Boję się wychodzić sama, strasznie boję się iść do szkoły

napisał/a: natala597 2014-04-25 23:12
Mam na imię Natalia. Chodzę do pierwszej klasy gimnazjum. Zacznę od początku.. Za czasów, gdy nie chodziłam jeszcze nawet do przedszkola, było wszystko w jak najlepszym porządku. Miałam wielu kolegów, wiele koleżanek. Moje życie było wtedy według mnie rajem. Zdanie zmieniłam jednak, gdy zaczęło się przedszkole.. Nie chodziło o to, że płakałam w związku z braku rodziców obok. Od samego początku dzieci wyśmiewały się ze mnie, wymyślały głupie historyjki czy groziły. Nie miałam już wtedy nikogo, prócz jednej przyjaciółki (była 3 lata starsza) i rodziny. Gdy powiedziałam rodzicom, a następnie Oni dyrektorce przedszkola, skutków nie było żadnych.. Idąc do szkoły podstawowej grupa przedszkolna szła do jednej klasy, jednakże dodatkowo, jak przystało, dochodziły inne osoby. Ciągnął się ten sam koszmar. Wszyscy mnie nienawidzili, choć nic nie zrobiłam. Wyzywali mnie, znów zmyślali historyjki, grozili, a nawet wygadywali głupstwa swoim rodzicom.. Wszystko przez dwie najlepsze przyjaciółeczki.. Wszystko trwało to do piątej klasy podstawówki. Dopiero wtedy odważyłam się powiedzieć wszystko mamie. Mój koszmar skończył się w połowie piątej klasy i miałam spokój aż do połowy szóstej. Od połowy ostatniej klasy zaczęłam spotykać się z jednym chłopakiem. Co prawda nie zdał, lecz był dobry. Jesteśmy razem do dnia obecnego.. Jednakże miał on już wiele dziewczyn, a raczej cwaniar, które myślą, że mogą wszystko. Utrzymywał z nimi kontakty, ale zerwał je, ponieważ stwierdził, że liczę się tylko ja. Od początku naszego związku jego byłe zaczęły się ze mnie wyśmiewać, grozić mi pobiciami itd. Przez te "królewny" nienawidzi mnie większa połowa gimnazjum. Już mnie nie dręczą, ponieważ moja mama załatwiła to wszystko z dyrektorem.. Nie wiem czy to wszystko ma jakieś znaczenie, ale od początku tej męczarni strasznie boję się wychodzić gdziekolwiek sama. Do sklepu, wyrzucić śmieci, do chłopaka, biblioteki.. boje się nawet iść do cioci, która mieszka klatkę obok.. Boję się, że po prostu ludzie napotkani na drodze zaczną się ze mnie śmiać, zaczną mnie obrażać.. Największym problemem jest jednak szkoła. Jeśli moja koleżanka, lub racze przyjaciółka nie idzie do szkoły i mój chłopak w ten sam dzień też, to robię wszystko, żeby tylko tam nie iść. Boję się, po prostu. Nie mogę zostać sama na korytarzu, czy przejść sama do innej sali, bo wpadam w panikę. Strasznie się boję wszystkich. Strasznie przerażają mnie też nauczyciele. Nie są źli, ale nienawidzę, gdy ktoś krzyczy. Umieram ze strachu, że jakiś nauczyciel zacznie na mnie krzyczeć, wybierze mnie do odpowiedzi, czy dostanę złą ocenę.. Gdy myślę, że po wolnym trzeba iść do szkoły, robi mi się słabo, trzęsę się, niedobrze mi i zaczyna mnie boleć serce. Przed każdym wyjściem z domu do szkoły mam wrażenie, że zaraz zemdleję. O moim "lęku" nic nie mówiłam rodzicom, ponieważ powiedzą coś w stylu "na pewno nie chce Ci się chodzić do szkoły, dlatego zmyślasz". Myślałam o psychologu, ale gdy ktoś się dowie, koszmar zacznie się na nowo.. Nie wiem co mam robić. Może ktoś mi coś poradzi?
napisał/a: Djagnozuje_24 2014-04-26 23:22
Rada psycholog to nie jakaś dziwna sprawa, mówie ci to po życiowym doświadczeniu wizyty u psychologa były przyjemne miłe psycholog potrafił mnie inspirować i pomagać w nabieraniu energi do działania, do życia potrafił również rozwiązać moje problemy. Jeżeli chodzi o twój strach, niepokój to zalecam ci na strach witamine B ktura mi pomaga w stresujących sytuacjach, nie możemy się bać inych musisz być odwarzna to believe. Mam nadzie że choć troche pomogłem pozdrawiam i trzymam kciuki
napisał/a: natka12341 2014-07-13 18:30
czesc natala moja imienniczko
nie wiem czy tu jeszcze zagladasz, ale mam nadzieje ze to odczytasz. nie bede ci mowila, zebys nie wstydzila sie isc do psychologa i nawet jesli ktos sie dowie to co z tego..wiem jakie okrutne potrafia byc nastolatki, ale radze ci abys wybrala sie jednak do psychoterapeuty (najlepiej na NFZ bo wizyty prywatne sa w granicach 100 zl). ale w takim leczeniu trzeba byc konsekwentnym. nie wystarczy jedna dwie czy dwadziescia wizyt. psychoterapia trwa minimum przez rok, spotkanie jeden raz w tygodniu co tydzien. ale to bardzo pomaga. wiem co mowie, chodze od marca na psychoterapie bo od wrzesnia ubieglego roku mecze sie z nerwica lekowa.
jak zaczelam psychoterapie balam sie jechac sama do psychoterapeutki (a mialam do niej jakies 5 km). chlopak musial ze mna jechac i czekac na mnie godzine. gdy go nie bylo i musialam wejsc sama do auta i dojechac to cala sie trzeslam myslalam nie dam rady nie uda sie nie wsiade i nie dojade tam.ale dojechalam i nic mi nie bylo
jesli chodzi o nasze leki - sa one niczym innym jak wyobrazeniami. przeciez nie stanie sie nic gdy przejdziesz do cioci klatke obok, albo gdy pojdziesz do biblioteki. po prostu doswiadczylas okrucienstwa ze strony takich bydlakow ktorych u mnie w szkolee tez bylo nie malo i nie dziwie sie ze dopadla cie nerwica, a strach umiejscowilas wlasnie w takich prostych czynnosciach ktore tak na prawde sa niegrozne. podczas gdy doswiadczamy duzego napiecia, trzymamy wszystko w sobie to strach nie ma gdzie i jak "wyplynac" kumuluje sie wiec w nas, w naszej glowie i przenosimy go w formie leku na najprostsze czynnosci.
musisz zmienic myslenie, nastawic sie pozytywnie, sprobowac technik relaksacyjnych. ale tak jak mowie psychoterapia i tylko psychoterapia. ja aktulanie jeszcze dostalam leki od psychiatry i jest mi po nich o niebo lepiej, ale TYLKO psychoterapia ci pomoze.
napisał/a: natala597 2014-09-21 01:20
@natka1234
Obecnie jest jeszcze gorzej. Nie podjęłam żadnego leczenia. Podobno uzależniam się od autoagresji. Mama znalazła żyletki, a mimo to nic nie podejrzewa. Potrzebuje jej, a boję się jej o wszystkim powiedzieć.