Nie wolno Ci się obwiniać! Nie czynisz zła,jesli same nachodzą myśli.Warto przedyskutować swoje życie duchowe ze swoim spowiednikiem.Powinieneś także wiedzieć,ze takie myśli miała np. Św Katarzyna,a przecież miała cudowne widzenia Pana Jezusa pomimo tego. Tak,to jest działanie często odciągające.Nie możesz sie bać, bo temu,kto Ci je podsyła,zależy ,żeby wzbudzić w tobie zamęt i strach.Aniele Stróżu i do przodu...A może to jest łaska,może to Cie zbliży do Pana Boga...kiedyś daj Boże odkryjesz.Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz: nie bać się, nie obwiniać,najlepiej do księdzai trzeba to wyznać przy spowiedzi(zobaczysz,jak ulży,jak pogadasz o tym) i modlić się to najlepsza jest broń.

Chwała lekarzom na tyle pokornym,że obiektywnym.

wypowiedź z forum ~pioter napisał:
09-01-2008 10:04
Odnośnie tych dziwnych myslki bluznierczych zanim udacie sie do psyhiatry zastanowcie sie wpierw czy zanim sie one pojawily nie korzystaliscie z zadnych tajemniczych sil, tzn seans spirytystyczny, homeopatia, bioenergoterapeuta itp. jesli cos z tych rzeczy bylo przez was praktykowane to proponuje udac sie do księdza egzorcysty, ale powtarzam KSIEDZA. nie zadnych szarlatanow uzdrowicieli, którzy pobiorą od was pieniądze, wizyta u ksiedza wiadomo i nic nie kosztuje.
i taki adresik: Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich, Bednarska Wawa 0-22-828-54-83
i poczytać polecam : newage. info. pl/ USUN SPACJE W LINKACH :)

Chwała lekarzom na tyle pokornym,że obiektywnym.
napisał/a: anonymouseTL 2010-05-19 02:50
www .katolik. pl/forum/read. php?f=1&t=100471&a=2

Z portalu kosciol . pl :
Kłopotliwe myśli
gosc nie, 28 mar 2004, 00:44:58 Odsłon 3,602
Pytania i odpowiedzi

Szanowna Redakcjo. Od jakiegoś czasu, podczas wieczornej modlitwy, dręczą mnie bluźniercze, a czasem nawet wulgarne, myśli na temat Stwórcy. Nie są one w żaden sposób odzwierciedleniem moich uczuć, kocham Boga i wsydzę się, że takie myśli przechodzą przez moją głowę. Przyczyną może być to, że czytałem o grzeszeniu myślą, ciałem i uczynkiem... - bowiem, co do grzeszenia myślą zawsze miałem jakieś wątpliwości, gdyż stosunkowo łatwo o taki grzech. Ostatnio udało mi się opanować te puste myśli, których nigdy nie wypowiedziałbym przecież na głos. Jednak co czynić, gdy problem ten powróci? Jak zapanować nad swoim "wewnętrznym głosem"? Proszę o radę.


Drogi Czytelniku,

szukając odpowiedzi na Twoje pytanie, zajrzałem do książki wielkiego żydowskiego filozofa naszych czasów, Martina Bubera. W jednym z rodziałów przytoczona była taka oto historia.

Jeszcze przed wojną, do pewnego starego i mądrego rabina z Chełma, zgłosił się potajemnie z prośbą o radę pewien młody zakonnik franciszkański, który przyjechał do mędrca aż z Lublina. Zakonnik cierpiał od jakiegoś czasu na ogarniające go natrętnie podczas modlitwy oraz rozmyślań duchowych bluźniercze i nieskromne myśli. I taką oto radę usłyszał franciszkanin od starego Żyda:

- Na tym właśnie, drogi ojcze, polega metoda Szatana, aby nas od modlitwy i ostatecznie od Boga Wszechmogącego odciągnąć. Radzę więc, jeśli kiedykolwiek ujrzy ojciec podczas modlitwy piękną a nagą niewiastę, aby nie walczyć z tym wizerunkiem w swoich myślach i nie skupiać całej uwagi na zniszczeniu tego obrazu. Tego właśnie chce Zły i nie należy mu w tym pomagać. Trzeba działać odwrotnie. Niech ojciec po prostu zacznie podziwiać urodę tej kobiety, piękne kształty jej ciała, a potem podziekuje za to wszystko Bogu, że Jego stworzenia są tak piękne.

Zakonnik wrócił do Lublina i chciał dokładnie ucznić tak, jak doradził mu rabin. Niestety, nigdy nie mógł tego zrealizować, gdyż brzydkie i bluźniercze myśli i wizerunki, które wcześniej nękały go podczas modlitwy, już nigdy więcej go nie nachodziły.

Po tej opowiastce spróbujmy krótko przedstawić sprawę nękających nas bluźnieczych myśli podczas modlitwy. Zjawisko to jest doskonale znane w historii duchowości chrześcijańskiej. Wspominają o tym już Ojcowie Pustyni z pierwszych wieków istnienia chrześcijaństwa. Jednak wielką uwagę temu zagadnieniu poświęcają najwięksi mistycy Kościoła katolickiego: św. Teresa z Avila i św. Jan od Krzyża.

Wspomnieni wielcy hiszpańscy mistycy opisują w swoich dziełach, że na pewnym etapie życia duchowego i modlitewnego, wierzący nekani są właśnie takimi myślami i obrazami. Zdarza się to bardzo często i prawie nikt nie jest pozbawiony tego - często bolesnego - doświadczenia. Najczęściej są to nasze własne emocje lub sztuczki samego Szatana, aby odciągnąć nas od modlitwy. Bóg dopuszcza takie doświadczenie. Oczywiście nigdy nie ma nam tego za złe, że podczas naszej modlitwy pojawiają się tego rodzaju myśli bluźniercze, ale wręcz przeciwnie: Bóg może to zjawisko nawet wykorzystać, aby pomóc nam oczyścic nasze emocje, to co zewnętrzne w naszej modlitwie, chcąc nadać jej jeszcze głębszy i duchowy charakter.

Tak te sprawy wyjaśniają XVI-wieczni mistycy. Podobnie jednak, ale już innym językiem, tłumaczy to zjawisko współczesna teologia życia wewnętrznego oraz psychologia pastoralna. Jednym słowem to normalne i częste doświadczenie, które przyżywają osoby wierzące na pewnym etapie swojego życia duchowego i modlitewnego. Rada jest więc prosta: zwyczajnie, nie przyjmuj się tymi myślami, ale poproś Jezusa, który Cię kocha i pragnie dla Ciebie wszystkiego, co najlepsze, abyście razem, w cichości Twojego serca, rozważyli ten problem. Poproś Go z ufnością, bo On chce Ci pomóc w każdej, najdrobniejszej nawet sprawie. Nie dopuść tylko, żeby ten problem stał się Twoją obsesją, gdyż wtedy faktycznie będzie powracać jak natrętna mucha. Raczej podejdź do tego z humorem i cała wesołością, pamiętając o tym jak bardzo jesteś ważny dla Boga Ojca, że Szatan musi się aż tyle wysilać, aby Cię zwodzić. Pomyśl o radzie starego rabina, który pomógł wyzwolić się młodemu zakonnikowi z natrętnych myśli.

Serdecznie pozdrawiamy,
napisał/a: Drakez 2013-04-07 12:02
Witam wszystkich i proszę o uważne przeczytanie mojego postu:

Też miałem ten sam problem, do czasu.
Pewnego dnia poszedłem do pani psycholog i nurtując się rozmyślałem o tym problemie. Nie byłem jeszcze świadom, jak ta wizyta odmieni ten problem do góry nogami. Pani Psycholog miała na to wpływ, a oto co powiedziała - słowa, które rozwiązały wszystko:

Mózg posiada kilka rodzajów świadomości. Zajmę się dwoma z nich: ŚWIADOMOŚCIĄ i PODŚWIADOMOŚCIĄ. Uwaga! PODŚWIADOMOŚĆ zna nasze przekonania i nasze wartości i dąży do tego aby uzyskać zamierzony efekt, niestety jeżeli środki, które wykorzystuje do osiągnięcia celu mijają się z naszym systemem wartości - wówczas my bardzo cierpimy - MORALNIE.

Wyjaśnię to na przykładzie bluźnierczych myśli. Ktoś bardzo kocha Pana Boga i ma wspomniane złe myśli. Po tych myślach czuje wyrzuty sumienia, pokorę i mówi, że nigdy nie mógłby obrazić Pana Boga. Otóż te złe myśli są środkiem do osiągnięcia tego stanu pokory. PODŚWIADOMOŚĆ tak to interpretuje: Po tych złych, bluźnierczych myślach mówisz Panu Bogu, że nigdy byś go nie obraził, nie obrażała, ponadto przepraszasz GO i mówisz MU, że GO kochasz - będę więc wysyłała te myśli wbrew twojej woli, bo zamierzony efekt jest osiągnięty - a jeśli chodzi o te złe myśli, to nie obchodzi mnie co o nich myślisz - ważne, że spełniają swoje zadanie.

To tak jakby walić głową w ścianę, tylko dlatego, że jest po tym ulga.

Dlatego bardzo ważne jest zachowanie po tych myślach. Jeżeli nie będziemy się tym przejmować to PODŚWIADOMOŚĆ pomyśli: nie ma sensu wysyłać Ci tych myśli, skoro nie ma żadnej reakcji. Oczywiście zanim PODŚWIADOMOŚĆ się przestawi to to trochę potrwa, dlatego należy być cierpliwym.

Działa tutaj taki mechanizm, którego zrozumienie jest kluczem do rozwiązania tego problemu. Jak to pokonać? - to proste - trzeba ignorować te złe myśli. Pan Bóg doskonale sobie zdaje sprawę z całej sytuacji. I UWAGA! NIE WOLNO KARAĆ SIĘ, ZADAWAĆ SOBIE BÓL CZY WYRZUTY SUMIENIA PO TYCH MYŚLACH - TO TYLKO ZAOSTRZA WSZYSTKO!

Życzę wszystkim powodzenia w pokonaniu tego natręctwa!